Producent: Grasshopper Manufacture
Wydawca: Kadokawa Shoten Publishing
Gatunek: akcja, science-fiction
Data premiery: 27 sierpnia 2013
Jeśli znacie i lubicie produkcje
studia Grasshopper Manufacture, to z czystym sumieniem mogę wam polecić Killer is Dead. Jestem przekonana, że
fani gier sygnowanych nazwiskiem Goichiego Sudy nie będą rozczarowani, dlatego
że w tym tytule znajduje się wszystko, co dla japońskiego twórcy
charakterystyczne. Nie brakuje więc niezwykle widowiskowych potyczek z
osobliwymi przeciwnikami; specyficznej, groteskowej estetyki; humoru, a także
erotyki obecnej w jednym z trybów rozgrywki. Jeśli jednak nie mieliście
wcześniej okazji poznać jakiejkolwiek gry powstałej we wspomnianym studiu lub w
ogóle nie kojarzycie projektów Sudy 51, lepiej zastanówcie się chwilę zanim
ruszycie do sklepów po własny egzemplarz Killer
is Dead. Dlaczego zalecam ostrożność? Nie, wcale nie chcę odstraszyć
potencjalnych graczy, bo jak się zaraz przekonacie, moja recenzja jest raczej
pozytywna, ale mam świadomość, że nie wszystkim ten tytuł przypadnie do gustu.
Kompozycja kadru poziom mistrzowski.
W przypadku gier akcji fabuła często schodzi na
dalszy plan, ponieważ liczy się dynamiczna rozgrywka, która ma zaangażować
niemal całą uwagę odbiorcy, więc pojawiająca się gdzieś w tle historia raczej
nie należy do najistotniejszych elementów danego tytułu. Tak też jest z wątkiem
fabularnym w Killer is Dead, ponieważ
opowieść dotycząca głównego bohatera Mondo Zappy nie jest szczególnie
porywająca. Najprościej rzecz ujmując – mężczyzna należy do grupy płatnych
zabójców, których praca polega na eliminowaniu ze społeczeństwa wszelkich
potworów, demonów i innych „czarnych charakterów”. Wszystkie egzekucje
wykonywane są oczywiście w słusznej sprawie, bo dzięki nim świat zostaje
oczyszczony z okrutnych tyranów, oszustów i szaleńców ogarniętych wizją uzyskania
kontroli nad ludźmi. Bohater nie ma żadnych dylematów moralnych, działa jak
robot bezlitośnie eliminując kolejnego przeciwnika. Jednak jak każdy twardziel,
tak i Mondo ma swój słaby punkt. Mężczyzna utracił wspomnienia, nie pamięta ani
kim był zanim stał się egzekutorem, ani w jaki sposób dołączył do grupy
zabójców na zlecenie.
A to właśnie Mondo gotowy do wykonania zadania.
Jak już zaznaczyłam wcześniej wątek fabularny
nie jest w tej grze najważniejszy, ale nie zmienia to faktu, że umieszczono
sporo przerywników narracyjnych, dzięki którym gracz zyskuje informacje o
kolejnych przeciwnikach do wyeliminowania, a także obserwuje jak stopniowo
Mondo odzyskuje pamięć, co skutkuje ujawnieniem pewnego sekretu związanego z
jego przeszłością. Fragmenty te nie należą do najkrótszych, ale ani razu nie
odczuwałam znużenia dialogami czy też monologami poszczególnych postaci, więc
uważam, że warto obejrzeć wszystkie te przerywniki do końca, żeby dokładnie
wiedzieć, co i dlaczego trzeba zrobić. Ponadto niektóre są dość humorystyczne,
inne nieco mroczne, więc o nudzie nie może być mowy. Skoro wspomniałam już o
komizmie to muszę dodać, że w tej produkcji realizuje się on głównie poprzez
dialogi protagonisty z kolejnymi bossami. Co ciekawe, co najmniej dwa razy
twórcy przełamują czwartą ścianę, ponieważ Mondo otwarcie mówi o tym, że jest
częścią wirtualnego świata, co wprowadza do rozgrywki dość specyficzną
atmosferę.
W tej grze większość miejsc wygląda co najmniej tak ładnie jak to.
Wszystkie walki zarówno z bossami
jak i pomniejszymi przeciwnikami odbywają się w bardzo widowiskowy sposób.
Bohater ma do dyspozycji katanę oraz własne, mechaniczne ramię przystosowane do
zadawania ciosów specjalnych. Pokonanie wrogów nie nastręcza zbyt wiele
trudności, ale żeby wyjść z każdego starcia bez szczególnego uszczerbku na
zdrowiu, warto nauczyć się kilku przydatnych kombinacji pozwalających
naprzemiennie unikać uderzeń oraz skutecznie atakować. Uniki są szczególnie
ważne, ponieważ zazwyczaj antagoniści są znacznie więksi i silniejsi od
głównego bohatera, więc jedyną szansą na ich pokonanie jest umiejętne
blokowanie gradu ciosów oraz sprytne okrążanie wroga w poszukiwaniu jego
najsłabszego punktu. Co jakiś czas można również uruchomić tryb furii
pozwalający uzyskać przewagę nad oszołomionym i zdezorientowanym rywalem. Mondo
nikomu nie okazuje litości, a sposobów zadawania śmierci ma wiele, z czego do
ulubionych należy dekapitacja. Oczywiście przy każdym starciu krew leje się
obficie, a w powietrzu wirują nie tylko wytrącone z rąk wrogów broń oraz
fragmenty uzbrojenia, ale także odcięte kończyny przeciwników na dowód tego, że
protagonista zna się na swojej robocie. Pokonanie poszczególnych bossów także
ma spektakularny przebieg, dlatego że odbywa się w kilku etapach i za każdym
razem potwór przemienia się w jeszcze bardziej odrażającą i groźną istotę.
Krew tryskająca z przeciwników służy m.in. do leczenia obrażeń bohatera.
Amatorzy growych slasherów powinni być
usatysfakcjonowani, ponieważ w Killer is
Dead walczyć trzeba niemal na każdym kroku i to nie z byle kim, bo wśród
przeciwników nie ma zwyczajnych, banalnych postaci. Gracz musi zmierzyć się
między innymi z wampirem, opanowaną przez demona dziewczyną, gigantem
niszczącym całe miasto, a także upiornym… pociągiem. Jak zwykle twórcom z
Grasshopper Manufacutre nie zabrakło fantazji przy wymyślaniu kolejnych zadań
oraz projektowaniu otoczenia, w którym poszczególne misje należy wykonać,
dlatego w przerwach między pozbawianiem życia kolejnych antagonistów,
podziwiałam uroki mrocznego zamczyska, pięknej willi znajdującej się na
księżycu, krainy reprezentującej świat snów oraz kilka innych równie
interesujących lokacji. Od gier, nad którymi pieczę sprawuję Suda 51 oczekuję
nietypowej estetyki łączącej niepasujące z pozoru konwencje gatunkowe. Na
szczęście recenzowany tytuł nie zawodzi pod tym względem i prezentuje dokładnie
to, czego się spodziewałam, czyli radosne, nasycone barwy oraz błyszczące
elementy skontrastowane z brutalnym przebiegiem rozgrywki. Myślę, że tylko w
projektach Sudy można podziwiać krople krwi układające się w fantazyjne wzory,
cienie na twarzach bohaterów, przywodzące na myśl estetykę kina noir oraz szereg absurdalnie kolorowych
świecidełek potrzebnych do rozwijania umiejętności bohatera. Wszystko to tworzy
nieco groteskową mieszankę, którą spotkać można niemal we wszystkich grach
japońskiego twórcy.
Lepiej nie dociekać, co to za monstrum.
Z tego, co zdążyłam zaobserwować
wynika, że Killer is Dead często
obrywa od recenzentów za kontrowersyjny tryb Gigolo Mode polegający na tym, że Mondo musi uwieść kilka kobiet.
Zgodzę się, że misji, w których zadaniem bohatera jest patrzenie na biust czy
krocze swoich towarzyszek, a następnie obdarowywanie ich prezentami w nadziei,
że piękne panie zgodzą się na wspólne spędzenie nocy, nie można nazwać
wyrafinowanymi czy subtelnymi, ale dziwi mnie aż taka nagonka na tę grę.
Produkcje Sudy 51 są specyficzne i chyba czas do tego przywyknąć, a nie
rozpętywać burzę za każdym razem, gdy w dialogach padną komentarze o podtekście
seksualnym lub na ekranie ukaże się skąpo odziana kobieta. Zresztą inspiracją w
tworzeniu postaci głównego bohatera był James Bond, co też wiele tłumaczy.
Jednak nie można zapominać, że Gigolo
Mode służy głównie do otrzymywania nowych rodzajów broni. Jeśli Mondo
uwiedzie którąś z kobiet, w nagrodę dostanie od niej dodatkowe uzbrojenie,
które szybko okazuje się przydatne w walce z wymagającymi przeciwnikami.
Ciekawe, co lubią wampirzyce. Kwiatki, czekoladki, a może biżuterię?
Nie ukrywam, że opisywana gra
przypadła mi do gustu i z niecierpliwością czekam na kolejny tytuł promowany
przez Goichiego Sudę, ale niestety produkcja nie jest bez wad. Najpoważniejszy
minus dotyczy bardzo złej optymalizacji powodującej, że wersja na PC może
napsuć użytkownikom krwi. Widać, że sterowanie jest dostosowane do konsoli,
więc w trakcie grania na komputerze często irytowałam się na dziwne, zupełnie
nieintuicyjne rozwiązania. Ale o ile taką niedogodność mogłabym jeszcze jakoś
przełknąć, o tyle nie do wybaczenia są błędy skutkujące tym, że często albo
dana misja nie chce się wczytać za pierwszym razem, albo nagle rozgrywka
zostaje bez powodu przerwana, a cały postęp w grze utracony. Wprawdzie błędy
nie zdarzają się nagminnie, ale mnie wystarczyło, że dwa razy zaczynałam to
samo zadanie, żeby porządnie się zezłościć. Jako mniej poważne wady muszę
wypunktować stanowczo za krótki czas rozgrywki, bo przejście tego tytułu nie trwa
więcej niż 8 godzin, a także dość wyśrubowane wymagania związane z rozwojem
postaci. Zanim zdołałam ulepszyć wszystkie cechy bohatera to gra się po prostu
skończyła.
Akcja, akcja i jeszcze raz akcja.
Zgodnie z tym, co napisałam w
pierwszym akapicie, polecam Killer is
Dead fanom zwariowanych, nieco groteskowych a czasami nawet absurdalnych
gier, w których nacisk położono na akcję, a nie rozbudowaną fabułę. Amatorzy
widowiskowych pojedynków i oryginalnie wyglądających lokacji na pewno będą
zadowoleni. Sama z pewnością wystawiłabym wyższą ocenę, gdyby tylko wersja na
PC była bardziej dopracowana. Niestety tak nie jest, więc Killer is Dead może liczyć jedynie na mocną siódemkę.
Ocena: 7 / 10
Grę otrzymałam dzięki uprzejmości portalu ŚwiatGry.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz