Wydawnictwo: Videograf
Liczba stron: 272
Rok pierwszego wydania: 2010
Recenzując pierwszą część cyklu Stefana Dardy, napisałam, że w kolejnym tomie spodziewam się większej dawki grozy oraz napięcia. Miałam wrażenie, że Słoneczna Dolina to udany wstęp do mrocznej i emocjonującej historii, opowiadającej o losach mieszkańców pewnej wsi, którzy padli ofiarą klątwy zatajenia oraz warszawskiego dziennikarza, walczącego o ich uratowanie. Niestety najwyraźniej myliłam się w swoich przypuszczeniach, ponieważ Starzyzna ani nie jest bardziej przerażająca, ani ciekawsza, ani lepiej napisana niż pierwsza powieść z serii i z przykrością muszę stwierdzić, że znów mam problem z twórczością Dardy. Kontynuacja opowieści rozczarowała mnie pod kilkoma względami, a mój zawód jest tym większy, że Słoneczna Dolina to naprawdę niezła rzecz i miałam nadzieję, że cały cykl trzyma wysoki poziom.
Fabuła jest ściśle powiązana z wydarzeniami z wcześniejszego tytułu, dlatego dobrze jest nie robić zbyt dużych przerw między tymi książkami, ponieważ autor raczej nie pomaga czytelnikowi w przypomnieniu sobie szczegółów historii. Ponadto zwłaszcza początek Starzyzny napisany jest dość chaotycznie, dlatego dopiero po kilkudziesięciu stronach, odtworzyłam wszystkie ważne zdarzenia z udziałem głównych postaci, uszeregowałam chronologię wypadków i na dobre rozeznałam się w sytuacji. Moim zdaniem ten zamęt to po prostu niepotrzebna komplikacja, która niczemu dobremu nie służy. Wystarczyłoby, żeby każdy z rozdziałów został opatrzony datą i już znacznie łatwiej byłoby zaangażować się w historię, składającą się z niechronologicznej relacji kilku bohaterów. Irytowała mnie dezorientacja spowodowana częstym brakiem informacji, kto w danej chwili przytacza poszczególne zdarzenia i w jakim czasie to wszystko się rozgrywa. Mam wrażenie, że Darda na siłę chciał poplątać pewne zdarzenia, ale nie sądzę, żeby to była dobra decyzja, bo ta prosta w gruncie rzeczy opowieść sama w sobie jest interesująca i nie potrzebuje takich zabiegów.
W tej części najważniejszy wątek dotyczy starań Witolda Uchmanna, który po zapoznaniu się z losami mieszkańców niewielkiej osady, postanawia zdjąć ciążącą na nich klątwę zatajenia. Mężczyzna miał już do czynienia z niebezpiecznymi postaciami nawiedzającymi okolicę wioski, dlatego dobrze wie, że jego zadanie będzie bardzo trudne. Nie spodziewa się jednak, że sam trafi do uwięzionej w czasowej pętli Starzyzny, a jego misja stanie się również walką o własne życie. Muszę przyznać, że cała tajemnica związana z przeklętą wsią i konsekwencjami, jakie miejscowi musieli ponieść za swoje zachowanie, zainteresowała mnie już od pierwszej części, dlatego cieszę się, że w tej powieści autor udzielił odpowiedzi na większość nurtujących mnie kwestii. Dowiedziałam się, co takiego uczynili ludzie ze Starzyzny, kto był najbardziej zaangażowany, kto „tylko” przyglądał się biegowi zdarzeń, a kto musiał milczeć i udawać, że nie wie co się dzieje, jeśli nie chciał, żeby jego sekret wyszedł na światło dziennie. Stefan Darda miał naprawdę dobry pomysł na historię z dreszczykiem, dlatego mimo minusów, które zauważyłam, książkę czytałam z zainteresowaniem, chcąc jak najszybciej poznać zakończenie. Parę rozwiązań uważam za lekko naciągane, bo trudno mi uwierzyć, że ludzie żyjący na początku lat 50. XX wieku ślepo wierzyli we wszystko, co mówił lokalny ksiądz, nie mieli pojęcia czym jest zaćmienie słońca i z rezerwą odnosili się do wynalazku jakim jest samochód. Ale rozumiem, że te elementy pomogły w logicznym wytłumaczeniu zachowania postaci, a tym samym przekonania czytelnika, że ich bierność miała swoje uzasadnienie, więc nie jest to wada, którą uważam za największą bolączkę powieści
Nie mogę jednak wybaczyć kompletnego braku atmosfery grozy. Gdzie napięcie, strach, emocje i niepokój o los protagonistów? Z chwilą, gdy zagadka klątwy została wyjaśniona jakby wszystkie cechy horroru nagle zniknęły z tej książki. Co z tego, że pojawiają się nadprzyrodzone postaci, jak fragmenty opisujące ich aktywność pozbawione są polotu i aury niesamowitości. Nie bałam się w trakcie lektury ani przez chwilę, nie przeżywałam spotkań Uchmanna z dziwnymi widmami o nieludzkich oczach, po prostu nie czułam, że czytam powieść grozy. W Słonecznej Dolinie autor udowodnił, że potrafi zaniepokoić czytelnika chociażby poprzez opisy złowieszczej pogody, tajemnicze zachowanie poszczególnych osób czy inne sygnały zwiastujące, że nadchodzi niebezpieczeństwo. Tutaj niestety tego nie ma i dlatego moja ocena nie może być wyższa. Nie ukrywam też, że twórczość Stefana Dardy nie zawsze do mnie trafia ze względu na styl jakim posługuje się pisarz. Tym razem również mam zastrzeżenia warsztatowe, ponieważ autor nie ustrzegł się powtórzeń, które umieszczone w sąsiadujących ze sobą zdaniach bardzo rzucają się w oczy. W trakcie pisania łatwo przeoczyć, że jakiegoś słowa lub zwrotu używamy za często, ale przecież własny tekst czyta się zazwyczaj kilka razy, więc błędy powinny zostać wyłapane.
Niektóre dialogi również rażą sztucznością i niedopasowaniem do sytuacji. Dość niezręcznie to brzmi, gdy Uchmann spotyka na swojej drodze rzekomo przerażającego, groźnego upiora i rzuca do niego nonszalancko: „Hej frajerze!”. Pisarz pokusił się także o wprowadzenie gwary i dlatego wszyscy mieszkańcy wsi wypowiadają się w specyficzny sposób. Nie jestem ekspertką od języka, więc nie potrafię stwierdzić czy Dardzie udał się ten zabieg, ale nie będę kryć, że po czasie z trudem znosiłam te wszystkie: „żem mówił”, „robim”, „spełniliżeśmy”. Nie jestem także pewna czy to już gwara, czy raczej regionalizmy, dlatego będę wdzięczna, jeśli ktoś w komentarzu rzuci nieco światła na tę kwestię. Niemniej takie rozwiązanie było na dłuższą metę męczące, chociaż rozumiem, że autor zapewne chciał podkreślić, iż mieszkańcy Starzyzny niejako nie pasują do dzisiejszych czasów. Sięgając po kontynuację Słonecznej Doliny spodziewałam się znacznie lepszej powieści, a niestety otrzymałam kolejnego średniaka, który broni się jedynie ciekawym pomysłem. Zapewne zdecyduję się na lekturę następnych dwóch tomów, ale tym razem postaram się nie robić sobie przedwczesnych nadziei. Nie odważę się także polecać Czarnego Wygonu, sami musicie ocenić czy ta seria może wam coś ciekawego zaoferować.
Ocena: 3 / 6
Cykl Czarny Wygon:
2. Starzyzna
3. Bisy
4. Bisy II
Recenzja Domu na Wyrębach
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz