1 listopada 2012

Moja lista szaleństw - Magdalena Lewecka


Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 264

Niespełna trzydziestoletnia Marta rozstaje się ze swoim partnerem. Decyzja o zakończeniu związku zapada za obopólną zgodą, ale bohaterce trudno pogodzić się z tym, że zmarnowała pięć lat swojego życia u boku mężczyzny, który nie okazał się wymarzonym księciem na białym koniu. W przypływie emocji kobieta postanawia ukoić swój żal oddając się w wir szaleństw, czyli rzeczy, których nigdy do tej pory nie robiła. Razem z przyjaciółką Marta tworzy spis wyzwań, mających pomóc jej w odzyskaniu równowagi po rozstaniu i nauczyć czerpania radości z bycia singielką. Czy uszczęśliwianie się na siłę wyjdzie bohaterce na dobre? Czy w końcu odnajdzie upragnioną miłość?

Moja lista szaleństw to stereotypowa opowieść o kobiecie poszukującej mężczyzny idealnego. Jak to w przypadku takich książek bywa główna bohaterka dobrze zarabia, ma oddaną przyjaciółkę, uwielbia spędzać wieczory w klubach i obowiązkowo musi męczyć się z niereformowalnym członkiem rodziny, który przy każdej okazji wyraża swoją dezaprobatę dla stylu życia bohaterki. W tym przypadku w rolę takiego uciążliwca wciela się babcia Marty, z tą jednak różnicą, że jej niezadowolenie spowodowane jest zbyt małą koncentracją wnuczki na poszukiwaniach przyszłego męża, a nie np. jej całkowitą nieodpowiedzialnością. Powieść napisana przez Magdalenę Lewecką niczym nie zaskakuje. Autorka krok po krok realizuje schemat obowiązujący nieskomplikowane historyjki miłosne, w których trzydziestoletnia kobieta zachowuje się jak rozhisteryzowana nastolatka. Zdaję sobie sprawę, że takie są wyznaczniki gatunku i raczej nie powinnam czepiać się elementów setki razy wykorzystanych w przeróżnych komediach romantycznych czy właśnie w takich „nowoczesnych romansach”, znanych też jako powieści chick lit. Ponadto wnioskuję, że Moja lista szaleństw ma za zadanie odprężać i relaksować, więc miłośniczki gatunku powinny czuć się usatysfakcjonowane, ponieważ lektura tej książki z pewnością nie przygniata czytelnika ogromem dylematów moralnych bohaterki, a zakończenie całej historii ma wydźwięk całkiem optymistyczny.

Marta żyje w nieskomplikowanej rzeczywistości, jest wolna od wszelkich prozaicznych trosk. Z wykształcenia jest architektem, ale nie pracuje w swoim zawodzie, ponieważ zaraz po studiach wpadła w korporacyjne tryby i tak już zostało. Właściwie to nie wiadomo czym konkretnie się zajmuje, ale cierpi na powszechny brak czasu na swoje pasje, których rzekomo ma tak wiele. Autorka nie pokusiła się o dokładniejszą charakterystykę tychże zainteresowań, dostarczając powodów do podejrzewania, że Marta całą energię poświęca na pracę i imprezy. Kobieta nie grzeszy odpowiedzialnością, więc często wpada w tarapaty, z których bliscy muszą ją ratować. Może się wydawać, że tak uparłam się na tę biedną bohaterkę i nieustannie do niej wracam w tej recenzji, ale oprócz Marty to żadna postać nie została rozwinięta na tyle, by móc napisać o niej coś ponad podstawowe informacje. Wspomniana już babcia pojawia się tylko przez chwilę, podobnie jak rodzice, których zadaniem jest niesienie pomocy zagubionej jedynaczce. Również kolejni mężczyźni, których Marta spotyka na swojej drodze nie utkwili mi w pamięci. Może dlatego, że co chwilę pojawia się jakiś nowy amant na horyzoncie i w pewnym momencie zupełnie nie miałam pojęcia po co bohaterka wikła się w kolejną znajomość skoro jeszcze nie doszła do siebie po rozstaniu.

Cieszę się, że Magdalenie Leweckiej udało się wprowadzić błyskotliwe dialogi. Przekomarzania bohaterów, zawoalowane propozycje i mniej lub bardziej śmiałe gry słowne to największa zaleta tej książki. Powieść czyta się błyskawicznie za sprawą prostego języka, przyczyniającego się do atmosfery lekkości, zabawy i ogólnego rozluźnienia. Od początku wiadomo, że Moja lista szaleństw to powieść nie całkiem na serio i należy czytać ją ze sporym przymrużeniem oka. Ode mnie książka otrzymuje mocną trójkę, ponieważ jest to jednowątkowa, trochę naiwna opowieść jakich na rynku wiele. Nie zachwyciła mnie, ale też nie wynudziła. Pisarka odrobiła pracę domową z zakresu chick lit i napisała swoją książkę kierując się wyznacznikami tego gatunku. 

Ocena: 3 / 6


Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa Zysk i S-ka.