Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 400
Moda na skandynawskie, a
zwłaszcza szwedzkie kryminały nadal trwa i nic nie wskazuje na to, żeby miała
wkrótce przeminąć. Akurat ten trend w literaturze mi odpowiada, więc z chęcią
sięgam zarówno po powieści cieszące się już pewną renomą, jak i po książki,
które dopiero próbują przebić się do szerokiego grona odbiorców. Jakiś czas
temu kupiłam debiutanckie dzieło Ninni Schulman, mimo że jego tytuł chyba nie
mógłby być bardziej banalny. Nie czytałam opisu fabuły, ale zapoznałam się z
oceną w serwisie Biblionetka (4,42) oraz kilkoma całkiem pozytywnymi recenzjami
i stwierdziłam, że warto zaryzykować. Okładka upstrzona jest marketingowymi
hasłami głoszącymi, że jest to świetna, na wskroś skandynawska, wielowątkowa i
znakomicie napisana historia, o której stworzeniu Camilla Läckberg mogłaby
tylko pomarzyć. No cóż, moim zdaniem Dziewczyna
ze śniegiem we włosach to taki kryminalny zwykłak i nie ma się czym
zachwycać. Intryga jest poprawna, bohaterowie zwyczajni, styl pisania też
niczym się nie wyróżnia. Nie jest źle, ale cudów nie ma i śmiem twierdzić, że
jednak to pani Schulman mogłaby się czegoś od Läckberg nauczyć.
Szesnastoletnia Hedda wychodzi na
sylwestrową imprezę do koleżanki. Jednak mijają godziny, a później dni, a
dziewczyna nie wraca do domu i nie daje żadnego znaku życia. Zaniepokojeni
rodzice zgłaszają na policji zaginięcie córki. Kilka dni później ktoś odkrywa w
ziemiance nagie ciało młodej dziewczyny, która z całą pewnością została
zamordowana. Czy to Hedda? Pytania mnożą się w zastraszającym tempie, a
odpowiedzi nie nadchodzą, mimo że policja robi, co może. W sprawę mocno
angażuje się dziennikarka Magdalena Hansson, która po rozwodzie wróciła w
rodzinne strony, by odzyskać równowagę i skupić się na wychowaniu
sześcioletniego synka. Nagle okazuje się, że niejeden mieszkaniec spokojnego
miasteczka położonego w regionie Värmland ma wiele do ukrycia i Magda może
zapomnieć o sielskim życiu na prowincji. Zwłaszcza, gdy jej tropem podąża
przestępca.
Mam nadzieję, że dobrze mnie
zrozumiecie. Debiut Ninni Schulman jest całkiem przyzwoity i jestem pewna, że
powieść podobałaby mi się bardziej, gdybym dopiero zaczynała przygodę ze
szwedzkimi kryminałami. Jednak teraz jestem już bardziej wybredna i zaledwie
poprawna historia o poszukiwaniach mordercy nie może u mnie otrzymać wysokiej
oceny. Nie znaczy to, że powinniście omijać tę książkę szerokim łukiem, bo jako
niewymagające czytadło sprawdza się dobrze. Przyznam też, że czuję się dość
dziwnie, nadając tej lekturze miano „czytadła”, bo temat poruszony przez
pisarkę jest bardzo ważny i bulwersujący, ale wszystko zostało opisane w sposób
chłodny, niewzbudzający u czytelnika emocji. Zaginięcie nastoletniej Heddy
powoduje lawinę innych zdarzeń, na skutek których na jaw wychodzą obrzydliwe
sekrety. Nie mogę napisać zbyt wiele, ale z pewnością nic się nie stanie jak
zdradzę, że Dziewczyna ze śniegiem we
włosach nie jest jedynie opowieścią o morderstwie. Autorka poruszyła także
inną, istotną kwestię, ale jak dla mnie wciąż zachowywała dystans. Miałam
wrażenie, że nie potrafi opisać tego tematu tak, by zszokować i poruszyć.
Podobno główną bohaterką książek
Schulman jest wspomniana już Magda Hansson, ale w moim odczuciu w tej powieści
właściwie nie ma najważniejszej postaci. Oczywiście pisarka sporo miejsca
poświęciła dziennikarce, ale równie ważną rolę odgrywają policjanci Petra Wilander
i Christer Berglund. Wydawało mi się czasami, że postać Magdy jest trochę
zbędna, jakby autorka na siłę wcisnęła w historię rozwiedzioną dziennikarkę
zabawiającą się w detektywa. Kobieta irytowała mnie swoim nieodpowiedzialnym i
nieprofesjonalnym zachowaniem. Dzwoniła na komendę pod byle pretekstem, żeby
tylko zdobyć jakieś informacje do artykułu, ale już o najważniejszej sprawie
nie pisnęła ani słówka. Zamiast tego sama wzięła się do roboty i pozwoliła się
zdemaskować w bardzo głupi sposób. Zresztą takich mało logicznych zachowań
bohaterów jest w tej książce więcej. Jedna z postaci bardzo martwi się o swoje
dziecko, ponieważ nie można się z nim skontaktować przez kilka dni, ale nie
przyjdzie jej do głowy, żeby przez ten czas podjąć jakieś działania. Po prostu
siedzi, czeka, zamartwia się i wyobraża sobie najgorsze scenariusze, ale nic
nie robi. Z kolei inna bohaterka w kluczowym momencie wykazuje się taką
niezdarnością, że to woła o pomstę do nieba.
Intryga kryminalna nie należy do
najgorzej obmyślonych, chociaż nie odczuwałam wielkiego napięcia ani przez
chwilę. Czytałam sobie, ale w każdej chwili mogłam odłożyć książkę na bok i
zająć się czymś innym. Dobry kryminał raczej nie pozwala na tak beztroskie
porzucenie lektury. Zaangażowanie w historię utrudniały także nietypowe
przeskoki pomiędzy wydarzeniami. W jednym akapicie śledziłam losy Magdy, a
stronę dalej już przenosiłam się do innego bohatera. I tak przez cały czas.
Podział na rozdziały jest właściwie zbędny w takiej sytuacji, bo najważniejsze
są akapity. Nie wiem, dlaczego Ninni Schulman nie skupia się przez kilka stron
na jednej postaci tylko wciąż zmienia obiekt zainteresowania. Może taki zabieg
miał uczynić historię bardziej dynamiczną? Moim zdaniem to nie wypaliło,
zwłaszcza że prawie każdy akapit zaczyna się od imienia i nazwiska bohatera,
więc wciąż czytałam, że Magdalena Hannson zrobiła coś tam, Petra Wilander coś
tam itd. Jakby nie można było rozpocząć nowego akapitu od czegoś innego niż
personalia postaci.
Ponarzekałam na tę książkę i to
chyba całkiem sporo, ale nie chcę was do lektury zniechęcać tylko przygotować
na to, co otrzymacie decydując się na przeczytanie Dziewczyny ze śniegiem we włosach. Sama nie żałuję czasu poświęconego
na tę powieść, zapewne przeczytam również drugą książkę tej autorki, ale z
przykrością muszę stwierdzić, że historia nie wywarła na mnie zbyt dużego
wrażenia. Czytało się dość przyjemnie i nic poza tym.
Ocena: 3,5 / 6
Książka przeczytana w ramach wyzwań Czytamy kryminały, Grunt to okładka, Z półki, Klucznik, Kryminalne wyzwanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz