25 lipca 2014

Na głębinach - Dan Walsh


Wydawnictwo: WAM
Liczba stron: 316

Rejs luksusowym statkiem z San Francisco do Nowego Jorku miał być dla Laury i Johna Fosterów jednym z etapów wymarzonej podróży poślubnej. Świeżo upieczeni małżonkowie wyruszyli w tak daleką drogę również, dlatego że John pragnął przedstawić żonę dawno niewidzianym krewnym mieszkającym na wschodnim wybrzeżu. Niestety romantyczna wycieczka bohaterów zostaje brutalnie przerwana przez szalejący na morzu huragan, który sprawia, że ogromny parowiec Vandervere tonie. Gdy już wiadomo, że katastrofa jest nieunikniona rozpoczyna się ewakuacja pasażerów na przepływający w pobliżu statek. Pierwszeństwo mają kobiety i dzieci, jednak Laura nie wyobraża sobie rozstania z mężem. Zgadza się wsiąść do szalupy, ale tylko pod warunkiem, że akcja ratunkowa nie ustanie dopóki ostatni pasażer Vandervere nie będzie bezpieczny. Jednakże niewielki żaglowiec nie może pomieścić wszystkich, a ponadto niesprzyjająca pogoda znacznie utrudnia łódce pokonywanie odległości między dwoma statkami. Ostatecznie ponad czterysta osób pozostaje na tonącym parowcu. Wśród nich jest również John. Laura nie chce pogodzić się z tym, że najprawdopodobniej jej mąż zginął. Kobieta próbuje nie poddać się rozpaczy, choć jest to szczególnie trudne, gdy okazuje się, że załoga żaglowca również zmaga się z poważnymi problemami.

Do sięgnięcia po tę powieść skłoniła mnie informacja, że przy jej pisaniu autor inspirował się prawdziwymi wydarzeniami mającymi miejsce w 1857 roku. Wówczas zatonął SS Central America, na pokładzie którego znajdowało się kilkaset osób. Katastrofa ta przeszła do historii także z tego względu, że parowiec przewoził bardzo cenny ładunek. Ocean pochłonął ponad czterysta ludzkich istnień oraz tysiące kilogramów złota, co przyczyniło się do kryzysu gospodarczego określanego jako „panika z 1857 roku”. Książka Dana Walsha nie porusza wątku ekonomicznego, więc w tym kontekście informacje o zatopionym złocie należy potraktować raczej jako ciekawostkę. Autor wykorzystał historie zatonięcia SS Central America, a także relacje z pośpiesznej akcji ratunkowej pasażerów oraz kilka innych znaczących wydarzeń do stworzenia opowieści o niezwykle silnej miłości dwojga ludzi; wierze pozwalającej przetrwać najtrudniejsze chwile w życiu i niespodziewanych podarunkach od losu, które trudno nazywać zwyczajnymi zbiegami okoliczności. Oczywiście nie brakuje również dramatycznych wydarzeń, ale mimo tego książka Walsha przesiąknięta jest nadzieją, ciepłem, optymizmem i przekonaniem, że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Czy wobec tego można pokusić się o stwierdzenie, że Na głębinach przypadnie do gustu większości czytelników? Niestety moim zdaniem nie, dlatego że pisarz zawarł rozbudowany wątek religijny i związane z nim ingerencje boskiej opatrzności w życie każdego bohatera. W związku z tym niektóre z przedstawionych wydarzeń mogą wydawać się stanowczo zbyt nierealne jak na dzieło inspirowane faktami.

Mniej więcej w połowie książki miałam wrażenie, że choć opowieść w niej zawarta jest piękna i pokrzepiająca, to składa się ze zbyt wielu nieprawdopodobnych wydarzeń. Na początku trudno było mi zaakceptować spokój, z jakim Laura przyjęła swój los, zresztą nie tylko ona, ponieważ zachowanie innych ocalałych kobiet również wydawało mi się sztuczne. Ponadto pisarz lubuje się w rozwiązaniach, które moim zdaniem są zbyt proste, bo czy można uwierzyć w to, że w ciągu jednego dnia bohaterowie ulegają tak wielkiej przemianie, że zmieniają niemal wszystkie swoje dotychczasowe przekonania i poglądy? Albo w to, że tyle osób bezinteresownie pomaga rozbitkom z Vandervere? W życiu niestety tak się nie dzieje, ale przyznam, że na czas lektury postanowiłam o tym zapomnieć i po prostu cieszyłam się optymizmem płynącym z tej historii. Jestem mistrzynią w wynajdywaniu sobie problemów i zamartwianiu się rzeczami, na które absolutnie nie mam wpływu, więc lektura gloryfikująca moc miłości, wiary i nadziei podziałała na mnie niezwykle silnie. Może rzeczywiście czasami warto po prostu odpuścić i cieszyć się z tego, co jest tu i teraz, wierząc że jest się częścią boskiego planu. Ostatecznie uproszczenia zastosowane przez Walsha przestały mi przeszkadzać w chwili, gdy przeczytałam, co wydarzyło się naprawdę w czasie akcji ratunkowej SS Central America. To, co uważałam za najmniej realne, wręcz niemożliwe, okazało się faktem, więc kto wie czy i reszta wykreowanych przez pisarza zdarzeń również nie mogłaby mieć miejsca w rzeczywistości. Nie zmienia to jednak faktu, że nie każdemu takie prowadzenie historii będzie odpowiadać, więc lojalnie uprzedzam, że powieść obfituje w wypadki, które trudno logicznie wytłumaczyć. Ponadto bohaterowie w większości są głęboko wierzący, więc perspektywa nadchodzącej śmierci nie zawsze wywołuje w nich emocje, jakich czytelnicy zazwyczaj się spodziewają.

Nie dajcie się zwieść niezbyt udanej okładce, przypominającej kieszonkowe wydania harlequinów, ponieważ Na głębinach to historia o miłości, ale nie tylko tej między kobietą i mężczyzną. W książce pojawia się również wątek związany z niewolnikiem o imieniu Micah, którego postawa niejednokrotnie wprawia w zdumienie główną bohaterkę. Czarnoskóry mężczyzna wiele wycierpiał w swoim życiu, a mimo tego zachował pogodę ducha i życzliwość nawet dla białych uważających, że posiadanie niewolników jest czymś normalnym, wręcz naturalnym. Podobało mi się także to, że autor nie zapomniał o sprawach, które w połowie XIX wieku dzieliły amerykańskie społeczeństwo. Kwestie niewolnictwa, rasizmu, przepaść pomiędzy zamożnymi i biedakami zostały zgrabnie wplecione w opowieść, czyniąc ją bardziej interesującą i pouczającą. Wracając jeszcze na chwilę do wątku romantycznego, muszę przyznać, że z zainteresowaniem czytałam o początkach znajomości Laury i Johna, a zwłaszcza o przyjętych wówczas zasadach regulujących przebieg spotkań zakochanych. Trudno dziś uwierzyć w to, że dżentelmen czekał na swoją wybrankę w stosownej odległości od drzwi jej domu i tygodniami przygotowywał się do chwili, w której będzie mógł dotknąć dłoni swojej ukochanej.

Książkę Dana Walsha z pewnością będę mile wspominać jeszcze przez długi czas. Pomimo pewnych uproszczeń i zabiegów, z którymi nie spotykam się w literaturze zbyt często powieść uważam za wartościową, wzruszająca i pokrzepiającą. Polecam, ale tylko tym czytelnikom, którym nie przeszkadza głęboka religijność postaci oraz wynikające z niej przekonania, a także dialogi zawierające cytaty z Pisma Świętego.

Ocena: 4.5 / 6

 Książka przeczytana w ramach wyzwania Klucznik.

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz