13 czerwca 2012

Co do grosza - Jeffrey Archer


Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 256

Jeffrey Archer zadebiutował w 1976 roku powieścią Co do grosza. Kolejne jego książki regularnie trafiały na listy bestsellerów, przynosząc autorowi popularność i uznanie. Niedawno w Polsce ukazała się jego najnowsza powieść pt. Czas pokaże.  Archer zazwyczaj tworzy dzieła, wpisujące się w paradygmat gatunku sensacji i thrillera. Wstyd przyznać, ale aż do tej pory był mi to zupełnie nieznany pisarz. Z pierwszego spotkania z twórczością Jeffreya Archera jestem zadowolona i na pewno nie poprzestanę na znajomości tylko jednej jego powieści.

Fabuła recenzowanej książki koncentruje się wokół poczynań czterech mężczyzn, którzy zostali oszukani przez wpływowego amerykańskiego multimilionera Harveya Metcalfe’a. Bohaterowie, wprowadzeni w błąd przez wspólnego znajomego, zgodzili się zainwestować sporą sumę w akcje firmy Prospecta Oil, która okazała się jedynie fikcyjną działalnością, mającą przynieść zyski Metcalfe’owi. Gdy oxfordzki profesor Stephen Bradley dowiedział się o znacznej stracie, odnalazł pozostałych trzech poszkodowanych – arystokratę Jamesa Brigsleya, szanowanego lekarza Robina Oakleya oraz londyńskiego marszanda Jeana-Pierre’a Lamannsa i postanowił, że wszyscy panowie muszą zjednoczyć siły, by odzyskać pieniądze. Wkrótce mężczyźni opracowali kilka ryzykownych akcji, które choć zaplanowane w najdrobniejszym szczególe, niosą ze sobą bardzo duże ryzyko zdemaskowania.

Początek powieści sugeruje, że Co do grosza to poważny thriller, w którym zwyczajni ludzie walczą z bezwzględnym i groźnym biznesmenem o majątek całego życia. Jednak w miarę rozwoju akcji okazało się, że debiutanckiego dzieła Archera nie należy traktować ze śmiertelną powagą. Zabawne dialogi, humorystyczne opisy wielu wydarzeń i dość nieprawdopodobne zbiegi okoliczności sprawiają, że historia ta jest przyjemna w odbiorze, pod warunkiem, że czytelnik przymknie oko na nierealistyczną oprawę wypadków oraz plany bohaterów, które w rzeczywistości raczej nie mogłyby zostać wcielone w życie. Nie oznacza to jednak, że wykreowane zdarzenia drażnią czy denerwują, wprost przeciwnie – książkę czyta się zaskakująco dobrze. W trakcie lektury nie myślałam nad tym, czy zaplanowane przez bohaterów intrygi są możliwe, bo z zainteresowaniem śledziłam ich poczynania, zastanawiając się, co też wyniknie ze wszystkich wydarzeń. Dopiero po odłożeniu powieści na półkę, przyszła mi do głowy myśl, że przecież w życiu tak się nie zdarza. Mimo tego, nie uważam żeby w tym przypadku pewna doza nierealności była minusem. W końcu fikcja literacka rządzi się swoimi prawami i na pewne rzeczy można uwagi nie zwracać. Dość obszernie piszę o tym zagadnieniu, bo lepiej żeby potencjalni czytelnicy Co do grosza wiedzieli, czego mogą się spodziewać.

Charaktery bohaterów poznaje się poprzez ich działania. Autor wnikliwie przedstawia tylko biografię Harveya Metcalfe’a, zwracając uwagę na jego pochodzenie i dojście do pierwszych dużych pieniędzy, od których rozpoczęła się jego kariera. Niestety pomiędzy tym, co można na początku wyczytać o mężczyźnie a jego późniejszym zachowaniem, jest znaczna dysproporcja. Metcalfe doszedł do ogromnej fortuny rzekomo dzięki sprzyjającym okolicznościom, własnemu sprytowi i nieprzejmowaniu się literą prawa. Jednak w miarę rozwoju akcji, sposób myślenia tego bohatera, jego naiwność i nieokrzesanie przeczą wcześniejszym informacjom. Czasami miałam wrażenie, że ktoś taki jak on, nie może być rekinem biznesu, bo jest na to zwyczajnie za głupi. Jeżeli chodzi o czterech spiskowców to wykazali się nadzwyczajnymi umiejętnościami organizacyjnymi i aktorskimi. Stephen stał się nieformalnym szefem grupy, ponieważ jako pierwszy przedstawił swój plan działania, czym zaskarbił sobie przychylność pozostałych. Ponadto bohater ma bardzo analityczny umysł, dzięki któremu możliwa była bezbłędna synchronizacja wszystkich elementów projektu. Jean-Pierre to typ eleganckiego, wymuskanego mężczyzny, niepanującego nad ciętymi ripostami i zgryźliwymi uwagami. Właściciel londyńskiej galerii wielokrotnie wytykał towarzyszom błędy i bezlitośnie z nich żartował. O doktorze Robinie Oakleyu trudno napisać cokolwiek ponad to, że jego wiedza i opanowanie okazały się bardzo przydatne. Doktor od lat prowadzi własny gabinet, a jego pacjentami są w większości zamożnej starsze panie, którym nie potrzeba nic ponad uwagę i zainteresowanie. Dlatego bohater z zapałem przystąpił do spisku, licząc nie tylko na odzyskanie gotówki, ale także na porzucenie codziennej rutyny. Najwięcej sympatii wzbudził we mnie wicehrabia James Bradley. Mężczyzna nie cechuje się specjalną bystrością umysłu, więc wymyślenie intrygi stanowiło dla niego ogromne wyzwanie, ale posiada wiele innych talentów, które wielokrotnie wyratowały jego kompanów z opresji.

Co do grosza to lekka i przyjemna opowieść, chociaż początek zapowiada coś zgoła innego. Akcja toczy się w szybkim tempie, a wiele humorystycznych akcentów sprawia, że w trakcie lektury można się naprawdę ubawić. Ponadto Jeffrey Archer przenosi akcje w interesujące miejsca, takie jak kasyno w Monte Carlo, tor wyścigowy w Ascot czy też Uniwersytet w Oxfordzie podczas uroczystych obchodów zakończenia letniego semestru. Dzięki temu w powieści pojawia się wiele nowinek i ciekawostek o odbywających się tam wydarzeniach. Zakończenie całej historii mnie całkowicie zaskoczyło, ale podoba mi się taki obrót wydarzeń. W trakcie czytania miałam wrażenie, że historia przedstawiona w Co do grosza idealnie sprawdziłaby się w kinie. Wygląda na to, że miałam rację, bo w 1990 roku powstała ekranizacja powieści w reżyserii Clive’a Donnera. Jestem ciekawa jak twórcy poradzili sobie z tematem, więc z chęcią film obejrzę. Debiut Archera uważam za udany. Powieść utrzymuje się w gatunku sensacji, ale ma w sobie dużo humoru, który zaskakująco dobrze współgra z całą intrygą.

Ocena: 4 / 6

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa Rebis.