25 grudnia 2012

Święta, święta - Annie Sanders


Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 336

W ferworze przedświątecznych przygotowań trudno wygospodarować czas na czytanie. A nawet, jeśli uda się znaleźć chwilę wolnego to zazwyczaj sięgamy po lekkie i optymistyczne powieści, które pomagają wprowadzić nas w świąteczny nastrój. Wyczerpujące emocjonalnie, skomplikowane książki ustępują miejsca bajkowym historiom o bożonarodzeniowej magii, za sprawą której triumfują miłość, radość i porozumienie zwaśnionych od dawna bohaterów. Wszyscy wiemy, że takie opowieści raczej nie mają przełożenia na rzeczywistość, bo w prawdziwym świecie niełatwo zażegnać wieloletni spór za sprawą jednej rozmowy, wybaczyć bliskim, którzy czasem przysparzają tyle cierpienia i zapomnieć o wszystkich swoich problemach tylko, dlatego że zbliżają się święta. Jednak mimo tego, chcę was namówić na chwilę odpoczynku, relaksu z kubkiem aromatycznej kawy u boku i dobrą książką w dłoniach.

Beth Layham nigdy dotąd nie przykładała wielkiej wagi do świątecznej otoczki. Nie stresowała się gotowaniem, nie ozdabiała domu i nie denerwowała się, że wszystko nie zostało perfekcyjnie przygotowane. Ale tym razem jest inaczej, ponieważ tegoroczne Boże Narodzenie po raz pierwszy spędzi z mężem. Już we wrześniu Beth zaczyna planować przyjęcie, kolekcjonować przepisy i próbować swoich sił w kuchni, a wszystko po to, by pokazać pasierbom i mężowi, że ona również potrafi urządzić rodzinne, ciepłe święta. Niestety nie wszystko idzie zgodnie z planem, a świadomość, że pierwsza żona Jacoba zawsze z wielką pompą celebrowała święta nie daje spokoju znerwicowanej Beth. Gdy nadchodzi wielki dzień nic nie układa się tak jak zakładała. Jej wiecznie zła i skwaszona pasierbica Holly na każdym kroku demonstruje swoje niezadowolenie z powtórnego ożenku ojca, w wigilijny poranek w domu pojawia się grupa niezapowiedzianych gości, a jakby tego było mało, do wioski przyjeżdża kobieta przekonana, że wynajęła od Beth malutki domek, w którym spędzi tradycyjne, spokojne Boże Narodzenie. Czy te święta okażą się totalną katastrofą, czy może jednak ta dziwna zbieranina ludzi znajdzie nić porozumienia i w przyjemnej atmosferze spędzi wigilijny wieczór?

Od razu uprzedzam, że powieść Annie Sanders (pod tym pseudonimem kryje się literacki duet Annie Ashworth i Meg Sanders) należy do tych cukierkowych, bajkowych i bardzo optymistycznych historii z obowiązkowym szczęśliwym zakończeniem. Co prawda nie pojawia się w niej motyw nawróconego bogacza, ale wszystkie inne elementy świątecznej, pokrzepiającej opowieści wyzierają już z pierwszych stron książki. Mamy samotną matkę miotającą się między pracą a domem i po ciuchu liczącą na to, że spotka odpowiedniego mężczyznę, który pokocha zarówno ją jak i jej synka. Spotkamy także kobietę pragnącą odnaleźć się wśród wrogo nastawionej rodziny męża oraz zagubioną dziewczynę, która nie potrafi pozbierać się po śmierci matki, a przepełniający ją ból wyładowuje na macosze. Oczywiście pod wpływem pewnego wydarzenia wszyscy bohaterowie przechodzą przemianę. Jedni przekonują się, że w obchodzeniu świąt nie chodzi o przygotowywanie dekoracji i potraw jakie pokazują w luksusowych magazynach, ale o spędzanie czasu z bliskimi i okazywanie, że to oni są najważniejsi na świecie. Inni odnajdują upragnioną miłość, gdy najmniej się tego spodziewają, a jeszcze inni godzą się z rzeczami, których człowiek w żaden sposób nie może zmienić i próbują odnaleźć spokój mimo utraty bliskich i świadomości, że już nigdy razem nie zasiądą do wigilijnej wieczerzy.

Autorki zadbały o to, żeby czytelnicy mogli poznać odmienne punkty widzenia nie tylko na świąteczny czas, ale i na tę samą sytuację rodzinną. Dzięki temu łatwiej wczuć się w położenie bohaterów i zrozumieć ich zachowanie. Wykreowane postaci nie są papierowe i jednowymiarowe, mimo że finalnie wszystkie przechodzą świąteczną metamorfozę. Można przyczepić się do tego, że pisarki zbyt szybko pogodziły bohaterów, wygładziły ich buńczuczne nastawienie i wtłoczyły w ramy jednej wielkiej, kochającej się rodziny. Dla mnie jednak to niewielki mankament, ponieważ spodziewałam się takiego obrotu spraw i prawdopodobnie poczułabym się rozczarowana, gdyby na zakończenie wszystko się nie ułożyło. Najwięcej sympatii wzbudziła we mnie Carol, starająca się ratować podupadającą karierę, poświęcać dużo czasu synowi, a przy tym nie utyskiwać na każdym kroku na swój los. Postać Beth wydała mi się nieco przerysowana, ale może rzeczywiście istnieją na świecie ludzie, którzy potrafią odsunąć urazy na bok i w imię wyższych wartości nie zwracać uwagi na docinki, zaczepki oraz próby zdyskredytowania swojej osoby w oczach innych. Nawet w antypatycznej pasierbicy Holly można dopatrzeć się ludzkich uczuć i zrozumieć jej postepowanie, mając w pamięci przeżycia bohaterki z ostatnich dwóch lat.

Święta, święta czyta się niezwykle szybko. Oprócz świątecznego przesłania książka zawiera sporą dawkę humoru i celnych obserwacji, dotyczących corocznego dążenia do perfekcjonizmu i grudniowego festiwalu narzekania na obowiązki i złoszczenia się z powodu upływającego czasu. Bardzo przypadł mi do gustu wątek obnażający absurdalność tak ostatnio propagowanej poprawności politycznej, przez którą nietaktem jest wystawianie szkolnych jasełek z powodu ich religijnego charakteru. Nie mogę również nie zgodzić się z jedną z bohaterek krytykującą kobiety prześcigające się w udowadnianiu, że są najlepsze pod każdym względem i mają monopol na wiedzę we wszelkich aspektach życia rodzinnego. Święta, święta to powieść traktująca głównie o kobietach i do kobiet skierowana. Każda z nas marzy o radosnych i ciepłych świętach, kochającym partnerze u boku i wesołej gromadzie bliskich osób, którzy potrafią porozumieć się w każdych okolicznościach. Nawet, jeśli taka sytuacja to utopia w najczystszej postaci, to raz w roku warto wchłonąć tę specyficzną atmosferę i zatopić się w rzeczywistość, w której wszystko może się zdarzyć. W końcu Boże Narodzenie to czas cudów i prawdziwej magii zdolnej odmieniać zatwardziałe ludzkie serca.

Ocena: 4,5 / 6

Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka e-pik