Wydawnictwo: Videograf
Liczba stron: 280
Montesecco to niewielka
wioska leżąca na południu Włoch. Jej mieszkańcy wiodą życie pełne codziennych
obowiązków, utartych zwyczajów i wieczornych pogaduszek w jedynym w okolicy
barze. Rutynę zakłóciło pojawienie się Matteo Vannoni, który po spędzeniu piętnastu
lat za więziennymi murami powrócił w rodzinne strony. Mężczyzna odsiadywał karę
za zabicie zdradzającej go żony. Wszyscy we wsi z napięciem oczekiwali jego
powrotu a gdy w końcu to nastąpiło atmosfera zaczęła wyraźnie gęstnieć.
Niektórzy uważali, że wszystko wskazuje na nadchodzące nieszczęścia, a śmierć
już szykuje się do krwawych żniw w Montesecco. Inni starali się bagatelizować
te przeczucia, ale gdy znaleziono zwłoki miejscowego Casanovy Giorgia
Lucarelliego nikt nie śmiał poddawać ich w wątpliwość. Kiedy ginie kolejny
członek tej małej społeczności, mieszkańcy postanawiają zdemaskować mordercę i
na własną rękę wymierzyć mu sprawiedliwość.
Książka Bernharda
Jaumanna niewiele ma wspólnego z powieścią detektywistyczną, mimo że motyw
zbrodni został bardzo silnie zaakcentowany. W tej historii rola policji i
wszelkich innych osób spoza wioski jest marginalna, ponieważ Żmije z Montesecco skupiają się na charakterystyce
słynnej włoskiej rodziny, dla której nie ma większej wartości niż dobro
wszystkich krewnych. Z tą jednak różnicą, że w tej opowieści rodziny nie tworzą
osoby spokrewnione, ale stają się nią wszyscy mieszkańcy osady. Ludzie cenią
sobie jej spokój, ciszę, harmonię i ustalony od lat porządek. Każdego niemal
dnia zachowują się w ten sam sposób, wykonują te same obowiązki, a wieczorem
spotykają się w knajpie, by wypić wino i pograć w karty. Morderstwo zburzyło
wypracowany przez lata ład, ugodziło w samo serce wsi i dlatego wszyscy
zgodzili się, że dawną atmosferę trzeba jak najszybciej przywrócić. Nawet za
cenę wykluczenia kogoś ze społeczności.
Żmije
z Montesecco nie są powieścią idealną, ale zanim
przejdę do tych kilku niedociągnięć muszę wspomnieć o rewelacyjnie nakreślonym
portrecie zbiorowości. Autor napisał książkę, w której trudno jest wskazać
głównych bohaterów, ponieważ wszyscy mieszkańcy wioski mają w tej historii
znaczący udział. Każda postać jest tak samo ważna, ale tylko jako część
większej całości. Bernhard Jaumann niepostrzeżenie włącza czytelnika do tej
jedności i pokazuje mu jak silne mogą być zakorzenione w człowieku instynkty,
które rzekomo wyplenił przez setki lat cywilizacji. Oko za oko, wet za wet –
takimi prawami kierują się bohaterowie i nikt nie uniknie kary jeśli na nią
zasłużył. Zbrodnia i poszukiwania mordercy stają się pretekstem do ukazania
siły grupy zwierającej szyki i działającej razem nawet pomimo wewnętrznych
konfliktów, gdy tylko zajdzie taka konieczność. Akcję trudno nazwać dynamiczną,
ale kolejne wydarzenia niosą ze sobą poważne konsekwencje, nadające powieści
specyficzny leniwo-elektryzujący rytm. Od pierwszej strony wiadomo, że
Montesecco to nie jest zwyczajna włoska prowincja i prędzej czy później zdarzy
się w niej coś złego. Pisarz wykreował duszną, przytłaczającą atmosferę, stanowiącą
idealne dopełnienie opisanych wydarzeń. W warstwie językowej niby nic nie
zaskakuje, ale niektóre zdania wywołują dreszcz przerażenia, a niepokój
czytelnika rodzi się głównie przez sugestywne opisy zmieniającego
się Montesecco.
Tytuł interpretuję na
dwa sposoby – dosłownie jako podkreślenie udziału żmij w całej historii oraz
metaforycznie jako hasło określające charakter bohaterów. Żmija kojarzy się z
podstępnością, nagłą agresją i niespodziewanym atakiem. I właśnie takimi cechami
odznaczają się mieszkańcy wsi. Zazwyczaj opanowani, skorzy do pomocy, mili
ludzie potrafią przemienić się w nieubłaganych oskarżycieli, sędziów i
wykonawców wydawanych osądów. Matkę zamordowanego Giorgia przepełnia nienawiść,
sącząca w jej serce pragnienie zemsty. Żona ofiary wydaje się obojętna na
wszystko i nieobecna. Nie chce podejmować żadnych decyzji, ale też nie
sprzeciwia się ustaleniom ogóły. Matteo od początku jest jednym z głównych
podejrzanych, bo skoro zabił raz to mógł też popełnić zbrodnie po raz drugi.
Jest też jego siedemnastoletnia córka, która skrywa pewną tajemnice oraz inni
mieszkańcy, mający powód i sposobność, by zlikwidować Giorgia. Na początku
zachowanie bohaterów można wytłumaczyć osobliwym poczuciem solidarności i
niecodziennymi przekonaniami, lecz im dalej tym dziwniej, ponieważ napięcie
wzrasta i wszyscy czują, że sprawa powinna zostać jak najszybciej rozwiązana.
Stopniowo narastające rozdrażnienie powoduje, że bohaterowie decydują się na
ostateczny krok, mający wyłonić mordercę spośród ich grona.
Wątek kryminalny nie
należy do oryginalnych, ale nie jest też banalny. Powiedziałabym, że zabójca
Giorgia kierował się motywem starym jak świat, ale natłok postaci sprawia, że
trudno swoje podejrzenia skupić na jednej osobie i od razu odgadnąć tożsamość
zbrodniarza. Zasadniczą wadą tej książki jest zbyt małe skupienie się na każdym
bohaterze z osobna. Jak całość zostali opisani fenomenalnie, ale zabrakło mi
koncentracji na niektórych postaciach i ich pogłębionej charakterystyki,
wyjaśniającej podjęte działania. Na początku niełatwo też zorientować się kto
jest kim, ponieważ nazwiska mieszają się z profesjami, koneksjami rodzinnymi i
pobieżnymi biografiami. Później jakoś to wszystko się powoli układa i
dopasowuje, ale nawet pod koniec zdarzały mi się zastanawiać, czym zajmuje się
Ivan i kim dla niego jest Paolo.
Żmije
z Montesecco to interesująca powieść ilustrująca jak
silne i niebezpieczne mogą okazać się wartości takie jak przywiązanie do
miejsca zamieszkania, solidarność z sąsiadami i obrona własnego terytorium
przed ludźmi z zewnątrz. Recenzowana książka stanowi początek tzw. toskańskiej
serii i przyznam, że jestem bardzo ciekawa, co też autor zgotuje czytelnikom
następnym razem. Czy nad Montesecco znowu zawiśnie cień zbrodni? A może dawne
grzechy mieszkańców dadzą o sobie znać? Cokolwiek się nie zdarzy jestem
przekonana, że znów przeniosę się do urokliwego, a zarazem groźnego miejsca, w
którym ciągle żywe są dawne prawa i przekonania.
Ocena: 4,5 / 6
Bardzo ciekawa książka - najlepiej zapamiętałam duszną atmosferę miasteczka i animozje między jego mieszkańcami. Z chęcią przeczytałabym pozostałe części trylogii:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
To prawda, te elementy najmocniej zapadają w pamięć i robią największe wrażenie. Też poluję na pozostałe części :)
UsuńKsiążkę miałam okazję przeczytać i choć mnie nie zachwyciła, to jednak zła też nie była. Mam wobec tej serii mieszane odczucia, dlatego jeszcze nie sięgnęłam po drugi tom.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Mnie się podobała, mimo że parę minusów znalazłam. Miła odmiana, że miejscem akcji są Włochy, a historia nie koncentruje się na odmienianiu życia bohaterki rozczarowanej niepowodzeniami miłosnymi tylko na zbrodni i specyficznym kodeksie moralnym.
UsuńSłyszałam, ale jakoś nie byłam przekonana. Widzę jednak, że książka może mi się spodobać:)
OdpowiedzUsuńPewnie, że może się podobać, ale przed lekturą dobrze wiedzieć, co to za rodzaj powieści. Osoby nastawione na tradycyjny kryminał mogą poczuć się zawiedzione.
Usuńdo Toskanii i Włoskich klimatów nie mam przekonania, jednak mieszkańcy wioski zapowiadają się dość interesująco. w kryminałach zawsze najciekawsze jest społeczne tło historii i Montesecco ma tutaj u mnie duży plus.
OdpowiedzUsuńPowieści z motywem zbrodni osadzonych we włoskich realiach nie znałam dotąd, ale jak widać każda sceneria jest dobra jeśli autor ma do zaserwowania ciekawą historię. Tło społeczne jest bardzo wyraźne, więc powinna Ci się ta książka podobać :)
UsuńJaumann genialnie pisze, ma świetny styl. Właśnie czytam "Latawce"...
OdpowiedzUsuńZazdroszczę :)
UsuńKlimat Toskanii zawsze mnie fascynował i uwielbiam o nim czytać w danej literaturze, dlatego bez obaw zapisuje sobie ,,Żmije z Montesecco'' na moją listę czytelniczą,,chce przeczytać''. Mam nadzieję, że przypadnie mi ona do gustu, nawet bardziej niż tobie, ale to czas pokaże.
OdpowiedzUsuńA mnie właśnie te wszystkie opowieści o Toskanii odrzucały. Natomiast tutaj to jest zupełnie inna Toskania, nie ta sielankowa, lecząca złamane serca, ale okrutna i niedostępna dla kogoś obcego.
UsuńSłyszałam o tej książce i wcale się nie dziwię, że Ci się podobała :) Może i mnie uda się ją wreszcie przeczytać.
OdpowiedzUsuńPolecam :) Książka zapada w pamięć.
UsuńKlimaty włoskie, kryminał, może być interesująco. Spodobałaby mi się ta książka.
OdpowiedzUsuńMimo, że recenzja jest ciekawa, to chyba jednak odpuszczę. Mam wrażenie, że to trochę nie moja bajka ;)
OdpowiedzUsuńRzadko sięgam po książki, w których bohaterem jest zbiorowość. Chyba nie każdy autor jest w stanie przedstawiać akcję z różnych punktów widzenia, a to czasem miła odmiana ;)) Uwielbiam miejsce akcji i już za nie książka ma u mnie plus. Trochę się zdziwiłam, że to raczej nie powieść detektywistyczna... :))
OdpowiedzUsuńNo właśnie dochodzenie jest, ale przeprowadzają je wszyscy mieszkańcy. ich metody pozostawiają wiele do życzenia z punktu widzenia moralnego i to jest najciekawsza część tej powieści :)
UsuńBardzo ciekawy pomysł na książkę.
OdpowiedzUsuńna dziś raczej odpuszczę, gdyż mam co czytać na najbliższy czas
OdpowiedzUsuńale będę miała ją na uwadze
Czuję, że ta książka może mi się spodobać, zamknięte społeczności działają na moją wyobraźnię, poza tym ciekawi mnie ten zbiorowy portret, o którym piszesz, to musi być bardzo interesując technika pisania, zaryzykuję, co mi tam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jest interesująco, bo mimo że bohaterowie nie żyją ze sobą w idealnych stosunkach to jednak potrafią się solidaryzować i organizować przeciwko wrogowi z zewnątrz lub przeciwko jednemu z nich. Jaumannowi udało się pokazać mechanizmy rządzące zbiorowością.
UsuńObawiam się trochę tej książki, mam wrażenie, że mogłaby mnie "zmęczyć", ale może to tylko takie głupie wrażenie... kiedyś po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem powieść męcząca nie jest, ale oczywiście to subiektywne wrażenie. Pozdrawiam :)
UsuńPomimo niedociągnięć, "Żmije z Montesco" wydają mi się być ciekawą ksiązką, więc przeczytam z pewnością, nie wiem tylko kiedy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
W życiu bym nie zwróciła uwagi na tę książkę. Ani okładka, ani tytuł mnie nie zachęca. Ale za to Twoja recenzja mnie zaintrygowała. Muszę poszukać.
OdpowiedzUsuńOdpowiadam z opóźnieniem, bo wczoraj od południa nie miałam dostępu do neta... Niestety wydaje mi się, że nie możemy zaliczyć tej książki do włoskiej literatury :(
OdpowiedzUsuńA co do samej książki - chętnie przeczytam :)
Kasiu, tak myślałam właśnie, że nie można jej uznać. No trudno, mój błąd bo zasugerowałam się tytułem i nie sprawdziłam. Poprawię się w przyszłym miesiącu :)
OdpowiedzUsuńJa na weekend sobie ksiażkę zostawiłam, póżniej twoją recenzję przeczytam.
OdpowiedzUsuń*spam*
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię do wzięcia udziału w moim kryminalnym konkursie : http://miqaisonfire.wordpress.com/2012/10/24/262-kryminalny-konkurs-z-wydawnictem-proszynski-i-s-ka/