Wydawnictwo: Algo
Liczba stron: 334
Z Sherlockiem Holmesem spotkałam się po raz pierwszy jako nastolatka. Czytałam kilka opowiadań z tym bohaterem w roli głównej, obejrzałam ekranizację Psa Baskerville’ów, ale potem zapomniałam o jednym z najsłynniejszych detektywów w literaturze, mimo że sposób w jaki Sherlock rozwiązuje każdą ze swoich spraw zrobił na mnie duże wrażenie. Świetne filmy Guya Ritchiego sprawiły, że na nowo zainteresowałam się postacią stworzoną przez Arthura Conan Doyle’a i postanowiłam wreszcie poznać wszystkie utwory, w których można spotkać tego szalenie inteligentnego i spostrzegawczego bohatera. Na pierwszy ogień poszedł recenzowany dzisiaj zbiór opowiadań, ponieważ właśnie tę książkę znalazłam w domowej bibliotece. Dzięki nowemu przekładowi tytuły niektórych utworów uległy zmianie. Wprawdzie dla treści historii nie ma znaczenia czy opowiadanie nosi tytuł Niesamowita kobieta czy też Skandal w Bohemii, ale jednak wydaje mi się, że takie zmiany tylko dezorientują czytelników. W każdym razie zanim sięgnięcie po zbiór wydany przez oficynę Algo, sprawdźcie czy przypadkiem nie są to historie, które już doskonale znacie.
Przygody Sherlocka Holmesa to tom zawierający dwanaście niezbyt długich opowiadań zbudowanych według tego samego schematu. W każdym z nich narratorem jest doktor Watson, który na początku przybliża okoliczności, w jakich słynny detektyw zapoznał się ze sprawą oraz umiejscawia daną historię w odpowiednim czasie albo poprzez podanie dokładnej daty, albo wtrącając, że działo się to np. w okresie, gdy Watson i Holmes razem mieszkali na Baker Street. Później zazwyczaj następuje zapoznanie czytelnika z postacią uwikłaną w jakąś trudną do wyjaśnienia sprawę, następnie do akcji wkracza Sherlock i dzięki swoim metodom pracy rozwiązuje zagadkę, z którą nikt innym nie mógł sobie poradzić. Schematyczność jest uzasadniona, ponieważ Watson prowadzi kronikę spraw swojego przyjaciela, więc nic dziwnego, że każda opowieść ma tę samą strukturę, jednak w trakcie lektury czasami nachodziła mnie myśl, że przydałaby się na tym polu jakaś mała odmiana. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby od czasu do czasu narrator nieco inaczej wprowadzał odbiorcę w świat genialnego detektywa, co moim zdaniem mogłoby podsycić emocje i zbudować większe napięcie.
Zbiory opowiadań najczęściej cechuje różny poziom zawartych w nim utworów, więc prawie zawsze bez trudu mogę wyróżnić te najlepsze i ponarzekać na te najmniej udane. Jednak w przypadku tej książki nie jestem w stanie określić, która historia podobała mi się najbardziej, ponieważ wszystkie są mniej więcej na tym samym poziomie. Od razu zaznaczę, że żadnego opowiadania Doyle’a nie uważam za słabe, ale nie jest to też równoznaczne z jakimś ogromnym zachwytem tym zbiorem. Moje lekkie rozczarowanie wynika z tego, że spodziewałam się głównie zagadek kryminalnych, a otrzymałam historie w większości opierające się na motywie kradzieży klejnotów, zawodu miłosnego, niespodziewanego znaleziska itd. Jedynie w Tajemnicy doliny Boscombe, w Pięciu pestkach pomarańczy oraz w Cętkowanej opasce pojawia się morderstwo, a wraz z nim konieczność ujęcia sprawcy. Jednak nawet wymienione opowiadania nie do końca mnie usatysfakcjonowały, ponieważ uważam je za zbyt mało skomplikowane. Sama jestem tymi odczuciami zdziwiona, ale nie da się ukryć, że w niektórych przypadkach przestępcę można zdemaskować bez większych trudności. Fakt, że zazwyczaj do samego końca tajemnicą było dla mnie jak dany bohater dokonał mistyfikacji; jakim cudem udało mu się oszukać najbliższych itp., ale już sama tożsamość złoczyńcy rzadko kiedy wprawiała mnie w zdumienie.
Na szczęście nie zawiodłam się na umiejętnościach głównego bohatera. Jestem pod wrażeniem ilości informacji jakie Holmes potrafi wydobyć ze znoszonego kapelusza lub z odcisków na śniegu. Jego zdolność kojarzenia faktów, dostrzegania rzeczy niewidocznych dla zwykłych śmiertelników, a przede wszystkim wyciągania wniosków na podstawie zgromadzonych wiadomości i spostrzeżeń, zasługuje na szczery podziw. Tak właściwie Holmes został w przechytrzony tylko raz, przynajmniej w recenzowanych opowiadaniach i nie ukrywam, że cieszę się, iż nosa utarła mu kobieta. Moja radość wiąże się z dość irytującą cechą geniusza, czyli lekceważącym stosunkiem do przedstawicielek płci przeciwnej. W utworze Sprawa tożsamości Sherlock nie wyjawił rozwiązania zagadki swojej klientce, motywując taką decyzję stwierdzeniem, że i tak mu nie uwierzy, bo kobiet nie wolno pozbawiać złudzeń. Zresztą w innych historiach bohater też dość protekcjonalnie traktuje kobiety, co uważam za jego główną wadę. Natomiast, jeśli chodzi o inne cechy charakteru to jestem zaskoczona grzecznością Holmesa. Nie wiem czy to popkultura tak przemieliła tę postać, wyposażając ją w cięty język i aroganckie usposobienie, czy jednak w tym zbiorze przyjaciel poczciwego Watsona stracił gdzieś swój pazur, niemniej w mojej pamięci najsłynniejszy bohater Doyle’a zapisał się jako mężczyzna uważający się za znacznie lepszego od innych ludzi. W poznanych historiach Sherlock jest bardzo pewny siebie, tajemniczy i trochę apodyktyczny, ale jednak jego manierom nie można wiele zarzucić.
Przygody Sherlocka Holmesa oceniam na czwórkę, ponieważ uważam, że opowiadania te są dobre, ale nic ponadto. Przyznaję, że jestem trochę zawiedziona, bo oczekiwałam większych emocji oraz bardziej wyrafinowanych intryg, jednak w żadnym razie nie zmieniam planów związanych z poznawaniem dzieł, w których pojawia się mistrz dedukcji. Następnym razem sięgnę po powieść z Holmesem w roli głównej. Innie opowiadania muszą na razie poczekać.
Ocena: 4 / 6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz