Wydawnictwo: Wydaje.pl
Liczba stron: 366
Kiedy po raz pierwszy natknęłam
się na informację, że powstaje projekt o nazwie Zombiefilia, wprost nie posiadałam się z radości, bo przecież
opowieści o zombie nigdy za wiele. Plik pobrałam już w dniu premiery, ale
oczywiście antologię przeczytałam dopiero teraz, bo wiecznie jakaś inna książka
stała na przeszkodzie temu niecodziennemu zbiorowi. Po raz pierwszy recenzuję
opowiadania, co wydaje się dość zaskakujące, ponieważ blog prowadzę już ponad
trzy lata. Jednak aż do teraz unikałam krótkich form, wychodząc z założenia, że
tak prezentowane historie nie przypadną mi do gustu. Marudziłam, że w
opowiadaniach autorom na pewno nie udaje się powołać do literackiego życia
ciekawych bohaterów czy wprowadzić skomplikowaną fabułę, w związku z czym
poświęcanie czasu na krótkie formy narracyjne nie ma sensu. Zmieniłam swoje
podejście głównie, dlatego że coraz częściej trafiałam na recenzje przeróżnych
horrorowych antologii. Moje uprzedzenia rozwiewały się z każdą pozytywną opinią,
a ciekawość rosła, gdy po raz kolejny skrupulatnie notowałam nazwiska autorów i
tytuły, które z jakichś powodów przykuły moją uwagę. Myślę, że mogę już
spokojnie ogłosić, że ośli upór i bezpodstawna niechęć do opowiadań odeszły w
niepamięć, ale pozostał problem napisania rzetelnej i ciekawej recenzji całego
zbioru.
Zastanawiałam się czy powinnam
dogłębnie zanalizować każde opowiadanie, czy skupić się tylko na tych bardzo
dobrych i bardzo złych, a może po prostu ograniczyć się do parozdaniowej
wzmianki na temat każdego tekstu. Nie miałabym dylematów, gdyby autorem Zombiefilii była jedna osoba, ale co
zrobić z dwudziestoma dwoma pisarzami? Jak ocenić całość? Nie wymyśliłam
żadnego genialnego rozwiązania, więc postaram się znaleźć złoty środek i
odnieść się do każdego opowiadania, chociaż będzie to trudne, ponieważ w paru
przypadkach po prostu nie ma o czym pisać. Zaczęłam od narzekania, ale takiego,
którego nie musicie brać sobie do serca, ponieważ możliwe, że tylko ja obdarzam
większym zaufaniem bardziej obszerny tekst niż opowiadanko na kilka
czytnikowych stron. Z tego względu wiele
razy natkniecie się w tej recenzji na opinię, że moim zdaniem nowela powinna
być dłuższa. Co prawda istnieje poruszająca historia składająca się z sześciu
słów, ale jednak nic nie poradzę na to, że preferuję te bardziej rozbudowane
dzieła.
Autorzy tekstów zebranych w tej
antologii podeszli do tematyki zombie bardzo kreatywnie, co uważam za ogromny
plus. W publikacji znajdziecie historie nawiązujące do popkulturowego wizerunku
nieumarłego potwora; opowieści czerpiące inspirację z kultu voodoo;
postapokalitpyczne opowiadania o życiu na gruzach cywilizacji i konieczności
ciągłej walki z żywymi trupami, a także przewrotne teksty pokazujące drugą
stronę medalu, czyli świat widziany z perspektywy zombie. Znalazło się także
miejsce dla utworów nieco groteskowych, parodiujących ten popularny ostatnimi
czasy motyw nieumarłych, więc wygląda na to, że każdy czytelnik ma szansę znaleźć
swoją ulubioną historię.
Mnie zachwyciły cztery
opowiadania i to na nie chciałabym przede wszystkim zwrócić waszą uwagę. Duże
wrażenie wywarł na mnie tekst noszący tytuł Relikt
epoki autorstwa Pawła Waśkiewicza. Opisana w nim postapokaliptyczna
rzeczywistość jest jednocześnie przerażająca i pociągająca. Strach wzbudził we
mnie obraz świata kurczowo trzymającego się tego, co było przed apokalipsą
zombie. Najpierw cywilizacja zupełnie się rozpadła, potem jednak stopniowo
ludzie zaczęli ją odbudowywać, by w miarę możliwości żyć tak jak dawniej.
