13 października 2013

Statek śmierci - Yrsa Sigurđardóttir


Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 334

W Lizbonie siedem osób weszło na pokład luksusowego jachtu z nadzieją, że za kilka dni znajdą się na Islandii. Gdy nocą do portu w Reykjaviku wpływa oczekiwany statek, okazuje się, że jest on pusty. Nigdzie nie ma śladów wypadku lub walki, wydaje się jakby ludzie, którzy nim płynęli po prostu wyparowali. Prawniczka Thora Gudmundsdottir została poproszona przez starsze małżeństwo o zbadanie sprawy, ponieważ na statku przebywał ich syn Egir z rodziną. Nikt nie ma pojęcia, co też przytrafiło się pasażerom i załodze. Może sztorm zmył ich z pokładu i wszyscy wylądowali w ciemnych, przeraźliwie zimnych wodach Oceanu Atlantyckiego? A może mieli wypadek, ale skorzystali z łodzi ratunkowych i wciąż czekają na pomoc? Teorie mnożą się w zastraszającym tempie, jednak racjonalnych wyjaśnień wciąż brak. Pewne jest natomiast to, że cokolwiek wydarzyło się w ciągu kilkudniowego rejsu, miało poważne konsekwencje dla wszystkich, którzy wybrali się w tę podróż.

Zaczynając lekturę Statku śmierci spodziewałam się świetnie napisanej, skomplikowanej i trzymającej w napięciu historii. W końcu autorką książki jest Yrsa Sigurđardóttir – pisarka, której jak na razie nie zdarzyło się stworzenie słabej czy niedopracowanej powieści. Nie myliłam się przewidując, że najnowsze dzieło dostarczy mi wielu mocnych wrażeń, rozbudzi wyobraźnię i zaspokoi apetyt na nieprzewidywalną intrygę. Islandzka autorka jest w znakomitej formie, jeśli uważacie się za fanów kryminałów oraz thrillerów, to nie możecie zwlekać z przeczytaniem tej książki. Gwarantuję, że już po poznaniu kilku pierwszych stron ciarki przejdą wam po plecach i poczujecie się nieswojo we własnym domu. Statek śmierci nie jest horrorem, ale podobnie jak w innych książkach Yrsy, w kilku fragmentach pojawiają się elementy budzące grozę, sugerujące obecność czegoś nadprzyrodzonego. Później autorka podsuwa logiczne wyjaśnienie, ale bardzo lubię tą lekką dwuznaczność, ponieważ czytelnik może wybrać czy przyjąć do wiadomości podszepty rozumu, czy jednak zostawić margines na pewną dozę niezwykłości.

