Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 644
Marek S. Huberath to
pseudonim krakowskiego pisarza science
fiction, który debiutował pod koniec lat 80. Sięgając po jego najnowszą
powieść nie miałam pojęcia, że twórczość Huberatha jest znana i ceniona przez
wielu miłośników literatury fantastycznej. Nie jestem fanką opowieści
przynależących do tego gatunku, ale postanowiłam przeczytać coś odmiennego od
historii, które pochłaniam najczęściej. Zdecydowałam się na Portal zdobiony posągami, jednak obawiam się, że talent autora
gdzieś się skrył lub zagubił w bardzo skomplikowanym, złożonym świecie tej
opowieści. Możliwe też, że wina tkwi we mnie. Może zwyczajnie nie zrozumiałam
tej książki? Albo nie byłam w stanie rozpoznać wszystkich motywów
charakterystycznych dla pisarstwa Huberatha? Przyznam szczerze, że nie wiem. Nie
ośmielam się nikomu odradzać czytania Portalu
zdobionego posągami, ale nie mogę też się nim zachwycać, bo większa część
tej opowieści po prostu mnie znudziła.
Ioanneos przebywa w
dziwnym ośrodku szkoleniowym, w którym cykl wykładów nigdy nie zamiera. O
każdej porze dnia i nocy w kilku salach odbywają się spotkania alumenów z nutritores, a przedmiotem ich rozważań są zagadnienia z historii
sztuki. Ioanneos nie pamięta jak znalazł się w ośrodku, kim jest, czym się
zajmuje. Nie wie nic poza tym, że ma obowiązek uczestniczenia w przypisanych mu
zajęciach. Co jakiś czas mężczyzna śni o średniowiecznym diablim malarzu, o
ludziach poznawanych w przerwach między wykładami i o doskonale pięknych
postaciach, przywodzących na myśl ożywione posągi.
W przypadku tej
powieści trudno wskazywać na dynamiczną akcję czy niespodziewany rozwój
wydarzeń, ponieważ dominują w niej dialogi i opisy. Niestety one niemal niczego
nie wyjaśniają, nie ciekawią, nie skłaniają do snucia przypuszczeń i szukania
odpowiedzi na niewytłumaczalną naturę ośrodka, i zachowanie ludzi w nim
przebywających. Gdzieś między wersami można wysnuć pewne hipotezy, ale
właściwie czytelnik nie dowiaduje się, o co tak naprawdę w tej historii chodzi.
Przynajmniej ja się tego nie dowiedziałam. Autor niczego nie ułatwia, nie
podpowiada, ale też nie intryguje, bo przez ponad sześćset stron właściwie
ciągle porusza ten sam temat. Nieustannie powraca do cielesności, piękna i
brzydoty, średniowiecznych artystów i ich malarskich dzieł. Gdzieś obok tego pojawiają
się wzmianki o życiu po śmierci i strukturze zaświatów przypominającej tę
wykreowaną przez Dantego. Nie potrafiłam się w tym wszystkim odnaleźć.
Nagromadzenie aniołów, demonów, posągów, faunów, ludzi żywiołów wprowadza chaos
i utrudnia wyłowienie sensu tej powieści. Autor niewątpliwie miał pomysł i
zapewne go zrealizował przedstawiając czytelnikom taką a nie inną rzeczywistość,
ale mnie kompletnie nie przekonał i nie poruszył.
Bohaterowie
charakteryzowani są głównie ze względu na swoją fizyczność. Opis każdej kobiety
skupia się na proporcjonalności figury, na urodzie i na wielkości biustu.
Początkowo nie zwracałam na to uwagi, ale później miałam powyżej uszu czytania
o strzelistych, rozłożystych, obwisłych, ogromnych, atrakcyjnych lub
odrażających piersiach z jasnymi lub ciemnymi „kwiatkami”. Opis biustu podąża jak
cień za każdą bohaterką, bez względu na to czy jest to nowa czy też znana już
postać. Nawet, jeśli ta fetyszyzacja kobiecego ciała ma czemuś służyć, to
uważam, że po pewnym czasie wszystkie te wtrącenie stają się męczące i nudne. Sfera
emocjonalna bohaterów różni się od tego, co ludzie odczuwają na co dzień. W
ośrodku nie można nawiązywać ze sobą głębszych relacji, bo nigdy nie wiadomo
czy właśnie poznana osobą nagle gdzieś nie zniknie, nie przepadnie i nikt
więcej o niej nie usłyszy. Ioanneos przez koszmarnie długi czas nie robi nic,
by poznać otoczenie i zorientować, czym tak naprawdę jest miejsce, w którym
przyszło mu egzystować. W końcu podejmuje decyzje i zaczyna działać, ale nadal
pozostaje postacią bezbarwną, nijaką. Podobnie rzecz ma się z innymi
bohaterami. W powieści istnieje podział na uczestników, alumenów, wykładowców
określanych jako nutritores, ale nie
wiadomo tak naprawdę, co oznacza przynależność do tych grup. Świat wykreowany
przez Huberatha pozostaje niezrozumiały, niedookreślony, dla mnie nieciekawy. Portal zdobiony posągami był moim
pierwszym i prawdopodobnie ostatnim spotkaniem z twórczością tego pisarza.
Ocena: 2,5 / 6
Egzemplarz
recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa
Fabryka Słów.
Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka e-pik
Mam prośbę do wszystkich posiadających konto na fb. Chciałabym żebyście polubili stronę Grakademii, o której pisałam już wcześniej na blogu. Im więcej lubiących, tym większa szansa na rozwinięcie projektu stworzonego przeze mnie i mojego Chłopaka. 150 kliknięcie zostanie nagrodzone punktami do grantshopu na portalu ŚwiatGry.pl oraz grą "I love beauty".
Uuu 2,5 podziękuję. Świetna, szczera recenzja.
OdpowiedzUsuńSzczera na pewno, czy świetna? polemizowałabym :P
UsuńWidzę, że przeszłaś istne męki piekielne:)
OdpowiedzUsuńOj tak, zdecydowanie się wymęczyłam przy tej książce.
UsuńTo jest chyba problem wielu pisarzy - rozwodzenie się nad biustami, biodrami i innymi czysto walorami kobiecych ciał, przy czym często są to opisy wręcz żenujące. Nie wiem, z czego to wynika? Może próbują pokazać swoją "samczość"? Eh, książka zdecydowanie do siebie nie zachęca...
OdpowiedzUsuńO biodrach też jest i to całkiem sporo, ale te biusty po prostu atakują z każdego kąta. Zachwycają się nimi mężczyźni (to rozumiem :)), ale nawet kobiety ciągle się wypinają, porównują, zaglądają sobie w dekolty. Paranoja. Też nie wiem z czego wynika ta monotematyczność.
UsuńW tym przypadku jak nic jakiś kompleks albo próba odreagowania/pokazania światu jaki to autor jest macho. Smutne to aż...
UsuńNie wiem czemu te opisy mają służyć, staram się znaleźć jakieś wytłumaczenie i sens, ale na próżno.
UsuńJa ostatnio trafiłam na powieść, w której autor rozwodzi się nad gatunkami pitych przez bohaterów alkoholi. Taka mała mania, a irytuje straszliwie:) Za książkę raczej podziękuję, zarówno ze względu na tematykę, jak i wykonanie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Ja jeszcze pamiętam powieść, w której główny bohater jeździł mercedesem i ciągle się nim zachwycał. Pełno fragmentów autor tej książki poświęcił na opisy schodzenia do garażu, odpalania silnika i wsłuchiwania się w jego dźwięk. Zgadzam się, że to niby drobnostka, bo czasami potrafi bardzo irytować. Nie namawiam do czytania tej książki, bo mnie się kompletnie nie podobała. Również pozdrawiam :)
UsuńZainteresowała mnie ta książka, bo chociaż rzadko sięgam po science-fiction czy fantastykę w ogóle, zwracam uwagę na dzieła krakowskich twórców ;) Wielka szkoda, że ta lektura nie wydaje się być ciekawa... No cóż, chyba jednak ją sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńMnie się nie wydała ciekawa, ale może Ty odbierzesz ją inaczej :) Z tego, co zdążyłam się zorientować jasno wynika, że Huberath ma grono fanów, więc nie może być beznadziejnym pisarzem. Po prostu do mnie nie trafił. Pozdrawiam :)
UsuńSkoro świat wykreowany przez Huberatha był dla ciebie niezrozumiały, to ja tym bardziej nie odnalazłabym się w tej historii, dlatego dam sobie spokój z szukaniem ,,Portalu zdobionego posągami''.
OdpowiedzUsuńJeżeli nie siedzisz w temacie i nie czytasz fantastyki, a chyba bliższe Ci są inne gatunki literackie, to możesz mieć problem. Ja miałam i to całkiem spory.
UsuńHuberath łatwy nie jest, aczkolwiek może spróbuj sięgnąć po opowiadania, krótsze teksty, z bardziej skondensowanym przekazem, mogą prędzej przypaść Ci do gustu.
OdpowiedzUsuńW najbliższym czasie na pewno nie dam się namówić na kolejną próbkę twórczości tego pisarza. Obawiam się, że po prostu nie są to moje klimaty i nic nie poradzę na to. Zobaczymy, może kiedyś, kiedyś dam się namówić.
UsuńHuberatha bardzo cenię, więc mimo Twojej recenzji sięgnę po książkę, jak mi wpadnie w łapki. A może chciałabyś się pozbyć swojego egzemplarza? Mam sporo książek na wymianę. :)
OdpowiedzUsuńNutinko, jestem już umówiona na oddanie w dobre ręce tego egzemplarza. Skoro cenisz twórczość Huberatha to moją opinią się nie sugeruj :)
UsuńZdecydowanie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za fantastyką, rzadko, która ksiązka z tego gatunku mi się podoba. Z czystym sumieniem mogę Ci antyutopie polecić i "Nieśmiertelność zabije nas wszystkich".
OdpowiedzUsuńPS Widzę, że czytasz moją ulubioną książkę Kinga :)
Mnie się niektóre fantastyczne powieści podobają, ale to też raczej mniej niż więcej.
UsuńA tak, wzięłam się za Kinga, bo zatęskniłam za jego twórczością. Mam nadzieję, że ta historia mnie również przypadnie do gustu :)
Recenzje przeczytalam z przyjemnoscia, udalo ci sie nawet mnie rozbawic. Po ksiazke na pewno nie siegne, bo s-f zupelnie mnie nie interesuje, a probowalam kilka razy;)
OdpowiedzUsuńTo cieszę się, że na coś się przydałam :) A co Cię rozbawiło?
UsuńNo cóż, ogólnie za fantastyką nie przepadam, ale jest kilka książek, które oceniam pozytywnie, więc od czasu do czasu wracam do tego gatunku.
Dzięki za cynk. Odpuszczę sobie tę książkę...
OdpowiedzUsuńO matko, facet ma chyba jakiś fetysz, doprawdy. Przez te opisu biustów podziękuję, a i ocena ostatecznie też nie zachęca ;)
OdpowiedzUsuńChyba ma, coś jest na rzeczy na pewno.
UsuńOj, słabiutuko...
OdpowiedzUsuń2,5? Nie, nie, nie. dzięki za ostrzeżenie :)
OdpowiedzUsuńProszę :) przynajmniej wiem, że nie zmarnowałam czasu, bo chociaż recenzja może się komuś przydać :)
UsuńNie przepadam za fantastyką, więc raczej nie sięgnę po ten tytuł, ale jakby mnie coś kiedyś podkusiło...to już wiem, żeby się nie dać ;)
OdpowiedzUsuńMnie podkusiło i niezbyt dobrze na tym wyszłam :P
UsuńJestem pod wrażeniem, że przebrnęłaś przez tę powieść, 600 stron pokonać, kiedy nudą wieje, to mistrzostwo i wcale sobie nie żartuję.
OdpowiedzUsuńNie będę pisać, że książka jest w kręgu moich zainteresowań, bo nie jest, jakoś wszystko mnie w niej przeraża, dlatego porywać się na nią raczej nie będę.
Zaraz "zalajkuję" Grakademii :)
No cóż, to recenzencka książka, więc musiałam ją przeczytać. Sama sobie wybrałam ten literacki koszmarek, więc nie było, że boli :P
UsuńDzięki za "lajka" :)
Chciałam sięgnąć po jakąś książkę tego autora, choć tak jak Ty, raczej nie sięgam po ten gatunek, ale po tej recenzji straciłam ochotę.
OdpowiedzUsuńProfil zaraz polubię. ;)
Może od razu do autora się nie zrażaj, tylko wybierz coś innego. Mnie polecono zapoznać się opowiadaniami, ale na razie mam dość.
UsuńDzięki za polubienie :)
Kiepska książka. Raczej nie sięgnę. A Wasz projekt na fejsie polubiłam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTeż nie przepadam za fantasy, w powieściach sf w ogóle nie moge się odnaleźć. Co jakiś czas jednak przekonuję się do tego gatunku, ale z tą książką na pewno nie zaryzukuję, bo już w ogóle się zniechęcę do tego typu litaratury.
OdpowiedzUsuńRozumiem, póki co ja mam dość fantastyki i na razie pozostanę w gatunkach, które lubię.
UsuńZgadzam się całkowicie z Twoją oceną, książka po prostu jest mało ciekawa. Przyznam, że jeżeli chodzi o fantastykę, mogłaś trafić o wiele lepiej :) Profil 'zlajkowany', pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie jestem osamotniona w swoich odczuciach :)
UsuńAleż Ty potrafisz wyłuskać tytuły o istnieniu, których nie słyszałam. :) Chociaż w tym przypadku chyba niespecjalnie jest czego żałować...
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nie ma czego żałować, a takie tytuły sami mi się pchają w oczy :)
UsuńZaprosiłam Cie do zabawy, szczegóły u mnie na blogu :)
OdpowiedzUsuńhttp://in-vissible.blogspot.com/2012/11/libstere-blog.html
Dzięki, ale raczej w tej zabawie nie wezmę udziału. Nie przepadam za wszelkimi łańcuszkami blogowymi.
UsuńTop chyba taka nijaka książka, więc szkoda na nią czasu.
OdpowiedzUsuńTakże nie przepadam za tym gatunkiem, ale pewnie okładka zmyliłaby mnie i sięgnęłabym po tę książkę. Jak to dobrze, że mamy Ciebie i Twoje recenzje ;)
OdpowiedzUsuńA te opisy biustów wszelakich na pewno musiały być męczące...
Były okropnie męczące. Pod koniec miałam serdecznie dość czytania o biustach we wszelkim rozmiarze i kształcie.
UsuńZ fantastyki lubię jedynie tę baśniową, a i na nią musi przyjść odpowiednia pora i chęć. Ta książka to chyba przykład przerostu formy nad treścią. I jeszcze te biusty... Pewnie tak jak i Ty, w końcu nie byłabym w stanie ich więcej znieść :)
OdpowiedzUsuńBaśniowa fantastyka ma coś w sobie, muszę przyznać :) Mnie się książka Huberatha nie podobała i zgodzę się, że to przerost formy nad treścią.
Usuńtoś mnie teraz trochę podłamała, bo jak się nie mylę, ta książka właśnie gdzieś krąży w pocztowych odmętach w drodze do mnie... może się zgubi :)
OdpowiedzUsuńTy się podłamałaś, ale ja się cieszę bo będę mogła skonfrontować swoją opinię z Twoją recenzją :)
Usuń