Wydawnictwo: Pascal
Liczba stron: 192
Tytuł tej książki nie
pozostawia żadnych wątpliwości, co do zdarzeń jakie zostały w niej opisane. 22
lipca 2011 roku Anders Breivik dokonał zamachu na siedzibę norweskiego rządu, a
następnie w przebraniu policjanta udał się na wyspę Utøya i zaatakował uczestników
obozu sympatyków Młodzieżowej Ligii Robotników (AUF). W wyniku jego działań
zginęło 77 osób, a ponad 30 zostało rannych. Ostatnią ofiarą terrorysty był
autor tej książki, który postanowił opowiedzieć o swoich traumatycznych
przeżyciach, by zrozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się przed dwoma laty.
Wszystkie europejskie media huczały o serii ataków w Norwegii zarówno tego
feralnego dnia jak i wiele miesięcy później. Ogromne emocje budzi fakt, że w
kraju uchodzącym za bezpieczny, dostatni i tolerancyjny pojawił się bezwzględny
terrorysta, który w ciągu kilkudziesięciu minut pozbawił życia tak wiele osób.
Grozą napawa również świadomość, że tylko jeden mężczyzna był w stanie
wyrządzić tyle zła. W swojej relacji Adrian Pracoń drobiazgowo opowiada o tym, co
działo się na kilka dni, godzin, a nawet minut zanim Breivik przypłynął na
wyspę. Nie omija również najbardziej bolesnych wspomnień związanych z samym
momentem ataku na obozowiczów oraz spotkaniem oko w oko z bezwzględnym
zamachowcem.
Nie mam wątpliwości, że
każdy, kto przeczyta tę książkę będzie z całego serca współczuł nie tylko
rodzinom i przyjaciołom zmarłych, ale także ocalałym, których życie już nigdy
nie będzie takie samo. Tragedie odciskają ślad w duszy człowieka, powracają w
postaci koszmarów sennych, napadów paniki czy myśli samobójczych. W takich
przypadkach niektórzy ludzie starają się jak najszybciej wyprzeć z pamięci
traumatyczne przeżycia, inni nieustannie do nich wracają, a Adrian Pracoń poszukuje
odpowiedzi. Nurtujących go kwestii jest bardzo wiele, ale większość raczej nie
doczeka się wyjaśnienia. Zanim zaczęłam czytać tę relację byłam przekonana, że
znaczna jej część została poświęcona na zastanawianie się nad tym, dlaczego
Breivik zaatakował i czy można było zrobić coś, żeby go wcześniej powstrzymać.
Okazało się jednak, że wcale nie takie rozważania dominują w przekazie Praconia,
ponieważ mężczyzna głównie koncentruje się na rzetelnym opowiedzeniu, co
dokładnie widział na wyspie, jaki nastrój towarzyszył przebywającym na niej ludziom
nim uświadomili sobie, że w każdej chwili mogą paść ofiarą terrorysty, a także,
o czym myślał, ukrywając się przed zabójcą.
Początek książki
przybliża czytelnikom nie tylko okoliczności, które sprawiły, że Polak znalazł
się na wyspie, ale przede wszystkim wyjaśnia jaki jest cel obozów
organizowanych na Utøyi, jaka panuje zazwyczaj na nich atmosfera i jacy ludzie
się tam spotykają. Uważam, że taka charakterystyka jest bardzo potrzebna,
ponieważ lepiej pozwala pojąć ogrom tragedii. AUF-owcy, co roku spotykali się
na wyspie, organizowali wystąpienia, zapraszali polityków, uczestniczyli w
zajęciach sportowych, poznawali też młodych ludzi o podobnych poglądach i
wartościach. Grupa zapewniała im poczucie bezpieczeństwa i przynależności do
pewnej wspólnoty. Dla Adriana Praconia ten ostatni aspekt okazał się bardzo
ważny. Niestety dwa lata temu zwyczajowy rytm obozu został zakłócony i nie
wydaje się, by kiedykolwiek sytuacja wróciła do normy. Opowieść Praconia
wywarła na mnie bardzo duże wrażenie, głównie dlatego, że pozbawiona jest górnolotnych
stwierdzeń i nie epatuje dosadnymi szczegółami. Autor w sposób chłodny i
wyważony dzieli się swoimi spostrzeżeniami i przeżyciami. Nie próbuje
manipulować czytelnikiem, nie przytacza drastycznych szczegółów, on po prostu
opisuje wydarzenia, w których uczestniczył. Wydaje mi się, że oszczędny styl
wyszedł tej publikacji na dobre. Obozowa rutyna, rozmowy i śmiechy zostały
brutalnie przerwane najpierw przez doniesienia o zamachach w Oslo, a później
przez samego Breivika. Ludzie byli zupełnie zdezorientowani i w desperacji
próbowali zrobić cokolwiek, by ocaleć. Podziwiam Adriana Praconia za to, że zachował
zimną krew w decydującym momencie i dzięki temu ocalił swoje życie. Książka nie
kończy się w momencie ataku czy tuż po nim. Relacja Polaka obejmuje również
wspomnienia ze szpitala, obchodów ku pamięci ofiar Breivika oraz rozprawy
sądowej, w czasie której Adrian dowiedział się, dlaczego nie został
zastrzelony, mimo że oprawca wycelował już w niego broń.
W zachowaniu autora tej
publikacji dziwi mnie jednak pewna rzecz. Nie chcę, żeby zostało to odebrane
jako czepialstwo i szukanie dziury w całym, ale dość nietypowe wydało mi się
uaktualnianie przez Adriana statusu na facebooku w czasie ukrywania się przed
zamachowcem. Chłopak nie zadzwonił do rodziny i nie napisał do osób mu
najbliższych, bo pierwszą myślą było przesłanie wiadomości na portal
społecznościowy. Osobliwa wydaje mi się również jego ponadprzeciętna aktywność
w mediach. Już pierwszej nocy w szpitalu zaczął udzielać wywiadów licznym
stacjom telewizyjnym i radiowym. Regularnie utrzymywał także kontakt z
portalami internetowymi i gazetami. Nie krytykuję go i nie oceniam, po prostu
się dziwię, że miał ochotę wciąż na nowo opowiadać o tak bolesnych sprawach. Muszę
wspomnieć również o tym, że recenzowana książka pierwotnie zawierała nieco inną
treść. W pierwszej wersji wspomnień Praconia wielokrotnie występowało nazwisko
jednej z ofiar. Okazało się jednak, że rodzice zmarłego chłopca nie wyrażają
zgody na publikowanie jego personaliów, więc nakład musiał zostać wstrzymany, a
książka zredagowana na nowo. Zanim Masakra
na wyspie Utøya ukazała się na naszym rynku autor twierdził, że jeśli
znajdzie się Polski wydawca, po raz kolejny zmieni nieco treść publikacji,
dodając więcej szczegółów o swoim pochodzeniu. Nie wiem czy ostatecznie tak
zrobił, ponieważ nie odnalazłam w niej zbyt wielu wzmianek o Polsce, ale w
żadnym razie nie uważam, żeby ten brak podważał wiarygodność autora. Z
oczywistych względów lektura tej książki należy do wyczerpujących emocjonalnie,
ale mimo tego polecam ją każdemu, kto chciałby poznać świadectwo ostatniej
ofiary Breivika i spojrzeć na norweską tragedię z zupełnie innej niż dotychczas
perspektywy.
Ocena: 5 / 6
Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości
portalu Sztukater oraz wydawnictwa Pascal.
Pamiętam tamte zdarzenia sprzed dwóch lat, myślałam wówczas właśnie to, co napisałaś: jak to się mogło stać "w kraju uchodzącym za bezpieczny, dostatni i tolerancyjny"?
OdpowiedzUsuńRecenzję przeczytałam z uwagą, jest świetnie napisana (i nie wspominam o tym dlatego, że ostatnio Ty pochwaliłaś moją), ale po książkę nie sięgnę. Myślę, że moja słaba psychika nie udźwignęłaby tego.
Dla mnie to był szok. Nie mogłam uwierzyć, że mowa jest o Norwegii, a nie jakimś państwie ogarniętym wojną. Nie namawiam do czytania tej książki, bo temat jest bardzo trudny i świeży jeszcze, więc każdy samodzielnie musi podjąć decyzję.
UsuńDziękuję, cieszę się, że Ci się spodobał mój tekst :) I absolutnie nie wątpię w szczerość komplementu :)
Chyba już ją gdzieś widziałam, ale pewna nie jestem. Być może jak będę miała okazję to się skuszę :)
OdpowiedzUsuńJest już dostępna w księgarniach, widziałam w Weltbildzie w sobotę :)
UsuńPsychika ludzka jest niezgłębiona i wciąż mnie zaskakuje. Uaktualnianie statusu na facebooku, podczas, gdy trwała masakra, a autor ukrywał się przed zamachowcem? Nie do wiary.
OdpowiedzUsuńTeż mnie to ogromnie zdziwiło. Gdzieś przeczytałam, że Pracoń jest już z pokolenia ludzi, dla których upublicznianie każdej godziny ze swojego życia jest normą. Nie zgodzę się z ta opinią. Jestem tylko rok starsza od autora i nie odczuwam potrzeby dzielenia się swoimi przeżyciami z jak największą liczbą osób. Nie chcę też atakować Praconia za jego działania, bo każdy inaczej działa w stresie, wydaje mi się jednak, że w sytuacji zagrożenia życia kontaktowałabym się tylko z najbliższymi.
UsuńCo do samej książki to mam mieszane uczucia, gdyż trzeba niebywałej ilości taktu, żeby umiejętnie opisać takie wydarzenia, tym bardziej że brała w nim udział tak duża rzesza ludzi. Jak opisujesz nie wszyscy mieli ochotę aby ich nazwisko pojawiało się w kontekście tak traumatycznych zdarzeń. Obawiam się, że autor miał ambicję aby przez udział w tej masakrze, w roli ofiary stać się kimś na miarę celebryty, jednak nie mnie to oceniać... :/
OdpowiedzUsuńNiestety mam identyczne zdanie, dlatego tylko z tego powodu mogę tej książki w ogóle nie przeczytać. Nie lubię promowania się na nieszczęściu, tragedii...Dla mnie to chore.
UsuńPrzyznam, że kiedy dowiedziałam się, że autor ponad dwadzieścia razy wspomniał o pewnym chłopaku w pierwszej wersji książki, również poczułam się dziwnie. Nie chcę jednak tak jednoznacznie oceniać jego motywacji. W książce napisał, że pragnie o tym opowiadać, bo czuje potrzebę wyrzucenia z siebie wszystkich przeżyć, uwrażliwienia innych ludzi. Nie mnie oceniać czy tak jest rzeczywiście, czy jednak Pracoń stara się lansować.
UsuńBardzo traumatyczne przeżycia miał autor i chciałabym je poznać dogłębniej, chociaż wiem, że wyczepią mnie one psychicznie i emocjonalnie, niemniej jednak chce zaryzykować.
OdpowiedzUsuńNa szczęście Adrian Pracoń nie szokuje, w książce nie ma drastycznych opisów, ale oczywiście nie jest to łatwa lektura.
UsuńOglądałam ją ostatnio w ksiegarnii. Tego typu książki zawsze budzą wiele sprzecznych emocji. Szczególnym tego przykładem może być "Zagubiona dziewczyna" - wspomnienia ofiary małżeństwa Westów. Niestety, za tego typu publikacjami najcześciej idą spore pieniądze dla ich autorów. Czasem też potrzeba uwagi czy popularności. Trudno to jednoznacznie oceniać.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że jest to dość kontrowersyjna książka. Trudno oceniać ją, bo w końcu żaden czytelnik nie jest na miejscu autora. Na pewno z jego relacji dowiedziałam się rzeczy, o których w mediach powszechnie nie mówiono, więc uważam, że warto publikację Praconia poznać, chociażby dla zwiększenia własnej świadomości. Pozdrawiam :)
UsuńTrudno mi oceniać prawdziwe intencje autora. Czy ma parcie na szkło i z premedytacją wykorzystuje szum medialny, czy nie, chociaż muszę przyznać, że skłaniam się ku temu pierwszemu, niestety. Ja bym nie wytrzymała psychicznie ciągłego opowiadania o tragedii...
OdpowiedzUsuńCo to publikowania statusu na facebooku - do głowy przychodzi mi tylko jedna myśl. Nie chciał rozmawiać na głos, a na FB przesiaduje duużo osób, jego informacja od razu mogła być zauważona? Nie wiem, nie wiem.
Podejrzewam, że również nie chciałabym wciąż na nowo roztrząsać takich wydarzeń. Pracoń w kilku fragmentach porusza kwestie swojej aktywności medialnej. Jednych przekona, innych nie. Ja sama nie wiem, co tak do końca myśleć.
UsuńMyślę, że Twoje przypuszczenia Facebookowe mogą być dobre. Autor w książce tłumaczy swoje zachowanie tym, że chciał poinformować wszystkich na raz o swoim położeniu. Mnie jednak jakoś uwiera myśl, że nie zadzwonił do matki (która nie ma konta na fb, więc nie odczyta wiadomości d syna) tylko od razu wszystko na fejsa.
No tak, przecież równie dobrze mógł wysłać smsa. Aczkolwiek może faktycznie pomyślał, że na fejsie dużo osób zareaguje? Tylko jak sobie pomyślę o tym, że np. ja miałabym zobaczyć czyjąś informację na fejsie, że tragedia, zabijanie, to wydaje mi się to takie nieprawdopodobne :O
UsuńJedna z pierwszych wiadomość autora na facebooku brzmiała mniej więcej "Żyję, kocham was wszystkich". Mogłam nie zapamiętać cytatu dosłownie, ale taki był sens. Mnie się jakieś to niezręczne wydaje, nie na miejscu. Później jeszcze opublikował zdjęcie z akcji ratunkowej, też zrobił to na fb.
UsuńMoże jestem trochę dziwna, ale lubię książki które sprawiają, że w mojej psychice coś zaczyna się dziać, a emocjonalnie mam dość na jakieś 24 godziny. Książki te zapadają mi w pamięć i moim zdaniem są najlepsze.
OdpowiedzUsuńTakie książki na pewno są wartościowe, więc nie ma nic dziwnego w tym, że chcemy je poznawać. Pozdrawiam :)
UsuńW sumie książkę mogłabym przeczytać, tylko musiałabym ją sobie dawkować, skoro jest taka emocjonalna.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy jest co dawkować w tym przypadku. Książka ma niespełna 200 stron, więc właściwie pochłania się ją na raz. Emocje oczywiście wzbudza, trudno byłoby na chłodno podchodzić do relacji człowieka, który był wówczas na wyspie, spotkał się oko w oko z Breivikiem i został ranny.
UsuńChyba każdy słyszał o tej masakrze. Jeśli będę miała okazję to na pewno zajrzę, choć trochę się obawiam tej książki.
OdpowiedzUsuńJak przeczytasz to koniecznie napisz recenzję, jestem ciekawa jak odbierzesz tę książkę.
UsuńKoniecznie muszę przeczytać tę książkę. Historia zamachu Breivika jest, dla mnie bardzo interesująca. Lubię też książki emocjonujące, dlatego ta jest jak najbardziej dla mnie.
OdpowiedzUsuńW takim razie relacja Adriana Praconia z pewnością okaże się dla Ciebie cennym źródłem informacji. Pozdrawiam :)
UsuńZ ciekawości zajrzę do tej ksiażki. Choć mam trochę mieszane uczucia co do motywów autora.
OdpowiedzUsuńTo jak większość osób widzę. Motywacje autora budzą kontrowersje, ale chyba trzeba się pogodzić z tym, że nigdy tak naprawdę nie dowiemy się czy Pracoń chce w jakiś sposób lansować się w ten sposób, czy po prostu ma potrzebę opowiadania o przeżytej tragedii.
UsuńPrzyznam, że nie lubię tego rodzaju tekstów, gdyż zawsze mam nieodparte wrażenie (zapewne niesłuszne, ale nic na to nie poradzę), że jest to próba zarobienia na jakiejś tragedii. Bo zawsze po takich wydarzeniach powstaje mnóstwo emocjonalnych tekstów im poświęconych. Więc raczej nie sięgnę, nawet jeśli warto.
OdpowiedzUsuńTeż mam takie wrażenie, ale wtedy, gdy o tragediach piszą postronni ludzie. Np jacyś dziennikarze biorą się za spisywanie opowieści ofiar, nakłaniają do wywiadów itd, w chwili, gdy sprawa jest jeszcze bardzo świeża. Trochę inaczej natomiast traktuję takie relacje pierwszoosobowe czy pamiętniki. Wtedy jestem w stanie uwierzyć, że to pewna forma terapii.
UsuńDokładnie, również wydaje mi się, że jest to próba zarobienia na tragedii. Być może się mylę, ale te wywiady w dzień po zamachu sugerują raczej, że facet chciał wziąć się szybko za robienie interesu tak, aby nikt go nie wyprzedził ;)
OdpowiedzUsuńWywiadów zaczął udzielać już pierwszej nocy...
UsuńPamiętam tamten dzień... Mocno mną wstrząsnął. Dla Norwegów jednak to dopiero musiał być wstrząs i to pod każdym względem. Wcześniej myśleli, że mieszkają w tak bezpiecznym kraju, a tu trafił się taki szaleniec... Norwegowie już chyba nigdy będą się czuć tak pewnie jak wcześniej.
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam. Europa była zaskoczona, ale w Norwegii zapewne zupełnie runęło poczucie bezpieczeństwa.
UsuńNie wiem jak oceniać taką książkę. Nie opuszcza mnie wrażenie, że to taka książka zapisana dla kasy i pięciu minut sławy.
OdpowiedzUsuńAutor swego czasu bardzo udzielał się w mediach, więc pewnie dlatego większość ma wątpliwości czy książkę napisał z potrzeby serca czy też dla sławy. Niezależnie od powodu uważam, że publikację warto poznać.
UsuńChętnie bym przeczytała - to w pewnym sensie już historia, ale też wciąż aktualna sprawa, na pewno przeczytanie relacji uczestnika tych wydarzeń rozwiałoby część moich wątpliwości. Na pewno się za nią rozejrzę.
OdpowiedzUsuńTak to jednocześnie historia i coś, co mimo tego powraca. Polecam, na pewno zyskasz nieco inne spojrzenie na całą sytuację.
UsuńChętnie sięgnę po tę książkę, chociażby ze względu na to, że pomimo całego medialnego szumu wokół tej sprawy nadal niewiele o niej wiem. (Tak, dziwne wyznanie z mojej strony, ale po prostu nie oglądam wiadomości i nie czytam gazet, a do internetowych portali rzadko zaglądam). Warto byłoby w końcu poznać całą sprawę ze szczegółami, oczami jednej z ofiar... A jeżeli chodzi o zbytnią aktywność Praconia w mediach, cóż... prawdopodobnie autor poczuł, że to jedyne pięć minut, jakie może dla siebie ukraść ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mnie również wiele informacji podawanych w mediach umknęło z podobnego powodu, co Tobie, więc ta książka rzuciła nowe światło na wiele spraw. Jeśli chcesz lepiej poznać całą sprawę, to koniecznie zapoznaj się z publikacją Praconia :)
UsuńPopatrzyłam na okładkę i byłam pewna, że to kolejny kryminał. Myliłam się. Bo mimo że historia jest wręcz rodem z kryminału i mrozi krew w żyłach, to wydarzyła się naprawdę. Z chęcią przeczytam tę książkę.
OdpowiedzUsuńTak, okładka jest dość chwytliwa, to trzeba poznać. Niestety treść to nie fikcja literacka, a prawdziwe życie i taka świadomość przeraża bardziej niż lektura nawet najwybitniejszej powieści.
UsuńŹle się czułam gdy mówili o tym w wiadomościach i myślę, że po książce poczułabym się jeszcze gorzej, ale i tak jest warta przeczytania.
OdpowiedzUsuńI nie uważam, że się czepiasz. W większości masz rację - to bardzo dziwne. Zwłaszcza cała akcja z facebookiem. Natomiast jeśli chodzi o media, to wiadomo, że każdy chciał wiedzieć co się stało i kogoś musieli zapytać... A to, że tak często do tego wracał - hmm. Cóż. To mogło mieć dla niego pozytywne skutki, jeśli wyrzucał to z siebie, żeby sobie ulżyć w cierpieniu, lub czytał komentarze innych osób, które mu współczuły, życzyły wszystkiego dobrego. Mógł się wtedy poczuć mniej samotny i przytłoczony. Są różne metody walki z bólem psychicznym :)
Zapewne tak było, takie zainteresowanie mogło dać autorowi poczucie bezpieczeństwa, świadomość, że wydarzenia, w których brał udział nie są obojętne innym ludziom. Dlatego tak trudno oceniać powody wydania książki czy udzielenia licznych wywiadów. Polecam, mimo wszelkich wątpliwości co do intencji spisania wspomnień. Pozdrawiam :)
UsuńFaktycznie, chłopak często się pokazywał w mediach tamtego dnia... Osobiście bałabym się cokolwiek robić, ba, oddychać bym się bała, bo Breivik mógłby to zauważyć i byłyby to moje ostatnie chwile. I na pewno nie myślałabym wtedy o ciągłym zmienianiu statusu na fb czy innym tweeterze.
OdpowiedzUsuńA po tej książce odnoszę wrażenie, że po prostu chce się wybić w świecie mediów, a dzięki różnego rodzaju katastrofom jest to bardziej zauważalne.
Co do książki - raczej nie przeczytam :)
Nie będę namawiać do czytania, bo jednak to specyficzna książka i lepiej być przekonanym, że chce się ją poznać niż czytać z musu. Nawet jeśli autor opisał przeżycia po to, by w jakiś sposób zaistnieć, to i tak nie zmienia faktu, że jego świadectwo jest bardzo poruszające. Pozdrawiam :)
UsuńJakoś tak odstrasza mnie to parcie na szkło autora.. Wiem, że pewnie nie ma to wpływu na to jak książka została opisana, ale to jest ode mnie silniejsze. Nie przeczytam też dlatego, że wydaje mi się, że autor nie posiada jakiegoś wielkiego talentu, stawia na dosłowność i szokowanie, a tego nie lubię w literaturze fakty.
OdpowiedzUsuńMylisz się jeśli chodzi o dosłowność czy szokowanie. Napisałam w recenzji, że niczego takiego w książce nie ma, wymieniłam to jako jeden z ważnych plusów tej publikacji. Kwestie talentu bądź jego braku w tym przypadku nie są ważne, przynajmniej w mojej ocenie. Bardziej liczy się wiarygodność przekazu.
UsuńSzczerze mówiąc to nie wiedziałam, że powstała na ten temat książka i w odniesieniu do rzeczywistych wydarzeń jestem trochę sceptycznie nastawiona do tej lektury.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Książkę widziałam w księgarni już, więc pewnie niedługo zrobi się o niej głośniej. Pozdrawiam :)
UsuńOd początku do końca śledziłam sprawę Breivika i masakry na wyspie Utoya - oglądałam wszystkie reportaże na serwisach informacyjnych i dokumenty, bo zaangażowałam się w tą tragedię emocjonalnie, dlatego wręcz nie mam prawa nie przeczytać tej powieści. Dziękuję za tą recenzję, bo naprawdę nie miałam pojęcia, że napisano tego rodzaju książkę.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zachęciłam do przeczytania. Skoro byłaś bardzo zaangażowaną w poznawania najnowszych informacji, to z pewnością książka Adriana Praconia będzie dla Ciebie nieocenionym źródłem wiedzy. Pozdrawiam :)
UsuńMyślę, że to książka w sam raz dla mnie. Niedawno czytałam książkę "I dusza moja" o strzelaninie w szkole, na szczęście była to tylko fikcja literacka.
OdpowiedzUsuńO książce "I dusza moja" też słyszałam i mam zamiar przeczytać, ale jak wspomniałaś to różne pozycje, bo niestety jedna "Masakra na wyspie Utoya" jest zapisem wspomnień.
UsuńPorażająca rzeczywistość jak z horroru. Chętnie przeczytam
OdpowiedzUsuńNiestety tak. Życie czasami pisze takie scenariusze, że nawet horrory się chowają.
UsuńO ja Cię to był Dosiak u mnie :D! A właśnie tak się zastanawiałem co za Dominika zawitała do mnie na bloga, a to Ty :3! Piękne zdjęcie :)!
OdpowiedzUsuńA co do książki to wiesz, że ostatnio zastanawiałem się nad czymś takim... chodzi mi oczywiście o tą całą masakrę na wyspie, czy jest książka opisująca te wydarzenia. Naprawdę jestem zaciekawiony tą pozycją :)!
Pozdrawiam ciepło :)!
Melon
Dzięki! Zdjęcie robił mój Chłopak, przekaże, że się fotka podoba :)
UsuńWidzisz, zastanawiałeś się i masz, okazało się, że książka się pojawiła. Jeśli zainteresował Cię temat, to polecam :)
Hahaha, powiedz, że fotograf świetny, no ale osoba na zdjęciu jednak jeszcze świetniejsza :D.
UsuńNo właśnie liczyłem, ze ktoś o czymś takim napisze :).
Dzięki :)!
Powiem, powiem :)
Usuń