Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 424
Ostatnio dałam się
uwieść modzie na nordyckie kryminały i to one zdecydowanie zdominowały moje
lektury z tego gatunku. Jednak w myśl powiedzenia, że „co za dużo to niezdrowo”
postanowiłam chwilowo opuścić Szwecję i Islandię, i przenieść się w zupełnie inne
miejsce. Mój wybór padł na powieść Jana Seghersa, która co najmniej od roku
leżała zapomniana na półce, a obiecywała interesującą przygodę we Frankfurcie
nad Menem. Niestety moja ucieczka od pisarstwa Mankella, Sigurđardóttir,
Kallentofta i Läckberg nie do końca się powiodła, ponieważ na okładce znalazłam
informacje, że autor Zbyt pięknej
dziewczyny wzorował się m.in. na książkach tego pierwszego, co w trakcie
lektury odczuwałam bardzo wyraźnie.
W Lesie Miejskim
przypadkowy przechodzień odnajduje zmasakrowane zwłoki młodego mężczyzny. W
przededniu wizyty amerykańskiego prezydenta policjanci mają pełne ręce roboty,
jednak taka wiadomość wymaga natychmiastowej gotowości do działania. Komisarz
Robert Marthaler wraz ze swoim zespołem musi ustalić, z jakiego powodu ktoś w
tak brutalny sposób odebrał człowiekowi życie. Od samego początku wiadomo, że dochodzenie
będzie wyjątkowo żmudne, a wtrącające się we wszystko media tylko je utrudnią.
Szybko okazuje się, że zamordowany w lesie mężczyzna nie jest jedyną ofiarą, a
krąg ludzi zamieszanych w tę sprawę ciągle się powiększa. Kim jest morderca?
Dlaczego skazał mężczyznę na tyle cierpienia? Co z tym wszystkim ma wspólnego
zagadkowy wypadek samochodowy sprzed roku?
Na początku miałam
spore trudności z zatopieniem się w lekturze i śledzeniem rozwoju wydarzeń.
Pierwszych kilkadziesiąt stron autor poświęcił tytułowej dziewczynie, której
roli w całej historii zdradzić nie mogę. Jednak uczynił z niej wyjątkowo
drażniącą i niesympatyczną postać. Jej dziwne zachowanie, pewien osobliwy brak
świadomości sytuacji w jakiej się znalazła oraz ignorowanie otoczenia,
wzbudzały moją irytację i utrudniały zanurzenie się w opowiedzianej historii.
Na dodatek Seghersowi często zdarzają się opisy, w których jedynie wymienia
nazwy frankfurckich ulic lub podaje numery autostrad, którymi przemieszczają
się bohaterowie, co nijak ma się do pobudzania czytelniczej wyobraźni.
Umiejscowienie akcji w konkretnych punktach miasta jest ważne, ale mógł dodać,
chociaż jedno charakteryzujące zdanie, które pozwoliłoby na dowiedzenie się
czegoś więcej niż to, że bohater skręcił w Schweizer Strasse czy też
Diesterwegstrasse.
Powieść jako całość
jest poprawna. Zbyt piękna dziewczyna
to taki średniak wśród kryminałów, niczym się nie wyróżnia, ale intryga jest
spójna i dość interesująca. Po pierwszych trudnościach fabuła rozwinęła się i
podążanie za kolejnymi wydarzeniami nie wymagało determinacji ani walki ze
znużeniem. W trakcie lektury pojawiają się nowe poszlaki, czasami akcja trochę przyspiesza,
policjantów, w zależności od sytuacji, ogarnia znużenie lub energia. Jan
Seghers nie prezentuje nic nowego, ale jeżeli ktoś szuka kryminału bazującego
na typowym schemacie to nie powinien być rozczarowany. Zakończenie całej
historii jest w iście „mankellowskim” stylu – do końca nie wiadomo, co się
wydarzyło, istnieją hipotezy i pewne dowody, ale czytelnik nie uzyskuje
całkowitego wyjaśnienia. Tożsamość mordercy nie była dla mnie zaskoczeniem,
autor właściwie od początku kieruje uwagę na tę postać. Niespodziewanych
zwrotów akcji właściwie brak, ale mimo tego książkę czyta się z przyjemnością i
nie trzeba niecierpliwie spoglądać ile stron pozostało do końca.
Podobieństwo do
kryminałów Henninga Mankella uwidacznia się zwłaszcza w kreacji głównego bohatera.
Robert Marthaler tak jak Kurt Wallander czuje się zmęczony zawodem i samotnym
życiem. Jest zniechęcony, a może nawet trochę zgorzkniały, z nostalgią wspomina
dawne czasy i żałuje, że nie układa mu się w prywatnych sprawach. Również
uwielbia muzykę klasyczną, ma problemy ze zdrowiem i czasami bierze śledztwo we
własne ręce, nie zważając na przełożonych i współpracowników. Cechą różniącą
jest wprowadzenie Marthalera w dość niejasny związek z pewną młodą kobietą.
Jednak autorowi średnio udał się ten wątek, ponieważ bohaterów niby nic nie
łączy, znają się dzień lub dwa, a zamieszkują ze sobą. Ich relacje pozostają
niejasne i nie do końca wiem, po co pojawił się taki motyw w powieści. Inne
postaci nie wyróżniają się niczym szczególnym. Komisarz pracuje z dość
bezbarwnymi osobami, o których naprawdę niewiele zostało napisane. Morderca
natomiast do końca pozostaje zagadkową osobą, której charakter bardzo trudno
rozgryźć.
Na okładce jeden z
recenzentów napisał, że: „Wallander wreszcie ma niemieckiego brata”. Nie widzę
nic złego w czerpaniu wzorca z dobrych pisarzy, ale czasami miałam wrażenie, że
Marthaler nie jest bratem, a klonem Wallandera. Mam nadzieję, że w kolejnych
częściach serii o frankfurckim komisarzu Jan Seghers uniezależni się od wpływu
innych autorów i zaprezentuje oryginalniejsze i bardziej wyraziste historie.
Ocena: 3,5 / 6
Skoro jest to przeciętny kryminał, to ja jednak spasuje, ponieważ ostatnio jakoś ten gatunek nie wywołuje we mnie już tyle emocji co kiedyś. Może za jakiś czas znów po niego sięgnę, ale na chwilę obecną szukam mocniejszych wrażeń literackich.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńCzytasz dużo kryminałów, więc nic dziwnego, że dopadł Cię lekki przesyt gatunkiem. A niestety "Zbyt piękna dziewczyna" raczej mocnych wrażeń nie dostarcza. Pozdrawiam :)
UsuńHm... Szkoda, że ocena ogólna książki jednak nie jest wyższa. Ale, gdyby seria sama wpadła mi w łapki, to pewnie dam jej szansę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Spróbuj, może Tobie spodoba się bardziej :)
UsuńŚredniaka z radością sobie odpuszczę, szkoda mi czasu na wtórną fabułę - już lepiej rzeczywiście przeczytać coś ze skandynawskiej klasyki:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Zgadzam się, jak widać od klasyków się nie ucieknie :)
UsuńCóż, na średniaki nie ma u mnie czasu. :) Wolę lepsze jakościowo tytuły. :)
OdpowiedzUsuńSeghers nie należy do moich niemieckich faworytów, choć ma swoich zwolenników...
OdpowiedzUsuńSzukałam na Twoim blogu recenzji Seghersa, ale jakoś nie wpadła mi w oko żadna, może źle szukałam :) Jego pisarstwo może się podobać, ale mnie niestety nie zachwyciło.
UsuńNa razie pasuję. Mam inne zobowiązania i na nich się skupię :)
OdpowiedzUsuńFajna, szczera recenzja :)
Dziękuję, miło, że się podobała :)
Usuńza niska ocena końcowa, żebym miała marnować czas na lekturę... za dużo na półce czeka na mnie o wiele ciekawszych historii
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Oj tak, moje półki też uginają się pod zalegającymi od dawna książkami. Niestety nie zawsze wiadomo, która jest wartościowa, a która nie i trzeba przetestować na własnej skórze. Pozdrawiam :)
UsuńW tym wypadku spasuję. Jakoś specjalnie nie kusi mnie ten tytuł. Twoja ocena także. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie jest dla mnie, bo za kryminałami nie przepadam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zapraszam do zabawy, w której pozwoliłam sobie Ciebie otagować :)
OdpowiedzUsuńhttp://subiektywnie-o-ksiazkach.blogspot.com/2012/05/otagowani.html
Dziękuję, postaram się odpowiedzieć na pytania w wolnej chwili :)
UsuńKiedyś ją planowałam a potem zapomniałam ale nie żałuję, chociaż jak trafi w moje ręce to nie powiem bo przeczytam :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko jedną książkę Henninga Mankella, nie wiem więc czy doszukałabym się podobieństw ale skoro to średniak, chyba sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńMoże wybrzydzam ale strasznie nie podobają mi się okładki kryminałów z Czarnego. Gdyby nie pochlebna opinia nigdy będąc w bibliotece nie sięgnęłabym po "Nocną zamieć" Theorina a to naprawdę dobry kryminał) :)
Mnie też się nie podobają, odstraszają zamiast przyciągać.
UsuńJa chyba sobie podaruję. Nie przepadam za Mankellem.
OdpowiedzUsuńHmmm to ja może zacznę od kryminałów Henninga Mankella, których jeszcze nie znam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Polecam, mnie się bardzo podobają :)
UsuńBardzo lubię kryminały i również chętnie sięgam po pisarzy z Północy (teraz czekam z niecierpliwością na kolejną część Läckberg). Ta książka, o której piszesz wydaje się dość przeciętna i raczej sobie odpuszczę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńLäckberg czytałam dopiero jedną powieść, ale podobała mi się i mam ochotę na więcej :)
UsuńJa póki co, zostaję przy lekturze książek Mankella, więc w najbliższym czasie raczej nie sięgnę po recenzowany przez Ciebie tytuł. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię jego książki, ale od czasu do czasu potrzebuję odmiany :)
UsuńWniosek jest taki (w zasadzie tak, jak u osoby komentującej powyżej), że jednak lepiej poszukam kolejnych książek Mankella, a nie będę zabierać się za opisany kryminał;)
OdpowiedzUsuńJakoś... nie czuję się przekonana, ale nigdy nic nie wiadomo :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji informuję, że zostałaś u mnie oTAGowana.
http://ksiazki-wedlug-agniechy.blogspot.com/2012/05/zabawa-otagowana.html
Pozdrawiam :*
tyle utyskiwań ......każdy niech sam oceni a nie posiłkuje się opiniami innych jak dla mnie interesujący
UsuńWszystkich książek nie da się przeczytać, bo to są opinie, które mają pomóc w zdecydowaniu po które sięgnąć, a po które nie.
Usuń