Wydawnictwo: Telbit
Liczba stron: 384
Klara jest nieślubną
córką hrabiego Tuluzy i zaufaną damą dworu Blanki Kastylijskiej. Podczas
podróży do Paryża dziewczyna zostaje napadnięta przez krzyżowców, mających
walczyć z heretykami z polecania króla Ludwika VIII. Niespodziewanie bohaterką
opiekują się znienawidzeni przez Inkwizycję członkowie wspólnoty katarów,
którzy dają się poznać jako uczciwi, pracowici i bogobojni ludzie. Jednak do
Marmande nieuchronnie zbliżają się oddziały króla Francji, skazując wszystkich
mieszkańców na śmierć. Po raz kolejny Klara zostaje wyratowana z opresji, a jej
wybawicielem okazuje się sam hrabia Szampanii. Po powrocie na królewski dwór
dziewczyna zaczyna wątpić czy to, czego naucza Kościół Katolicki jest prawdą.
Niespodziewanie na jej drodze staje przystojny, należący do katarów Felicjan.
To dzięki niemu Klara poznaje innych „wierzących” i sama staje się częścią tej
wspólnoty. Co się stanie, gdy Blanka Kastylijska dowie się, że jej ukochana
wychowanka jest heretyczką? Jak dalej potoczą się losy Klary, jej brata Rajmunda,
udzielającego w swoimi mieście schronienia katarom i samej królowej?
Odpowiedzi na te
pytania kryją się w pasjonującej powieści Martiny Kempff, łączącej historyczne
fakty z pierwszej połowy XIII wieku z fikcyjnymi wydarzeniami. Opis fabuły może
brzmi nieco chaotycznie i niezrozumiale, ale w trakcie lektury wszystkie
wątpliwości i niewiadome znikają. Autorka pomaga uporządkować opisywane
zdarzenia i pokazać je w szerszym kontekście poprzez stworzenie krótkiej
charakterystyki występujących w książce bohaterów oraz dodanie tzw. tablicy
chronologicznej. Na końcu znajduje się również słowniczek, wyjaśniający
łacińskie zwroty oraz szczegóły dotyczące katarskich obrzędów. Dzięki temu
czytelnik od razu może zanurzyć się w tę porywającą opowieść, nie martwiąc się,
że coś będzie niejasne lub przemilczane. Uważam, że Katedra heretyczki to świetna, napisana z rozmachem opowieść o
trudnych wyborach, dramatycznych rozstaniach i życiowym zagubieniu, dotykającym
ludzi bez względu na ich wiek czy pochodzenie. Pewne niedociągnięcia rzucają się w oczy, ale dawno żadnej książki nie czytało
mi się tak dobrze jak dzieła Martiny Kempff
Lubię czytać powieści
historyczne, ale często trudno w nich znaleźć granicę między tym, co zdarzyło
się naprawdę, a tym, co autor wytworzył na potrzeby swojego dzieła. W przypadku
recenzowanej książki ten problem właściwie nie istnieje, ponieważ pisarka wyjaśnia,
który aspekt jej opowieści zgodny jest z historią, jaki wątek powstał w oparciu
o pogłoski, a co jest tylko i wyłącznie jej fantazją. Do rzeczywistych zdarzeń
z przeszłości nie mogę mieć zastrzeżeń nawet, jeżeli jakieś nieścisłości się
pojawiają to nie zostały przeze mnie wyłapane. Pisarka wzięła na warsztat
bardzo niespokojnie czasy, pełne wojen, spisków i nieuzasadnionej przemocy.
Jednak doskonale poradziła sobie z tym zadaniem, ponieważ powieść aż kipi od
emocji bohaterów, czym wzbudza duże zainteresowanie odbiorcy. W chwili, gdy
krzyżowcy zasadzają się na bezbronnych ludzi niemal czuć gorąco rozpalanych
stosów i widać oszalałe, bezrozumne twarze rycerzy, wierzących, że zabicie jak
największej ilości bluźnierców zapewni im zbawienie. Jednak Katedra heretyczki nie składa się tylko
z opisów przerażających działań Inkwizycji, ale zawiera równie sugestywne
fragmenty, ilustrujące siłę ludzkich uczuć i przywiązanie do ukochanej osoby.
Nie da się wyrzucić z pamięci tego, dla kogo żywiej bije serce nawet, jeśli
osoba ta przysparza jedynie zmartwień i kłopotów. Niestety istnieje też druga
strona medalu, bo choć miłość powszechnie uznawana jest za uczucie piękne i
dobre, to czasami może przerodzić się w niebezpieczną obsesję.
Centralnymi postaciami
swojej książki Martina Kempff uczyniła dwie kobiety, odznaczające się uporem,
odwagą i ogromną siłą charakteru. Mimo że Blanka zajmowała nieporównywalnie
wyższą pozycję społeczną to kochała Klarę jak własną córkę. Zwierzała się jej
ze swoich myśli, troszczyła o jej dobro i ze smutkiem przyjmowała do
wiadomości, że podopieczna coraz bardziej się oddala. Z radosnej i pełnej życia
dziewczyny Klara zmieniła się w poważną i zatroskaną kobietę. W pewnym momencie
drogi bohaterek rozchodzą się definitywnie i nie ma już szans na powrót do
dawnej bliskości. Pisarka stworzyła wiarygodne i pełne ludzkich emocji postaci,
których skomplikowane losy śledziłam z wielką uwagą. Zarówno Klara jak i Blanka
poddawały się różnym nastrojom. Nie zawsze były pewne swojego zdania, często
martwiły się o najbliższych i z lękiem patrzyły w przyszłość. Moim zdaniem
kreacji bohaterów można zarzucić naprawdę niewiele. Tylko raz miałam wrażenie,
że autorka trochę pogubiła się w swojej wizji Blanki Kastylijskiej, ponieważ
najpierw przedstawiła ją jako kobietę zupełnie oddaną mężowi, gotową umrzeć w
tym samym momencie, co Ludwik VIII, a pod koniec powieści wykreowała ją na
osobę lekkomyślną i kochliwą. Zdaję sobie sprawę, że każdy może inaczej oceniać
portrety bohaterów, ponieważ autorka nie stroni od wydarzeń, do których w
rzeczywistości raczej nigdy nie miałoby prawa dojść. Mnie to nie przeszkadzało,
uważam, że takie elementy dodały całej historii smaczku i pozwoliły wczuć się w
położenie bohaterów.
Tytułowa katedra to
oczywiście Notre-Dame, ale przyznam szczerze, że szczególnego udziału w całej
historii ta budowla nie ma. W świątyni potajemnie odbywały się spotkania kacerzy, a w murach rzekomo wykuto znaki, dotyczące ich wierzeń i… to tyle. Braku tego wątku nie
zaliczam do mankamentów książki, po prostu dziwi mnie tytuł średnio pasujący do
treści. Skoro po raz kolejny wspominam o katarach to muszę zwrócić uwagę na to,
że Martina Kempff wnikliwie przedstawiła ich świat, opisując poglądy na życie
po śmierci, życie ziemskie, a przede wszystkim przytaczając zasady, którymi
kierowali się ci tzw. heretycy. Obnażona została także niewyobrażalna chciwość
najwyższych dostojników kościelnych, niewahających się przed namawianiem do
mordowania niewinnych ludzi po to, by napełniać kieszenie złotem i pomnażać
kościelny majątek. Powód wszystkich wypraw krzyżowych dla nikogo dzisiaj nie
stanowi tajemnicy, ale w średniowieczu ludzie naprawdę wierzyli, że walczą w
słusznej sprawie. Niewielu dostrzegało obłudę papieży i biskupów, a jeśli
jednak zaświtała im taka myśl, to szybko ją tłumili z obawy przed spłonięciem
na stosie. Lektura Katedry heretyczki
dostarczyła mi wielu emocji i pozwoliła lepiej poznać mroczny okres w historii
Francji. Nie mogę się doczekać kolejnej powieści Martiny Kempff.
Ocena: 5 / 6
Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości
portalu Sztukater oraz wydawnictwa Telbit.
Ja w przeciwieństwie do ciebie nie lubię historycznych powieści i mimo kliku prób nadal nie mogę się do nich przekonać, dlatego tym razem jednak spasuje.
OdpowiedzUsuńNiestety wszystkich gatunków lubić się nie da, widocznie powieści historyczne to nie Twoja działka :)
UsuńCiekawie opisałaś tę książkę, więc mam ochotę ją przeczytać:). Mam nadzieję, że wpadnie w moje ręce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Jak już pewnie wiesz, uwielbiam książki historyczne ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak pozytywnie piszesz na temat tej książki, bo wcześniej planowałam ją przeczytać, ale odstraszyła mnie niezbyt pochlebna recenzja. teraz po przeczytaniu Twojej, chyba jednak dam jej szansę i sama zdecyduję, czy mi się podoba :)
Wiem, wiem :)
UsuńMnie się ta książka bardzo podobała, chociaż nie nastawiałam się na tak dobrą powieść, bo też czytałam opinie średnio optymistyczne. Ale warto było dać jej szansę do czego i Ciebie namawiam :)
A więc postaram się ją znaleźć i dołączyć do zacnych stosów piętrzących się na regale ;)
UsuńCo do średnich recenzji miałam tak z "Lalkami", o których dzisiaj pisałam. Najpierw nastawiłam się na fajną książkę, potem entuzjazm mi zmalał po kilku nieciekawych opiniach, ale po skończonej lekturze stwierdzam, że było warto :)
Też mam "Lalki" w planach :)
UsuńCzekam więc na Twoje wrażenia, mam nadzieję, że Ci się spodobają :)
UsuńZaintrygowałaś mnie tą książką. Nie słyszałam wcześniej o niej, więc jestem bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńCałkiem przyzwoita lektura, choć mam pewne zastrzeżenia do kreacji bohaterów :) Z pewnością warta uwagi:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Małe zastrzeżenia też mam, ale ogólnie jest dobrze :)
UsuńSzczerze mówiąc, nie wiem dlaczego, wolę "historyczne" powieści pisane przez mężczyzn, ale Twoja opinia jest tak pochlebna, może warto spróbowac:)
OdpowiedzUsuńA to ciekawe kryterium :) Oprócz Cornwella to żaden męski autor nie przychodzi mi do głowy, może podrzucisz parę nazwisk? Do tej pory za najlepsze powieści historyczne uważałam te spod pióra Philippy Gregory, ale teraz pojawiła się konkurentka :)
UsuńMam bardzo ambiwalentny stosunek do powieści historycznych,jednak fabuły w których poruszane są kwestie wyborów są moimi ulubionymi tematami :)
OdpowiedzUsuńTutaj wyborów jest cała masa, od takich błahych aż po naprawdę poważne, życiowe decyzje :)
UsuńJuż gdzieś czytałam o tej książce, ale czy to moje klimaty? Nie wiem...
OdpowiedzUsuńNamawiam do spróbowania, "Katedra heretyczki" naprawdę wciąga :)
UsuńNie przepadam co prawda za książkami historycznymi, ale z tego co czytam, lektura jest jak najbardziej godna uwagi :) Myślę, że jeśli 'Katedra...' znajdzie się na bibliotecznej półce, to nie odmówię ;)
OdpowiedzUsuńTrochę historii nikomu nie zaszkodzi, tym bardziej, że ją lubię ;) Czuję się zachęcona i mam nadzieję, że uda mi się w najbliższym czasie zdobyć tę książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dokładnie, od historii w czystej postaci raczej stronię, ale w takim wydaniu bardzo lubię :)
UsuńW tej chwili mam dużo książek do przeczytania - może póżniej :)
OdpowiedzUsuńDo powieści historycznych mam ambiwalentny stosunek, ale tą przeczytam bardzo chętnie. Przyciągają mnie główne bohaterki - silne i odważne kobiety z charakterem. Dodatkowo temat inkwizycji, który bardzo mnie interesuje no i akcenty francuskie... :D Mam nadzieję, że nie zawiodę się na tej lekturze. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńSama widzisz ile kuszących elementów :) Kobiety w tej powieści biją mężczyzn na głowę. Są nie tylko odważne, ale też umieją przewidzieć konsekwencje swoich działań, dzięki czemu wiele razy udaje im się nie dopuścić do rozlewu krwi.
Usuńchyba nie do końca mój gatunek, zatem się wstrzymam :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jeszcze przede mną ale już czeka w stosiku :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy podobny gust, bo bardzo często czytamy te same książki :)
UsuńTak i ja to zauważyłam :)
UsuńJuż nie pamiętam, kiedy ostatni raz czytałam powieść historczyną - chyba czas to zmienić. Chociaż takie lektury wydają mi się odpowiednie na długie jesienne wieczory :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZ tymi jesiennymi wieczorami to prawda, miło zanurzyć się w taką opowieść, gdy na dworze słoty, ale latem też mi się dobrze czytało :)
UsuńPostaram się dorwać gdzieś tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jest historia i jest Notre Dame, to w sumie czemu nie... tylko jakoś w tej chwili nie czuję wielkiego szaleństwa, ta książka wydaje mi się... przeciętna? Możliwe, ze mam mylne wrażenie :)
OdpowiedzUsuńJakaś wybitna czy super oryginalna to nie jest, ale miło się ją czyta :)
UsuńZdecydowanie coś dla mnie, akurat mam ochotę na tego typu książkę!
OdpowiedzUsuńCiekawa, może przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiegarnia-magii.blogspot.com/
Na książki historyczne muszę mieć "fazę". Ta wydaje mi się być całkiem ciekawa, dlatego jak mnie najdzie ten czas, to postaram się jej poszukać i przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJa też na książkę historyczną muszę mieć odpowiedni nastrój. Zapiszę sobie ten tytuł. Twoja recenzja mnie zachęciła :)
OdpowiedzUsuń