Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 256
Jeffrey Archer
zadebiutował w 1976 roku powieścią Co do
grosza. Kolejne jego książki regularnie trafiały na listy bestsellerów,
przynosząc autorowi popularność i uznanie. Niedawno w Polsce ukazała się jego
najnowsza powieść pt. Czas pokaże. Archer zazwyczaj tworzy dzieła, wpisujące się
w paradygmat gatunku sensacji i thrillera. Wstyd przyznać, ale aż do tej pory
był mi to zupełnie nieznany pisarz. Z pierwszego spotkania z twórczością
Jeffreya Archera jestem zadowolona i na pewno nie poprzestanę na znajomości
tylko jednej jego powieści.
Fabuła recenzowanej książki
koncentruje się wokół poczynań czterech mężczyzn, którzy zostali oszukani przez
wpływowego amerykańskiego multimilionera Harveya Metcalfe’a. Bohaterowie,
wprowadzeni w błąd przez wspólnego znajomego, zgodzili się zainwestować sporą
sumę w akcje firmy Prospecta Oil, która okazała się jedynie fikcyjną
działalnością, mającą przynieść zyski Metcalfe’owi. Gdy oxfordzki profesor
Stephen Bradley dowiedział się o znacznej stracie, odnalazł pozostałych trzech
poszkodowanych – arystokratę Jamesa Brigsleya, szanowanego lekarza Robina
Oakleya oraz londyńskiego marszanda Jeana-Pierre’a Lamannsa i postanowił, że
wszyscy panowie muszą zjednoczyć siły, by odzyskać pieniądze. Wkrótce mężczyźni
opracowali kilka ryzykownych akcji, które choć zaplanowane w najdrobniejszym
szczególe, niosą ze sobą bardzo duże ryzyko zdemaskowania.
Początek powieści
sugeruje, że Co do grosza to poważny
thriller, w którym zwyczajni ludzie walczą z bezwzględnym i groźnym biznesmenem
o majątek całego życia. Jednak w miarę rozwoju akcji okazało się, że
debiutanckiego dzieła Archera nie należy traktować ze śmiertelną powagą.
Zabawne dialogi, humorystyczne opisy wielu wydarzeń i dość nieprawdopodobne
zbiegi okoliczności sprawiają, że historia ta jest przyjemna w odbiorze, pod
warunkiem, że czytelnik przymknie oko na nierealistyczną oprawę wypadków oraz
plany bohaterów, które w rzeczywistości raczej nie mogłyby zostać wcielone w
życie. Nie oznacza to jednak, że wykreowane zdarzenia drażnią czy denerwują,
wprost przeciwnie – książkę czyta się zaskakująco dobrze. W trakcie lektury nie
myślałam nad tym, czy zaplanowane przez bohaterów intrygi są możliwe, bo z
zainteresowaniem śledziłam ich poczynania, zastanawiając się, co też wyniknie
ze wszystkich wydarzeń. Dopiero po odłożeniu powieści na półkę, przyszła mi do
głowy myśl, że przecież w życiu tak się nie zdarza. Mimo tego, nie uważam żeby
w tym przypadku pewna doza nierealności była minusem. W końcu fikcja literacka
rządzi się swoimi prawami i na pewne rzeczy można uwagi nie zwracać. Dość
obszernie piszę o tym zagadnieniu, bo lepiej żeby potencjalni czytelnicy Co do grosza wiedzieli, czego mogą się
spodziewać.
Charaktery bohaterów
poznaje się poprzez ich działania. Autor wnikliwie przedstawia tylko biografię
Harveya Metcalfe’a, zwracając uwagę na jego pochodzenie i dojście do pierwszych
dużych pieniędzy, od których rozpoczęła się jego kariera. Niestety pomiędzy
tym, co można na początku wyczytać o mężczyźnie a jego późniejszym zachowaniem,
jest znaczna dysproporcja. Metcalfe doszedł do ogromnej fortuny rzekomo dzięki
sprzyjającym okolicznościom, własnemu sprytowi i nieprzejmowaniu się literą
prawa. Jednak w miarę rozwoju akcji, sposób myślenia tego bohatera, jego
naiwność i nieokrzesanie przeczą wcześniejszym informacjom. Czasami miałam
wrażenie, że ktoś taki jak on, nie może być rekinem biznesu, bo jest na to
zwyczajnie za głupi. Jeżeli chodzi o czterech spiskowców to wykazali się nadzwyczajnymi
umiejętnościami organizacyjnymi i aktorskimi. Stephen stał się nieformalnym
szefem grupy, ponieważ jako pierwszy przedstawił swój plan działania, czym
zaskarbił sobie przychylność pozostałych. Ponadto bohater ma bardzo analityczny
umysł, dzięki któremu możliwa była bezbłędna synchronizacja wszystkich elementów
projektu. Jean-Pierre to typ eleganckiego, wymuskanego mężczyzny, niepanującego
nad ciętymi ripostami i zgryźliwymi uwagami. Właściciel londyńskiej galerii
wielokrotnie wytykał towarzyszom błędy i bezlitośnie z nich żartował. O
doktorze Robinie Oakleyu trudno napisać cokolwiek ponad to, że jego wiedza i
opanowanie okazały się bardzo przydatne. Doktor od lat prowadzi własny gabinet,
a jego pacjentami są w większości zamożnej starsze panie, którym nie potrzeba
nic ponad uwagę i zainteresowanie. Dlatego bohater z zapałem przystąpił do
spisku, licząc nie tylko na odzyskanie gotówki, ale także na porzucenie
codziennej rutyny. Najwięcej sympatii wzbudził we mnie wicehrabia James
Bradley. Mężczyzna nie cechuje się specjalną bystrością umysłu, więc wymyślenie
intrygi stanowiło dla niego ogromne wyzwanie, ale posiada wiele innych
talentów, które wielokrotnie wyratowały jego kompanów z opresji.
Co
do grosza to lekka i przyjemna opowieść, chociaż początek
zapowiada coś zgoła innego. Akcja toczy się w szybkim tempie, a wiele
humorystycznych akcentów sprawia, że w trakcie lektury można się naprawdę
ubawić. Ponadto Jeffrey Archer przenosi akcje w interesujące miejsca, takie jak
kasyno w Monte Carlo, tor wyścigowy w Ascot czy też Uniwersytet w Oxfordzie
podczas uroczystych obchodów zakończenia letniego semestru. Dzięki temu w
powieści pojawia się wiele nowinek i ciekawostek o odbywających się tam
wydarzeniach. Zakończenie całej historii mnie całkowicie zaskoczyło, ale podoba
mi się taki obrót wydarzeń. W trakcie czytania miałam wrażenie, że historia
przedstawiona w Co do grosza idealnie
sprawdziłaby się w kinie. Wygląda na to, że miałam rację, bo w 1990 roku
powstała ekranizacja powieści w reżyserii Clive’a Donnera. Jestem ciekawa jak
twórcy poradzili sobie z tematem, więc z chęcią film obejrzę. Debiut Archera
uważam za udany. Powieść utrzymuje się w gatunku sensacji, ale ma w sobie dużo
humoru, który zaskakująco dobrze współgra z całą intrygą.
Ocena: 4 / 6
Egzemplarz
recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa
Rebis.