Oczywiście powrót do przeszłości nie jest możliwy, gdy poza chronionym terenem
maszerują hordy zombie, ale zdolności adaptacyjne człowieka oraz jego upór
potrafią zdziałać cuda. Główny bohater zarabia na życie jako kierowca kolejki
zmontowanej ze starego traktora i rdzewiejącego wagonu. Mężczyzna wozi spragnionych
wrażeń ludzi po nadmorskim miasteczku opanowanym przez żywe trupy. Atrakcją
jest nie tylko podziwianie rozpadających się budynków, opuszczonych sklepów i
wszelkich oznak starej cywilizacji, ale także nauka lub doskonalenie strzelania
do zombiaków. W trakcie jednej z wycieczek dzieje się coś nieprzewidywalnego,
burzącego harmonogram i bardzo niebezpiecznego. Waśkiewicz świetnie połączył
fragmenty zawierające dynamiczną akcję z momentami zadumy i tęsknoty za minioną
rzeczywistością. Plus należy się również za zbudowanie ciekawych,
przechodzących metamorfozę postaci.
Kolejnym opowiadaniem wybijającym
się ponad inne jest Droseria animalia
Pauliny J. Król. Autorka wykorzystała popularny horrorowy motyw, jakim jest
wyjazd grupki przyjaciół do leśnej głuszy, ale dorzuciła do niego intrygujące
urozmaicenie w postaci obrzydliwego i piekielnie niebezpiecznego potwora
czającego się wśród bagien. Lekki styl, dawka sarkastycznego humoru oraz
świetnie budowane napięcie i zagęszczająca się z każdą stroną atmosfera
zagrożenia sprawiają, że historia wykreowana przez Paulinę J. Król czyta się
sama. Niełatwo jest napisać opowiadanie opierające się na znanej konwencji,
które nie byłoby nudną i banalną kalką istniejących już historii, ale Paulinie ta
sztuka się udała. Poza tym autorka ma bardzo fajny styl pisania, od pierwszych
kilkunastu linijek wiedziałam, że będzie mi się podobał.
Świetnie wypadł także utwór Inspekcja Marcina Podlewskiego, ponieważ
znalazło się w nim wszystko, co w postapokaliptycznych historiach lubię. Autor
zadbał o budzącą grozę wizję przyszłości, w której ostatni przedstawiciele
ludzkiego gatunku żyją w podziemnym schronie, ponieważ powierzchnię opanowały
nieumarłe stwory. Główny bohater opuszcza bezpieczną kryjówkę i wyrusza z misją
odnalezienia poprzedniej, zaginionej ekspedycji. To, co zobaczy i czego się
dowie na jałowej, wyniszczonej powierzchni naszej planety będzie miało ogromne
znaczenie dla wszystkich ocalałych ludzi. Podlewski bardzo wiarygodnie
przedstawił nową rzeczywistość, zaimponował mi bogactwem tego świata, jego
spójnością oraz dbałością o szczegóły. Czytelnik poznaje kilka rodzajów zombie,
dowiaduje się jak potwory ewoluowały przez stulecia, spotyka także tajemnicze,
pustynne miasto, kryjące niejeden sekret. Inspekcja
charakteryzuje się dynamiczną akcją i nieprzewidywalnym zwrotem fabularnym,
gorąco zachęcam do poznania tego opowiadania. Polecam również przyjrzeć się utworowi
zatytułowanemu Skorupa, ponieważ
Grzegorz Gajek zaczerpnął z kultu voodoo to, co najbardziej przerażające. Nie zdradzę
ani słowem, o czym jest ten tekst, ale zapewniam, że autor miał fajny pomysł i
sprawnie go zrealizował.
Reszta tekstów umieszczonych w
antologii jest utrzymana na średnim poziomie, więc nadal warto je poznać, ale
niestety w każdym znalazłam jakiś mankament. Czasami szwankuje nie do końca
przemyślany pomysł, innym razem zawodzi wykonanie, czyli toporny styl i
sztuczne dialogi. Pocieszające jest natomiast to, że tylko jedno opowiadanie
uznałam za całkowicie niestrawne i odpychające. Mam na myśl historię napisaną
przez Marcina Rojka (Jak ja ich nie
cierpię), będącą cudaczną wariacją, w której poczciwe smerfy zmieniły się w
zombiaki. Jak dla mnie autor posłużył się zbyt dosadnym językiem i
niepotrzebnie umieścił tyle wulgarnych opisów, przez co miałam wrażenie, że
ktoś „zgwałcił” moją ukochaną bajkę z dzieciństwa. Nie, nie i jeszcze raz nie.
Nie znalazłam w tym tekście absolutnie nic ciekawego. Na szczęście pozostałe
nowele, choć niedoskonałe, są na dużo wyższym poziomie. Jeśli interesuje was
spojrzenie na apokalipsę oczami wygłodniałego zombiaka, to polecam Głód Sylwii Błach, Drugą stronę medalu Michała Stonawskiego oraz Życie pozagrobowe Artura Kuchty. W tych opowiadaniach żywe trupy
zostały ukazane jako ofiary zmagające się z niepochamowanym pragnieniem
zjedzenie ludzkiego ciała, wyrzutami sumienia lub polującymi na nie ludźmi.
Zaintrygowała mnie ta wizja i nie miałabym nic przeciwko, gdyby któryś z
autorów zdecydował się rozwinąć swoją historię.
Dzięki Zombiefilii po raz pierwszy zetknęłam się też z bizarro fiction,
czyli nowym typem literatury odznaczającym się dziwnością rozwiązań
fabularnych, groteską i surrealistycznością świata przedstawionego. Nie
potrafię jeszcze określić jak odbieram ten gatunek, ponieważ z nutą obrzydzenia
pomieszanego z zainteresowaniem czytałam opowiadanie Cytrynowe noże i karaluchy Carltona Mellicka III, ale cieszę się,
że poznałam coś innego, mocnego i szokującego. W podobnej do bizarro fiction
konwencji utrzymane zostały utwory takie jak Amanda Pauliny Kuchty oraz Aby
sprawiedliwości stało się zadość Karola Mitki. W tych historiach dominują
seks, przemoc, obrzydliwe rytuały i dewiacje. Polecam tylko czytelnikom o
mocnych nerwach. W zbiorze pojawił się także pastisz historii o zombie, dzięki
opowieściom takim jak Zabieg na całe
ciało Artura Olchowego, Zombiczny dla
początkujących Krzysztofa T. Dąbrowskiego, Stasio Rafała M. Skrobota oraz Rudy
Rafała Christa. Nie przepadam za żywymi trupami w wersji komediowej, ale nie
mogę zaprzeczyć, że w niektórych momentach opowiadania te były naprawdę
oryginalne i zabawne.
Całkiem dobrze oceniam także
tekst Dawida Kaina noszący tytuł Anioły
zjedzą wiosnę. Fabuła jest przewidywalna, ale jako pierwsza nowela ze
zbioru sprawdza się bardzo dobrze, ponieważ zaostrza apetyt na więcej i zachęca
do poznawania kolejnych utworów. W Die
Hard Magdalena Maria Kałużyńska przyciągnęła moją uwagę fajnie zbudowaną
atmosferą napięcia i motywem przerażających wizji, ale na końcu historii coś
się popsuło. Autorka trochę przekombinowała i zakończenie wypadło dla mnie
niezrozumiale i dziwnie. Nie spodobała mi się natomiast druga opowieść
Kałużyńskiej zatytułowana RPG,
ponieważ za dużo w niej podobieństw do serii Gone. Autorka zdecydowanie zbyt mocno zainspirowała się popularnym
cyklem, przez co jej historia jest nieudolną kalką twórczości Michaela Granta. Paulina
Kuchta w opowiadaniu Widzę Cię, widzę was
wykreowała bohatera zmagającego się z „darem” swego rodzaju komunikacji ze
zmarłymi. Ciekawy pomysł, ale znów pomarudzę na długość tekstu, bo czułam
niedosyt wynikający ze zbyt mało rozwiniętej fabuły. Szast-prast i koniec
historii. Podobne wrażenie odniosłam także po lekturze Deus ex machina Aleksandry Zielińskiej. Opowiadanie zaczęło się
ciekawie, do akcji włączono wątek demonów, wieszczki i problemów, z którymi
boryka się świat po wybuchu jądrowym, jednak w finale całe napięcie gdzieś
uleciało, zabrakło mocnego akcentu. Dość interesująco prezentuje się również Powtórne przyjście Michała Stonawskiego
ze względu na zaskakujący i lekko szokujący finał oraz umiejscowienie akcji w
komunistycznej rzeczywistości, a także nowela Trójca – oto słowo moje autorstwa Łukasza Radeckiego, ponieważ
autor ma tzw. lekkie pióro i historia niejako opowiada się sama. Nie wiem
natomiast, co myśleć o utworach Kto pyta
nie błądzi Macieja Kaźmierczaka czy Czerń
i ostrogi Bartosza Orlewskiego. W trakcie czytania miałam wrażenie, że w
tych tekstach zabrakło konkretnego pomysłu, czułam się zagubiona w
przedstawionym świecie, jakbym poznawała wycinek jakiejś historii a nie
samodzielne opowieści.
Zdaję sobie sprawę, że trochę
narzekam na pierwszą polską antologię o zombie, ale jestem bardzo zadowolona,
że taki projekt w ogóle powstał. Ogólna ocena nie jest najwyższa, ale nie skreślajcie tej publikacji, ponieważ znalazły się w niej cztery perełki, o
których wspomniałam wcześniej i chociażby dla nich warto po Zombiefilię sięgnąć. Pierwsze koty za
płoty, teraz może być tylko lepiej, więc niecierpliwie czekam na drugą część.
Ocena: 4 / 6
Książka przeczytana w ramach wyzwań Apokalipsa zombie, Polacy nie gęsi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz