Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 480
Wydawnictwo Nasza
Księgarnia od jakiegoś czasu promuje powieści przeznaczone głównie dla kobiet,
zebrane w serii o wdzięcznej nazwie Babie
lato. Nazwiska większości autorów tychże pozycji nic mi nie mówiły,
zastanawiałam się też czy seria różni się od innych propozycji z gatunku
literatury na obcasach. W końcu postanowiłam, że najwyższy czas zaspokoić
ciekawość i tak stałam się posiadaczką Zemsty
autorstwa Małgorzaty Maciejewskiej.
Pięć kobiet w średnim
wieku przyjaźni się od czasów szkoły średniej. Każda ma swoją rodzinę, pracę i
szereg dodatkowych zajęć, ale mimo tego zawsze znajduje czas, żeby od czasu do
czasu spotkać się z koleżankami z klasy. Panie przeżywają razem radości i
smutki, wiedząc, że zawsze mogą na siebie liczyć. Pewnego dnia ten sielankowy
obraz rozpada się w drobny mak, gdy Agata Wrońska najpierw gruntownie sprząta
mieszkanie, później robi się na bóstwo, a na końcu wyskakuje z okna,
znajdującego się trzydzieści metrów nad ziemią. Przyjaciółki nie mogą pojąć, co
skłoniło zawsze radosną i optymistycznie nastawioną do świata Agatę do podjęcia
tak desperackiego kroku. Gdy dowiadują się, że przyczyną załamania kobiety była
mężowska zdrada, postanawiają dowiedzieć się, kim jest kochanka Jacka
Wrońskiego i obmyśleć plan zemsty, mającej przypomnieć obojgu, że nie można
bezkarnie igrać z uczuciami innych.
Powieść Małgorzaty
Maciejewskiej utrzymana jest raczej w lekkim i humorystycznym tonie, chociaż
tematyka, którą podejmuje należy do poważnych. Takie połączenie obudziło we
mnie dość sprzeczne uczucia i nie do końca wiem, jak tę historię odebrać.
Autorka za wszelką cenę stara się pokazać, że przyjaźń łącząca Magdę, Anię,
Kasię i Ewę objawia się czymś więcej niż regularnymi spotkaniami na kawę i
plotki. Z jednej strony to się udało, bo bohaterki wspierają się wzajemnie,
pocieszają i doskonale rozumieją nawet w kryzysowych sytuacjach, ale z drugiej
obraz prawdziwej przyjaźni został zmącony przez fragmenty, w których panie
zapominają o Agacie, a zemsta staje się celem samym w sobie. Początkowo to żal
i smutek napędzają je do działania i wywołują chęć odwetu poprzez zadanie bólu
Wrońskiemu i jego nowej miłości. Jednak później odniosłam wrażenie, że sukces
ich kolejnych przedsięwzięć uderza im do głowy, powodując, że nieustanne
gnębienie kochanków sprawia im po prostu radość. Najwięcej wątpliwości
dostarczył mi fragment, w którym tuż po pogrzebie przyjaciółki spotykają się w
ulubionej restauracji, by powspominać zmarłą, a jednocześnie bez skrępowania
komplementują sobie poszczególne części garderoby. Nie wydaje mi się, żeby był
to odpowiedni moment na podziwianie torebki i sprawdzanie czy podoba się
koleżankom.
Wszystko zależy od tego
jak spojrzymy na opisywaną historię. Można w niej dostrzec zdeterminowane
kobiety, które nie spoczną, dopóki nie pomszczą towarzyszki, lub grupę
znudzonych pań, dla których niecodzienna misja stała się odskocznią od nudnej
codzienności. W trakcie lektury kilkukrotnie zmieniałam zdanie, ostatecznie nie
wiem jakie stanowisko zająć. Powieść jest w gruncie rzeczy wesoła, zabawna i dobrze
się ją czyta. Zgrzyta mi to trochę z podejmowanym tematem, który w końcu
dotyczy utraty bliskiej osoby, ale możliwe, że autorka przyjęła taką konwencję.
W końcu można pisać kryminały na wesoło, można, więc skupić się na babskiej
solidarności, a śmierć jednej z bohaterek potraktować jako pretekst,
pozwalający wpleść do fabuły mnóstwo zaskakujących zwrotów akcji. Zemście nie można zarzucić powolnego
tempa akcji czy nic niewnoszących wypadków. Dziewczyny od pierwszych stron
biorą się za układanie, a następnie realizację planu. Przyznam, że ich
determinacja mnie zaskoczyła. Połączenie intrygi ze sprzyjającymi
okolicznościami zaowocowało serią naprawdę nieprzyjemnych zajść, z którymi
musieli zmierzyć się Wroński i jego kochanka. Wyobraźnia przyjaciółek nie zna
granic, nie zawahają się przed drastycznymi środkami, mającymi na celu nie
tylko zepsucie humoru, ale też wywołanie poważnych konsekwencji. Jak widać z
takimi kobietami nie ma żartów, jak upatrzą sobie ofiarę, to już koniec. Na
usprawiedliwienie tych wybryków mogę dodać, że Jacek i jego nowa partnerka w
pełni zasłużyli sobie na takie traktowanie i właściwie nikomu nie powinno być
ich żal.
Bohaterki występują w
powieści zazwyczaj jako grupa. Razem planują i razem działają. Niby każda różni
się charakterem, ale w gruncie rzeczy to trudno napisać o nich coś ważnego
ponad to, że stanowią niezwykle zgraną paczkę. Prawniczka Magda jest mózgiem
wszystkich operacji, to od niej wychodzą najbardziej zwariowane pomysły. Cicha
i mało przebojowa Ewa prowadzi biuro rachunkowe. Zazwyczaj unika ofensywy, ale
i w jej życiu przyjdzie moment, w którym zapragnie zmienić coś w swoim
zachowaniu. Kasia jest lekarką, Ania pracuje w muzeum – ich dni wypełnione są
pracą zawodową połączoną z obowiązkami domowymi. Do zwariowanych koleżanek
dołącza również Irena, która od pewnego czasu przyjaźniła się z Agatą. Pojawi
się również tajemniczy Staszek, stanowiący dla kobiet trudny orzech do
zgryzienia – teoretycznie nie można mu nic zarzucić, ale kobiety przeczuwają,
że nie jest z nimi szczery.
Zobrazowana przez
Małgorzatę Maciejewską damska przyjaźń stała się bardziej wiarygodna dzięki
temu, że bohaterki nie są idealne. Mają różne opinie na wiele tematów, czasami
zazdroszczą sobie wzajemnie, ale zawsze dochodzą do porozumienia. W niektórych
momentach miałam wrażenie, że powieści wyszłoby na dobre potraktowanie tematu
bardziej poważnie. Zwłaszcza śmierć Agaty i doświadczenia Staszka za tym
przemawiają. Jako lekka i przyjemna lektura Zemsta
się sprawdzi, pod warunkiem, że czytelnicy przymkną oko na to, co mnie lekko
irytowało. W powieści dominują żywiołowe i czasami zabawne dialogi, dlatego
książkę pochłania się błyskawicznie. Pierwsze spotkanie z serią Babie lato uważam za całkiem udane, a
powieść Pani Maciejewskiej polecam wszystkim, którzy mają ochotę dowiedzieć się, na czym dokładnie polega zaplanowana przez przebojowe kobiety zemsta.
Ocena: 4 / 6
Egzemplarz
recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa
Nasza Księgarnia.