Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 448
Skandynawskie kryminały
nadal święcą triumfy w kraju nad Wisłą. W księgarniach, co kilkadziesiąt dni
pojawia się kolejna książka, której autor zostaje okrzyknięty nowym mistrzem
gatunku. Porównania do najbardziej znanych nordyckich pisarzy zostają natychmiast
wykorzystane na korzyść debiutującego twórcy. Mimo że w Polsce zostały wydane
już trzy powieści Monsa Kallentofta, dla mnie ma on status debiutanta, ponieważ
dopiero parę dni temu miałam okazje zetknąć się z jego pisarstwem. Czytałam
bardzo skrajne opinie o jego pierwszej powieści. Jedni głosili, że Kallentoft
prezentuje zupełnie nową jakość kryminału, będąc lepszym niż Larsson i Mankell
razem wzięci. Inni natomiast zarzucali mu brak akcji, nudę i przegadanie
fabuły. Moje zdanie plasuje się gdzieś po środku tych skrajnych poglądów, o
czym kilka słów za chwilę.
Miejscem
akcji Ofiary w środku zimy jest
niewielkie szwedzkie miasto – Linköping. Trwa najsurowsza od lat zima, dająca
się we znaki wszystkim mieszkańcom. Podczas jednej z mroźnych nocy zostaje odnalezione
potwornie okaleczone ciało mężczyzny, zawieszone na samotnym drzewie pośrodku
równiny Östergötland.
Sprawą
zajmuje się komisarz Malin Fors z miejscowej policji. Jednak prowadzenie
śledztwa, w którym brak świadków zdarzenia, a każda poszlaka zdaje się
prowadzić donikąd, jest niezwykle trudne i frustrujące. Malin musi najpierw
odkryć motyw mordercy by następnie ujawnić jego tożsamość. Odnalezienie
bezwzględnego zabójcy nie będzie łatwe, a droga, którą bohaterka podąży
zaprowadzi ją do najmroczniejszych zakamarków ludzkiej duszy.
Przy
pierwszym kontakcie z powieścią uderza nieszablonowa narracja, zastosowana
przez autora. Oprócz trzecioosobowego, wszechwiedzącego narratora pojawiają się
także fragmenty, w których do głosu dochodzi ofiara morderstwa. Jej wypowiedzi
bynajmniej nie mają retrospektywnego charakteru, ponieważ dusza zamordowanego
mężczyzny unosi się ponad miastem i wygłasza komentarze odnoszące się do
postępów w śledztwie, poczynań Malin czy też ludzkich uczuć i zachowań. Taki
zabieg w połączeniu z depresyjnymi przemyśleniami głównej bohaterki oraz
wszechobecnym marazmem przyrody, wywołanym aktualną porą roku, nadaje powieści
chłodnego, oziębłego charakteru. Czasami odnosiłam wrażenie, że wątek
kryminalny posłużył Kallentoftowi jedynie do ukazania stalowych serc współczesnych
ludzi, którzy nie umieją tworzyć zdrowych relacji z innymi, śmiać się i cieszyć
życiem. Wszystkie postaci uwikłane są w skomplikowane, pozbawione głębszych
uczuć więzi rodzinne. Królują samotność, egoizm i wyobcowanie. Rodzice nie
potrafią kochać swoich dzieci, okazywać im uczuć; liczą się jedynie
posłuszeństwo i surowa poprawność.
Autor
przywiązuje również dużą wagę do opisu miasta. Szczegółowo określa jakie
zakłady i osiedla znajdują się w Linköpingu, charakteryzuje klasowość
społeczeństwa, ujawniającą się nie tylko przez wykonywany zawód, ale także
poprzez miejsce zamieszkania. Przyznam, że nie do końca takich cech oczekuję od
powieści kryminalnej, ale Kallentoft nie zamęcza czytelnika długimi opisami,
przekazuje to wszystko w krótkiej, zwięzłej formie.
W
trakcie lektury nie odczuwałam znużenia czy też zniecierpliwienia, ale to nie
wystarczy bym mogła nazwać Monsa Kallentofta mistrzem kryminału. Zabrakło mi
napięcia, atmosfery niepewności i grozy. Oszczędny styl pisania sprawdził się w
charakterystyce przemian społecznych i w opisach zachowań bohaterów, ale
zawiódł w wątku kryminalnym. Autor nie zbudował odpowiedniego napięcia, nie
dostarczył emocji, które powinny towarzyszyć czytelnikowi podczas lektury.
Zabrakło dynamicznej akcji i niespodziewanych zwrotów fabularnych. Komisarz
Fors i jej współpracownicy są zaangażowani w prowadzenie śledztwa, przesłuchują
podejrzanych, starają się łączyć wydarzenia, ale ciągle drepczą w miejscu. Ofiarę w środku zimy czyta się dobrze;
powieść jest interesująca, ale zbyt mało absorbująca. Mogłam odłożyć ją w
dowolnym momencie i wrócić do lektury później, nie odczuwałam naglącej potrzeby
dowiedzenia się, co nastąpi dalej.
Główna
bohaterka powieści jest samotną matka, wychowującą trzynastoletnią córkę. Malin
z jednej strony tęskni za byłym mężem, ale z drugiej spotyka się z miejscowym
dziennikarzem, z którym łączy ją jedynie przelotny romans. Kobieta jest
rozdarta, nie wie czego chce od życia, czuje się samotna i opuszczona. W
przygnębienie wprawiają ja myśli o dorastaniu córki, która pewnego dnia opuści
rodzinny dom. Na okładce książki napisano, że: „Komisarz Malin Fors (…) pije za
dużo tequili i uprawia za dużo ostrego seksu ze swoim kochankiem”. Zapewne taka
charakterystyka postaci miała być wabikiem na czytelników spragnionych mocnych
wrażeń, ale jest to bardzo przesadzony opis. Owszem, bohaterce zdarza się wypić
trochę za dużo, ale jedynie w czasie wolnym. Nie zaniedbuje obowiązków, jest
dyspozycyjna, więc jej słabość nie ma żadnego wpływu na fabułę książki. Również
doniesienie o jej swobodzie seksualnej uważam za nadinterpretację. W powieści,
Malin spotyka się z kochankiem tylko raz, na dodatek autor unika wyuzdanych
opisów i pikantnych szczegółów. Najwyraźniej osobę piszącą tekst na okładkę
książki poniosła fantazja, niemająca wiele wspólnego z treścią powieści.
Moim
zdaniem, Mons Kallentoft nie jest lepszy ani od Stiega Larssona, ani od
Henninga Mankella. Po przeczytaniu jednej książki nie będę formułować daleko
idących wniosków, ale z całą pewnością mogę stwierdzić, że pisarstwo
Kallentofta jest dość charakterystyczne. Zabrakło mi paru istotnych elementów,
budujących powieść kryminalną, ale mam ochotę przeczytać kolejne jego dzieła,
żeby wyrobić sobie zdanie o jego twórczości.
Ocena: 4 / 6
Książka idealnie wpasowuje się w moje kryminalno - sensacyjne gusta; z chęcią przeczytam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Książka już za mną i bardzo mi się podobała. Czekam z niecierpliwością na ostatni tom:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Nie lubię kiedy w kryminale brakuje napięcia i tej potęgującej aury grozy, dlatego już na wstępie zniechęciłam się do tej książki a szkoda, bo myślałam, że będzie to naprawdę interesująca książka.
OdpowiedzUsuńA ja lubię tego pana i jego sposób prowadzenia narracji, budowania klimatu, lektura dla mnie była bardzo udana
OdpowiedzUsuńLarssona czytałam, Lackberg również, a tego pana jeszcze nie znam. Kryminały skandynawskie lubię, mimo pewnej schematyczności i powtarzalności, mają klimat.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zabrakło właśnie tej atmosfery niepewności i grozy, bo to chyba podstawa dobrego kryminału.
Ja jakoś nie mogę się przekonać do tych skandynawskich kryminałów. Męczę je i męczę i nie rozumiem zachwytu ani mody na nie :/
OdpowiedzUsuńCzytając Twój wpis mam wrażenie, że recenzujesz ostatnio przeze mnie czytaną "Jesienną sonatę" a nie "Ofiarę w środku zimy" bo wszystko się zgadza, jednym słowem autor powiela ciągle ten sam schemat, podejrzewam, że jego kolejna powieść będzie miała efekt deja vu... czy czytać " Zło budzi się wiosną"?, pewnie tak, ale zaskoczenia raczej będzie.
OdpowiedzUsuńOkładka straszna.
OdpowiedzUsuńA powieściami tego autora przyjemności nie miałam jeszcze. Sądzę, że i na nie przyjdzie czas.
Pozdrawiam.
Postanowiłam sama sprawdzić, czy mam zdanie podobne do Ciebie;)
OdpowiedzUsuńOkładka mnie przeraża. Poza tym nie lubię kryminałów, ale nie przeczę, że książka może być ciekawa. Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńPati
Moją mistrzynią kryminałów jest Agatha Christie, po prostu ją uwielbiam, Larssona czytałam ze średnim skutkiem, w każdym razie bez zachwytów. Jeśli chodzi o tego autora - jeszcze go nie znam ale mimo wszystko chciałabym to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńJa go uwielbiam, przeczytałam wszystkie trzy książki i z niecierpliwością czekam na kolejną :)
OdpowiedzUsuńKsiążka chyba faktycznie niewarta uwagi, skupię się na czymś bardziej docenianym.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Isadoro: Jestem ciekawa Twojej opinii o tej książce, czytaj jak najszybciej :D
OdpowiedzUsuńKasandro: Przede mną jeszcze dwie części, więc na razie nie myślę o końcu serii. Pozdrawiam :)
Cyrysiu: Nie zniechęcaj się, może tylko mnie zabrakło napięcia. Zauważ, że niektórym proza Kallentofta bardzo przypadła do gustu. Najlepiej się przekonać na własnej skórze :)
Moniko: Książki tego autora coś w sobie mają, dlatego mam ochotę sięgnąć po inne pozycje. Jednak dla mnie zabrakło paru elementów.
Evito: Również lubię kryminały skandynawskie. Jeżeli miałabym porównać debiut Lackberg i debiut Kallentofta, to pani Camilla spisała się lepiej.
Aleksandro: Mnie odpowiadają, ale w ostatnim czasie powstało tyle powieści kryminalnych ze Skandynawii, że można poczuć przesyt.
Natulo: No szkoda... Liczylam, że autor czymś mnie zaskoczy w kolejnych częściach, dopracuje swój warsztat. I tak pewnie tę książki przeczytam, ale przynajmniej wiem, czego się spodziewać.
Edyto: Okładka przerażająca, ale w treści tego nie odczuwałam.
Mery: To jest najlepszy sposób, z chęcią zapoznam się z Twoją opinią :)
Pati: To taki trochę nietypowy kryminał, dużo w nim rozważań o naturze człowieka, kondycji społeczeństwa. Może Ci się spodoba :)
Giffin: Agatha jest bezkonkurencyjna, to wiadomo :) Larsson niczego sobie :)
Tośka: "Ofiara w środku zimy" może się podobać, ale ja oczekiwałam czegoś innego. Pozdrawiam :)
Dusia: Warta uwagi, wielu osobom się bardzo podoba. Ja też nie mogę jej skreślić definitywnie, coś w sobie ma :)
Hmmm... chyba się jednak nie zdecyduję na tę książkę...
OdpowiedzUsuńZ książką w wannie: Nie ma przymusu czytania :) każdemu odpowiada coś innego :)
OdpowiedzUsuńJuż dawno temu oddałam swoje serce autorom skandynawskich kryminałów, zwłaszcza Larssonowi, także i ta książka jest dla mnie lekturą obowiązkową ;) Z tym autorem jak również z komisarz Malin Fors spotkałam się już przy okazji premiery "Jesiennej sonaty", było to jednak niestety spotkanie czysto teoretyczne.
OdpowiedzUsuńJuż od roku "zalega" na pólce :) Nie zdążyłam ubiegłej zimy a czytać ją w innych porach roku to nie to samo :) Tym razem nie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńA tak na margnesie okładki z tej serii są cudne :)
Bardzo lubię te ich klimatyczne okładki! Są genialne:)
OdpowiedzUsuńKingo: Okładki są bardzo charakterystyczne to prawda. Co do czytania i pór roku to nie mam pojęcia jak mi się to ułoży :)
OdpowiedzUsuńKolmanko: Mają coś w sobie :)
Okładka wstrząsająca. Nie wykluczam, że sięgnę po nią, Twoja recenzja jest dość sporym przyczynkiem ku temu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Carla: Zachęcam, mimo że mnie nie podobała się aż tak bardzo. Jest w tej książce coś ciekawego, co sprawia, że warto ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńOkładka może straszna, ale przykuwa uwagę i chyba pasuje do samej powieści. Lubię takie ksiązki, myślę, że to coś dla mnie:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń