Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 544
Jest to moje pierwsze spotkanie z Johnem Irvingiem i niestety nie mogę uznać go za udane. Czytałam tę książkę bardzo długo, z trudem brnąc przez kolejne strony. Spowodowane to było nie tylko powolnością fabuły, ale przede wszystkim niechęcią i antypatią, którą wzbudził we mnie wykreowany przez autora świat. Irving opowiada losy postaci nierozerwalnie związanych z sierocińcem w St. Cloud’s w stanie Maine. Instytucją kieruje znakomity położnik doktor Wilbur Larch, zajmujący się przyjmowaniem na świat przyszłych sierot, a także przerywaniem ciąży. Larch kocha wszystkich swoich wychowanków, ale jego ulubieńcem staje się Homer Wells.
Powieść przedstawia historię życia głównych bohaterów, wplatając także istotne wątki z udziałem postaci, pojawiających się nieco później. Losem Homera zazwyczaj rządzi przypadek, chłopak właściwie nie podejmuje decyzji samodzielnie i odważnie, tylko czeka na to, co wydarzy się z upływem czasu. Niby posiada swoje przekonania, ale nie potrafi ich dobitnie akcentować, nie umie podjąć decyzji, która w jakikolwiek sposób pokierowałaby jego życiem. Dopiero na końcu powieści podejmuje działanie, ale moim zdaniem, nie jest ono wynikiem jego świadomego wyboru tylko okoliczności, które zmusiły bohatera do takiego zachowania. Homer Wells, Wilbur Larch, Candy i Wally często irytowali mnie swoim postępowaniem i sposobem myślenia. Wszyscy znaleźli się w trudnej życiowej sytuacji i stanęli przed dramatycznymi wyborami, ale uważam, że podjęli złe decyzje, które później miały ogromny wpływ na ich przyszłość. Żyją w zakłamaniu, oszukując siebie samych i bliskich. Nie potrafiłam utożsamić się z żadną postacią, nikt też nie wzbudził mojej sympatii.
Ważnym wątkiem Regulaminu tłoczni win jest także zaakcentowanie różnicy pomiędzy białymi a Murzynami. Ci drudzy przyjmowani byli do pracy przy zbiorze jabłek. Mieszkali w gospodarczym budynku, a nocą siadywali na dachu, żartując i rozmawiając. Autor podkreśla ich odrębność kulturową, przejawiającą się w specyficznym sposobie mówienia, własnych zasadach i prawach oraz przygnębiającej świadomości zmarnowanego życia. Wielu z nich wędrowało od sadu do sadu, aby w okresie zbiorów zatrudnić się na kilka tygodni, później odchodzili, szukając swojego miejsca na świecie.
Irving przekonuje czytelnika, że w większości wypadków człowiek nie ma wpływu na własny los. Co mu pisane to i tak się wydarzy, choćbyśmy z całych sił starali się tego uniknąć. Sierota na zawsze pozostanie samotny, a stworzenie rodziny będzie dla niego nie lada wyzwaniem. Nie przeczę, że autor poruszył wiele ważnych kwestii, tworząc tak obszerną powieść. Nie odradzam także przeczytania tej książki, ale ja z pewnością nie jestem jej wielbicielką. Denerwowała mnie wybiórcza moralność bohaterów. Z jednej strony doktor Larch szczerze kochał dzieci z sierocińca, robił dla nich wiele i starał się znaleźć nowe rodziny, ale był także gorącym zwolennikiem aborcji. Uważał, że dla maluchów niechcianych przez rodziców lepiej byłoby, gdyby nigdy nie przyszły świat. Dlatego żadnej kobiecie nie odmawiał aborcji, mimo że zabieg był nielegalny. Zresztą nie tylko Larch posiadał takie poglądy. Niemal wszystkie postaci w tej książce nie dostrzegały, że zabicie dziecka jest strasznym czynem. Co więcej Wally, Candy i Homer tworzyli przedziwny układ, bojąc się rozwiązać kwestię łączących ich uczuć. Przez piętnaście lat żyli w zakłamaniu, podszytym tchórzostwem i brakiem odpowiedzialności za własne czyny.
Tak niska ocena spowodowana jest głównie wybitną niechęcią do bohaterów. Rozumiem też, że zarówno pisarz jak i ta konkretna książka mają wielu fanów, ale do mnie zupełnie nie przemówiła. Kiedyś z pewnością sięgnę po inne dzieła Irvinga, ale nie stanie się to w najbliższej przyszłości. Chętnie natomiast obejrzę film, który powstał na podstawie Regulaminu tłoczni win.
Ocena: 3 / 6
Fuj, jak są aborcje to ja nie czytam!
OdpowiedzUsuńCo prawda książkę czytałam ładnych kilka lat temu, ale bardzo mi się podobała. Choć z niektórymi ksiązkami Irvinga naprawdę miałam problem żeby przez nie przebrnąć cenię go sobie jako autora.
OdpowiedzUsuńA film na podstawie "Regulaminu tłoczni win" zdecydowanie polecam :)
Pozdrawiam:)
Mam ochotę, bo z Irvinga jeszcze nic nie czytałam.
OdpowiedzUsuńCzytałam ją dawno temu, ale pamiętam, że wywarła na mnie wrażenie i to chyba pozytywne. Z pewnością będę ją musiała jeszcze raz przeczytać, ponieważ niewiele już z niej pamiętam:)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic tego autora, a teraz zniechęciłaś mnie na tyle, że nie mam ochoty brać się za jakąkolwiek jego książkę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
ja chciałabym rozpocząć przygodę z autorem od "Ostatniej nocy..." :) potem może będę się rozglądać za innymi książkami
OdpowiedzUsuńLouis o aborcjach autor pisze dużo i dokładnie. Nie pomija nawet medycznych opisów. Z trudem przebrnęłam przez te fragmenty
OdpowiedzUsuńConfians film na pewno obejrzę w niedługim czasie. Pozdrawiam :)
Zaczytana w chmurach, jestem ciekawa Twojej opinii jak przeczytasz :)
Kasandro warto sobie odświeżyć książkę, bo niestety z biegiem czasu zapomina się i fabułę, i towarzyszące czytaniu wrażenia. Pozdrawiam :)
UpiornyGroszku nie zniechęcaj się do autora, może inne jego książki nie są podobne do tej. Zresztą "Regulamin tłoczni win" jest dość wysoko oceniany na portalach czytelniczych, więc może ja się nie poznałam na tej książce.
Dominiko Anno czytałam pozytywne opinie o "Ostatniej nocy...", ale zanim się za tę książkę zabiorę poczekam na Twoją recenzję :)
Czytałam o tej książce trochę i z tego, co zrozumiałam, to została ona zakwalifikowana do tzw. "literatury menstruacyjnej". Hm... ^^
OdpowiedzUsuńA co do wybiórczości moralnej bohaterów, to uważam, że jest to jak najbardziej naturalne i ludzkie. To, że ktoś jest zwolennikiem aborcji nie wyklucza go z kręgu ludzi wrażliwych czy kochających dzieci. Znam parę osób, które kochają dzieci, a opowiadają się za zabiegiem przerwania ciąży żeby nie powielać historii dzieci tragicznie osamotnionych. Uważam, że niesłusznie jest dzielić takie rzeczy na białe lub czarne. Jestem za młoda, zbyt mało znam życie, żeby móc wypowiadać się na ten temat, ale wydaje mi się, że jeśli odłączamy ludzi od respiratorów w momencie, kiedy praca mózgu ustaje, to dlaczego nie usuwać ciąży kiedy jeszcze mózg dziecka się nie wykształcił, nie ma wyczuwalnych fal mózgowych? Ale to tylko moje zdanie.
Przeczytam. Na pewno.
Pozdrawiam! :))
Rapsodio gdy praca mózgu ustaje to człowiek umiera, dziecko natomiast ma całe życie przed sobą i człowiek nie ma prawa mu go odbierać. Oczywiście każdy może mieć swoje zdanie, ale poglądy warto wymieniać. Jestem zdecydowaną przeciwniczką aborcji i pewnie dlatego tak mnie to dotknęło. Wiem, że nic nie jest czarne albo białe, ale ta książka mnie do siebie zniechęciła i jakoś nie potrafiłam ani zrozumieć ani polubić bohaterów. Dlatego tak ostro o nich napisałam, obiektywizmu w tym przypadku jest mniej niż moich własnych emocji. Co do "literatury menstruacyjnej" to tak, książka pasuje jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńMoże bym skusiła się na tę książkę, ale to chyba nie mój gatunek.
OdpowiedzUsuńJakoś nie bardzo mnie ciągnie do tej książki, nie jest ona w moim stylu... Nie przeczytam...
OdpowiedzUsuńprzepowiednia, chasm rozumiem was. Ja też nie byłam przekonana czy książka mi się spodoba. Chciałam poznać twórczość Irvinga, ale zachwycona nie jestem, zobaczymy jak inne jego książki.
OdpowiedzUsuńJestem zafascynowana twórczością Irvinga chociaż czytałam tylko "Modlitwę za Owena", książka mnie zachwyciła i z pewnością zapoznam się szczegółowo z twórczością tego Pana.
OdpowiedzUsuńNie będę się wypowiadać na temat aborcji bo nie jest to odpowiednie miejsce ku temu.
Widzę, że czytasz "Sklepik z marzeniami" Kinga. Ciekawa jestem Twojej opinii na temat tej książki.
Nie czytałam tej pozycji Irvinga, ale dzięki Twojej pozycji nie podejdę do niej nie wiadomo jak podekscytowana, być może dzięki temu się nie zawiodę :) A słyszałam opinie, że to jedna z jego lepszych książek.
OdpowiedzUsuńKatee na razie "Sklepik z marzeniami" mi się podoba. Zobaczymy jak będzie dalej.
OdpowiedzUsuńDario Też słyszałam, że to jedna z lepszych książek, dlatego tak bardzo się rozczarowałam, momentami nie mogłam przebrnąć przez opisy sadów, tłoczenia win czy też porodów.