Liczba sezonów: 3
Lata emisji: 2013-2015
Obsada: m.in. Kevin Bacon, James Purefoy,
Natalie Zea, Valorie Curry
Jeszcze
do niedawna nie poświęcałam wielkiej uwagi serialom. Uważałam, że
śledzenie kolejnych sezonów zabiera zbyt dużo czasu, a ponadto irytowało
mnie, że większość z telewizyjnych produkcji albo zostaje zawieszona i
opowieść urywa się w bezsensownym momencie (Jericho), albo staje
się zbyt przekombinowana i wyraźnie widać, że po czasie scenarzyści już
sami nie wiedzą, co wymyślać, żeby jeszcze coś z danego tytułu wycisnąć (Prison Break). Jednak po obejrzeniu Breaking Bad zainteresowałam
się serialami na nowo i odkryłam, że wśród nich są historie
prezentujące nową jakość i grzechem byłoby nigdy ich nie poznać.
Jeszcze stanowczo za wcześnie, żeby stwierdzić czy The Following
stanie się jednym z moich ulubionych tytułów, ale z całą pewnością mogę
przyznać, że pierwszy sezon dostarczył mi ogromnej dawki emocji,
napięcia oraz informacji o tym jaką władze nad innymi może zyskać
człowiek wyróżniający się charyzmą i doskonałą znajomością ludzkich
słabości.
Wszyscy najważniejsi bohaterowie pierwszego sezonu. |
Seryjny
morderca Joe Carroll od kilku lat przebywa w jednym z najlepiej
strzeżonych zakładów karnych w Stanach Zjednoczonych. Mężczyzna
odpowiada za śmierć co najmniej czternastu młodych dziewczyn, które
zamordował z niezwykłym okrucieństwem, więc nigdy nie powinien opuścić
więziennych murów.
Joe Carroll jeszcze przed zdemaskowaniem. |
Dzieje
się jednak inaczej, ponieważ Carroll nie jest zwyczajnym szaleńcem
zabijającym bez planu i wcześniejszego przygotowania. To
nieprawdopodobnie przebiegły i inteligentny człowiek, któremu udaje się
uciec z celi śmierci. Po piętach depcze mu zespół agentów FBI, na czele z
byłym pracownikiem Ryanem Hardym, będącym ekspertem od sprawy Carrolla.
To właśnie on przed laty rozpracował zagadkę i jako pierwszy
zorientował się, że miły i charyzmatyczny profesor literatury jest również
nieobliczalnym psychopatą. Teraz historia się powtarza. Hardy znów musi
stawić czoło zabójcy, tyle że tym razem Carroll w zanadrzu ma szatański
plan oraz armię pomocników tworzących specyficzną sektę zogniskowaną
wokół niego, karmiącą swoje chore ideały twórczością Edgara Alana Poe,
która służy im za inspirację w popełnianiu wszystkich makabrycznych
zbrodni.
Nawiązań do twórczości Poego nie da się przeoczyć. |
W
tym serialu urzekły mnie głównie trzy rzeczy – pomysł na wplecenie do
intrygi motywów z literatury, szalone tempo akcji oraz ciekawi i
wyraziści główni bohaterowie. Joe Carroll to nie pierwszy fikcyjny
seryjny zabójca, którego działania podyktowane są wypaczoną
interpretacją jakiegoś tekstu literackiego, jednakże w The Following świetnie pokazano jak każdy krok psychopaty związany jest z konkretnym opowiadaniem Poego.
Moja ulubiona żeńska postać. |
Od
razu muszę uspokoić tych, którzy nie mieli jeszcze okazji zapoznać się z
dziełami pisarza, że nieznajomość jego noweli w żaden sposób nie
utrudnia podążania za fabułą serialu, ponieważ każde nawiązanie do
opowiadań, każda symboliczna scena czy cenna informacja ukryta w
cytatach, prędzej czy później zostaje objaśniona. Sama ubolewam nad tym,
że jeszcze nie sięgnęłam po twórczość Poego, ale nie przeszkadzało mi
to z uwagą śledzić kolejnych wydarzeń. Zresztą w tej historii nie chodzi
tylko o odniesienia do konkretnych tytułów, ale o specyficzną grę
pomiędzy mordercą, a ścigającym go byłym agentem, przypominającą
klasyczną, powieściową walkę dobre ze złem. Smaczku dodaje fakt, że jest
to bardzo świadoma walka, ponieważ Joe Carroll ma obsesję na punkcie
archetypów i motywów literackich, co oznacza, że widzi siebie i
wszystkich uwikłanych w sprawę ludzi jako bohaterów wyjątkowej książki.
Jak widać Clare też potrafi pokazać pazurki. |
Uwielbiam rozmowy
prowadzone między Carrollem a Hardym. Bohaterowie stoją po dwóch
stronach barykady, ale z czasem widać, że w pewnych kwestiach są do
siebie podobni. Na początku wydaje się, że mamy do czynienia z
obłąkanym, złym do szpiku kości mordercą i szlachetnym, gotowym
poświęcić własne zdrowie, a nawet życie stróżem prawa, ale nie wszystko
jest tak proste i czarno-białe. Ryan skrywa wiele tajemnic; broni
dostępu do siebie i stara się nie angażować w żadne związki, byle tylko
nie być narażonym na cierpienie.
Ryan i Joe - pierwsze spotkanie. |
Woli być sam niż cieszyć się ulotnym szczęściem, które jego zdaniem
prędzej czy później zostanie przerwane przez jakąś tragedię. Joe
natomiast jest nieobliczalnym i porywczym szaleńcem, mającym ogromny
talent oratorski oraz zdolność porywania tłumów. Mężczyzna był świetnym
wykładowcą, wiedział jak zainteresować i zainspirować swoich studentów.
Potrafił też podporządkować sobie innych ludzi na tyle, by zostać ich
mentorem i stworzyć sektę złożoną z osób bezgranicznie mu oddanych.
Nigdy nie byłam specjalną fanką Kevina Bacona, bo wydawał mi się zimny,
jakby nieco drewniany i sztuczny w swoim aktorstwie, ale w roli
Hardy’ego dobrze się sprawdza. Jeden rzut oka na jego twarz wystarcza,
bym przypomniała sobie, że Ryan wiele przeszedł w przeszłości i w
gruncie rzeczy jest zgorzkniałym człowiekiem, który nie oczekuje od
życia już niczego dobrego. Nie wyobrażam sobie również, żeby odtwórcą
Carrolla był ktoś inny niż James Purefoy, będący stworzonym do wcielenia
się w postać czarującego, charyzmatycznego, lecz śmiertelnie
niebezpiecznego szaleńca. Ci bohaterowie kradną niemal całe show dla
siebie, ale wcale mi to nie przeszkadzało.
Ryan Hardy w roli konsultanta od sprawy Carrolla. |
Muszę także pochwalić umiejętnie wprowadzone retrospekcje,
wyjaśniające pewne istotne zdarzenia z przeszłości protagonistów i
dające widzowi szerszy ogląd na wiele wątków. Te sceny są krótkie, ale
treściwe, dlatego pokazują dokładnie tyle ile trzeba. Nie ma mowy o
irytującym wydłużaniu lub smętnych wstawkach, co bardzo mi się podobało.
Morderstwo jako sposób na przekazanie wiadomości. |
We
wcześniejszym akapicie skupiłam się na dwóch głównych postaciach, ale
warto też wspomnieć o ukazaniu osób należących do wspominanej sekty.
Wprawdzie w niektórych przypadkach zabrakło mi dokładniejszego
wyjaśnienia, dlaczego ludzie przyłączyli się do mordercy, ale ogólnie
uważam, że mechanizm działania takiej grupy został dobrze przedstawiony.
Większość jej członków nie odgrywa większej roli, ale kilka osób
potrafi naprawdę napsuć widzowi krwi. Za najbardziej szokujące momenty
uważam te z udziałem Emmy, Jacoba i Paula. Ta trójka jest niczym z
piekła rodem i gwarantuje, że ich sposób myślenia i wyznawane wartości
mocno wami wstrząsną. Oczywiście pojawia się także wątek miłosny, ale
nie dominuje i jest zgrabnie wpleciony w główną oś fabularną, więc
przyznam, że nawet ja kibicowałam bohaterom w dojściu do ładu z własnymi
uczuciami i niesprzyjającymi miłości okolicznościami.
Wątek związany z tą trójką uważam za absolutnie szokujący i niespodziewany. |
Wspominałam już, że członkowie sekty są nieobliczalni? |
Twórcy serialu postawili na niesamowicie dynamiczny scenariusz, co oznacza, że dosłownie każdy z piętnastu odcinków jest pełen napięcia i nieprzewidywalnych zdarzeń. Nie zliczę ile razy dałam się zaskoczyć i z wyrazem zdumienia na twarzy śledziłam kolejne zwroty akcji. Oglądając The Following po prostu nie można się nudzić, bo
w tej produkcji w zasadzie nie ma spokojniejszych momentów. Obławy,
pościgi, samotne wyprawy Ryana, który nie zawsze trzyma się przepisów,
przesłuchania obłąkanych wyznawców Carrolla, odkrywanie kolejnych
tajemnic, a przede wszystkim atmosfera niepewności i zagrożenia
wynikająca z faktu, że nawet wśród policjantów znajdują się członkowie
sekty – wszystko to sprawia, że odcinek trwający nieco ponad
czterdzieści minut mija niczym mgnienie oka. Na dodatek częste cliiffhangery
nie pozwalają na oderwanie się od serialu, dlatego najlepiej od razu
mieć pod ręką cały sezon. Zwłaszcza, że zakończenie ostatniego epizodu
wbija w fotel!
Mike Weston zaczyna jako sidekick Ryana, ale z czasem robi się z niego ciekawa postać. |
Oczywiście
nie jest to produkcja bez wad, jednak moim zdaniem plusów jest
zdecydowanie więcej, dlatego warto przymknąć na oko na nieco naciągane
rozwiązania, takie jak chociażby swego rodzaju nieudolność agentów FBI,
którzy nie są w stanie wyśledzić czy namierzyć większości podejrzanych
telefonów. Rozumiem, że członkowie sekty są sprytni, ale ludzie
pracujących w służbach specjalnych też powinni znać różne techniczne
sztuczki umożliwiające przechwytywanie wiadomości i łamanie szyfrów.
Drażniło mnie też to, że czasami bohaterowie nie zachowywali się zbyt
racjonalnie, podejmując klasyczne złe decyzje w stylu samodzielnego
przeszukiwania podejrzanego budynku czy rozdzielania się w najbardziej
niebezpiecznych i „gorących” momentach. Jednak nie czepiam się tego tak
bardzo, bo większość komplikacji spotykających zarówno zespół Ryana jak i
sektę Carrolla ma swoje logiczne uzasadnienie, a drobne wpadki nie są w
stanie przyćmić pozytywnego wrażenia jakie wywarła na mnie ta
produkcja.
Ocena: 8.5 / 10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz