Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 434
Upał daje się we znaki
mieszkańcom Linköpingu. Od kilkunastu dni temperatura sięga niemal czterdziestu
stopni. Spowite dusznym, palącym powietrzem miasto sprawia wrażenie wymarłego.
Na ulicach bezruch, stagnacja wywołana przez gorąco i otumanionych nim ludzi,
którzy nie potrafią zmusić się do jakiejkolwiek aktywności wykraczającej poza
picie schłodzonych napojów i okupowanie pobliskich kąpielisk. Ale pogoda nie
może być wymówką dla komisarz Malin Fors i jej współpracowników, ponieważ w tym
letnim, beztroskim okresie objawiło się zło w najczystszej postaci. Najpierw
znaleziono w parku nagą i poranioną dziewczynę, która nie była w stanie
powiedzieć, co jej się przydarzyło i jak znalazła się w takim położeniu.
Później doniesiono o zwłokach nastolatki odgrzebanych przez psa w pobliżu
basenów. Rozpoczął się wyścig z czasem. Malin wie, że sprawca nie poprzestanie
na tych ofiarach i już wkrótce na całe Linköping padnie porażający,
obezwładniający strach.
Śmierć
letnią porą to druga powieść Monsa Kallentofta,
którą miałam okazję przeczytać i niestety muszę stwierdzić, że irytowało mnie w
niej dokładnie to samo, co w debiutanckim dziele szwedzkiego pisarza. Ostatnio
nie mam szczęścia do wybieranych lektur, bo to kolejna pozycja, którą raczej
będę krytykować niż chwalić. Najważniejszym minusem tego kryminału jest brak
napięcia. Teoretycznie od samego początku dzieje się coś, co powinno podnosić
ciśnienie i wywoływać duże emocje. W mieście grasuje seryjny morderca, który na
swoje ofiary wybiera młode dziewczyny. Jest bezczelny i zuchwały, ponieważ nie
działa jedynie w nocy, w ciemnych zaułkach, ale potrafi zaatakować w samym
centrum lub, co gorsze, zaczaić się w domu nieświadomej zbliżającego się
zagrożenia nastolatki. Jednak w trakcie czytania w ogóle nie odczuwałam tego
strachu, nie denerwowałam się, że zabójca zaraz uderzy ponownie i skrzywdzi następną
osobę. Zamiast tego nudziłam się, bo autor po raz kolejny wprowadził do
historii fragmenty stanowiące przemyślenia nieżyjących już ofiar i tym razem
wykorzystywał je zdecydowanie zbyt często. Ten sam zabieg pojawił się już w
debiutanckiej Ofierze w środku zimy,
ale wówczas nie był tak nachalny. Natomiast ta powieść w pewien sposób została
zdominowana przez chaotyczne rozważania zmarłych, którzy nie do końca zdają
sobie sprawę ze swojej śmierci i żalą się na ciemność, chłód, dezorientację.
Później nieżyjące nastolatki stają się czymś na kształt duchów, obserwujących
zachowanie swojego oprawcy oraz działania podejmowane przez policję i rodziców.
Odniosłam również
wrażenie, że w pierwszej połowie książki wątek kryminalny nie jest
najważniejszy. Zapewne brzmi to dziwnie, bo przecież osią historii są
zabójstwa, ale skłaniam się do takiej opinii z powodu rozbudowanych wtrąceń o
życiu prywatnym Malin Fors i innych policjantów oraz komentarzy odnoszących się
do stereotypów na temat imigrantów mieszkających w Szwecji i podziału
klasowego społeczeństwa. O ile uwagi o Szwedach, którzy tylko z pozoru są tak
poprawni politycznie i tolerancyjni uważam za ciekawe, o tyle narzekania Malin
to prawdziwa zmora tej powieści. Pani komisarz nieustannie ubolewa nad tym, że
jej czternastoletnia córka dorasta, nie umie też pogodzić się z rozwodem, mimo
że od rozstania z ojcem Tove minęło już 10 (!) lat. Fors nie robi jednak nic,
by wziąć życie w swoje ręce i chociaż spróbować postępować według wymarzonego wzoru. Z
mojej perspektywy Tove jest spokojną nastolatką, która nie robi głupot i nie
przysparza rodzicom troski, a jej matka niepotrzebnie szaleje i wymyśla sobie,
że traci kontakt z dzieckiem. Malin jest wiecznie niezadowolona, sfrustrowana i
niepogodzona z życiem. Zresztą nie tylko ona, bo również inni policjanci
cierpią na tą samą przypadłość.
W książce Kallentofta
wszyscy bohaterowie zostali w jakiś sposób skrzywdzeni. Przemoc rodzi przemoc i
to zdaje się głównym przesłaniem tej historii. Można ukrywać przed światem
traumatyczne zdarzenia z przeszłości, dusić je w sobie, ale prędzej czy później
one dojdą do głosu, a wtedy nietrudno o tragedię. Jak to w skandynawskich
powieściach kryminalnych bywa mroczna strona ludzkiej psychiki wychodzi na jaw,
chore pragnienia biorą górę nad rozsądkiem i poczuciem moralności w wyniku
czego pojawiają się przestępstwa na tle seksualnym. Sięgając po Śmierć letnią porą musicie być
przygotowani na czytanie o molestowaniu, gwałtach, znęcaniu się i innych
sadystycznych praktykach. Mimo że autor nie opisuje wszystkich tych działań
szczegółowo, to czasami można poczuć prawdziwe obrzydzenie na myśl o tym, do
czego zdolny jest człowiek. Na stu ostatnich stronach śledztwo prowadzone przez
Malin Fors wreszcie nabiera tempa. Pojawiają się tropy, związek łączący
wszystkie ofiary i znacznie szybszy rozwój akcji. Dobrze, że chociaż finał jest
dość emocjonujący, ale jednak wcześniejszy marazm znacznie wpłynął na
całościowy odbiór historii. Szkoda też, że pisarz nie wykorzystał potencjału na
bardziej zaskakujące zakończenie. Morderca należy do osób, które zazwyczaj
zostają wykluczone i nie są brane w ogóle pod uwagę. Nie przypominam sobie, żebym
czytała wcześniej powieści, w której to właśnie taka osoba jest winna
przestępstw na tle seksualnym. Niestety jakoś to rozwiązanie przeszło bez echa,
nie zostało odpowiednio zaakcentowane.
Niewątpliwie Mons
Kallentoft ma swój styl i nietypowe refleksje zza grobu nie są jego jedynym
przejawem. Autor często opisuje wydarzenia posługując się metaforami,
niedopowiedzeniami; rzadko komunikuje coś wprost, raczej obchodzi temat
zostawiając jedynie wskazówki, co chce czytelnikowi przekazać. Na pewno nie
każdemu spodoba się taki sposób pisania, ponieważ Kallentoft nie stosuje
przezroczystej, pochłaniającej od pierwszej strony narracji. Co jakiś czas
pisarz pozwala innym, nawet drugoplanowym bohaterom dojść do głosu i wówczas
wydarzenia zostają ukazane z ich perspektywy. Trzeba się więc skupić na
lekturze, śledzić uważnie wydarzenia, a nie zawsze jest to łatwe, ponieważ brak
napięcia i zaskakujących zwrotów akcji utrudnia koncentrację. Mimo tego akurat
styl Kallentofta uważam za zaletę, jest charakterystyczny i raczej nie
pomyliłabym książki tego pisarza z żadną inną. Jako całość Śmierć letnią porą to raczej średnio satysfakcjonujący, nieco
przegadany kryminał. Zaczynam się obawiać, że każda powieść Monsa Kallentofta
jest właśnie taka, ale jeszcze nie spisuję pisarza na straty. Jestem ciekawa,
co pokazał w Jesiennej sonacie.
Ocena: 3,5 / 6
Recenzja Ofiary w środku zimy
Książka przeczytana w ramach: Kryminalne Wyzwanie i Czytamy kryminały
Lubię szwedzkich pisarzy, jednak tego jakoś sobie odpuszczę bez większej straty, jak widzę. Wolę Lackberg :)
OdpowiedzUsuńLackberg pisze zupełnie inaczej, ale też lubię jej powieści :)
UsuńJa mam poprzednią część z tej serii, ale jeszcze jej nie czytałam. Plusem na pewno są okładki tych książek, bo są naprawdę ładne jak na okładki kryminałów :) Szkoda, że autor nie zmienił swojego pisania od jego debiutanckiej książki, którą czytałaś. "Śmierć letnią porą" może przeczytam, ale tylko jak sama wpadnie mi w ręce :)
OdpowiedzUsuńP.S. Tak, linki można wklejać pod każdym postem, a zapisywanie/wypisywanie się z wyzwania tylko pod jednym konkretnym :)
Okładki są cudowne, zgadzam się :) Obawiam się, że w każdej powieści realizuje ten schemat z fragmentami opowiadanymi przez zmarłych i licznymi wtrąceniami niemającymi związku ze śledztwem.
