Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 552
Pierwsze wydanie: 2000
Polska premiera: 2011
Miałam bardzo długą, bo
kilkuletnią, przerwę od twórczości Henninga Mankella. Oczywiście ma to związek
z faktem, że przez ostatnie dwa lata czytałam naprawdę niewiele, ale myślę, że
potrzebowałam też odpoczynku od nieco depresyjnego wydźwięku jego powieści.
Wspominałam nieraz, że cenię szwedzkiego pisarza za realizm tworzonych kryminałów.
U niego nie ma superbohaterów w mundurach, którzy wyróżnialiby się jakimś
szóstym zmysłem albo byli niesamowicie inteligentni i w spektakularny sposób umieli
rozwiązać nawet najbardziej skomplikowaną sprawę. Nie, Mankell tworzy zupełnie
inne postaci. Ludzkie, ale przez to trochę uwierające, bo momentami tę
„zwyczajność” protagonistów odbieram jako przytłaczającą.
Powrót nauczyciela tańca to powieść poza serią z Kurtem
Wallanderem. Zamiast słynnego komisarza, w roli głównej pojawia się młody
policjant Stefan Lindman, który postanawia wykorzystać urlop zdrowotny w dość
niecodzienny sposób. Kiedy mężczyzna dowiaduje się, że jest poważnie chory i za
kilka tygodni rozpocznie długie leczenie, decyduje się wyjechać z miasta, by
zapoznać się ze szczegółami śledztwa w sprawie śmierci emerytowanego oficera
policji. Lindman i Herbert Molin przez jakiś czas pracowali razem, dlatego
morderstwo kolegi po fachu wstrząsnęło protagonistą. Ktoś napadł starego
człowieka samotnie mieszkającego na leśnym odludziu. Nie chodziło o rabunek dla
pieniędzy, ponieważ morderca zadał sobie wiele trudu, najpierw zmuszając ofiarę
do ucieczki z domu, a potem torturując ją i pozostawiając makabryczne ślady
swojej zbrodni. Lindman próbuje nie tylko znaleźć sprawcę, ale też odpowiedzieć
na pytanie o motyw. Czyżby spokojny, wycofany starszy pan skrywał jakąś
tajemnicę?
Odnoszę wrażenie, że ta książka
to kwintesencja stylu Mankella. Zawiera ciekawą intrygę kryminalną, która z
czasem staje się znacznie bardziej skomplikowana niż można przypuszczać na
pierwszy rzut oka. Cechuje się też rozbudowaną charakterystyką postaci, dzięki
czemu czytelnik może dokładnie poznać bohaterów, przyjrzeć się ich
przyzwyczajeniom, poznać myśli i sposób patrzenia na świat. Stefan Lindman
przypomina Kurta Wallandera. Też jest małomówny, ma problemy z okazywaniem
uczuć i podejmuje decyzje pod wpływem dziwnych impulsów, przez które wpada w
poważne tarapaty. Ale jest też sumiennym i bystrym policjantem, niepoddającym
się tak łatwo szablonowym rozwiązaniom, dlatego przyglądanie się jak pracuje
nad sprawą, było przyjemnym doświadczeniem. Lindman jest przytłoczony diagnozą
lekarską i często w swoich rozważaniach powraca do kwestii kruchości życia oraz
lęków związanych z tym, co go czeka w przyszłości. Te gorzkie rozważania mogą
wpędzić w ponury nastrój. Podobnie jak wątek związany z drugą wojną światową,
przypominający, że również w Szwecji nie brakowało ludzi wyznających bulwersujące
poglądy, którzy za wszelką cenę pragnęli walczyć po stronie nazistów. Co gorsze
fascynacja nazizmem przetrwała i Mankell pokazuje czytelnikowi, że u progu XXI
wieku wyznawcy tej ideologii kryją się gdzieś pod powierzchnią, sprawiając
wrażenie zwyczajnych obywateli.
Powieść momentami jest nieco
przegadana i trochę zbyt rozbudowana. Jak już wspomniałam, ogólnie czytałam ją
z dużym zainteresowaniem, ale wolałabym, żeby autor tak szczegółowo nie
opisywał podróży Lindmana po kraju. Rozumiem czemu ten zabieg miał służyć, bo w
czasie tych wojaży mężczyzna wiele rzeczy układa sobie w głowie, a czytelnik
zapoznaje się z surowością szwedzkiego klimatu, ale i tak pewne fragmenty można
byłoby spokojnie pominąć. Irytowało mnie także przedstawienie związku Stefana
Lindmana z Heleną. Mankell niespecjalnie radzi sobie z opisami relacji romantycznych,
co zauważyłam przy czytaniu serii o Wallanderze. W tamtym przypadku wybranką
komisarza była Łotyszka, z którą bohater tworzył bardzo dziwny związek na
odległość. Teraz inny protagonista jest związany z Polką mieszkającą w Szwecji,
ale próżno w tej relacji szukać miłości czy nawet przywiązania. Lindman nie
informuje Heleny o swoich wyprawach, przez jakiś czas ukrywa informacje o
chorobie, ignoruje jej telefony, inicjując kontakt tylko wtedy kiedy ma ochotę.
Na dodatek zdradziłby „ukochaną” bez namysłu, gdyby tylko nowo poznana kobieta
kiwnęła w jego stronę palcem.
Pomimo wymienionych mankamentów Powrót nauczyciela tańca uważam za udaną
lekturę, którą mogę polecić wszystkim fanom Mankella i skandynawskich
kryminałów. Intryga trzyma poziom, niełatwo wszystko poskładać w całość, nawet
jeśli pewne informacje są od razu czytelnikowi znane. Opowieść jest dość
mroczna, a wnioski płynące z zakończenia niewesołe w kontekście natury
człowieka i obawy, że historia lubi się powtarzać. Biblionetka.pl podaje, że
kolejna część serii o Wallanderze zatytułowana Nim nadejdzie mróz, jest równocześnie kontynuacją losów Stefana
Lindmana. Jestem ciekawa czy rzeczywiście bohaterowie spotkają się ze sobą i
chętnie dowiem się, czy młodszy policjant poradził sobie z chorobą oraz
uporządkował sprawy sercowe. Lubicie powieści Mankella? Może ktoś czytał Powrót nauczyciela tańca i podzieli się
swoją opinią?
Ocena : 4 / 6
Cykl Stefan Lindman:
1. Powrót nauczyciela tańca
2. Nim nadejdzie mróz
Cykl z Kurtem Wallanderem:
1. Morderca bez twarzy
2. Psy z Rygi
3. Biała lwica
4. Mężczyzna, który się uśmiechał
5. Fałszywy trop
6. Piąta kobieta
7. O krok
8. Zapora
9. Nim nadejdzie mróz
10. Niespokojny człowiek
11. Ręka: Ostatnie śledztwo Kurta Wallandera
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz