14 października 2012

Manuskrypt Jana Żeglarza - Andrzej Dudziński


Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 520

Krzysztof Kolumb powszechnie uchodzi za wielkiego podróżnika i odkrywcę, który w poszukiwaniu zachodniej drogi morskiej do Indii dotarł na teren nieznanego ówczesnym Europejczykom lądu. Jego wyprawy zapoczątkowały także proces kolonizacyjny nowo odkrytych ziemi, a samemu Kolumbowi zapewniły sławę i sprawiły, że na stałe wpisał się do kart historii. Wokół tej postaci narosło wiele teorii i legend, a jedna z nich głosi, że na kilka lat przed Kolumbem do wybrzeża Ameryki dotarł tajemniczy Jan z Kolna. Historycy nie są zgodni czy ów żeglarz istniał naprawdę, a jeśli tak to czy rzeczywiście mógł dokonać takiego wyczynu. Niemniej życiorys Jana z Kolna wciąż nie został udokumentowany, wobec czego stanowi idealny materiał na powieść, w której można popuścić wodze fantazji i założyć, że to Polak jako pierwszy dotarł do nieznanego kontynentu.

W swojej najnowszej książce Andrzej Dudziński obficie czerpie z pełnej niedomówień i różnych hipotez biografii Jana z Kolna określanego również jako Michal Kapron, Michalous Kapronus lub Johannes Scolvus. Głównym bohaterem Manuskryptu Jana Żeglarza jest profesor historii Rober Nowicki, który zostaje skierowany na Wyspy Owcze, by zbadać księgi znajdujące się w tamtejszym klasztorze franciszkanów. Nowicki najwięcej uwagi poświęca tytułowemu manuskryptowi, dającemu podstawę do twierdzenia, że to nie Krzysztof Kolumb a zapomniany żeglarz z Polski dotarł do Ameryki. Profesor kontynuuje prace, ale jego dociekliwość nie wszystkim jest na rękę. Czy jego teoria okaże się prawdziwa? Kim był Jan z Kolna i jak potoczyły się jego losy?

Powieść Dudzińskiego nie porwała mnie tak, jak tego oczekiwałam, a przyczyn tego stanu upatruje w nudnym i rozwleczonym wątku współczesnym. Gdyby nie fragmenty manuskryptu Jana z Kolna lektura tej książki z pewnością zabrałaby mi znacznie więcej czasu. Nie wiem z czego wynika prawidłowość, ale nie po raz pierwszy w tego typu historiach współczesny plan akcji wypada blado na tle zdarzeń z przeszłości. W teorii wszystko wydaje się dopracowane – ciekawa fabuła, egzotyczne miejsce akcji, wątek miłosny, tajemnice sprzed kilku stuleci i niebezpieczeństwo związane z niespodziewanym odkryciem. Niestety w praktyce już tak dobrze nie jest. Uważam, że akcja na początku rozwija się zdecydowanie zbyt wolno. Nowicki jedzie na Wyspy Owcze, myszkuje w klasztornej bibliotece, odwiedza kawiarnie i wzdycha to rudowłosej piękności, na którą wpada niemal za każdym razem, gdy opuszcza swój pokój. Poza tym dzieje się naprawdę niewiele, a rozrywki dostarczają jedynie przetłumaczone fragmenty manuskryptu, rzucające światło na tajemniczą postać polskiego żeglarza. Pod koniec wokół głównego bohatera robi się zamieszanie, zostaje nawet wciągnięty w sprawę kryminalną, ale to trochę za późno na rozruszanie akcji. Nie spodobał mi się także współczesny wątek miłosny. Bohater ugania się za obcą kobietą, a gdy wreszcie udaje mu się z nią spotkać to ignoruje wszystkie sygnały, wskazujące na to, że kobieta nie jest z nim szczera.

Na szczęście dzieło Andrzeja Dudzińskiego nie jest pozbawione zalet. Wśród nich zdecydowanie na pierwszy plan wysuwa się porywająca i wzruszająca historia z przeszłości. Losy Jana zostały przedstawione w sposób szczegółowy, a wątek ten od początku do końca intrygował i przyciągał moją uwagę. Autor świetni nakreślił realia epoki, pokazując współczesnemu czytelnikowi ile trudu wymagała realizacja ambitnych planów. Jan musiał zmierzyć się z nieprzychylnością kolejnych władców i możnych, którzy nie dowierzali, że istnieje inna droga do Indii. Na dodatek jego miłość do żeglugi stanęła na przeszkodzie szczęściu rodzinnemu. Jednak największe wrażenie wywarł na mnie opis ostatniej podróży Jana. Zmagania załogi z trudnymi warunkami na morzu spowodowanymi wahaniami pogodowymi oraz spotkania z tubylczą ludnością odkrywanych ziem to prawdziwe perełki tej powieści. Wyprawa bohatera została opisana z rozmachem i dbałością o szczegóły, dzięki czemu w trakcie lektury miałam wrażenie, że razem z załogą płynę po bezkresnym oceanie na pokładzie „Mariny” lub „Sarny”, by później eksplorować nieznane tereny. Podobało mi się także to, że autor naprawdę solidnie przygotował się do opisywanego tematu. O statkach, żeglowaniu i sposobach na okiełznanie zdradzieckiego oceanu można dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy. Podobnie jak o XV wiecznych metodach wyznaczania kursu i znaków, służących marynarzom za punkty orientacyjne.

W recenzowanej książce Jan z Kolna został scharakteryzowany jako nieustępliwy, wykształcony i odważny człowiek, potrafiący cierpliwie czekać na sprzyjające okoliczności i wytrwale dążyć do wyznaczonego celu. Jego upór i wiara we własne możliwości zasługują na podziw i szacunek, ponieważ nie łatwo głosić niepopularne poglądy w czasach, gdy uczeni są przekonani, że poza znanymi lądami wody oceanów i mórz zamieniają się w piekielną toń pochłaniającą każdego, kto odważy się wypłynąć tak daleko. Inni bohaterowie raczej nie wzbudzili mojej sympatii. Robertowi Nowickiemu brakuje charakteru. Autor uczynił z niego dociekliwego historyka po przejściach, ale czasami wydawało mi się, że powołał go do literackiego życia tylko po to, by móc wprowadzić do fabuły Jana. Piękna Nadia równie nie zdobyła mojego zaufania. Często nie rozumiałam jej zachowania, nie potrafiłam także znaleźć wytłumaczenia dla niektórych podjętych przez nią decyzji.

Historia osadzona w XV wiecznych realiach zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu niż współczesne zmagania profesora Nowickiego. Wydaje mi się, że wszystko zostało pomyślane i opisane lepiej we fragmentach poświęconych Janowi niż w pozostałej części książki. Urzekł mnie opis dalekich wypraw polskiego żeglarza, wzruszyłam się czytając o jego niespełnionej miłość i zainteresowałam biografią rzeczywistego Jana z Kolna. Andrzej Dudziński znakomicie sprawdził się w roli pisarza, który na warsztat bierze historyczne zdarzenie lub postać i przedstawia swój punkt widzenia, dokładnie go motywując i kreśląc prawdopodobne wyjaśnienie swojej hipotezy. Na pochwałę zasługuje również stylizowany język podkreślający atmosferę epoki i pomagający odbiorcy przenieść się w odległe czasy. Współczesna opowieść wypadła gorzej, ale mimo tego polecam Manuskrypt Jana Żeglarza, ponieważ wątek polskiego odkrywcy jest dopracowany i intrygujący.

Ocena: 4 / 6
 

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa Bukowy Las. 



27 komentarzy:

  1. I dobrze, że "szału nie ma", bo i tak to nie sa moje klimaty i gdyby książka była rewelacyjna miałabym wyrzuty sumienia. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tym razem książka nie dla mnie, ale wśród moich znajomych z pewnością znajdą się osoby, którym podpasuje ta lektura:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy ja wiem, jakoś nie bardzo ta książka do mnie przemawia :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Z reguły preferuje czasu współczesne, lecz widzę po twojej recenzji, że tym razem są one niebyt ciekawie nakreślone i większe emocje wzbudzają XV wieczne realia. Ano czasem tak się zdarza. Patrzę jednak na całokształt twojej recenzji i widzę, że aż tak cię nie ,,porwała'' ta książka, dlatego i ja tym razem chyba spasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przypadku tej powieści czasy współczesne wypadają blado na tle wydarzeń z XV wieku. Niestety nie porwała mnie, ale nie było też tak źle. Powieść ma swoje wzloty i upadki :)

      Usuń
  5. A mnie się książka bardzo podobała! Zwykle słabiej wypada wątek współczesny, jednak tym razem oba wciągnęły mnie na równi. No i pomysł interesujący, ogólnie jestem zadowolona z lektury:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troszkę zazdroszczę, bo ja nie umiałam do końca zanurzyć się w tej historii, ale pomysł fajny tu się zgodzę :)

      Usuń
  6. Nigdy nie byłam mocna w historycznych klimatach, dlatego temat książki nie specjalnie mnie pociąga, chociaż, wersja z odkryciem Ameryki przez Polaka jest bardzo ciekawa :) mimo to obawiam się, że ta mało energiczna akcja uśpiłaby mnie i wybiła z rytmu, podejrzewam, że nawet wiernie oddane realia epoki by mi nie pomogły,tym razem dziękuję, raczej nie skorzystam.
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie byłam mocna z historii, ale właśnie dzięki temu lubię takie powieści, mają dla mnie pierwiastek nieznanego, no i jeżeli książka jest dobra to o opisywanym wydarzeniu uzupełniam później wiedzę na własną rękę. W pewien sposób ma to wymiar edukacyjny :P

      Usuń
  7. Idealne dla mojego męża. On uwielbia te klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam tak z wcześniej recenzowanym przez Ciebie "Sherlockistą", że część, dziejąca się w czasach Conan Doyle'a o wiele bardziej mi się podoba, natomiast współczesna trochę nudzi.

    "Manuskrypt Jana Żeglarza" wydaje mi się być jednak interesującą pozycją, więc pewnie się za nią rozejrzę w bibliotece.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, współczesny wątek w "Sherlockiście" może być nudny, ale ja tę książkę czytałam tylko ze względu na wątek z Holmesem, więc na tę współczesność ledwie rzucałam okiem.

      Usuń

  9. Historia Jana z Kolna wydaje sie byc ciekawa i malo znana. Wlasnie dla niej pewnie kiedys siegne po ksiazke. Lubie eksplorowac ciemne (dla mnie ) obszary historii.

    OdpowiedzUsuń
  10. Już dawno chciałam przeczytać te książkę, teraz tylko się o tym przekonałam. Mimo iż książka Twoim zdaniem nie jest aż tak porywająca to ja z chęcią sięgnę, uwielbiam takie klimaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro masz ją na oku od dawna to powinnaś przeczytać, chętnie dowiem się jakie wrażenie na Tobie wywarła :)

      Usuń
  11. Nie do końca moja tematyka, więc odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja nie mam wyrobionego zdania. Z jednej strony mam ochotę sie zapoznać z tą lekturą, z drugiej jednak boję się że mnie zanudzi na śmierć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na śmierć na pewno nie, aż tak źle nie jest :)

      Usuń
    2. Ach ci dzisiejsi mężczyźni - chciałbym, ale się boję... Znak czasów?

      Usuń
    3. To pewnie zależy od konkretnego przypadku :)

      Usuń
  13. O książce już słyszałam, ale bałam się kolejnej wariacji na temat "wielkiej, historycznej tajemnicy" w stylu Browna. Teraz jednak jestem skłonna po nią sięgnąć, choć już wiem, że pewne rzeczy będą mnie nieco irytować.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie słyszałam jeszcze o tej książce. Na początku czytania Twojej recenzji pomyślałam: oo, coś dla mnie! Potem trochę zniechęciło mnie to, co napisałaś, ale i tak będę chciała przeczytać, choćby po to, by skonfrontować swoje zdanie z Twoim, ciekawe, czy dojdę do podobnych wniosków. Co do książek, w których akcja toczy się dwutorowo, w różnych okresach, chyba w większości z nich bardziej podobała mi się przeszłość (tak było np. w "Dagerotypie..." L. Olejniczak). Ja jednak ogólnie uwielbiam książki, których akcja osadzona jest gdzieś tam w przeszłości (skrzywienie historyczne) i podczas czytania wątków współczesnych przeważnie nie mogę doczekać się tych przeszłych. :)

    Cieszę się, że dzięki Twojej recenzji dowiedziałam się o istnieniu tej książki. :)

    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli w powieści są wątki z przeszłości i czasy współczesne to również nie mogę doczekać się dawnych opowieści. Co ciekawe miłośniczką historii nigdy nie byłam, ale w powieściach mnie to interesuje :) Zachęcam do sięgnięcie po "Manuskrypt Jana Żeglarza", może Ci się spodobać :)

      Usuń
  15. Zarzut, że facet uganiał się za obcą kobietą wydaje mi się trochę niefortunny. Przecież na początku każda jest obca :) Czy wątek współczesny jest nudny? Czytałam książkę. Faktycznie fragmenty z przeszłości wchodziły szybciej :) A co by było, gdyby w ogóle wyrzucić z książki teraźniejszość i zostawić sam tekst manuskryptu. Według Ciebie książka by zyskała, czy straciła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby na początku każda jest obca, ale w tej książce bohater wpadał na nią zaskakująco często i za każdym razem o niej rozmyślał. Dlatego odebrałam to jako irytujące uganianie się za kobietą. Po prostu wątek miłosny tej postaci w ogóle mnie nie przekonał. Myślę, że sama przeszłość wystarczyłaby do tego, by zainteresować czytelników :)

      Usuń
  16. Szkoda, że większość komentarzy jest od osób, które jeszcze nie czytały. Ja dostałam książkę w prezencie. Pod choinkę. leżała prawie pół roku. Przeczytałam ją w dwa dni i dwie noce. Nie żałuję. Przyznam, że na koniec trochę ją nawet "oszczędzałam", aby za szybko się nie skończyła :) Powiem tak. Na kolanach nie jestem, ale czasu nie uważam za stracony. A jakby bohater kontynuował swoje przygody w następnej książce, to zerknę z ciekawością. Właśnie wczoraj skończyłam czytać i teraz eksploruję internet, co inni o tym sądzą. Dlatego wlasnie szkoda, ze wiele wpisow od ludzi którzy jeszcze nie czytali

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, to naprawdę Cię wciągnęła :) Mnie przeczytanie zajęło więcej czasu, a gdyby akcja koncentrowała się jedynie na Nowickim, to pewnie po prostu męczyłabym się zamiast czerpać radość z lektury. Z tego, co zaobserwowałam, to powieść jest mało znana i stad komentarze od osób jej nieznających.

      Usuń