UsuńP.S. Dzięki za info, już wszystko wiem :)
Jego styl wydaje mi się strasznie mętny. To chyba dobre słowo - wiem, że przeszkadzałyby mi nie tylko te częste fragmenty z relacjami zmarłych, ale również ta bardziej obyczajowa, smutna i cierpiętnicza strona powieści. Wolę takich skurczybyków jak u Nesbo. Płaczący detektywi mnie nie kręcą ;)
OdpowiedzUsuńMalin Fors nie płacze, inni policjanci uważają, że jest zdeterminowana, a nawet trochę szalona jak próbuje złapać jakiegoś przestępce, ale rozumiem, co masz na myśli. Z Nesbo czytałam tylko "Łowców głów", ale zamierzam też poznać cykl o Harrym :)
UsuńCzyli podziękuję całej serii:)
OdpowiedzUsuńMoże to za daleko idące wnioski :) Pierwsza część była średnia moim zdaniem, ta trochę gorsza, ale to nie znaczy, że każda taka jest lub, że Tobie też nie będą się podobać.
Usuńostatnio przejadły mi się kryminały, dlatego przerzuciłam się na inne gatunkowo powieści. może kiedyś wrócę do literatury grozy, ale to zapewne za jakiś dłuższy czas. Co do powyższej książki skoro twoim zdaniem to raczej średnio satysfakcjonujący, nieco przegadany kryminał, to ja tym bardziej spasuje.
OdpowiedzUsuńNa kryminalny kryzys najlepszy jest świetny kryminał :D "Śmierć letnią porą" do takich nie należy, więc nie będę polecać.
UsuńCzytałam teraz Wodne anioły, nowy cykl o Malin Fors i tutaj nie ma ani jej narzekania, ani tych wszystkich minusów o których piszesz. Owszem autor wprowadza w pewien sposób myśli ofiar, ale są to krótkie jednostronicowe przerywniki. Co do napięcia, to skandynawskie kryminały raczej nie trzymają w napięciu, bo ich magia tkwi dla mnie w sposobie prowadzenia śledztwa. Tutaj nie ma szybkiej akcji, pościgów, wyścigu z czasem, za to jest metodyczna policyjna robota:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że tych powieściach więcej jest realizmu i policyjnej pracy, ale u Kallentofta jakoś to mdło wypadło moim zdaniem. Czytałam Twoją recenzję "Wodnych aniołów", nie ukrywam, że mam ochotę tę książkę poznać :) Nie rezygnuje z poznawania twórczości Kallentofta, ale będę mieć mniejsze oczekiwania.
UsuńUwielbiam Kallentofta, i oceniam go zdecydowanie wyżej niż Ty, ale to oczywiście nie znaczy, że każdy tak musi. Kallentoft jest dość specyficzny dlatego wiele osobom średnio się podobał. Ja mam jego wszystkie pięć pór roku a teraz zbieram na najnowsza książkę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Na pewno jego styl jest charakterystyczny. Nie mogę powiedzieć, że w ogóle mi się powieść nie podobała, ale niestety do zachwytów było daleko. Zobaczymy jak ocenię kolejne jego książki :)
UsuńNo to mnie nie pocieszyłaś, bo mam w bliskich planach "Wodne anioły" tego autora, ale zobaczymy... :)
OdpowiedzUsuń"Wodne anioły" podobno są dobre, więc nie trać nadziei :)
UsuńCzterdzieści stopni to może nie, ale dwudziestoma z hakiem to bym nie pogardziła. ;)
OdpowiedzUsuńA co do książki, trudno się dziwić, że nie czuję się zachęcona. Biorąc pod uwagę gatunek, może kiedyś sprawdzę co to, ale póki co jakoś mi się nie spieszy. ;)
Taka dwudziestka na termometrze i mnie by odpowiadała :)
UsuńJeśli nie czytałaś jeszcze nic Kallentofta to kiedyś z ciekawości sięgnij, chciałabym poznać Twoją ocenę jego książek :)
Te refleksje zza grobu to bardzo ciekawy pomysł, aż na początku byłam zła, że dowiedziałam się o tym przed lekturą i już nie będę miała niespodzianki :D Mimo mankamentów, jakie wymieniasz, chętnie sprawdzę tego autora - a może szczęście mi dopisze w konkursie i wygram najnowszą powieść :)
OdpowiedzUsuńUps, jeśli zepsułam frajdę z czytania to przepraszam. Nie pomyślałam, że to spoiler. W takim razie życzę tego szczęścia dużo i żeby najnowsza powieść Kallentofta wylądowała u Ciebie :)
UsuńSzkoda że jest coraz więcej książek w których brak napięcia. A kryminał bez jakiegokolwiek napięcia i niewiadomej nie powinien wcale się tak nazywać.
OdpowiedzUsuńTo pewnie rzecz dyskusyjna. Ktoś powie, że odczuwał emocje, ale mnie akurat ich zabrakło. W historiach o seryjnych mordercach powinno się moim zdaniem odczuwać napięcie, że zabójca po raz kolejny uderzy, że czai się na następną ofiarę itd. W tej powieści tego nie było.
UsuńTroszkę za dużo tej przemocy w powyższym tytule. Ale seria ogólnie mnie ciekawi ;)
OdpowiedzUsuńPrzemoc jest, ale nie opisana dosadnie. Kallentoft to mistrz niedopowiedzeń i metafor. W książce nie ma dosłownych opisów, ale i tak wiadomo, o co chodzi.
Usuń"Śmierć letnią porą" była dla mnie zdecydowanie najgorszą z pięciu książek Kallentofta które czytałam. Denerwowały mnie dokładnie te same rzeczy co Ciebie. Na szczęście w kolejnych częściach głosów ofiar jest jakby mniej, niestety problemy Malin zostają.
OdpowiedzUsuńA miałam nadzieję, że zakończenie tej powieści zwiastuje kres cierpiętnictwa pani komisarz. Pocieszające jest to, że to najsłabsza Twoim zdaniem książka z serii. Jest więc nadzieja, że kolejne bardziej będą mi się podobać :)
UsuńZ jednej strony autor ma swój styl, ale z drugiej ten brak dynamiczności by mnie irytował. Sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńW takim przypadku trzeba przekonać się osobiście :)
UsuńBrak napięcia w kryminale to bardzo poważna wada niestety.
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam.
UsuńZbyt mocno odpychają mnie minusy... Raczej po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńNie namawiam, ale może spróbuj sięgnąć po inną książkę Monsa Kallentofta :)
UsuńPięknie wydana jest ta seria, ale wydanie to nie wszystko, mnie jakoś nie ciągnie do tej serii, szczególnie teraz - jak napisałaś o tych mankamentach.
OdpowiedzUsuńWydanie super to prawda, treść póki co już tak nie zachwyca, ale nie tracę nadziei :)
UsuńBrak napięcia - w kryminałach, to spora wada, po to się sięga przecież po nie...
OdpowiedzUsuńZazwyczaj tak, chociaż Katarzyna słusznie zauważyła, że nie w skandynawskich kryminałach tego napięcia jest mniej. Ale mniej nie znaczy prawie wcale.
UsuńMam w domu "Jesienną sonatę". Ale jednak chciałabym poznać ten cykl od początku. Może mnie się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńDoradzam rozpoczęcie znajomości z Kallentoftem od początku :) A po "Jesienną sonatę" też mam zamiar sięgnąć w przyszłości, ale na razie odpocznę od jego twórczości.
UsuńMuszę najpierw zdobyć poprzednie części :)
UsuńNiestety ja się chyba nie przekonam do tej książki. Pomimo tego, że jeszcze nie spisałaś tego autora na straty. Ja raczej nie miałabym tyle cierpliwości, więc wolę w ogóle po niego nie sięgać.
OdpowiedzUsuńJeśli czujesz, że raczej jego twórczość nie przypadnie Ci do gustu, to nie będę namawiać :)
UsuńSerię z czterema porami roku ze względu na średnie opinie odpuściłam sobie. Teraz zacznę znajomość z Kallentoft od tej nowej właśnie wydanej książki. Obadam, sprawdzę:)
OdpowiedzUsuńNiby to nowa seria, ale bohaterka wciąż ta sama, czyli Malin Fors, więc nie wiem czym Kallentoft może zaskoczyć. Ale też mnie ta książka ciekawi :)
UsuńSkoro taka średnia ocena, to chyba sobie odpuszczę :) Chociaż w pierwszej chwili zainteresowała mnie okładka, bo wszystkie kryminały mają je zazwyczaj takie ponure :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Nie namawiam, ale też specjalnie nie odradzam. Twórczość Kallentofta jest dość specyficzna i najlepiej jak każdy sam przekona się jakie wrażenie wywiera :)
Usuńjak w kryminale brak napięcia, to bardzo niedobrze :) Chociaż skandynawskie książki uwielbiam, więc może kiedyś się skuszę!
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię skandynawskie kryminały, ale jak widać nawet one czasami rozczarowują. Oczywiście Tobie życzę pozytywnych wrażeń z lektury :)
UsuńNo nie wiem, jakoś nie jestem przekonana, zwłaszcza, że wytykasz kilka niedociągnięć i ocenę dałaś średnią... Może kiedyś się skuszę, na razie chyba odpuszczam. :)
OdpowiedzUsuńNa razie też chyba odpuszczę czytanie powieści Kallentofta, potrzebuję przerwy :)
UsuńMiałam podejście do tej książki, ale muszę przyznać, że nie doczytałam do końca. Styl autora nie przypadł mi do gustu, początek męczyłam, nie mogłam się wkręcić w fabułę i koniec końców zrezygnowałam z lektury. Teraz jakoś niechętnie spoglądam na inne książki tego pisarza.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że zrezygnowałaś. Styl Kallentofta jest specyficzny i nie każdemu się podoba. A śledztwo toczy się tak wolno, że można się zniechęcić.
Usuń