30 listopada 2013

Czerwony golem - Peter Higgins


Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 336


Skusiłam się na przeczytanie debiutanckiej powieści Petera Higginsa, ponieważ zaintrygowała mnie okładkowa obietnica poznania „trzymającego w napięciu thrillera SF z akcją osadzoną w alternatywnej stalinowskiej Rosji”. Swoją ciekawość okupiłam niestety wieloma dniami męczenia się z tą książką i czytania nieco na siłę, żeby wreszcie dobrnąć do finału. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby Czerwony golem był kiepską publikacją, od której bezwzględnie należy trzymać się z daleka, bo jestem przekonana, że znajdą się osoby zadowolone z jego lektury. Natomiast wiem na pewno, że to nie jest powieść dla mnie. Nie spodobała mi się historia wykreowana przez Higginsa, nie poczułam żadnych emocji w stosunku do bohaterów i co najgorsze – w ogóle nie mogłam odnaleźć się w świecie totalitarnego imperium nazywanego Właścią. Ale zanim zacznę bliżej przyglądać się poszczególnym elementom tej książki, nakreślę krótko zarys fabuły.

Wissarion Hipolitowicz Łom pracuje jako śledczy na głębokiej prowincji. Nie wiadomo dokładnie, co zrobił w przeszłości, ale ze względu na pewne wydarzenia nie cieszy się względami przełożonych. W związku z tym natychmiastowe wezwanie do stolicy bardziej go przeraża niż cieszy. Łom nie ma jednak wyjścia, ponieważ skoro władza wzywa to należy wykonać polecenie jak najszybciej. Po kilku dniach męczącej podróży mężczyzna wreszcie przybywa do Mirgorodu i dowiaduje się, że jego zadaniem będzie ujęcie osoby odpowiedzialnej za powtarzające się w mieście ataki terrorystyczne. Wszystko wskazuje na to, że za zamachami stoi syn rewolucjonisty Józef Kantor. Jednak ta sprawa jest nieco bardziej skomplikowana niż wyglądało to na początku. Na dodatek w Mirgorodzie zaczynają dziać się trudnie do wytłumaczenia rzeczy, mające coś wspólnego z aniołem, który przed laty spadł z nieba.

Nie zainteresowała mnie ta powieść tak jak oczekiwałam głównie ze względu na słabo zarysowany świat, w którym pewne nierzeczywiste rozwiązania po prostu się pojawiają, a czytelnik sam musi dopowiedzieć sobie skąd się one wzięły i co oznaczają. Możliwe, że nie jestem wystraczająco otwarta na fantastykę, ale po prostu nie znoszę sytuacji, w których autorzy tworzą fikcyjny świat, ale już nie wyjaśniają odbiorcom na jakich zasadach on funkcjonuje i o co w ogóle tym wszystkim chodzi. Przez to czuję się zagubiona, zniechęcona i negatywnie nastawiona do całej książki. I nie uważam, żeby czytelnikowi trzeba było wszystko tłumaczyć oraz wykładać przysłowiową kawę na ławę, bo inaczej biedaczek się sfrustruje i porzuci lekturę, ale pewne wprowadzenie do fantastycznego świata jest jednak potrzebne. Właśnie takiego wdrożenia zabrakło mi w Czerwonym golemie, przez co debiut Higginsa był dla mnie zwyczajnie nudny i męczący. Autor wprowadził do historii postacie golemów, mużyków o nadnaturalnej sile czy złych aniołów spadających z nieba, ale właściwie nie wiadomo skąd ci bohaterowie się wzięli, czym tak naprawdę są i jaki mają wpływ na rzeczywistość. Ponadto jest mowa także o tajemniczej sile nazywanej Pollandorem, dziwacznych stworzeniach z lasu, żyjącym deszczu i płytkach z anielskiej skóry instalowanych w głowach niektórych ludzi, ale niestety ja większego sensu w tych osobliwościach nie dostrzegłam.

Zdecydowanie lepiej udało się autorowi opisać wątek związany z polityką i totalitarnym sprawowaniem rządów w całym państwie. Znajdujący się w centrum Mirgorodu ogromny budynek z mnóstwem korytarzy, tajnych przejść i archiwów, w których przechowywane są teczki z nazwiskami obywateli, stanowi serce Właści i świadczy o potędze rządzących. Mieszkańcy miasta żyją w podłych warunkach, pracując kilkanaście godzin dziennie w fabrykach i lękając się, że w każdej chwili mogą zostać zabrani przez policjantów na przesłuchanie, z którego najpewniej nigdy nie wrócą. Przeglądałam kilka recenzji tej powieści i w paru tekstach pojawiło się porównanie Czerwonego golema do Roku 1984. Moim zdaniem to ogromne nadużycie. Muszę przyznać, że otoczka totalitarnego imperium jest całkiem ciekawa, ale jednak Higginsowi do Orwella wiele brakuje. Wydarzeniom składającym się na fabułę tej książki nie mogę zarzucić braku dynamizmu, ale szybko rozwijająca się akcja nie wystarczyła, bym z zainteresowaniem śledziła poczynania bohaterów. Łom wiele razy znajduje się w niebezpieczeństwie, często działa wbrew prawu i staje zarówno przeciwko Właści jak i terrorystom, lecz jego losy nie wzbudzały we mnie szczególnych emocji. Było mi obojętne czy śledczy oraz towarzysząca mu dziewczyna pokonają wrogów czy jednak przegrają walkę i zostaną zamordowani. Przestałam być zaintrygowana tą historią już po przeczytaniu kilkunastu stron i niestety tak pozostało do końca. Nie chcę jednak jednoznacznie ogłaszać, że Czerwony golem to książka zupełnie nieudana. Mnie do gustu nie przypadła i raczej nie sięgnę po planowaną na koniec przyszłego roku kontynuację, ale może kogoś z was zainteresuje debiut Petera Higginsa.

Ocena: 3 / 6

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Akurat.

Tu kupisz Czerwonego golema:

http://muza.com.pl/fantastyka/1480-czerwony-golem-9788377584941.html?dosiakksiazkowo
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz