8 października 2012

Kaznodzieja - Camilla Läckberg


Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 440

Powieści Camilli Läckberg ciągle plasują się na szczycie popularności skandynawskich kryminałów. Obecnie cykl o pisarce Erice Falck i policjancie Patriku Hedströmie liczy sobie już osiem części i wiele wskazuje na to, że wkrótce powstaną kolejne. Mnie jeszcze daleko do przeczytania wszystkich książek Läckberg, ale wśród moich czytelniczych planów na najbliższą przyszłość na pewno ich nie zabraknie. Wielu czytelników twierdzi, że Kaznodzieja to klasyczny przykład niemocy autorki, która po sukcesie debiutanckiego dzieła nie była w stanie stworzyć dobrej kontynuacji. Moim zdaniem takie opinie nie są zasadne, ponieważ Kaznodzieja trzyma przyzwoity poziom, mimo że nie należy do kryminałów mrożących krew w żyłach odbiorcy.

Tak jak w przypadku Księżniczki z lodu miejscem akcji jest niewielka turystyczna miejscowość na zachodnim wybrzeżu Szwecji. Lipiec we Fjällbace daje się we znaki zarówno mieszkańcom jak i wczasowiczom. Nienaturalnie wysokie temperatury odbierają chęć nie tylko na aktywny wypoczynek, ale także utrudniają pracę tym, którzy o urlopie mogą jedynie pomarzyć. Jednak, gdy kilkuletni chłopiec znajduje kobiece zwłoki w Wąwozie Królewskim leniwy spokój Fjällbacki zostaje zakłócony. Policjanci z komisariatu w Tanumshede muszą jak najszybciej ująć sprawcę, ponieważ nic tak nie odstrasza turystów jak grasujący w okolicy zabójca. Śledztwo komplikuje fakt, że to morderstwo w jakiś sposób łączy się ze sprawą zaginięć młodych kobiet sprzed dwudziestu pięciu lat.

W tej powieści akcja rozwija się dość długo. Nie oznacza to, że nic się nie dzieje, wieje nudą, a czytelnik tylko marzy o tym, żeby rzucić książkę w kąt. Nic z tych rzeczy, ale początek historii jest raczej spokojny jakby przygotowujący na to, co wydarzy się później. Kaznodzieja ma wiele cech klasycznego kryminału, najpierw pojawia się ofiara, później podejrzani o jej zamordowanie, dalej policjanci typują sprawcę, a na końcu autor serwuje mniej lub bardziej szokujące rozwiązanie sprawy. Taka konstrukcja pojawia się często, nie jest więc żadną formą świeżości w literaturze tego typu, ale moim zdaniem sprawdza się świetnie w większości przypadków. Nie ukrywam też, że należę do fanów opowieści z dreszczykiem, które nie stawiają na udziwnienia, ale pozwalają czytelnikom zabawić się w detektywa i spróbować rozwiązać zagadkę. Z tego względu drugą część cyklu autorstwa Camilli Läckberg uważam za całkiem dobrą powieść, chociaż pisarka nie ustrzegła się kilku potknięć.

Za najpoważniejsze uchybienie uważam zmarginalizowaną rolę Eriki, która poprzednio była główną bohaterką. Tym razem kobieta całymi dniami siedzi w domu, użera się z nieproszonymi gośćmi i z utęsknieniem czeka na powrót Patrika. Pewnym usprawiedliwieniem jest zaawansowana ciąża, ale oczekiwałam, że jej zacięcie do kryminalnych zagadek wygra z rosnącą potrzebą wicia rodzinnego gniazda. Pisząc recenzję Księżniczki z lodu zastanawiałam się czy romans pisarki i policjanta okaże się czymś więcej niż przygodą. Cieszę się, że ci sympatyczni bohaterowie stworzyli rodzinę, ale niestety w tej części Erika straciła cały urok, ponieważ jej wkład w sprawę ograniczył się do jednorazowej wizyty w bibliotece. Miałam wrażenie, że autorka po prostu nie wiedziała, co począć z tą postacią i dlatego tak bardzo ograniczyła jej rolę. Nie pozostaje mi nic innego jak mieć nadzieję, że w następnej powieści nastąpi powrót Eriki do świata zbrodni, a nie ponowne wycofanie spowodowane np. opieką nad dzieckiem. Jeżeli chodzi o innych bohaterów to nie można narzekać, ponieważ w książce pojawia się cała masa wyrazistych postaci. Począwszy od prowadzącego śledztwo Patrika, któremu autentycznie zależy na znalezieniu sprawcy, poprzez leniwego i gburowatego policjanta Ernsta, bystrego Martina, aż do całej gamy różnorodnych charakterów wśród rodziny Hult.

Wątek kryminalny połączony jest z motywem konfliktów rodzinnych, stających się podłożem do wysnuwania oskarżeń przeciwko bliskim, zatajania przed nimi ważnych spostrzeżeń i ukrywania własnych tajemnic. Camilla Läckberg świetnie oddała napięte stosunki pomiędzy ludźmi, którzy od lat mają do siebie pretensje o pieniądze, rozgłos i podziw innych mieszkańców. Jedna gałąź rodziny znana jest z rozbojów i kradzieży, druga z wyniosłości i oschłości. Łączy ich jedynie wzajemna nienawiść, która trwa od tak wielu lat, że pogodzenie się praktycznie nie wchodzi już w grę. Nie zdradzę, co wspólnego mają Hultowie z zamordowaną dziewczyną, ale rozwiązanie zagadki raczej nie zaskakuje. Jedynie pewne elementy wzbudziły moje zdziwienie, ponieważ całość można w pewnym stopniu przewidzieć. Mimo tego uważam, że Kaznodzieja to całkiem udana powieść. Początkowo akcja rozwija się powoli, ale później nie brakuje dynamiczności i szybkich zwrotów sytuacji. W pewnym momencie podejrzanych jest cała masa, jednak to tylko chwilowy stan, bo jak już wspomniałam rozwiązanie sprawy nie należy do oryginalnych i fani kryminałów zapewne dość szybko namierzą zabójcę. Druga część cyklu nie należy do wyjątkowych, ale nie jest też kiepska i niewarta uwagi. Historia nie grzeszy oryginalnością, ale sprawdza się jako dobre czytadło w pochmurny jesienny dzień.

Ocena: 4 / 6