Wydawnictwo: Zyska i S-ka
Liczba stron: 356
Urodziłam się po roku
1989, więc czasy PRL znam jedynie z opowieści najbliższych oraz obejrzanych
filmów czy przeczytanych książek. Niestety nie mogę pochwalić się obszerną
wiedzą ze szkoły, bo na lekcjach historii zawsze brakowało czasu na omówienie
dziejów naszego kraju sprzed dwudziestu czy trzydziestu lat, ale to sprawa na
osobny wpis. Mam wrażenie, że obecnie o ówczesnym ustroju mówi się niewiele.
Czasami przywoływane zostają zabawne lub absurdalne sytuacje rodem z filmów
Stanisława Barei, ale te poważne, bulwersujące i bolesne kwestie rzadko kiedy
są poddawane debacie. A przecież nie powinno się zapominać, że okres komunizmu
to nie tylko długie kolejki, spodnie z Peweksu i pomarańcze na święta, ale
także nieuzasadnione przesłuchania, internowania, przymusowe emigracje oraz
morderstwa, za które nikt nigdy nie poniósł kary.
Wacław Holewiński w
powieści Szwy podejmuje temat
nierozliczenia się z przeszłością i niesprawiedliwości wynikającej z tego
faktu. Jak to możliwe, że ludzie, którzy kilkadziesiąt lat temu dopuszczali się
własnoręcznie, zlecali lub tuszowali zabójstwa niewinnych osób, wiodą spokojne,
często dostatnie życie? Dlaczego ktoś, komu radość sprawiało pastwienie się nad
aresztowanymi, dzisiaj traktowany jest jako zasłużony obywatel, któremu po śmierci
należy się pogrzeb z honorami? Wydawałoby się, że w demokratycznym państwie
takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. A jednak się zdarzają i nic się nie
zmieni dopóki u władzy wciąż będą ludzie z poprzedniego ustroju. Główny bohater
Szwów pisze książkę o zakatowanym z
1985 roku Tomaszu Miteńce. Młody chłopak zginął z rąk milicjantów, ponieważ nie
miał przy sobie dowodu osobistego. Sprawcy nie ponieśli kary, śledztwo nigdy
nie zostało wszczęte, wszystko szybko zatuszowano. Po latach niezależny pisarz
bada okoliczności śmierci Miteńki, próbuje dotrzeć do ludzi, którzy mieli
związek z tą sprawą i postawić przed sądem oprawców. Jak można się domyślać,
nie będzie to łatwe zadanie, bo komuś wyraźnie zależy na tym, żeby historia
tego młodego chłopaka nigdy nie ujrzała światła dziennego.
W powieści pojawia się
także wątek romansowy, ponieważ główny bohater spotyka się z dużo młodszą
kobietą. Ich związek ma niestandardowy charakter, bo widują się od dwóch lat,
ale unikają wszelkich zobowiązań i deklaracji. Moim zdaniem postać Joanny
została wpleciona do historii tylko po to, by przeszłość miała jeszcze większy
wpływ na życie Maksa. Nie chcę zdradzać w jaki sposób kobieta jest związana z
czasami komunizmu, jednak pewne fakty stanowią dla pisarza barierę nie do
przebycia. Niestety uważam, że ten wątek nie został w pełni wykorzystany.
Liczyłam na nieco większą sensacyjność, a ponadto opisy spotkań Maksa i Joanny
są mało interesujące. Bohaterowie albo idą ze sobą do łóżka, albo prowadzą
sztuczne, nic nieznaczące rozmowy. Mimo tego radzę nie zniechęcać się do dzieła
Holewińskiego, ponieważ to odważna i mocna analiza naszego społeczeństwa.
Wnioski z niej płynące są pesymistyczne, ale czasami trzeba zmierzyć się z
rzeczywistością i spojrzeć prawdzie w oczy. Jestem przekonana, że Szwy będą
interesującą lekturą zarówno dla osób, doskonale pamiętających czasy PRL, jak i
dla młodszych, którzy dzięki takim powieściom mogą uzupełnić swoją wiedzę.
Wiele wskazuje na to,
że opisane w tej książce wydarzenia nie są fikcją literacką, a pod postacią
pisarza Maksa kryje się sam autor powieści. Wacław Holewiński stworzył swoje
alter ego w osobie bohatera, który nie może znieść powszechnej chęci
zapomnienia o przeszłości i wszystkim, co z nią związane. Maks, podobnie jak
Holewiński, w latach 80-tych był internowany, a później aresztowany. W swoim
literackim dorobku ma już kilka książek, jednak to właśnie powstająca dopiero publikacja o Miteńce przysparza mu wrogów. Mężczyzna po raz kolejny w życiu
przekonuje się, że macki komunistycznych prominentów sięgają bardzo, bardzo
daleko. Niemal wszyscy, z którymi rozmawia, nakłaniają go do porzucenia zamiaru
wydania książki o pobitym na śmierć studencie, argumentując że należy dać
spokój temu, co było i nie rozdrapywać ran. Mimo tego Maks jest nieprzejednany
i konsekwentnie dąży do odkrycia prawdy. Nie cofa się nawet, gdy otrzymuje wyraźne
sygnały, że komuś nadepnął na odcisk i robi się naprawdę niebezpiecznie. Z
jednej strony jego postawę uważam za godną podziwu. To dobrze, że komuś ciągle
zależy, że ktoś oburza się na niesprawiedliwość i robi wszystko, by mordercy
nie uniknęli kary. Ale z drugiej, zaczęłam zastanawiać się czy, niektórym
osobom takie zachowanie nie przysporzy więcej zmartwień niż pociechy.
Bynajmniej nie mam na myśli oprawców i ludzi zamieszanych w tuszowanie sprawy,
ale matkę Miteńki, jego dziewczynę i wszystkich, którzy dużo ryzykują,
zdobywając potrzebne Maksowi informacje. W końcu chłopakowi życia nikt nie
zwróci, a wspominanie tragicznej śmierci ukochanej osoby, otwiera ledwie
zabliźnione rany.
W trakcie czytania
powieści nie mogłam pozbyć się wrażenia, że w wielu fragmentach Wacław
Holewiński pisze o swoich doświadczeniach i poglądach. Myślę, że to zasługa
zarówno pierwszoosobowej narracji, jak i specyficznych wstawek nazywanych
„Notatnikiem z rozdartego podbrzusza”, które mają charakter komentarzy do
aktualnych wydarzeń ze świata polityki, gospodarki czy biznesu. Ten swoisty
dziennik pozwala zdystansować się od głównego wątku, na dodatek obserwacje w
nim poczynione są niezwykle trafne i dające do myślenia. Za zaletę uważam też
to, że autor o wielu rzeczach pisze wprost, czyli często wymienia konkretne
osoby z imienia i nazwiska, odnosi się do wydarzeń z najnowszej historii
Polski, co potęguje wrażenie, że Szwy
to bardzo osobista książka Holewińskiego. Sprawa śmierci młodego chłopaka
również nie jest fikcją, ponieważ w 1985 milicja zakatowała studenta
Politechniki Gdańskiej Marcina Antonowicza, a sprawców nigdy nie ukarano. Aż
strach pomyśleć ilu ludzi spotkał ten sam los. Trudno pogodzić się z tym, że
takie wydarzenia miały miejsce zaledwie kilkadziesiąt lat temu. Warto sięgnąć
po Szwy i zobaczyć tą drugą, znacznie
ciemniejszą stronę PRL, o której dzisiaj rzadko się wspomina.
Ocena: 4,5 / 6
Książka przeczytana w ramach wyzwania Polacy nie gęsi
Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz