Wydawnictwo: Oficynka
Liczba stron: 310
Do Komisariatu
Rzeczypospolitej Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku przychodzi bardzo tajemniczy
list od pewnego kolekcjonera dzieł sztuki, zapewniającego, że jest w posiadaniu
informacji o kosztownościach, które powinny należeć do państwa polskiego. Dyrektor
Zygmunt Noskowski wraz ze swoimi współpracownikami – referentem Osowskim i
majorem Szalewskim są niezwykle zaintrygowani całą sprawą. Niestety zdobycie
potrzebnych informacji o ukrytym skarbie wymaga ogromnej ilości zabiegów i
negocjacji. Nie wszystko idzie zgodnie z planem, przez co panowie wpadają w
poważne kłopoty. Na dodatek w całą sprawę zamieszanych jest mnóstwo innych
osób, wśród których znajdują się ponętne i zmysłowe kobiety, niebezpieczni
agenci oraz nieuczciwi informatorzy, mający nadzieję na rozwiązanie kwestii
kosztowności według własnego pomysłu.
O Gdańskim depozycie czytałam wiele pozytywnych recenzji, które
zachęciły mnie do sięgnięcia po powieść i wyrobienia sobie własnego zdania na
jej temat. Książka spełniła moje oczekiwania, ponieważ spodziewałam się
interesujące historii z dobrze zarysowanym kontekstem społecznym i politycznym.
Najnowsza powieść Piotra Schmandta nie posiada dynamicznej i trzymającej w
napięciu akcji, ale mimo tego cała historia jest na tyle ciekawa, że w trakcie
lektury nie przeszkadzało mi nieco wolniejsze tempo rozwoju wydarzeń. Autor
niemal od razu wprowadza wszystkich bohaterów, przez co początkowo czułam
lekkie zdezorientowanie, które na szczęście szybko ustąpiło miejsca ciekawości,
co też wyniknie z natłoku tak różnych postaci.
Ogromnie przypadła mi
do gustu pieczołowitość, z jaką Schmandt opisał życie różnych warstw
społecznych w Gdańsku lat trzydziestych. Nie mam na myśli jedynie różnic
majątkowych, które z oczywistych powodów sprawiają, że inaczej spędzają czas wolny
zamożne damy z towarzystwa, a inaczej sekretarki czy też maszynistki, ale
najbardziej rzuca się w oczy przepaść między Polakami a Niemcami, mieszkającymi
w tym samym mieście. Właściwie nie ma w tym nic zaskakującego, ale z tej
powieści, niejako na drugim planie, wyłania się obraz zwaśnionych i podzielonych
mieszkańców Gdańska, których drażni wzajemna obecność. Na ulicach ludzie w
zasadzie nie posługują się językiem polskim, w tzw. dobrych domach niechętnie
wynajmuje się Polakom pokoje, a w gazetach często ukazują się artykuły
stawiające rodaków w jak najgorszym świetle. Dzięki temu kontekstowi Gdański depozyt to nie tylko historia o
poszukiwaniu historycznego skarbu, ale także opowieść o narastającym konflikcie
pomiędzy stroną polską i niemiecką. Warstwie językowej również nie mogę nic
zarzucić, ponieważ idealnie pasuje do opisywanych czasów. Dzięki niej jeszcze
intensywniej odczuwałam klimat przedwojennych sklepików, towarzyskich spotkań,
a także atmosferę samego miasta, która tak różni się od dzisiejszego pośpiechu
i zaganiania mieszkańców.
Bohaterowie wykreowani
przez Piotra Schmandta to bardzo różnorodne i czasami nieprzewidywalne postaci.
Dyrektor Noskowski czuje się znużony swoimi obowiązkami i myślami coraz częściej
wybiega w przyszłość, widząc siebie odpoczywającego na zasłużonej emeryturze.
Major Szalewski z nostalgią wspomina czasy, gdy był w czynnej służbie i walczył
z nieprzyjacielem. Jego nieco rubaszne usposobienie nie przysparza mu sympatii
towarzyszy, ale major ma na tyle wysoką pozycję, że nikt nie ośmieli się
wykluczyć go z planu przejęcia skarbu. Panna Stasia to nieco głupiutka
dziewczyna, dla której najważniejsze są modne stroje i wieczorne wyjścia do
kina. Dziewczyna od dawna wzdycha do Osowskiego, mając nadzieję, że mężczyzna w
końcu ją dostrzeże i zechce kontynuować znajomość na gruncie prywatnym. Oprócz
wymienionych bohaterów w powieści pojawiają się też znacznie bardziej
tajemnicze osobistości, których zamiary nie są tak jasne i przewidywalne.
Najciekawsze jest to, że losy bohaterów splatają się w pewnym momencie, chociaż
nie wszyscy zainteresowani zdają sobie z tego sprawę.
Główny wątek został
wprowadzony w sposób niejednoznaczny, trochę zakamuflowany. Historyczny skarb
jawi się na początku jako wielka niewiadoma, która choć pociągająca może
przynieść szereg problemów. Autor umiejętnie wodzi czytelnika za nos, ponieważ
w pewnym momencie zupełnie nie miałam pojęcia jak cała sytuacja zostanie
rozwiązana. Przez wprowadzenie licznych postaci, które na dodatek często
przyjmują fałszywą tożsamość udało się, prostą w gruncie rzeczy, intrygę
skomplikować. Na końcu akcja przyspiesza, robi się nieco niebezpiecznie, a
główni bohaterowie wpadają w poważne tarapaty. Niestety sam finał oceniam jako
zbyt prosty i mało zaskakujący. Chociaż w trakcie lektury czułam się trochę
zagubiona postępującymi wydarzeniami, a jednocześnie zaciekawiona wątkiem
tajemniczych kosztowności, to uważam, że na ostatnich stronach zabrakło
spektakularnego wydarzenia, jakiegoś elementu, sprawiającego, że moje myśli
nieustannie krążyłyby wokół poznanej opowieści. Zamiast tego otrzymałam dobrze
napisaną, choć nieporywającą powieść, która przeniosła mnie do Gdańska z okresu
międzywojnia, pokazując jak wyglądało ówczesne życie.
Ocena: 4,5 / 6
Egzemplarz
recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa
Oficynka.
Sama fabuła jest niezwykle interesująca. Może uda mi się kiedyś przeczytać ową książkę, ale jak na razie mam inne powieści do przeczytania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Rzeczywiście ciężko jest w pewnym momencie zrozumieć, co jest tym skarbem i jaki będzie finał opowieści :) Generalnie mi też podobała się fabuła i tło, oceniam książkę bardzo podobnie ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego liczyłam na bardziej spektakularny finał. Tyle o tym skarbie rozważań i rozmów, a zakończenie raczej banalne.
UsuńDawniej byłam jakoś sceptycznie nastawiona do tej książki, ale z czasem się przekonałam i teraz z chęcią bym ją przeczytała:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Moim zdaniem warto się przełamać, lektura jest spokojna i przyjemna :)
UsuńOj mam mieszane uczucia co do tej książki. Klimat niby mój - lubię czytać o tych wojennych, czy międzywojennych realiach opisanych w taki czy inny sposób opisanych, ale trochę się boję, że się w tym wypadku zawiodę... No nie wiem. Spróbuję przeczytać, jak będzie okazja. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNa takie dylematy chyba nie ma lepszej porady niż: przełam się :) Jeżeli lubisz czytać o tych czasach to myślę, że się nie zawiedziesz, chociaż o wojnie nikt otwarcie jeszcze nie mówi. Powieść oddaje raczej klimat ówczesnych sklepików, spacerów po parku itd., ale w tle można już dostrzec napięcie i konflikty. Pozdrawiam :)
UsuńTym razem jednak spasuje, ponieważ wolę gdy akcja dzieję się w bardziej współczesnych czasach.
OdpowiedzUsuńMnie się podobało, ale faktycznie, sprawa ze skarbem była dość zagmatwana, kilka razy musiałam wracać do kluczowego fragmentu, żeby skapować, o co chodzi:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ach ten skarb, wszystkim namieszał w głowach :)
UsuńW końcu przeczytam, tylko nie wiem kiedy ;) Fajna ta okładka w sepii, budzi sentymenty.
OdpowiedzUsuńOkładka jest świetna, idealna do charakteru historii :) Zauważyłam, że wydawnictwo Oficynka przykłada dużą wagę do oprawy graficznej.
UsuńJakoś nie mogę się ostatecznie określić względem tej książki. Raz mam ochotę ją przeczytać, a raz przeciwnie...
OdpowiedzUsuńTo trzeba przeczytać, a nuż Ci się spodoba :)
Usuńwydaje się ciekawa ):
OdpowiedzUsuń:)*
UsuńCzytałam i moje odczucia były podobne do Twoich.
OdpowiedzUsuńMyślę, że godne uwagi jest przedstawienie Gdańska z lat międzywojennych. Mam ochotę na tę książkę.
OdpowiedzUsuńTak, wydaje mi się, że to jej główna zaleta. Pozdrawiam :)
UsuńKsiążka wydaje się być ciekawa, ale chyba poczekam z nią na lepszy czas dla siebie :-)
OdpowiedzUsuńCzytałam i polecam :)
OdpowiedzUsuńNie jestem do przekonana, chociaż jak książka trafi mi w ręce, to z ciekawości przeczytam :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChyba już kiedyś o niej czytałam :) Może mi kiedyś wpadnie w ręce :)
OdpowiedzUsuń