Wydawnictwo: Pascal
Liczba stron: 192
Tytuł tej książki nie
pozostawia żadnych wątpliwości, co do zdarzeń jakie zostały w niej opisane. 22
lipca 2011 roku Anders Breivik dokonał zamachu na siedzibę norweskiego rządu, a
następnie w przebraniu policjanta udał się na wyspę Utøya i zaatakował uczestników
obozu sympatyków Młodzieżowej Ligii Robotników (AUF). W wyniku jego działań
zginęło 77 osób, a ponad 30 zostało rannych. Ostatnią ofiarą terrorysty był
autor tej książki, który postanowił opowiedzieć o swoich traumatycznych
przeżyciach, by zrozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się przed dwoma laty.
Wszystkie europejskie media huczały o serii ataków w Norwegii zarówno tego
feralnego dnia jak i wiele miesięcy później. Ogromne emocje budzi fakt, że w
kraju uchodzącym za bezpieczny, dostatni i tolerancyjny pojawił się bezwzględny
terrorysta, który w ciągu kilkudziesięciu minut pozbawił życia tak wiele osób.
Grozą napawa również świadomość, że tylko jeden mężczyzna był w stanie
wyrządzić tyle zła. W swojej relacji Adrian Pracoń drobiazgowo opowiada o tym, co
działo się na kilka dni, godzin, a nawet minut zanim Breivik przypłynął na
wyspę. Nie omija również najbardziej bolesnych wspomnień związanych z samym
momentem ataku na obozowiczów oraz spotkaniem oko w oko z bezwzględnym
zamachowcem.
Nie mam wątpliwości, że
każdy, kto przeczyta tę książkę będzie z całego serca współczuł nie tylko
rodzinom i przyjaciołom zmarłych, ale także ocalałym, których życie już nigdy
nie będzie takie samo. Tragedie odciskają ślad w duszy człowieka, powracają w
postaci koszmarów sennych, napadów paniki czy myśli samobójczych. W takich
przypadkach niektórzy ludzie starają się jak najszybciej wyprzeć z pamięci
traumatyczne przeżycia, inni nieustannie do nich wracają, a Adrian Pracoń poszukuje
odpowiedzi. Nurtujących go kwestii jest bardzo wiele, ale większość raczej nie
doczeka się wyjaśnienia. Zanim zaczęłam czytać tę relację byłam przekonana, że
znaczna jej część została poświęcona na zastanawianie się nad tym, dlaczego
Breivik zaatakował i czy można było zrobić coś, żeby go wcześniej powstrzymać.
Okazało się jednak, że wcale nie takie rozważania dominują w przekazie Praconia,
ponieważ mężczyzna głównie koncentruje się na rzetelnym opowiedzeniu, co
dokładnie widział na wyspie, jaki nastrój towarzyszył przebywającym na niej ludziom
nim uświadomili sobie, że w każdej chwili mogą paść ofiarą terrorysty, a także,
o czym myślał, ukrywając się przed zabójcą.
Początek książki
przybliża czytelnikom nie tylko okoliczności, które sprawiły, że Polak znalazł
się na wyspie, ale przede wszystkim wyjaśnia jaki jest cel obozów
organizowanych na Utøyi, jaka panuje zazwyczaj na nich atmosfera i jacy ludzie
się tam spotykają. Uważam, że taka charakterystyka jest bardzo potrzebna,
ponieważ lepiej pozwala pojąć ogrom tragedii. AUF-owcy, co roku spotykali się
na wyspie, organizowali wystąpienia, zapraszali polityków, uczestniczyli w
zajęciach sportowych, poznawali też młodych ludzi o podobnych poglądach i
wartościach. Grupa zapewniała im poczucie bezpieczeństwa i przynależności do
pewnej wspólnoty. Dla Adriana Praconia ten ostatni aspekt okazał się bardzo
ważny. Niestety dwa lata temu zwyczajowy rytm obozu został zakłócony i nie
wydaje się, by kiedykolwiek sytuacja wróciła do normy. Opowieść Praconia
wywarła na mnie bardzo duże wrażenie, głównie dlatego, że pozbawiona jest górnolotnych
stwierdzeń i nie epatuje dosadnymi szczegółami. Autor w sposób chłodny i
wyważony dzieli się swoimi spostrzeżeniami i przeżyciami. Nie próbuje
manipulować czytelnikiem, nie przytacza drastycznych szczegółów, on po prostu
opisuje wydarzenia, w których uczestniczył. Wydaje mi się, że oszczędny styl
wyszedł tej publikacji na dobre. Obozowa rutyna, rozmowy i śmiechy zostały
brutalnie przerwane najpierw przez doniesienia o zamachach w Oslo, a później
przez samego Breivika. Ludzie byli zupełnie zdezorientowani i w desperacji
próbowali zrobić cokolwiek, by ocaleć. Podziwiam Adriana Praconia za to, że zachował
zimną krew w decydującym momencie i dzięki temu ocalił swoje życie. Książka nie
kończy się w momencie ataku czy tuż po nim. Relacja Polaka obejmuje również
wspomnienia ze szpitala, obchodów ku pamięci ofiar Breivika oraz rozprawy
sądowej, w czasie której Adrian dowiedział się, dlaczego nie został
zastrzelony, mimo że oprawca wycelował już w niego broń.
W zachowaniu autora tej
publikacji dziwi mnie jednak pewna rzecz. Nie chcę, żeby zostało to odebrane
jako czepialstwo i szukanie dziury w całym, ale dość nietypowe wydało mi się
uaktualnianie przez Adriana statusu na facebooku w czasie ukrywania się przed
zamachowcem. Chłopak nie zadzwonił do rodziny i nie napisał do osób mu
najbliższych, bo pierwszą myślą było przesłanie wiadomości na portal
społecznościowy. Osobliwa wydaje mi się również jego ponadprzeciętna aktywność
w mediach. Już pierwszej nocy w szpitalu zaczął udzielać wywiadów licznym
stacjom telewizyjnym i radiowym. Regularnie utrzymywał także kontakt z
portalami internetowymi i gazetami. Nie krytykuję go i nie oceniam, po prostu
się dziwię, że miał ochotę wciąż na nowo opowiadać o tak bolesnych sprawach. Muszę
wspomnieć również o tym, że recenzowana książka pierwotnie zawierała nieco inną
treść. W pierwszej wersji wspomnień Praconia wielokrotnie występowało nazwisko
jednej z ofiar. Okazało się jednak, że rodzice zmarłego chłopca nie wyrażają
zgody na publikowanie jego personaliów, więc nakład musiał zostać wstrzymany, a
książka zredagowana na nowo. Zanim Masakra
na wyspie Utøya ukazała się na naszym rynku autor twierdził, że jeśli
znajdzie się Polski wydawca, po raz kolejny zmieni nieco treść publikacji,
dodając więcej szczegółów o swoim pochodzeniu. Nie wiem czy ostatecznie tak
zrobił, ponieważ nie odnalazłam w niej zbyt wielu wzmianek o Polsce, ale w
żadnym razie nie uważam, żeby ten brak podważał wiarygodność autora. Z
oczywistych względów lektura tej książki należy do wyczerpujących emocjonalnie,
ale mimo tego polecam ją każdemu, kto chciałby poznać świadectwo ostatniej
ofiary Breivika i spojrzeć na norweską tragedię z zupełnie innej niż dotychczas
perspektywy.
Ocena: 5 / 6
Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości
portalu Sztukater oraz wydawnictwa Pascal.