Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 368
Po kryminały Yrsy
Sigurđardóttir sięgam w ciemno, ponieważ po przeczytaniu trzech jej powieści
wiem, że zarówno styl pisania jak i sama fabuła na pewno przypadną mi do gustu.
Lód w żyłach to czwarta książka
islandzkiej pisarki, skupiająca się na sprawach, których rozwiązania podejmuje
się prawniczka Thora Gudmundsdottir. Cieszę się, że moje przewidywania okazały
się słuszne, bo chociaż w powieści odnalazłam kilka mankamentów, to w ogólnym
rozrachunku autorka nadal trzyma poziom – książka wciąga od pierwszych stron,
mrożąc krew w żyłach czytelników.
Pewna islandzka firma prowadzi odwierty na wschodnim wybrzeżu Grenlandii. Prace zostały wstrzymane po tym jak w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęło troje specjalistów, a reszta zatrudnionych wyjechała, zapowiadając, że już nigdy więcej nie pojawi się w tym miejscu. Thora otrzymuje zlecenie zbadania sprawy, w wyniku której nie dotrzymano warunków umowy między firmą a bankiem. Prawniczka wraz z kilkoma innymi osobami jedzie do opuszczonej bazy na Grenlandii. To, co czeka ją na miejscu przechodzi najśmielsze wyobrażenia bohaterki o życiu w bardzo trudnym klimacie. Na dodatek od początku wszystko układa się źle, a fatalne warunki pogodowe, brak łączności ze światem i ciągłe nieporozumienia w grupie potęgują nieprzyjazną atmosferę otaczającą niemal bezludny teren.
Pewna islandzka firma prowadzi odwierty na wschodnim wybrzeżu Grenlandii. Prace zostały wstrzymane po tym jak w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęło troje specjalistów, a reszta zatrudnionych wyjechała, zapowiadając, że już nigdy więcej nie pojawi się w tym miejscu. Thora otrzymuje zlecenie zbadania sprawy, w wyniku której nie dotrzymano warunków umowy między firmą a bankiem. Prawniczka wraz z kilkoma innymi osobami jedzie do opuszczonej bazy na Grenlandii. To, co czeka ją na miejscu przechodzi najśmielsze wyobrażenia bohaterki o życiu w bardzo trudnym klimacie. Na dodatek od początku wszystko układa się źle, a fatalne warunki pogodowe, brak łączności ze światem i ciągłe nieporozumienia w grupie potęgują nieprzyjazną atmosferę otaczającą niemal bezludny teren.
Lód w żyłach
to bezsprzecznie powieść kryminalna, chociaż zawiera wiele elementów
charakterystycznych dla horrorów. Rozwiązanie tajemniczego zaginięcia następuje
dopiero na samym końcu, ale do tego czasu autorka buduje takie napięcie, że z
trudem powstrzymałam się by nie zerknąć na ostatnie strony i nie dowiedzieć się
od razu, co też kryje nieprzyjazna Grenlandia. Na dodatek akcja powieści niemal
przez cały czas rozgrywa się w jednym miejscu, a mimo tego śledziłam przebieg
fabuły z ogromnym zainteresowaniem od początku do samego końca. Podobała mi się
również świetnie zbudowana atmosfera grozy, która w dużej mierze zaważyła o
wysokiej ocenie tej powieści. Yrsa Sigurđardóttir opisała stan, do jakiego może
doprowadzić ludzi długotrwała izolacja połączona z przeświadczeniem, że gdzieś
niedaleko czai się zło, które tylko czeka na dogodnym moment do ataku. Już sama
opuszczona baza wygląda złowróżbnie, a jeśli do tego dodać historie o wyginięciu
pierwszych osadników, miejscowe legendy i makabryczne znalezisko to naprawdę
nie potrzeba wiele by uwierzyć, że nie uda się z tej wyprawy ujść z życiem.
Thore Gudmundsdottir polubiłam od pierwszej styczności z islandzką serią kryminałów. Kobieta jest z zawodu prawnikiem, ale często ma okazje przebywać w miejscu, w którym właśnie toczy się zagmatwane śledztwo w sprawie zabójstwa. Wrodzona ciekawość i niechęć do rutynowej pracy popychają bohaterkę do podejmowania nieco szalonych i niebezpiecznych decyzji. Ciekawymi postaciami są również inni członkowie wysłanej na Grenlandię ekipy. Młody informatyk Eyjolfur Thorsteinsson zupełnie nie potrafi znaleźć wspólnego języka z geologiem Fridrikką Jonsdottir. Duży wpływ na ich relacje ma to, że oboje pracowali przy odwiertach na wschodnim wybrzeżu i dobrze znają zaginione osoby. Skuszeni znaczną sumą pieniędzy zgodzili się przyjechać do byłego miejsca pracy, ale ich obecność raczej nie pomaga w próbach ustalenia wydarzeń sprzed paru dni. W podróż udał się również partner Thory, dzięki któremu jej kancelaria otrzymała to zlecenie. Matthew, jak na stereotypowego Niemca przystało, odznacza się obowiązkowością i rozsądkiem, co zdaje się idealnie współgrać z nieco szalonym usposobieniem prawniczki. Bohaterowie nie zostali scharakteryzowani szczegółowo, ale mimo tego ani razu nie odczułam dyskomfortu z tego powodu. O postaciach czytelnik wie tyle, ile to konieczne dla wątku kryminalnego.
W powieściach Yrsy Sigurđardóttir cenię również humor, najczęściej związany z niefrasobliwym potomstwem Thory, które nieustannie wpada na zwariowane pomysły. Autorce udało się połączyć dowcipne uwagi z przerażającymi opisami tak, by w żaden sposób nie parodiować historii, a jedynie uczynić ją nieco przyjemniejszą i w ten sposób pozwolić czytelnikowi na chwilę odpoczynku od makabrycznych wydarzeń. Chwalę te książkę i chwalę, ale niestety maksymalnej noty nie mogę wystawić. Dlaczego? Powód może dla kogoś wydać się błahy, ale dla mnie to spory minus – odgadłam tożsamość mordercy. W zakończeniu oczekiwałam jakiegoś zaskakującego zwrotu akcji, który wykluczyłby moje przypuszczenia, tak jak to zdarzało się w przypadku lektury wcześniejszych powieści. Mimo tego Lód w żyłach uważam za dobry, trzymający w napięciu kryminał, po który powinien sięgnąć każdy miłośnik gatunku.
Thore Gudmundsdottir polubiłam od pierwszej styczności z islandzką serią kryminałów. Kobieta jest z zawodu prawnikiem, ale często ma okazje przebywać w miejscu, w którym właśnie toczy się zagmatwane śledztwo w sprawie zabójstwa. Wrodzona ciekawość i niechęć do rutynowej pracy popychają bohaterkę do podejmowania nieco szalonych i niebezpiecznych decyzji. Ciekawymi postaciami są również inni członkowie wysłanej na Grenlandię ekipy. Młody informatyk Eyjolfur Thorsteinsson zupełnie nie potrafi znaleźć wspólnego języka z geologiem Fridrikką Jonsdottir. Duży wpływ na ich relacje ma to, że oboje pracowali przy odwiertach na wschodnim wybrzeżu i dobrze znają zaginione osoby. Skuszeni znaczną sumą pieniędzy zgodzili się przyjechać do byłego miejsca pracy, ale ich obecność raczej nie pomaga w próbach ustalenia wydarzeń sprzed paru dni. W podróż udał się również partner Thory, dzięki któremu jej kancelaria otrzymała to zlecenie. Matthew, jak na stereotypowego Niemca przystało, odznacza się obowiązkowością i rozsądkiem, co zdaje się idealnie współgrać z nieco szalonym usposobieniem prawniczki. Bohaterowie nie zostali scharakteryzowani szczegółowo, ale mimo tego ani razu nie odczułam dyskomfortu z tego powodu. O postaciach czytelnik wie tyle, ile to konieczne dla wątku kryminalnego.
W powieściach Yrsy Sigurđardóttir cenię również humor, najczęściej związany z niefrasobliwym potomstwem Thory, które nieustannie wpada na zwariowane pomysły. Autorce udało się połączyć dowcipne uwagi z przerażającymi opisami tak, by w żaden sposób nie parodiować historii, a jedynie uczynić ją nieco przyjemniejszą i w ten sposób pozwolić czytelnikowi na chwilę odpoczynku od makabrycznych wydarzeń. Chwalę te książkę i chwalę, ale niestety maksymalnej noty nie mogę wystawić. Dlaczego? Powód może dla kogoś wydać się błahy, ale dla mnie to spory minus – odgadłam tożsamość mordercy. W zakończeniu oczekiwałam jakiegoś zaskakującego zwrotu akcji, który wykluczyłby moje przypuszczenia, tak jak to zdarzało się w przypadku lektury wcześniejszych powieści. Mimo tego Lód w żyłach uważam za dobry, trzymający w napięciu kryminał, po który powinien sięgnąć każdy miłośnik gatunku.
Ocena: 5 / 6
Ja bliższą znajomość z tym autorem rozpocznę od "Spójrz na mnie", które czeka na swoją kolej już od jakiegoś czasu na mojej półce. :)
OdpowiedzUsuń"Spójrz na mnie" to dla mnie obowiązkowa lektura. Czekam na Twoją ocenę :)
UsuńLubię kryminały/thrillery skandynawskie i ten też mam na oku:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
To tak jak ja. Kiedyś myślałam, że w końcu poczuję przesyt tymi klimatami, ale na razie nie zanosi się na to :)
UsuńKryminał w połączeniu z horrorem plus skandynawski klimat - od razu przechodzą dreszcze i ten tytuł tak 'lodowo' przyciąga i mrozi :)
OdpowiedzUsuńLodowo i mroźnie jest przez cały czas. Jak dla mnie to idealne warunki dla takich historii. Pozdrawiam :)
UsuńKryminały skandynawskie to nie dla mnie, aczkolwiek ten zapowiada się tak interesująco, że koniecznie muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńA czemu nie dla Ciebie? Warto się przełamać i spróbować :)
UsuńNa takie ,,mocne'' książki nie trzeba mnie namawiać, zawsze jestem chętna do ich bliższego poznania i tak też jest i tym razem.
OdpowiedzUsuńJa również lubię takie powieści :)
Usuńmocna...
OdpowiedzUsuńOj, znów coś w sam raz dla mnie! Koniecznie muszę przeczytać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Zapowiada się świetna lektura, a Ty kusisz, więc rozejrzę się za tą pozycją. :) Tym bardziej, że ostatnio coraz częściej i chętniej czytam thrillery. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIm więcej thrillerów tym lepiej :) Cieszę się, że nadal zdarzają się niebanalne historie z tego gatunku.
UsuńJedną ksiażkę tej autorki czytałam. Tą przeczytać musze koniecznie, zresztą, mam ochotę na każdą jej ksiażkę. Tylko zapominam.
OdpowiedzUsuńA jaką czytałaś? Polubiłam jej pisarstwo od zaraz, więc nie dziwię się, że chcesz wszystko przeczytać :)
UsuńKryminał z elementami horroru i humor to połączenie jakiego oczekuje. Z pewnością zajrzę.
OdpowiedzUsuńDość niecodzienne to połączenie, ale tutaj zdaje egzamin :)
UsuńNie chcę generalizować, ale miałam już spotkanie z prozą skandynawską i specyfika tego stylu nie przypasowała mi. Nie wiem, czy każdy tamtejszy autor piszę w taki sposób, jednak zraziłam się nieco.
OdpowiedzUsuńW taki sposób czyli w jaki? :) Moim zdaniem Yrsa piszę inaczej niż Larsson czy Mankell, ale nie wiem dokładnie co masz na myśli :)
UsuńCzytałam "Spójrz na mnie" i pokochałam tę autorkę za to jak wspaniale buduje napięcie i atmosferę grozy, tak więc z wielką przyjemnością sięgnę po jej kolejne powieści :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNapięcie i groza to jej znaki rozpoznawcze :)
Usuńod jakiegoś czasu za mną chodzi (znaczy od czasu tych wszystkich ciekawych recenzji :))
OdpowiedzUsuńMało któremu autorowi udaje się łączyć humor z mrożącymi krew w żyłach opisami - w każdym razie uwielbiam tych, którzy dają radę :D
OdpowiedzUsuńPrzeważają krwawe wydarzenia i opisy pełne napięcia, ale przy lekturze książek tej pisarki zdarza mi się na głos wybuchnąć śmiechem, więc co musi być na rzeczy :)
UsuńJa od razu się piszę. Zdecydowanie coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńmiałam styczność z dwoma książkami Yrsy i muszę przyznać, że od tamtej pory jestem jej wierną fanką. babka potrafi pisać :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, czytałam cztery jej powieści i na żadnej się nie zawiodłam :)
UsuńLubię skandynawskie kryminały ale o takiej pisarce jeszcze nie słyszałam - muszę to koniecznie nadrobić :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej dużo dobrego przy okazji "Spójrz na mnie" :) Nie miałam jednak okazji, żeby przeczytać. Może tym razem się trafi :)
OdpowiedzUsuńPo takich opiniach nie wypada nie przeczytać:)
OdpowiedzUsuń