27 sierpnia 2013

Masakra na wyspie Utøya - Adrian Pracoń


Wydawnictwo: Pascal
Liczba stron: 192

Tytuł tej książki nie pozostawia żadnych wątpliwości, co do zdarzeń jakie zostały w niej opisane. 22 lipca 2011 roku Anders Breivik dokonał zamachu na siedzibę norweskiego rządu, a następnie w przebraniu policjanta udał się na wyspę Utøya i zaatakował uczestników obozu sympatyków Młodzieżowej Ligii Robotników (AUF). W wyniku jego działań zginęło 77 osób, a ponad 30 zostało rannych. Ostatnią ofiarą terrorysty był autor tej książki, który postanowił opowiedzieć o swoich traumatycznych przeżyciach, by zrozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się przed dwoma laty. Wszystkie europejskie media huczały o serii ataków w Norwegii zarówno tego feralnego dnia jak i wiele miesięcy później. Ogromne emocje budzi fakt, że w kraju uchodzącym za bezpieczny, dostatni i tolerancyjny pojawił się bezwzględny terrorysta, który w ciągu kilkudziesięciu minut pozbawił życia tak wiele osób. Grozą napawa również świadomość, że tylko jeden mężczyzna był w stanie wyrządzić tyle zła. W swojej relacji Adrian Pracoń drobiazgowo opowiada o tym, co działo się na kilka dni, godzin, a nawet minut zanim Breivik przypłynął na wyspę. Nie omija również najbardziej bolesnych wspomnień związanych z samym momentem ataku na obozowiczów oraz spotkaniem oko w oko z bezwzględnym zamachowcem.

Nie mam wątpliwości, że każdy, kto przeczyta tę książkę będzie z całego serca współczuł nie tylko rodzinom i przyjaciołom zmarłych, ale także ocalałym, których życie już nigdy nie będzie takie samo. Tragedie odciskają ślad w duszy człowieka, powracają w postaci koszmarów sennych, napadów paniki czy myśli samobójczych. W takich przypadkach niektórzy ludzie starają się jak najszybciej wyprzeć z pamięci traumatyczne przeżycia, inni nieustannie do nich wracają, a Adrian Pracoń poszukuje odpowiedzi. Nurtujących go kwestii jest bardzo wiele, ale większość raczej nie doczeka się wyjaśnienia. Zanim zaczęłam czytać tę relację byłam przekonana, że znaczna jej część została poświęcona na zastanawianie się nad tym, dlaczego Breivik zaatakował i czy można było zrobić coś, żeby go wcześniej powstrzymać. Okazało się jednak, że wcale nie takie rozważania dominują w przekazie Praconia, ponieważ mężczyzna głównie koncentruje się na rzetelnym opowiedzeniu, co dokładnie widział na wyspie, jaki nastrój towarzyszył przebywającym na niej ludziom nim uświadomili sobie, że w każdej chwili mogą paść ofiarą terrorysty, a także, o czym myślał, ukrywając się przed zabójcą.

Początek książki przybliża czytelnikom nie tylko okoliczności, które sprawiły, że Polak znalazł się na wyspie, ale przede wszystkim wyjaśnia jaki jest cel obozów organizowanych na Utøyi, jaka panuje zazwyczaj na nich atmosfera i jacy ludzie się tam spotykają. Uważam, że taka charakterystyka jest bardzo potrzebna, ponieważ lepiej pozwala pojąć ogrom tragedii. AUF-owcy, co roku spotykali się na wyspie, organizowali wystąpienia, zapraszali polityków, uczestniczyli w zajęciach sportowych, poznawali też młodych ludzi o podobnych poglądach i wartościach. Grupa zapewniała im poczucie bezpieczeństwa i przynależności do pewnej wspólnoty. Dla Adriana Praconia ten ostatni aspekt okazał się bardzo ważny. Niestety dwa lata temu zwyczajowy rytm obozu został zakłócony i nie wydaje się, by kiedykolwiek sytuacja wróciła do normy. Opowieść Praconia wywarła na mnie bardzo duże wrażenie, głównie dlatego, że pozbawiona jest górnolotnych stwierdzeń i nie epatuje dosadnymi szczegółami. Autor w sposób chłodny i wyważony dzieli się swoimi spostrzeżeniami i przeżyciami. Nie próbuje manipulować czytelnikiem, nie przytacza drastycznych szczegółów, on po prostu opisuje wydarzenia, w których uczestniczył. Wydaje mi się, że oszczędny styl wyszedł tej publikacji na dobre. Obozowa rutyna, rozmowy i śmiechy zostały brutalnie przerwane najpierw przez doniesienia o zamachach w Oslo, a później przez samego Breivika. Ludzie byli zupełnie zdezorientowani i w desperacji próbowali zrobić cokolwiek, by ocaleć.  Podziwiam Adriana Praconia za to, że zachował zimną krew w decydującym momencie i dzięki temu ocalił swoje życie. Książka nie kończy się w momencie ataku czy tuż po nim. Relacja Polaka obejmuje również wspomnienia ze szpitala, obchodów ku pamięci ofiar Breivika oraz rozprawy sądowej, w czasie której Adrian dowiedział się, dlaczego nie został zastrzelony, mimo że oprawca wycelował już w niego broń.

W zachowaniu autora tej publikacji dziwi mnie jednak pewna rzecz. Nie chcę, żeby zostało to odebrane jako czepialstwo i szukanie dziury w całym, ale dość nietypowe wydało mi się uaktualnianie przez Adriana statusu na facebooku w czasie ukrywania się przed zamachowcem. Chłopak nie zadzwonił do rodziny i nie napisał do osób mu najbliższych, bo pierwszą myślą było przesłanie wiadomości na portal społecznościowy. Osobliwa wydaje mi się również jego ponadprzeciętna aktywność w mediach. Już pierwszej nocy w szpitalu zaczął udzielać wywiadów licznym stacjom telewizyjnym i radiowym. Regularnie utrzymywał także kontakt z portalami internetowymi i gazetami. Nie krytykuję go i nie oceniam, po prostu się dziwię, że miał ochotę wciąż na nowo opowiadać o tak bolesnych sprawach. Muszę wspomnieć również o tym, że recenzowana książka pierwotnie zawierała nieco inną treść. W pierwszej wersji wspomnień Praconia wielokrotnie występowało nazwisko jednej z ofiar. Okazało się jednak, że rodzice zmarłego chłopca nie wyrażają zgody na publikowanie jego personaliów, więc nakład musiał zostać wstrzymany, a książka zredagowana na nowo. Zanim Masakra na wyspie Utøya ukazała się na naszym rynku autor twierdził, że jeśli znajdzie się Polski wydawca, po raz kolejny zmieni nieco treść publikacji, dodając więcej szczegółów o swoim pochodzeniu. Nie wiem czy ostatecznie tak zrobił, ponieważ nie odnalazłam w niej zbyt wielu wzmianek o Polsce, ale w żadnym razie nie uważam, żeby ten brak podważał wiarygodność autora. Z oczywistych względów lektura tej książki należy do wyczerpujących emocjonalnie, ale mimo tego polecam ją każdemu, kto chciałby poznać świadectwo ostatniej ofiary Breivika i spojrzeć na norweską tragedię z zupełnie innej niż dotychczas perspektywy.

Ocena: 5 / 6 

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa Pascal.

59 komentarzy:

  1. Pamiętam tamte zdarzenia sprzed dwóch lat, myślałam wówczas właśnie to, co napisałaś: jak to się mogło stać "w kraju uchodzącym za bezpieczny, dostatni i tolerancyjny"?

    Recenzję przeczytałam z uwagą, jest świetnie napisana (i nie wspominam o tym dlatego, że ostatnio Ty pochwaliłaś moją), ale po książkę nie sięgnę. Myślę, że moja słaba psychika nie udźwignęłaby tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to był szok. Nie mogłam uwierzyć, że mowa jest o Norwegii, a nie jakimś państwie ogarniętym wojną. Nie namawiam do czytania tej książki, bo temat jest bardzo trudny i świeży jeszcze, więc każdy samodzielnie musi podjąć decyzję.

      Dziękuję, cieszę się, że Ci się spodobał mój tekst :) I absolutnie nie wątpię w szczerość komplementu :)

      Usuń
  2. Chyba już ją gdzieś widziałam, ale pewna nie jestem. Być może jak będę miała okazję to się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest już dostępna w księgarniach, widziałam w Weltbildzie w sobotę :)

      Usuń
  3. Psychika ludzka jest niezgłębiona i wciąż mnie zaskakuje. Uaktualnianie statusu na facebooku, podczas, gdy trwała masakra, a autor ukrywał się przed zamachowcem? Nie do wiary.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mnie to ogromnie zdziwiło. Gdzieś przeczytałam, że Pracoń jest już z pokolenia ludzi, dla których upublicznianie każdej godziny ze swojego życia jest normą. Nie zgodzę się z ta opinią. Jestem tylko rok starsza od autora i nie odczuwam potrzeby dzielenia się swoimi przeżyciami z jak największą liczbą osób. Nie chcę też atakować Praconia za jego działania, bo każdy inaczej działa w stresie, wydaje mi się jednak, że w sytuacji zagrożenia życia kontaktowałabym się tylko z najbliższymi.

      Usuń
  4. Co do samej książki to mam mieszane uczucia, gdyż trzeba niebywałej ilości taktu, żeby umiejętnie opisać takie wydarzenia, tym bardziej że brała w nim udział tak duża rzesza ludzi. Jak opisujesz nie wszyscy mieli ochotę aby ich nazwisko pojawiało się w kontekście tak traumatycznych zdarzeń. Obawiam się, że autor miał ambicję aby przez udział w tej masakrze, w roli ofiary stać się kimś na miarę celebryty, jednak nie mnie to oceniać... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety mam identyczne zdanie, dlatego tylko z tego powodu mogę tej książki w ogóle nie przeczytać. Nie lubię promowania się na nieszczęściu, tragedii...Dla mnie to chore.

      Usuń
    2. Przyznam, że kiedy dowiedziałam się, że autor ponad dwadzieścia razy wspomniał o pewnym chłopaku w pierwszej wersji książki, również poczułam się dziwnie. Nie chcę jednak tak jednoznacznie oceniać jego motywacji. W książce napisał, że pragnie o tym opowiadać, bo czuje potrzebę wyrzucenia z siebie wszystkich przeżyć, uwrażliwienia innych ludzi. Nie mnie oceniać czy tak jest rzeczywiście, czy jednak Pracoń stara się lansować.

      Usuń
  5. Bardzo traumatyczne przeżycia miał autor i chciałabym je poznać dogłębniej, chociaż wiem, że wyczepią mnie one psychicznie i emocjonalnie, niemniej jednak chce zaryzykować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście Adrian Pracoń nie szokuje, w książce nie ma drastycznych opisów, ale oczywiście nie jest to łatwa lektura.

      Usuń
  6. Oglądałam ją ostatnio w ksiegarnii. Tego typu książki zawsze budzą wiele sprzecznych emocji. Szczególnym tego przykładem może być "Zagubiona dziewczyna" - wspomnienia ofiary małżeństwa Westów. Niestety, za tego typu publikacjami najcześciej idą spore pieniądze dla ich autorów. Czasem też potrzeba uwagi czy popularności. Trudno to jednoznacznie oceniać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że jest to dość kontrowersyjna książka. Trudno oceniać ją, bo w końcu żaden czytelnik nie jest na miejscu autora. Na pewno z jego relacji dowiedziałam się rzeczy, o których w mediach powszechnie nie mówiono, więc uważam, że warto publikację Praconia poznać, chociażby dla zwiększenia własnej świadomości. Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Trudno mi oceniać prawdziwe intencje autora. Czy ma parcie na szkło i z premedytacją wykorzystuje szum medialny, czy nie, chociaż muszę przyznać, że skłaniam się ku temu pierwszemu, niestety. Ja bym nie wytrzymała psychicznie ciągłego opowiadania o tragedii...

    Co to publikowania statusu na facebooku - do głowy przychodzi mi tylko jedna myśl. Nie chciał rozmawiać na głos, a na FB przesiaduje duużo osób, jego informacja od razu mogła być zauważona? Nie wiem, nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że również nie chciałabym wciąż na nowo roztrząsać takich wydarzeń. Pracoń w kilku fragmentach porusza kwestie swojej aktywności medialnej. Jednych przekona, innych nie. Ja sama nie wiem, co tak do końca myśleć.

      Myślę, że Twoje przypuszczenia Facebookowe mogą być dobre. Autor w książce tłumaczy swoje zachowanie tym, że chciał poinformować wszystkich na raz o swoim położeniu. Mnie jednak jakoś uwiera myśl, że nie zadzwonił do matki (która nie ma konta na fb, więc nie odczyta wiadomości d syna) tylko od razu wszystko na fejsa.

      Usuń
    2. No tak, przecież równie dobrze mógł wysłać smsa. Aczkolwiek może faktycznie pomyślał, że na fejsie dużo osób zareaguje? Tylko jak sobie pomyślę o tym, że np. ja miałabym zobaczyć czyjąś informację na fejsie, że tragedia, zabijanie, to wydaje mi się to takie nieprawdopodobne :O

      Usuń
    3. Jedna z pierwszych wiadomość autora na facebooku brzmiała mniej więcej "Żyję, kocham was wszystkich". Mogłam nie zapamiętać cytatu dosłownie, ale taki był sens. Mnie się jakieś to niezręczne wydaje, nie na miejscu. Później jeszcze opublikował zdjęcie z akcji ratunkowej, też zrobił to na fb.

      Usuń
  8. Może jestem trochę dziwna, ale lubię książki które sprawiają, że w mojej psychice coś zaczyna się dziać, a emocjonalnie mam dość na jakieś 24 godziny. Książki te zapadają mi w pamięć i moim zdaniem są najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie książki na pewno są wartościowe, więc nie ma nic dziwnego w tym, że chcemy je poznawać. Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. W sumie książkę mogłabym przeczytać, tylko musiałabym ją sobie dawkować, skoro jest taka emocjonalna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy jest co dawkować w tym przypadku. Książka ma niespełna 200 stron, więc właściwie pochłania się ją na raz. Emocje oczywiście wzbudza, trudno byłoby na chłodno podchodzić do relacji człowieka, który był wówczas na wyspie, spotkał się oko w oko z Breivikiem i został ranny.

      Usuń
  10. Chyba każdy słyszał o tej masakrze. Jeśli będę miała okazję to na pewno zajrzę, choć trochę się obawiam tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak przeczytasz to koniecznie napisz recenzję, jestem ciekawa jak odbierzesz tę książkę.

      Usuń
  11. Koniecznie muszę przeczytać tę książkę. Historia zamachu Breivika jest, dla mnie bardzo interesująca. Lubię też książki emocjonujące, dlatego ta jest jak najbardziej dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie relacja Adriana Praconia z pewnością okaże się dla Ciebie cennym źródłem informacji. Pozdrawiam :)

      Usuń
  12. Z ciekawości zajrzę do tej ksiażki. Choć mam trochę mieszane uczucia co do motywów autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak większość osób widzę. Motywacje autora budzą kontrowersje, ale chyba trzeba się pogodzić z tym, że nigdy tak naprawdę nie dowiemy się czy Pracoń chce w jakiś sposób lansować się w ten sposób, czy po prostu ma potrzebę opowiadania o przeżytej tragedii.

      Usuń
  13. Przyznam, że nie lubię tego rodzaju tekstów, gdyż zawsze mam nieodparte wrażenie (zapewne niesłuszne, ale nic na to nie poradzę), że jest to próba zarobienia na jakiejś tragedii. Bo zawsze po takich wydarzeniach powstaje mnóstwo emocjonalnych tekstów im poświęconych. Więc raczej nie sięgnę, nawet jeśli warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam takie wrażenie, ale wtedy, gdy o tragediach piszą postronni ludzie. Np jacyś dziennikarze biorą się za spisywanie opowieści ofiar, nakłaniają do wywiadów itd, w chwili, gdy sprawa jest jeszcze bardzo świeża. Trochę inaczej natomiast traktuję takie relacje pierwszoosobowe czy pamiętniki. Wtedy jestem w stanie uwierzyć, że to pewna forma terapii.

      Usuń
  14. Dokładnie, również wydaje mi się, że jest to próba zarobienia na tragedii. Być może się mylę, ale te wywiady w dzień po zamachu sugerują raczej, że facet chciał wziąć się szybko za robienie interesu tak, aby nikt go nie wyprzedził ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wywiadów zaczął udzielać już pierwszej nocy...

      Usuń
  15. Pamiętam tamten dzień... Mocno mną wstrząsnął. Dla Norwegów jednak to dopiero musiał być wstrząs i to pod każdym względem. Wcześniej myśleli, że mieszkają w tak bezpiecznym kraju, a tu trafił się taki szaleniec... Norwegowie już chyba nigdy będą się czuć tak pewnie jak wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam. Europa była zaskoczona, ale w Norwegii zapewne zupełnie runęło poczucie bezpieczeństwa.

      Usuń
  16. Nie wiem jak oceniać taką książkę. Nie opuszcza mnie wrażenie, że to taka książka zapisana dla kasy i pięciu minut sławy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor swego czasu bardzo udzielał się w mediach, więc pewnie dlatego większość ma wątpliwości czy książkę napisał z potrzeby serca czy też dla sławy. Niezależnie od powodu uważam, że publikację warto poznać.

      Usuń
  17. Chętnie bym przeczytała - to w pewnym sensie już historia, ale też wciąż aktualna sprawa, na pewno przeczytanie relacji uczestnika tych wydarzeń rozwiałoby część moich wątpliwości. Na pewno się za nią rozejrzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jednocześnie historia i coś, co mimo tego powraca. Polecam, na pewno zyskasz nieco inne spojrzenie na całą sytuację.

      Usuń
  18. Chętnie sięgnę po tę książkę, chociażby ze względu na to, że pomimo całego medialnego szumu wokół tej sprawy nadal niewiele o niej wiem. (Tak, dziwne wyznanie z mojej strony, ale po prostu nie oglądam wiadomości i nie czytam gazet, a do internetowych portali rzadko zaglądam). Warto byłoby w końcu poznać całą sprawę ze szczegółami, oczami jednej z ofiar... A jeżeli chodzi o zbytnią aktywność Praconia w mediach, cóż... prawdopodobnie autor poczuł, że to jedyne pięć minut, jakie może dla siebie ukraść ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również wiele informacji podawanych w mediach umknęło z podobnego powodu, co Tobie, więc ta książka rzuciła nowe światło na wiele spraw. Jeśli chcesz lepiej poznać całą sprawę, to koniecznie zapoznaj się z publikacją Praconia :)

      Usuń
  19. Popatrzyłam na okładkę i byłam pewna, że to kolejny kryminał. Myliłam się. Bo mimo że historia jest wręcz rodem z kryminału i mrozi krew w żyłach, to wydarzyła się naprawdę. Z chęcią przeczytam tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, okładka jest dość chwytliwa, to trzeba poznać. Niestety treść to nie fikcja literacka, a prawdziwe życie i taka świadomość przeraża bardziej niż lektura nawet najwybitniejszej powieści.

      Usuń
  20. Źle się czułam gdy mówili o tym w wiadomościach i myślę, że po książce poczułabym się jeszcze gorzej, ale i tak jest warta przeczytania.
    I nie uważam, że się czepiasz. W większości masz rację - to bardzo dziwne. Zwłaszcza cała akcja z facebookiem. Natomiast jeśli chodzi o media, to wiadomo, że każdy chciał wiedzieć co się stało i kogoś musieli zapytać... A to, że tak często do tego wracał - hmm. Cóż. To mogło mieć dla niego pozytywne skutki, jeśli wyrzucał to z siebie, żeby sobie ulżyć w cierpieniu, lub czytał komentarze innych osób, które mu współczuły, życzyły wszystkiego dobrego. Mógł się wtedy poczuć mniej samotny i przytłoczony. Są różne metody walki z bólem psychicznym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne tak było, takie zainteresowanie mogło dać autorowi poczucie bezpieczeństwa, świadomość, że wydarzenia, w których brał udział nie są obojętne innym ludziom. Dlatego tak trudno oceniać powody wydania książki czy udzielenia licznych wywiadów. Polecam, mimo wszelkich wątpliwości co do intencji spisania wspomnień. Pozdrawiam :)

      Usuń
  21. Faktycznie, chłopak często się pokazywał w mediach tamtego dnia... Osobiście bałabym się cokolwiek robić, ba, oddychać bym się bała, bo Breivik mógłby to zauważyć i byłyby to moje ostatnie chwile. I na pewno nie myślałabym wtedy o ciągłym zmienianiu statusu na fb czy innym tweeterze.
    A po tej książce odnoszę wrażenie, że po prostu chce się wybić w świecie mediów, a dzięki różnego rodzaju katastrofom jest to bardziej zauważalne.
    Co do książki - raczej nie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę namawiać do czytania, bo jednak to specyficzna książka i lepiej być przekonanym, że chce się ją poznać niż czytać z musu. Nawet jeśli autor opisał przeżycia po to, by w jakiś sposób zaistnieć, to i tak nie zmienia faktu, że jego świadectwo jest bardzo poruszające. Pozdrawiam :)

      Usuń
  22. Jakoś tak odstrasza mnie to parcie na szkło autora.. Wiem, że pewnie nie ma to wpływu na to jak książka została opisana, ale to jest ode mnie silniejsze. Nie przeczytam też dlatego, że wydaje mi się, że autor nie posiada jakiegoś wielkiego talentu, stawia na dosłowność i szokowanie, a tego nie lubię w literaturze fakty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mylisz się jeśli chodzi o dosłowność czy szokowanie. Napisałam w recenzji, że niczego takiego w książce nie ma, wymieniłam to jako jeden z ważnych plusów tej publikacji. Kwestie talentu bądź jego braku w tym przypadku nie są ważne, przynajmniej w mojej ocenie. Bardziej liczy się wiarygodność przekazu.

      Usuń
  23. Szczerze mówiąc to nie wiedziałam, że powstała na ten temat książka i w odniesieniu do rzeczywistych wydarzeń jestem trochę sceptycznie nastawiona do tej lektury.
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książkę widziałam w księgarni już, więc pewnie niedługo zrobi się o niej głośniej. Pozdrawiam :)

      Usuń
  24. Od początku do końca śledziłam sprawę Breivika i masakry na wyspie Utoya - oglądałam wszystkie reportaże na serwisach informacyjnych i dokumenty, bo zaangażowałam się w tą tragedię emocjonalnie, dlatego wręcz nie mam prawa nie przeczytać tej powieści. Dziękuję za tą recenzję, bo naprawdę nie miałam pojęcia, że napisano tego rodzaju książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zachęciłam do przeczytania. Skoro byłaś bardzo zaangażowaną w poznawania najnowszych informacji, to z pewnością książka Adriana Praconia będzie dla Ciebie nieocenionym źródłem wiedzy. Pozdrawiam :)

      Usuń
  25. Myślę, że to książka w sam raz dla mnie. Niedawno czytałam książkę "I dusza moja" o strzelaninie w szkole, na szczęście była to tylko fikcja literacka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O książce "I dusza moja" też słyszałam i mam zamiar przeczytać, ale jak wspomniałaś to różne pozycje, bo niestety jedna "Masakra na wyspie Utoya" jest zapisem wspomnień.

      Usuń
  26. Porażająca rzeczywistość jak z horroru. Chętnie przeczytam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tak. Życie czasami pisze takie scenariusze, że nawet horrory się chowają.

      Usuń
  27. O ja Cię to był Dosiak u mnie :D! A właśnie tak się zastanawiałem co za Dominika zawitała do mnie na bloga, a to Ty :3! Piękne zdjęcie :)!

    A co do książki to wiesz, że ostatnio zastanawiałem się nad czymś takim... chodzi mi oczywiście o tą całą masakrę na wyspie, czy jest książka opisująca te wydarzenia. Naprawdę jestem zaciekawiony tą pozycją :)!

    Pozdrawiam ciepło :)!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Zdjęcie robił mój Chłopak, przekaże, że się fotka podoba :)

      Widzisz, zastanawiałeś się i masz, okazało się, że książka się pojawiła. Jeśli zainteresował Cię temat, to polecam :)

      Usuń
    2. Hahaha, powiedz, że fotograf świetny, no ale osoba na zdjęciu jednak jeszcze świetniejsza :D.

      No właśnie liczyłem, ze ktoś o czymś takim napisze :).
      Dzięki :)!

      Usuń