9 listopada 2013

Szwy - Wacław Holewiński


Wydawnictwo: Zyska i S-ka
Liczba stron: 356

Urodziłam się po roku 1989, więc czasy PRL znam jedynie z opowieści najbliższych oraz obejrzanych filmów czy przeczytanych książek. Niestety nie mogę pochwalić się obszerną wiedzą ze szkoły, bo na lekcjach historii zawsze brakowało czasu na omówienie dziejów naszego kraju sprzed dwudziestu czy trzydziestu lat, ale to sprawa na osobny wpis. Mam wrażenie, że obecnie o ówczesnym ustroju mówi się niewiele. Czasami przywoływane zostają zabawne lub absurdalne sytuacje rodem z filmów Stanisława Barei, ale te poważne, bulwersujące i bolesne kwestie rzadko kiedy są poddawane debacie. A przecież nie powinno się zapominać, że okres komunizmu to nie tylko długie kolejki, spodnie z Peweksu i pomarańcze na święta, ale także nieuzasadnione przesłuchania, internowania, przymusowe emigracje oraz morderstwa, za które nikt nigdy nie poniósł kary.

Wacław Holewiński w powieści Szwy podejmuje temat nierozliczenia się z przeszłością i niesprawiedliwości wynikającej z tego faktu. Jak to możliwe, że ludzie, którzy kilkadziesiąt lat temu dopuszczali się własnoręcznie, zlecali lub tuszowali zabójstwa niewinnych osób, wiodą spokojne, często dostatnie życie? Dlaczego ktoś, komu radość sprawiało pastwienie się nad aresztowanymi, dzisiaj traktowany jest jako zasłużony obywatel, któremu po śmierci należy się pogrzeb z honorami? Wydawałoby się, że w demokratycznym państwie takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. A jednak się zdarzają i nic się nie zmieni dopóki u władzy wciąż będą ludzie z poprzedniego ustroju. Główny bohater Szwów pisze książkę o zakatowanym z 1985 roku Tomaszu Miteńce. Młody chłopak zginął z rąk milicjantów, ponieważ nie miał przy sobie dowodu osobistego. Sprawcy nie ponieśli kary, śledztwo nigdy nie zostało wszczęte, wszystko szybko zatuszowano. Po latach niezależny pisarz bada okoliczności śmierci Miteńki, próbuje dotrzeć do ludzi, którzy mieli związek z tą sprawą i postawić przed sądem oprawców. Jak można się domyślać, nie będzie to łatwe zadanie, bo komuś wyraźnie zależy na tym, żeby historia tego młodego chłopaka nigdy nie ujrzała światła dziennego.

W powieści pojawia się także wątek romansowy, ponieważ główny bohater spotyka się z dużo młodszą kobietą. Ich związek ma niestandardowy charakter, bo widują się od dwóch lat, ale unikają wszelkich zobowiązań i deklaracji. Moim zdaniem postać Joanny została wpleciona do historii tylko po to, by przeszłość miała jeszcze większy wpływ na życie Maksa. Nie chcę zdradzać w jaki sposób kobieta jest związana z czasami komunizmu, jednak pewne fakty stanowią dla pisarza barierę nie do przebycia. Niestety uważam, że ten wątek nie został w pełni wykorzystany. Liczyłam na nieco większą sensacyjność, a ponadto opisy spotkań Maksa i Joanny są mało interesujące. Bohaterowie albo idą ze sobą do łóżka, albo prowadzą sztuczne, nic nieznaczące rozmowy. Mimo tego radzę nie zniechęcać się do dzieła Holewińskiego, ponieważ to odważna i mocna analiza naszego społeczeństwa. Wnioski z niej płynące są pesymistyczne, ale czasami trzeba zmierzyć się z rzeczywistością i spojrzeć prawdzie w oczy. Jestem przekonana, że Szwy będą interesującą lekturą zarówno dla osób, doskonale pamiętających czasy PRL, jak i dla młodszych, którzy dzięki takim powieściom mogą uzupełnić swoją wiedzę.

Wiele wskazuje na to, że opisane w tej książce wydarzenia nie są fikcją literacką, a pod postacią pisarza Maksa kryje się sam autor powieści. Wacław Holewiński stworzył swoje alter ego w osobie bohatera, który nie może znieść powszechnej chęci zapomnienia o przeszłości i wszystkim, co z nią związane. Maks, podobnie jak Holewiński, w latach 80-tych był internowany, a później aresztowany. W swoim literackim dorobku ma już kilka książek, jednak to właśnie powstająca dopiero publikacja o Miteńce przysparza mu wrogów. Mężczyzna po raz kolejny w życiu przekonuje się, że macki komunistycznych prominentów sięgają bardzo, bardzo daleko. Niemal wszyscy, z którymi rozmawia, nakłaniają go do porzucenia zamiaru wydania książki o pobitym na śmierć studencie, argumentując że należy dać spokój temu, co było i nie rozdrapywać ran. Mimo tego Maks jest nieprzejednany i konsekwentnie dąży do odkrycia prawdy. Nie cofa się nawet, gdy otrzymuje wyraźne sygnały, że komuś nadepnął na odcisk i robi się naprawdę niebezpiecznie. Z jednej strony jego postawę uważam za godną podziwu. To dobrze, że komuś ciągle zależy, że ktoś oburza się na niesprawiedliwość i robi wszystko, by mordercy nie uniknęli kary. Ale z drugiej, zaczęłam zastanawiać się czy, niektórym osobom takie zachowanie nie przysporzy więcej zmartwień niż pociechy. Bynajmniej nie mam na myśli oprawców i ludzi zamieszanych w tuszowanie sprawy, ale matkę Miteńki, jego dziewczynę i wszystkich, którzy dużo ryzykują, zdobywając potrzebne Maksowi informacje. W końcu chłopakowi życia nikt nie zwróci, a wspominanie tragicznej śmierci ukochanej osoby, otwiera ledwie zabliźnione rany.

W trakcie czytania powieści nie mogłam pozbyć się wrażenia, że w wielu fragmentach Wacław Holewiński pisze o swoich doświadczeniach i poglądach. Myślę, że to zasługa zarówno pierwszoosobowej narracji, jak i specyficznych wstawek nazywanych „Notatnikiem z rozdartego podbrzusza”, które mają charakter komentarzy do aktualnych wydarzeń ze świata polityki, gospodarki czy biznesu. Ten swoisty dziennik pozwala zdystansować się od głównego wątku, na dodatek obserwacje w nim poczynione są niezwykle trafne i dające do myślenia. Za zaletę uważam też to, że autor o wielu rzeczach pisze wprost, czyli często wymienia konkretne osoby z imienia i nazwiska, odnosi się do wydarzeń z najnowszej historii Polski, co potęguje wrażenie, że Szwy to bardzo osobista książka Holewińskiego. Sprawa śmierci młodego chłopaka również nie jest fikcją, ponieważ w 1985 milicja zakatowała studenta Politechniki Gdańskiej Marcina Antonowicza, a sprawców nigdy nie ukarano. Aż strach pomyśleć ilu ludzi spotkał ten sam los. Trudno pogodzić się z tym, że takie wydarzenia miały miejsce zaledwie kilkadziesiąt lat temu. Warto sięgnąć po Szwy i zobaczyć tą drugą, znacznie ciemniejszą stronę PRL, o której dzisiaj rzadko się wspomina.

Ocena: 4,5 / 6 

Książka przeczytana w ramach wyzwania Polacy nie gęsi

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz