20 maja 2022

Gra Geralda - Stephen King

 

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 416
Pierwsze wydanie: 1992
Polska premiera: 1992

Majówkę spędziłam z książką jednego z moich ulubionych pisarzy, ale nie będę owijać w bawełnę i przyznam od razu, że jestem nią lekko rozczarowana. Sięgając po Grę Geralda miałam bardzo nikłe pojęcie o fabule, ponieważ unikam czytania opisów na okładkach.  Jakimś cudem udało mi się nie złapać żadnych spoilerów, więc rozpoczynając lekturę wiedziałam tylko, że historia dotyczy kobiety, która zostaje przykuta do łóżka kajdankami i musi stoczyć prawdziwą walkę o przetrwanie. Na tej podstawie wyobrażałam sobie, że powieść będzie przypominać Misery – doskonały, fenomenalnie napisany horror psychologiczny, w którym najbardziej przerażającym potworem jest człowiek owładnięty obsesją. Niestety Gra Geralda to zupełnie inna opowieść, mimo że również mamy do czynienia z ograniczoną liczbą bohaterów i wnikliwym portretem psychologicznym protagonistki.

Akcja zawiązuje się w momencie, gdy przykuta kajdankami do łóżka Jessie Burlingame rozmyśla o tym, co za chwilę ma nastąpić. Kobieta jest rozzłoszczona zachowaniem męża, który nie zauważa, że erotyczna zabawa przestała się jej podobać. Myśli o swoim małżeństwie, przypomina sobie jak pewnego dnia rozemocjonowany Gerald wpadł do domu z policyjnymi kajdankami w rękach i zaczął mówić o dodaniu ich związkowi pikanterii. Jessie zwraca uwagę na łysinę, nadwagę i spoconą, zaczerwienioną twarz swojego męża, orientując się, że od dawna nie uważa go za atrakcyjnego mężczyznę. Protestuje więc przed dalszym rozwojem wypadków, żądając rozpięcia kajdanek, ale Gerald nie przyjmuje tego do wiadomości. Rozochocony nie zważa na jej odmowę i wówczas dzieje się coś zupełnie niespodziewanego. Gerald pada nieprzytomny na podłogę, a Jessie zostaje w leśnej chatce sama. Nie może się uwolnić, nie może zadzwonić po pomoc, jest zdana tylko na własną pomysłowość i łut szczęścia.

Z trudem wgryzałam się w tę opowieść, ponieważ chaos w głowie bohaterki jest początkowo  tak duży, że miałam problem z zaangażowaniem się w historię. Kiedy Jessie rozmyśla o swoim małżeństwie, wspomina przeszłość czy analizuje obecne położenie, towarzyszy jej kilka „głosów” odzwierciedlających różne części osobowości kobiety. Bohaterka słucha między innymi podszeptów Dobrej Żony Burlingame, która reprezentuje tę spokojną, grzeczną i ułożoną Jessie. Ale do głosu dochodzi także Ruth, czyli zdecydowanie bardziej zadziorna oraz buntownicza część osobowości, sprawiająca, że protagonistka zaczyna przewartościowywać swoje życie. Z czasem przywykłam do tego w jaki sposób bohaterka prowadzi monologi wewnętrzne, ale początek nie był zbyt zachęcający. Uważam również, że Gra Geralda jest też nieco przegadana, a akcja niepotrzebnie rozciągnięta. Wprawdzie King to King i magia jego gawędziarstwa zadziałała nawet tutaj, kiedy w napięciu śledziłam relację z tego jak skrępowana Jessie próbuje podnieść słoiczek kremu lub chwycić szklankę z wodą. Ale nie miałabym nic przeciwko, żeby tempo rozwoju wydarzeń było szybsze, zwłaszcza pod koniec, gdy wiadomo już czy kobiecie uda się ocalić życie, czy jednak umrze przykuta do łóżka.

Oczywiście powieść ma też zalety. Największe uznanie należy się Kingowi za pogłębioną charakterystykę protagonistki, dzięki której czytelnik rozumie skąd biorą się jej emocje, wątpliwości i mroczne doświadczenia z przeszłości. Nie będę zdradzać szczegółów, ale retrospektywne rozdziały odsyłające do lata 1963 roku, kiedy Jessie jako mała dziewczynka doświadczyła czegoś okropnego, patologicznego wręcz, stanowią naprawdę wymagające fragmenty. Musiałam robić przerwy w lekturze, bo nie byłam w stanie czytać o pewnych wydarzeniach. Jestem przekonana, że to właśnie sposób pisania Kinga sprawił, że całą scenę miałam przed oczami, niemalże jakbym podglądała to, co dzieje, a widok był na tyle odstręczający, że musiałam odwrócić wzrok. W tej książce nie ma potworów o nadprzyrodzonych zdolnościach i grozy z jaką pisarz jest kojarzony. To raczej studium ludzkich zachowań, opowieść o przepracowaniu traumy i kobiecie, która odkrywa kim jest oraz czego pragnie. Gra Geralda nie wywarła na mnie spodziewanego wrażenia również z powodu dziwacznego finału. Pisarz niepotrzebnie wszystko wytłumaczył na końcu, nie pozostawiając miejsca na domysły czy Jessie rzeczywiście widziała kogoś w chatce, czy to tylko jej wyobraźnia w połączeniu z fizycznym wyczerpaniem wykreowała obraz przerażającego mężczyzny czającego się w kącie pokoju.

Ocena: 4 / 6

Przeczytane książki Stephena Kinga:
Cmętarz zwieżąt
Lśnienie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz