13 września 2013

Śmierć letnią porą - Mons Kallentoft


Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 434

Upał daje się we znaki mieszkańcom Linköpingu. Od kilkunastu dni temperatura sięga niemal czterdziestu stopni. Spowite dusznym, palącym powietrzem miasto sprawia wrażenie wymarłego. Na ulicach bezruch, stagnacja wywołana przez gorąco i otumanionych nim ludzi, którzy nie potrafią zmusić się do jakiejkolwiek aktywności wykraczającej poza picie schłodzonych napojów i okupowanie pobliskich kąpielisk. Ale pogoda nie może być wymówką dla komisarz Malin Fors i jej współpracowników, ponieważ w tym letnim, beztroskim okresie objawiło się zło w najczystszej postaci. Najpierw znaleziono w parku nagą i poranioną dziewczynę, która nie była w stanie powiedzieć, co jej się przydarzyło i jak znalazła się w takim położeniu. Później doniesiono o zwłokach nastolatki odgrzebanych przez psa w pobliżu basenów. Rozpoczął się wyścig z czasem. Malin wie, że sprawca nie poprzestanie na tych ofiarach i już wkrótce na całe Linköping padnie porażający, obezwładniający strach.

Śmierć letnią porą to druga powieść Monsa Kallentofta, którą miałam okazję przeczytać i niestety muszę stwierdzić, że irytowało mnie w niej dokładnie to samo, co w debiutanckim dziele szwedzkiego pisarza. Ostatnio nie mam szczęścia do wybieranych lektur, bo to kolejna pozycja, którą raczej będę krytykować niż chwalić. Najważniejszym minusem tego kryminału jest brak napięcia. Teoretycznie od samego początku dzieje się coś, co powinno podnosić ciśnienie i wywoływać duże emocje. W mieście grasuje seryjny morderca, który na swoje ofiary wybiera młode dziewczyny. Jest bezczelny i zuchwały, ponieważ nie działa jedynie w nocy, w ciemnych zaułkach, ale potrafi zaatakować w samym centrum lub, co gorsze, zaczaić się w domu nieświadomej zbliżającego się zagrożenia nastolatki. Jednak w trakcie czytania w ogóle nie odczuwałam tego strachu, nie denerwowałam się, że zabójca zaraz uderzy ponownie i skrzywdzi następną osobę. Zamiast tego nudziłam się, bo autor po raz kolejny wprowadził do historii fragmenty stanowiące przemyślenia nieżyjących już ofiar i tym razem wykorzystywał je zdecydowanie zbyt często. Ten sam zabieg pojawił się już w debiutanckiej Ofierze w środku zimy, ale wówczas nie był tak nachalny. Natomiast ta powieść w pewien sposób została zdominowana przez chaotyczne rozważania zmarłych, którzy nie do końca zdają sobie sprawę ze swojej śmierci i żalą się na ciemność, chłód, dezorientację. Później nieżyjące nastolatki stają się czymś na kształt duchów, obserwujących zachowanie swojego oprawcy oraz działania podejmowane przez policję i rodziców.

Odniosłam również wrażenie, że w pierwszej połowie książki wątek kryminalny nie jest najważniejszy. Zapewne brzmi to dziwnie, bo przecież osią historii są zabójstwa, ale skłaniam się do takiej opinii z powodu rozbudowanych wtrąceń o życiu prywatnym Malin Fors i innych policjantów oraz komentarzy odnoszących się do stereotypów na temat imigrantów mieszkających w Szwecji i podziału klasowego społeczeństwa. O ile uwagi o Szwedach, którzy tylko z pozoru są tak poprawni politycznie i tolerancyjni uważam za ciekawe, o tyle narzekania Malin to prawdziwa zmora tej powieści. Pani komisarz nieustannie ubolewa nad tym, że jej czternastoletnia córka dorasta, nie umie też pogodzić się z rozwodem, mimo że od rozstania z ojcem Tove minęło już 10 (!) lat. Fors nie robi jednak nic, by wziąć życie w swoje ręce i chociaż spróbować postępować według wymarzonego wzoru. Z mojej perspektywy Tove jest spokojną nastolatką, która nie robi głupot i nie przysparza rodzicom troski, a jej matka niepotrzebnie szaleje i wymyśla sobie, że traci kontakt z dzieckiem. Malin jest wiecznie niezadowolona, sfrustrowana i niepogodzona z życiem. Zresztą nie tylko ona, bo również inni policjanci cierpią na tą samą przypadłość.

W książce Kallentofta wszyscy bohaterowie zostali w jakiś sposób skrzywdzeni. Przemoc rodzi przemoc i to zdaje się głównym przesłaniem tej historii. Można ukrywać przed światem traumatyczne zdarzenia z przeszłości, dusić je w sobie, ale prędzej czy później one dojdą do głosu, a wtedy nietrudno o tragedię. Jak to w skandynawskich powieściach kryminalnych bywa mroczna strona ludzkiej psychiki wychodzi na jaw, chore pragnienia biorą górę nad rozsądkiem i poczuciem moralności w wyniku czego pojawiają się przestępstwa na tle seksualnym. Sięgając po Śmierć letnią porą musicie być przygotowani na czytanie o molestowaniu, gwałtach, znęcaniu się i innych sadystycznych praktykach. Mimo że autor nie opisuje wszystkich tych działań szczegółowo, to czasami można poczuć prawdziwe obrzydzenie na myśl o tym, do czego zdolny jest człowiek. Na stu ostatnich stronach śledztwo prowadzone przez Malin Fors wreszcie nabiera tempa. Pojawiają się tropy, związek łączący wszystkie ofiary i znacznie szybszy rozwój akcji. Dobrze, że chociaż finał jest dość emocjonujący, ale jednak wcześniejszy marazm znacznie wpłynął na całościowy odbiór historii. Szkoda też, że pisarz nie wykorzystał potencjału na bardziej zaskakujące zakończenie. Morderca należy do osób, które zazwyczaj zostają wykluczone i nie są brane w ogóle pod uwagę. Nie przypominam sobie, żebym czytała wcześniej powieści, w której to właśnie taka osoba jest winna przestępstw na tle seksualnym. Niestety jakoś to rozwiązanie przeszło bez echa, nie zostało odpowiednio zaakcentowane.

Niewątpliwie Mons Kallentoft ma swój styl i nietypowe refleksje zza grobu nie są jego jedynym przejawem. Autor często opisuje wydarzenia posługując się metaforami, niedopowiedzeniami; rzadko komunikuje coś wprost, raczej obchodzi temat zostawiając jedynie wskazówki, co chce czytelnikowi przekazać. Na pewno nie każdemu spodoba się taki sposób pisania, ponieważ Kallentoft nie stosuje przezroczystej, pochłaniającej od pierwszej strony narracji. Co jakiś czas pisarz pozwala innym, nawet drugoplanowym bohaterom dojść do głosu i wówczas wydarzenia zostają ukazane z ich perspektywy. Trzeba się więc skupić na lekturze, śledzić uważnie wydarzenia, a nie zawsze jest to łatwe, ponieważ brak napięcia i zaskakujących zwrotów akcji utrudnia koncentrację. Mimo tego akurat styl Kallentofta uważam za zaletę, jest charakterystyczny i raczej nie pomyliłabym książki tego pisarza z żadną inną. Jako całość Śmierć letnią porą to raczej średnio satysfakcjonujący, nieco przegadany kryminał. Zaczynam się obawiać, że każda powieść Monsa Kallentofta jest właśnie taka, ale jeszcze nie spisuję pisarza na straty. Jestem ciekawa, co pokazał w Jesiennej sonacie.

Ocena: 3,5 / 6


Książka przeczytana w ramach: Kryminalne WyzwanieCzytamy kryminały

52 komentarze:

  1. Lubię szwedzkich pisarzy, jednak tego jakoś sobie odpuszczę bez większej straty, jak widzę. Wolę Lackberg :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lackberg pisze zupełnie inaczej, ale też lubię jej powieści :)

      Usuń
  2. Ja mam poprzednią część z tej serii, ale jeszcze jej nie czytałam. Plusem na pewno są okładki tych książek, bo są naprawdę ładne jak na okładki kryminałów :) Szkoda, że autor nie zmienił swojego pisania od jego debiutanckiej książki, którą czytałaś. "Śmierć letnią porą" może przeczytam, ale tylko jak sama wpadnie mi w ręce :)

    P.S. Tak, linki można wklejać pod każdym postem, a zapisywanie/wypisywanie się z wyzwania tylko pod jednym konkretnym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładki są cudowne, zgadzam się :) Obawiam się, że w każdej powieści realizuje ten schemat z fragmentami opowiadanymi przez zmarłych i licznymi wtrąceniami niemającymi związku ze śledztwem.

      P.S. Dzięki za info, już wszystko wiem :)

      Usuń
  3. Jego styl wydaje mi się strasznie mętny. To chyba dobre słowo - wiem, że przeszkadzałyby mi nie tylko te częste fragmenty z relacjami zmarłych, ale również ta bardziej obyczajowa, smutna i cierpiętnicza strona powieści. Wolę takich skurczybyków jak u Nesbo. Płaczący detektywi mnie nie kręcą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malin Fors nie płacze, inni policjanci uważają, że jest zdeterminowana, a nawet trochę szalona jak próbuje złapać jakiegoś przestępce, ale rozumiem, co masz na myśli. Z Nesbo czytałam tylko "Łowców głów", ale zamierzam też poznać cykl o Harrym :)

      Usuń
  4. Czyli podziękuję całej serii:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to za daleko idące wnioski :) Pierwsza część była średnia moim zdaniem, ta trochę gorsza, ale to nie znaczy, że każda taka jest lub, że Tobie też nie będą się podobać.

      Usuń
  5. ostatnio przejadły mi się kryminały, dlatego przerzuciłam się na inne gatunkowo powieści. może kiedyś wrócę do literatury grozy, ale to zapewne za jakiś dłuższy czas. Co do powyższej książki skoro twoim zdaniem to raczej średnio satysfakcjonujący, nieco przegadany kryminał, to ja tym bardziej spasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na kryminalny kryzys najlepszy jest świetny kryminał :D "Śmierć letnią porą" do takich nie należy, więc nie będę polecać.

      Usuń
  6. Czytałam teraz Wodne anioły, nowy cykl o Malin Fors i tutaj nie ma ani jej narzekania, ani tych wszystkich minusów o których piszesz. Owszem autor wprowadza w pewien sposób myśli ofiar, ale są to krótkie jednostronicowe przerywniki. Co do napięcia, to skandynawskie kryminały raczej nie trzymają w napięciu, bo ich magia tkwi dla mnie w sposobie prowadzenia śledztwa. Tutaj nie ma szybkiej akcji, pościgów, wyścigu z czasem, za to jest metodyczna policyjna robota:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że tych powieściach więcej jest realizmu i policyjnej pracy, ale u Kallentofta jakoś to mdło wypadło moim zdaniem. Czytałam Twoją recenzję "Wodnych aniołów", nie ukrywam, że mam ochotę tę książkę poznać :) Nie rezygnuje z poznawania twórczości Kallentofta, ale będę mieć mniejsze oczekiwania.

      Usuń
  7. Uwielbiam Kallentofta, i oceniam go zdecydowanie wyżej niż Ty, ale to oczywiście nie znaczy, że każdy tak musi. Kallentoft jest dość specyficzny dlatego wiele osobom średnio się podobał. Ja mam jego wszystkie pięć pór roku a teraz zbieram na najnowsza książkę!
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno jego styl jest charakterystyczny. Nie mogę powiedzieć, że w ogóle mi się powieść nie podobała, ale niestety do zachwytów było daleko. Zobaczymy jak ocenię kolejne jego książki :)

      Usuń
  8. No to mnie nie pocieszyłaś, bo mam w bliskich planach "Wodne anioły" tego autora, ale zobaczymy... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wodne anioły" podobno są dobre, więc nie trać nadziei :)

      Usuń
  9. Czterdzieści stopni to może nie, ale dwudziestoma z hakiem to bym nie pogardziła. ;)

    A co do książki, trudno się dziwić, że nie czuję się zachęcona. Biorąc pod uwagę gatunek, może kiedyś sprawdzę co to, ale póki co jakoś mi się nie spieszy. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka dwudziestka na termometrze i mnie by odpowiadała :)

      Jeśli nie czytałaś jeszcze nic Kallentofta to kiedyś z ciekawości sięgnij, chciałabym poznać Twoją ocenę jego książek :)

      Usuń
  10. Te refleksje zza grobu to bardzo ciekawy pomysł, aż na początku byłam zła, że dowiedziałam się o tym przed lekturą i już nie będę miała niespodzianki :D Mimo mankamentów, jakie wymieniasz, chętnie sprawdzę tego autora - a może szczęście mi dopisze w konkursie i wygram najnowszą powieść :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups, jeśli zepsułam frajdę z czytania to przepraszam. Nie pomyślałam, że to spoiler. W takim razie życzę tego szczęścia dużo i żeby najnowsza powieść Kallentofta wylądowała u Ciebie :)

      Usuń
  11. Szkoda że jest coraz więcej książek w których brak napięcia. A kryminał bez jakiegokolwiek napięcia i niewiadomej nie powinien wcale się tak nazywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pewnie rzecz dyskusyjna. Ktoś powie, że odczuwał emocje, ale mnie akurat ich zabrakło. W historiach o seryjnych mordercach powinno się moim zdaniem odczuwać napięcie, że zabójca po raz kolejny uderzy, że czai się na następną ofiarę itd. W tej powieści tego nie było.

      Usuń
  12. Troszkę za dużo tej przemocy w powyższym tytule. Ale seria ogólnie mnie ciekawi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemoc jest, ale nie opisana dosadnie. Kallentoft to mistrz niedopowiedzeń i metafor. W książce nie ma dosłownych opisów, ale i tak wiadomo, o co chodzi.

      Usuń
  13. "Śmierć letnią porą" była dla mnie zdecydowanie najgorszą z pięciu książek Kallentofta które czytałam. Denerwowały mnie dokładnie te same rzeczy co Ciebie. Na szczęście w kolejnych częściach głosów ofiar jest jakby mniej, niestety problemy Malin zostają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A miałam nadzieję, że zakończenie tej powieści zwiastuje kres cierpiętnictwa pani komisarz. Pocieszające jest to, że to najsłabsza Twoim zdaniem książka z serii. Jest więc nadzieja, że kolejne bardziej będą mi się podobać :)

      Usuń
  14. Z jednej strony autor ma swój styl, ale z drugiej ten brak dynamiczności by mnie irytował. Sama nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim przypadku trzeba przekonać się osobiście :)

      Usuń
  15. Brak napięcia w kryminale to bardzo poważna wada niestety.

    OdpowiedzUsuń
  16. Zbyt mocno odpychają mnie minusy... Raczej po nią nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie namawiam, ale może spróbuj sięgnąć po inną książkę Monsa Kallentofta :)

      Usuń
  17. Pięknie wydana jest ta seria, ale wydanie to nie wszystko, mnie jakoś nie ciągnie do tej serii, szczególnie teraz - jak napisałaś o tych mankamentach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydanie super to prawda, treść póki co już tak nie zachwyca, ale nie tracę nadziei :)

      Usuń
  18. Brak napięcia - w kryminałach, to spora wada, po to się sięga przecież po nie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazwyczaj tak, chociaż Katarzyna słusznie zauważyła, że nie w skandynawskich kryminałach tego napięcia jest mniej. Ale mniej nie znaczy prawie wcale.

      Usuń
  19. Mam w domu "Jesienną sonatę". Ale jednak chciałabym poznać ten cykl od początku. Może mnie się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doradzam rozpoczęcie znajomości z Kallentoftem od początku :) A po "Jesienną sonatę" też mam zamiar sięgnąć w przyszłości, ale na razie odpocznę od jego twórczości.

      Usuń
    2. Muszę najpierw zdobyć poprzednie części :)

      Usuń
  20. Niestety ja się chyba nie przekonam do tej książki. Pomimo tego, że jeszcze nie spisałaś tego autora na straty. Ja raczej nie miałabym tyle cierpliwości, więc wolę w ogóle po niego nie sięgać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli czujesz, że raczej jego twórczość nie przypadnie Ci do gustu, to nie będę namawiać :)

      Usuń
  21. Serię z czterema porami roku ze względu na średnie opinie odpuściłam sobie. Teraz zacznę znajomość z Kallentoft od tej nowej właśnie wydanej książki. Obadam, sprawdzę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby to nowa seria, ale bohaterka wciąż ta sama, czyli Malin Fors, więc nie wiem czym Kallentoft może zaskoczyć. Ale też mnie ta książka ciekawi :)

      Usuń
  22. Skoro taka średnia ocena, to chyba sobie odpuszczę :) Chociaż w pierwszej chwili zainteresowała mnie okładka, bo wszystkie kryminały mają je zazwyczaj takie ponure :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie namawiam, ale też specjalnie nie odradzam. Twórczość Kallentofta jest dość specyficzna i najlepiej jak każdy sam przekona się jakie wrażenie wywiera :)

      Usuń
  23. jak w kryminale brak napięcia, to bardzo niedobrze :) Chociaż skandynawskie książki uwielbiam, więc może kiedyś się skuszę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bardzo lubię skandynawskie kryminały, ale jak widać nawet one czasami rozczarowują. Oczywiście Tobie życzę pozytywnych wrażeń z lektury :)

      Usuń
  24. Prezentuje się pięknie, to prawda. Jeszcze żeby tak samo super się ją czytało i byłoby idealnie :)

    OdpowiedzUsuń
  25. No nie wiem, jakoś nie jestem przekonana, zwłaszcza, że wytykasz kilka niedociągnięć i ocenę dałaś średnią... Może kiedyś się skuszę, na razie chyba odpuszczam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie też chyba odpuszczę czytanie powieści Kallentofta, potrzebuję przerwy :)

      Usuń
  26. Miałam podejście do tej książki, ale muszę przyznać, że nie doczytałam do końca. Styl autora nie przypadł mi do gustu, początek męczyłam, nie mogłam się wkręcić w fabułę i koniec końców zrezygnowałam z lektury. Teraz jakoś niechętnie spoglądam na inne książki tego pisarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się, że zrezygnowałaś. Styl Kallentofta jest specyficzny i nie każdemu się podoba. A śledztwo toczy się tak wolno, że można się zniechęcić.

      Usuń