W powieści przeplatają się dwa wątki, idealnie łączące się ze sobą na kilkudziesięciu ostatnich stronach. Pierwszym jest oczywiście śledztwo Tory, która próbuje ustalić czy rodzina jej klientów przeżyła podróż, czy jednak po drodze zdarzyło się coś, co wyklucza nadzieję na szczęśliwy powrót pasażerów statku. Drugi wątek koncentruje się właśnie na uczestnikach feralnego rejsu, co buduje ogromne napięcie. Czytając naprzemiennie o poczynaniach prawniczki i losach Egira oraz jego żony i córek, głowiłam się nad rozwiązaniem zagadki, ale oczywiście Yrsa wywiodła mnie w pole, ponieważ takiego obrotu spraw nie przewidziałam. Pisarka stopniowo ujawnia kolejne makabryczne szczegóły, podrzuca tropy i zostawia czytelnika ze świadomością, że na jachcie wydarzyło się coś okropnego. Na dodatek odbiorca poznaje sytuację z perspektywy Egira, który do ostatniej chwili nie ma pojęcia, o co chodzi i jak bronić się przed zagrożeniem. To wszystko sprawia, że lektura tej książki jest niesamowicie emocjonująca. Razem z bohaterem drżałam na dźwięk kroków za drzwiami, biłam się z myślami czy lepiej obserwować członków załogi, czy zamknąć się z rodziną w kajucie, by w razie czego móc ochronić najbliższych przed niebezpieczeństwem. Yrsa Sigurđardóttir mistrzowsko opisała zmianę jaka nastąpiła na statku. Początkowo miał to być zwyczajny rejs, nic nie zapowiadało kłopotów. Odległość dzieląca Islandię od Lizbony jest ogromna, ale na pokładzie luksusowej łodzi wszystko powinno pójść jak z płatka. Stopniowo Egira zaczęło ogarniać przeczucie, że jednak coś jest nie w porządku. Dziwne komunikaty radaru i innych maszyn naprowadzających, znikające z kajut przedmioty, a także podejrzane zachowanie załogi wzbudziły jego czujność. Czytając o tych pierwszych zapowiedziach tragicznych zdarzeń czułam się jakbym była obecna na pechowym statku. Udzieliła mi się atmosfera niepewności i narastającego zagrożenia. Niechętnie przerywałam lekturę, ponieważ historia napisana przez Yrsę całkowicie pochłaniała moją uwagę i nie pozwalała myśleć o obowiązkach czy nawet innych rozrywkach. Liczyło się tylko to, by jak najszybciej poznać zakończenie, dowiedzieć się jakie tajemnice skrywa luksusowy jacht.

Pisarka nie zapomniała również o Thorze Gudmundsdottir i jej dochodzeniu. Pisałam już kiedyś, że bardzo lubię tę postać, ponieważ kobieta jest samodzielna, bystra i dociekliwa. W Statku śmierci Thora nie ma tylu okazji, co zazwyczaj do popisania się swoimi zdolnościami, ale mimo tego z przyjemnością czytałam również rozdziały, w których to ona gra pierwsze skrzypce. Podoba mi się charakterystyka tej postaci i umiejętne dawkowanie informacji o jej życiu prywatnym. W powieściach Yrsy najważniejsza jest intryga kryminalna, więc akcja podporządkowana jest wydarzeniom związanym z aktualnie prowadzoną przez Thorę sprawą. Niemniej pisarka umiejętnie wplata też odniesienia do sytuacji rodzinnej prawniczki, jej zmagań z kapryśną sekretarką Bellą lub zwyczajnymi, prozaicznymi czynnościami. Te wiadomości umieszczone są gdzieś na marginesie, ale budują wieź czytelnika z postacią i sprawiają, że z sympatią myśli się o kolejnych książkach z serii. Mam nadzieję, że cykl będzie nadal rozwijany, na okładce tej pozycji zamieszczono informację, że wkrótce pojawią się dwa pełnometrażowe filmy oraz serial na podstawie książek Sigurđardóttir. Nie mogę się już doczekać premier. Statek śmierci po prostu mnie zachwycił. Nie znalazłam ani jednego niewiarygodnego fragmentu czy motywu, ani razu nie skrzywiłam się z niesmakiem, że coś tu nie pasuje. Wręcz przeciwnie, po raz kolejny dałam się porwać zajmującej historii i zaskakującemu finałowi. Pod względem językowym również niczego nie mogę tej powieści zarzucić. Autorka potrafi kreować atmosferę zagrożenia, opisywać makabryczne zdarzenia tak, że przed oczami stają konkretne, budzące przerażenie obrazy oraz łagodzić zbyt wielkie napięcie ironiczną czy humorystyczną uwagą. Yrsa jest jedną z bardziej utalentowanych pisarek kryminałów, więc nie zwlekajcie z poznaniem jej twórczości.

Ocena: 6 / 6

Cykl z Thorą Gudmundsdottir: 

1. Trzeci znak
2. Weź moją duszę

Książka przeczytana w ramach wyzwań: Trójka e-pik, Czytamy kryminały, Kryminalne wyzwanie

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz