10 kwietnia 2014

Zombiefilia - autor zbiorowy


Wydawnictwo: Wydaje.pl
Liczba stron: 366

Kiedy po raz pierwszy natknęłam się na informację, że powstaje projekt o nazwie Zombiefilia, wprost nie posiadałam się z radości, bo przecież opowieści o zombie nigdy za wiele. Plik pobrałam już w dniu premiery, ale oczywiście antologię przeczytałam dopiero teraz, bo wiecznie jakaś inna książka stała na przeszkodzie temu niecodziennemu zbiorowi. Po raz pierwszy recenzuję opowiadania, co wydaje się dość zaskakujące, ponieważ blog prowadzę już ponad trzy lata. Jednak aż do teraz unikałam krótkich form, wychodząc z założenia, że tak prezentowane historie nie przypadną mi do gustu. Marudziłam, że w opowiadaniach autorom na pewno nie udaje się powołać do literackiego życia ciekawych bohaterów czy wprowadzić skomplikowaną fabułę, w związku z czym poświęcanie czasu na krótkie formy narracyjne nie ma sensu. Zmieniłam swoje podejście głównie, dlatego że coraz częściej trafiałam na recenzje przeróżnych horrorowych antologii. Moje uprzedzenia rozwiewały się z każdą pozytywną opinią, a ciekawość rosła, gdy po raz kolejny skrupulatnie notowałam nazwiska autorów i tytuły, które z jakichś powodów przykuły moją uwagę. Myślę, że mogę już spokojnie ogłosić, że ośli upór i bezpodstawna niechęć do opowiadań odeszły w niepamięć, ale pozostał problem napisania rzetelnej i ciekawej recenzji całego zbioru.

Zastanawiałam się czy powinnam dogłębnie zanalizować każde opowiadanie, czy skupić się tylko na tych bardzo dobrych i bardzo złych, a może po prostu ograniczyć się do parozdaniowej wzmianki na temat każdego tekstu. Nie miałabym dylematów, gdyby autorem Zombiefilii była jedna osoba, ale co zrobić z dwudziestoma dwoma pisarzami? Jak ocenić całość? Nie wymyśliłam żadnego genialnego rozwiązania, więc postaram się znaleźć złoty środek i odnieść się do każdego opowiadania, chociaż będzie to trudne, ponieważ w paru przypadkach po prostu nie ma o czym pisać. Zaczęłam od narzekania, ale takiego, którego nie musicie brać sobie do serca, ponieważ możliwe, że tylko ja obdarzam większym zaufaniem bardziej obszerny tekst niż opowiadanko na kilka czytnikowych stron.  Z tego względu wiele razy natkniecie się w tej recenzji na opinię, że moim zdaniem nowela powinna być dłuższa. Co prawda istnieje poruszająca historia składająca się z sześciu słów, ale jednak nic nie poradzę na to, że preferuję te bardziej rozbudowane dzieła.

Autorzy tekstów zebranych w tej antologii podeszli do tematyki zombie bardzo kreatywnie, co uważam za ogromny plus. W publikacji znajdziecie historie nawiązujące do popkulturowego wizerunku nieumarłego potwora; opowieści czerpiące inspirację z kultu voodoo; postapokalitpyczne opowiadania o życiu na gruzach cywilizacji i konieczności ciągłej walki z żywymi trupami, a także przewrotne teksty pokazujące drugą stronę medalu, czyli świat widziany z perspektywy zombie. Znalazło się także miejsce dla utworów nieco groteskowych, parodiujących ten popularny ostatnimi czasy motyw nieumarłych, więc wygląda na to, że każdy czytelnik ma szansę znaleźć swoją ulubioną historię.

Mnie zachwyciły cztery opowiadania i to na nie chciałabym przede wszystkim zwrócić waszą uwagę. Duże wrażenie wywarł na mnie tekst noszący tytuł Relikt epoki autorstwa Pawła Waśkiewicza. Opisana w nim postapokaliptyczna rzeczywistość jest jednocześnie przerażająca i pociągająca. Strach wzbudził we mnie obraz świata kurczowo trzymającego się tego, co było przed apokalipsą zombie. Najpierw cywilizacja zupełnie się rozpadła, potem jednak stopniowo ludzie zaczęli ją odbudowywać, by w miarę możliwości żyć tak jak dawniej. Oczywiście powrót do przeszłości nie jest możliwy, gdy poza chronionym terenem maszerują hordy zombie, ale zdolności adaptacyjne człowieka oraz jego upór potrafią zdziałać cuda. Główny bohater zarabia na życie jako kierowca kolejki zmontowanej ze starego traktora i rdzewiejącego wagonu. Mężczyzna wozi spragnionych wrażeń ludzi po nadmorskim miasteczku opanowanym przez żywe trupy. Atrakcją jest nie tylko podziwianie rozpadających się budynków, opuszczonych sklepów i wszelkich oznak starej cywilizacji, ale także nauka lub doskonalenie strzelania do zombiaków. W trakcie jednej z wycieczek dzieje się coś nieprzewidywalnego, burzącego harmonogram i bardzo niebezpiecznego. Waśkiewicz świetnie połączył fragmenty zawierające dynamiczną akcję z momentami zadumy i tęsknoty za minioną rzeczywistością. Plus należy się również za zbudowanie ciekawych, przechodzących metamorfozę postaci.

Kolejnym opowiadaniem wybijającym się ponad inne jest Droseria animalia Pauliny J. Król. Autorka wykorzystała popularny horrorowy motyw, jakim jest wyjazd grupki przyjaciół do leśnej głuszy, ale dorzuciła do niego intrygujące urozmaicenie w postaci obrzydliwego i piekielnie niebezpiecznego potwora czającego się wśród bagien. Lekki styl, dawka sarkastycznego humoru oraz świetnie budowane napięcie i zagęszczająca się z każdą stroną atmosfera zagrożenia sprawiają, że historia wykreowana przez Paulinę J. Król czyta się sama. Niełatwo jest napisać opowiadanie opierające się na znanej konwencji, które nie byłoby nudną i banalną kalką istniejących już historii, ale Paulinie ta sztuka się udała. Poza tym autorka ma bardzo fajny styl pisania, od pierwszych kilkunastu linijek wiedziałam, że będzie mi się podobał.

Świetnie wypadł także utwór Inspekcja Marcina Podlewskiego, ponieważ znalazło się w nim wszystko, co w postapokaliptycznych historiach lubię. Autor zadbał o budzącą grozę wizję przyszłości, w której ostatni przedstawiciele ludzkiego gatunku żyją w podziemnym schronie, ponieważ powierzchnię opanowały nieumarłe stwory. Główny bohater opuszcza bezpieczną kryjówkę i wyrusza z misją odnalezienia poprzedniej, zaginionej ekspedycji. To, co zobaczy i czego się dowie na jałowej, wyniszczonej powierzchni naszej planety będzie miało ogromne znaczenie dla wszystkich ocalałych ludzi. Podlewski bardzo wiarygodnie przedstawił nową rzeczywistość, zaimponował mi bogactwem tego świata, jego spójnością oraz dbałością o szczegóły. Czytelnik poznaje kilka rodzajów zombie, dowiaduje się jak potwory ewoluowały przez stulecia, spotyka także tajemnicze, pustynne miasto, kryjące niejeden sekret. Inspekcja charakteryzuje się dynamiczną akcją i nieprzewidywalnym zwrotem fabularnym, gorąco zachęcam do poznania tego opowiadania. Polecam również przyjrzeć się utworowi zatytułowanemu Skorupa, ponieważ Grzegorz Gajek zaczerpnął z kultu voodoo to, co najbardziej przerażające. Nie zdradzę ani słowem, o czym jest ten tekst, ale zapewniam, że autor miał fajny pomysł i sprawnie go zrealizował.

Reszta tekstów umieszczonych w antologii jest utrzymana na średnim poziomie, więc nadal warto je poznać, ale niestety w każdym znalazłam jakiś mankament. Czasami szwankuje nie do końca przemyślany pomysł, innym razem zawodzi wykonanie, czyli toporny styl i sztuczne dialogi. Pocieszające jest natomiast to, że tylko jedno opowiadanie uznałam za całkowicie niestrawne i odpychające. Mam na myśl historię napisaną przez Marcina Rojka (Jak ja ich nie cierpię), będącą cudaczną wariacją, w której poczciwe smerfy zmieniły się w zombiaki. Jak dla mnie autor posłużył się zbyt dosadnym językiem i niepotrzebnie umieścił tyle wulgarnych opisów, przez co miałam wrażenie, że ktoś „zgwałcił” moją ukochaną bajkę z dzieciństwa. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie znalazłam w tym tekście absolutnie nic ciekawego. Na szczęście pozostałe nowele, choć niedoskonałe, są na dużo wyższym poziomie. Jeśli interesuje was spojrzenie na apokalipsę oczami wygłodniałego zombiaka, to polecam Głód Sylwii Błach, Drugą stronę medalu Michała Stonawskiego oraz Życie pozagrobowe Artura Kuchty. W tych opowiadaniach żywe trupy zostały ukazane jako ofiary zmagające się z niepochamowanym pragnieniem zjedzenie ludzkiego ciała, wyrzutami sumienia lub polującymi na nie ludźmi. Zaintrygowała mnie ta wizja i nie miałabym nic przeciwko, gdyby któryś z autorów zdecydował się rozwinąć swoją historię.

Dzięki Zombiefilii po raz pierwszy zetknęłam się też z bizarro fiction, czyli nowym typem literatury odznaczającym się dziwnością rozwiązań fabularnych, groteską i surrealistycznością świata przedstawionego. Nie potrafię jeszcze określić jak odbieram ten gatunek, ponieważ z nutą obrzydzenia pomieszanego z zainteresowaniem czytałam opowiadanie Cytrynowe noże i karaluchy Carltona Mellicka III, ale cieszę się, że poznałam coś innego, mocnego i szokującego. W podobnej do bizarro fiction konwencji utrzymane zostały utwory takie jak Amanda Pauliny Kuchty oraz Aby sprawiedliwości stało się zadość Karola Mitki. W tych historiach dominują seks, przemoc, obrzydliwe rytuały i dewiacje. Polecam tylko czytelnikom o mocnych nerwach. W zbiorze pojawił się także pastisz historii o zombie, dzięki opowieściom takim jak Zabieg na całe ciało Artura Olchowego, Zombiczny dla początkujących Krzysztofa T. Dąbrowskiego, Stasio Rafała M. Skrobota oraz Rudy Rafała Christa. Nie przepadam za żywymi trupami w wersji komediowej, ale nie mogę zaprzeczyć, że w niektórych momentach opowiadania te były naprawdę oryginalne i zabawne.

Całkiem dobrze oceniam także tekst Dawida Kaina noszący tytuł Anioły zjedzą wiosnę. Fabuła jest przewidywalna, ale jako pierwsza nowela ze zbioru sprawdza się bardzo dobrze, ponieważ zaostrza apetyt na więcej i zachęca do poznawania kolejnych utworów. W Die Hard Magdalena Maria Kałużyńska przyciągnęła moją uwagę fajnie zbudowaną atmosferą napięcia i motywem przerażających wizji, ale na końcu historii coś się popsuło. Autorka trochę przekombinowała i zakończenie wypadło dla mnie niezrozumiale i dziwnie. Nie spodobała mi się natomiast druga opowieść Kałużyńskiej zatytułowana RPG, ponieważ za dużo w niej podobieństw do serii Gone. Autorka zdecydowanie zbyt mocno zainspirowała się popularnym cyklem, przez co jej historia jest nieudolną kalką twórczości Michaela Granta. Paulina Kuchta w opowiadaniu Widzę Cię, widzę was wykreowała bohatera zmagającego się z „darem” swego rodzaju komunikacji ze zmarłymi. Ciekawy pomysł, ale znów pomarudzę na długość tekstu, bo czułam niedosyt wynikający ze zbyt mało rozwiniętej fabuły. Szast-prast i koniec historii. Podobne wrażenie odniosłam także po lekturze Deus ex machina Aleksandry Zielińskiej. Opowiadanie zaczęło się ciekawie, do akcji włączono wątek demonów, wieszczki i problemów, z którymi boryka się świat po wybuchu jądrowym, jednak w finale całe napięcie gdzieś uleciało, zabrakło mocnego akcentu. Dość interesująco prezentuje się również Powtórne przyjście Michała Stonawskiego ze względu na zaskakujący i lekko szokujący finał oraz umiejscowienie akcji w komunistycznej rzeczywistości, a także nowela Trójca – oto słowo moje autorstwa Łukasza Radeckiego, ponieważ autor ma tzw. lekkie pióro i historia niejako opowiada się sama. Nie wiem natomiast, co myśleć o utworach Kto pyta nie błądzi Macieja Kaźmierczaka czy Czerń i ostrogi Bartosza Orlewskiego. W trakcie czytania miałam wrażenie, że w tych tekstach zabrakło konkretnego pomysłu, czułam się zagubiona w przedstawionym świecie, jakbym poznawała wycinek jakiejś historii a nie samodzielne opowieści.

Zdaję sobie sprawę, że trochę narzekam na pierwszą polską antologię o zombie, ale jestem bardzo zadowolona, że taki projekt w ogóle powstał. Ogólna ocena nie jest najwyższa, ale nie skreślajcie tej publikacji, ponieważ znalazły się w niej cztery perełki, o których wspomniałam wcześniej i chociażby dla nich warto po Zombiefilię sięgnąć. Pierwsze koty za płoty, teraz może być tylko lepiej, więc niecierpliwie czekam na drugą część.

Ocena: 4 / 6

Książka przeczytana w ramach wyzwań Apokalipsa zombie, Polacy nie gęsi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz