13 grudnia 2012

Żywe trupy: Narodziny Gubernatora - Robert Kirkman, Jay Bonansinga


Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 364

Najpierw Robert Kirkman stworzył komiks, opowiadający o ludziach walczących o przetrwanie w świecie opanowanym przez żywe trupy. Później pojawiła się rewelacyjna serialowa ekranizacja, dzięki której bohaterowie The Walking Dead stali się rozpoznawalni w szerokim gronie. Kwestią czasu było wypuszczenie na rynek gier i książek. Uniwersum zapoczątkowane przez Kirkmana nieustannie się rozrasta, zyskując grono wiernych fanów. Pierwsza powieść osadzona w przerażającej rzeczywistości pełnej niebezpieczeństw i niespotykanych dotąd sytuacji koncentruje się na przedstawieniu wydarzeń, które odcisnęły piętno na osobowości tytułowego Gubernatora – bohatera okrzykniętego przez magazyn Wizard „Złoczyńcą roku”.

Jay Bonansinga jest znanym i cenionym w USA autorem thrillerów, uważanym za jednego z najbardziej pomysłowych pisarzy tego gatunku. W Polsce to postać praktycznie anonimowa, ale za sprawą Narodzin Gubernatora z pewnością Bonansinga zyska szerszy rozgłos również w naszym kraju. Nie ukrywam, że miałam wątpliwości czy powieść podoła moim oczekiwaniom. Nie znam jeszcze komiksu, ale serial uwiódł mnie celnością spostrzeżeń na temat ludzkiej natury, dynamicznym rozwojem fabuły i doskonałą charakterystyką bohaterów. Obawiałam się, że książka, opierająca się w większości na zupełnie innych postaciach i przedstawiająca odmienne wydarzenia, może okazać się niewartościowym czytadłem, które powstało tylko po to, by dodać kolejną cegiełkę do uniwersum The Walking Dead. Po skończonej lekturze stwierdzam jednak, że żadne z moich pesymistycznych założeń nie jest zgodne z prawdą. Narodziny Gubernatora zawierają ten sam pierwiastek wyjątkowości polegający na połączeniu zaskakujących zwrotów wydarzeń, zwierzęcej przemocy i woli przetrwania postaci z rozważaniami na temat moralności, zasadności przestrzegania norm wypracowanych przez zachodnią kulturę oraz ludzkiej wrażliwości, która mimo wszystko przebija się przez pancerz zobojętnienia na wszystko i wszystkich. Nie mogłam oderwać się od historii ilustrującej przemianę głównego bohatera wynikającą przeżycia tak wielu dramatycznych chwil i zmierzenia się z niewyobrażalnym bólem, jakiego doświadcza świadek upadku cywilizacji.

Bracia Philip i Brian Blake różnią się między sobą pod każdym względem. Philip jest potężnym, silnym i odważnym mężczyzną, który zdaje sobie sprawę z tego, że w nowym świecie człowiek jest zwierzyną, a rolę myśliwych pełnią hordy wałęsających się po okolicy zombie. Jego bezkompromisowość i łatwość z jaką zabija kolejnych nieumarłych przeraża Briana. Straszy brat zawsze był tym wrażliwszym, nieodpornym na docinki innych i trudne warunki. Rodzina uważała go za ofiarę losu, ponieważ w wieku trzydziestu kilku miał za sobą nieudane małżeństwo i kilka zawodowych przedsięwzięć niedostarczających ani zysków, ani satysfakcji. Brian wie, że Philip musi zabijać, napadać i niszczyć, by zapewnić namiastkę normalności swojej siedmioletniej córce, ale nic nie może poradzić na grymasy obrzydzenia i niedowierzania, malujące się na jego twarzy za każdym razem, gdy młodszy brat likwiduje kolejnego zombie. Blake’om towarzyszą przyjaciele Nick Parsons i Bobby Marsh. Bohaterowie wyruszyli z rodzinnego Waynesboro, mając nadzieję na dotarcie do centrum pomocy dla ocalałych. Po drodze spotyka ich szereg wydarzeń, które na zawsze odmieniają ich charaktery i sprawiają, że wyznawane dotąd wartości tracą wszelki sens.

Rzeczywistość, w której znaleźli się bohaterowie nacechowana jest ogromną dawką przemocy i upadkiem wszelkich norm etycznych. Przetrwanie zależy nie tylko od stopnia odporności organizmu na niesprzyjające warunki, ale także od siły charakteru. Trudno wyobrazić sobie osobę, która pozostaje przy zdrowych zmysłach, kiedy świat tak drastycznie się zmienia. Bohaterowie wykazują się niesamowitym hartem ducha, stawiając czoło nowym zagrożeniom. Z dnia na dzień każdy musi nauczyć się zabijać, walczyć nie tylko z zombie, ale także z innymi ludźmi, broniąc znalezionego jedzenia czy miejsca na nocleg. W powieści pojawia się kilka bardzo wyraźnie zarysowanych problemów, nad którymi warto się zastanowić. Pierwszym jest wspomniany już dysonans między zachowaniami akceptowalnymi społecznie, ale zupełnie nieprzydatnymi w czasie apokalipsy a dojściem do głosu pierwotnego instynktu przetrwania i ignorowaniem potrzeb innych ludzi. Drugim aspektem jest próba zbudowania mikrospołeczności i ustanowienia nowych reguł, w których podział klasowy ustanowiony zostaje ze względu na umiejętności praktyczne danej osoby. Najważniejsi są ludzie potrafiący walczyć, leczyć, budować umocnienia, zdobywać pożywienie itd. Reszta ląduje na najniższych szczeblach drabiny społecznej i nikt się o nich nie troszczy, ponieważ stanowią jedynie ciężar dla grupy. Osobną kwestią są również stosunki miedzy najbliższymi oraz pytania o zasadność wiary w Boga. W powieści położono nacisk na osłabiające się więzi, które do tej pory łączyły bohaterów. Napięta atmosfera, niepewność jutra, ciągłe ataki potworów i niemożność odnalezienia się w tym dzikim otoczeniu powodują częste konflikty, uwypuklające różnice światopoglądowe postaci. W przypadku Briana czy Philipa metamorfoza jest znacznie bardziej złożona i intrygująca. Nie mogę zdradzić więcej, ale zapewniam, że ich wybory często szokują, poddając w wątpliwość wartości powszechnie uważane za najwyższe.

W Narodzinach Gubernatora pojawiają się drastyczne fragmenty, ale nie dominują nad głębszą warstwą tej historii. Akcja nie zwalnia nawet na chwilę, na każdej stronie dzieje się coś istotnego, niepozwalającego czytelnikowi na bezrefleksyjne śledzenie dalszych losów bohaterów. Lektura tej książki zapewnia całą gamę emocji, od przerażenia wywołanego przez pojawienie się nieumarłych, poprzez niedowierzanie spowodowane ludzkim okrucieństwem, zdolnością do czynienia zła i porzuceniem wszelkich skrupułów w chwili, gdy znany aparat władzy i normy prawne przestają istnieć, aż do wzruszenia wywołanego myślami o zwyczajnych, ciepłych gestach, które bohaterowie kierują w stronę najbliższych. Powieść napisana została prosto i dosadnie, bez owijania w bawełnę, pseudofilozoficznych dysput czy umoralniających wstawek. Usatysfakcjonowani powinni być zarówno amatorzy historii z dreszczykiem, miłośnicy tekstów przedstawiających postapokaliptyczną rzeczywistość jak i zwolennicy powieści skupionych na trudnych relacjach między bohaterami. Zachęcam do poznania Narodzin Gubernatora i przekonania się, na czym polega fenomen The Walking Dead.

Ocena: 5 / 6

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Sine Qua Non. 

Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka e-pik