Wydawnictwo: Jirafa Roja
Liczba stron: 130
Do sięgnięcia po tę książkę skłonił mnie intrygujący opis na okładce. Zazwyczaj nie czytam podobnych dzieł, ale postanowiłam zrobić wyjątek i zapoznać się z prozą pana Gołębiewskiego. Niestety Bomba w windzie zupełnie nie trafia w moje gusta ani prowadzeniem akcji, ani stylem pisania.
Głównym bohaterem jest Richard Burton, mieszkający w Londynie lekkoduch i utracjusz. Pewnego popołudnia wsiada do windy, mającej zawieźć go do ciasnego i obskurnego pokoju, który od niedawna wynajmuje. Niestety mężczyzna zamiast spokojnie znaleźć się w swoim skromnym lokum budzi się na dnie szybu, nie wiedząc, w jaki sposób znalazł się w tak trudnym położeniu. Podejrzewa, że wszystkiemu winien jest zamach bombowy, który uwięził go w resztkach windy podrzędnego motelu. Pozbawiony zapasów wody i jedzenia, Burton snuje opowieść o swoim życiu pełnym osobliwych wydarzeń i zadziwiających znajomości.
Richard to dobiegający czterdziestki krytyk literacki, który w swoim życiu przeżył zarówno etap spokojnej egzystencji jak i szalonej włóczęgi po kraju z grupą hippisów. Popadał ze skrajności w skrajność. Od nieznośnej rutyny i monotonii dnia codziennego poprzez nieustanne imprezy i brak jakiejkolwiek troski o przyszłość. Szybko okazało się, że życie niebieskiego ptaka odpowiada mu znacznie bardziej niż statecznego obywatela. Wiecznie pijany albo naćpany spędza wieczory na koncertach rockowych zespołów, a noce z przygodnie poznanymi kobietami. Nie zastanawia się nad swoim postepowaniem, nie analizuje go aż do chwili, w której zostaje uwięziony. Jednakże nawet w momencie zagrożenia nie żałuje swojego postepowania, tylko spisuje w notesie wszystkie wydarzenia, które rzekomo miały miejsce. Większość przygód głównego bohatera sprawia wrażenie nieprawdziwych; wydają się raczej wytworami jego umysłu niż rzeczywistością, w której mógłby egzystować. Do takich iluzji zaliczam np. nagromadzenie niebezpieczeństw, które Richard musiał pokonać żeby ujść cało z przeróżnych zdarzeń.
Spodziewałam się powieści, w której główny bohater w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa snuje rozważania o swoim życiu, podejmuje jakieś postanowienia, cokolwiek. Tymczasem autor zaserwował garść surrealistycznych opowiastek, które nużą zamiast intrygować. Wyrwane z kontekstu, fragmentaryczne wspomnienia bohatera nie wzbudziły we mnie żadnych emocji. Okładka obiecuje dawkę czarnego humoru, niestety nie dostrzegłam w książce niczego takiego. Nieustanne wtrącenia o śmierci i przeróżnych wypadkach, bynajmniej mnie nie bawiły. Odnalazłam w powieści tylko jeden interesujący motyw, który wprowadza swego rodzaju chaos fabularny i przez chwilę przykuwa uwagę czytelnika. Niestety to za mało żebym mogła pozytywnie ocenić Bombę w windzie. Poza tym, tematyka tej powieści, jak i język użyty przez autora nie zachwycają.
Ocena: 2,5 / 6
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję portalowi Sztukateria oraz wydawnictwu Jirafa Roja.
Dzięki Twojej recenzji wiem od której książki trzymać się z daleka- zdecydowanie by mi się nie spodobała ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ale szkoda.. A miałam ochotę na tę książkę. Skoro jednak się zawiodłaś, to będę omijać ją z daleka. Dzięki za cynk:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
U... szkoda. Jeśli rzeczywiście okładka jest lepsza do samej powieści, to książka zdecydowanie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Lubię negatywne recenzje, podstawa to szczerośc. Dziękuję za tę opinię, będę wiedziała, że po ten tytuł mam nie sięgać. Główny bohater i jego dywagacje tylko by mnie irytowały.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że nawet nie dokończyłabym tej książki, tylko od razu rzuciła w kąt.
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy podobne odczucia co do książki. Też się na niej zawiodłam.
OdpowiedzUsuńraczej nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńUpiorny Groszku: Radzę ją omijać
OdpowiedzUsuńKasandro: Moim zdaniem czytanie jej jest stratą czasu
Marudo: Dokładnie, z tej książki najbardziej interesująca jest sama okładka, treść pozostawia wiele do życzenia niestety.
Aneto: Mnie irytowały i to bardzo, ciągle przewijał się jeden motyw.
Evito: Nie oceniam książek bez przeczytania ich do końca, więc musiałam się trochę pomęczyć. Na szczęście ta pozycja jest cienka :)
Bujaczku: Widziałam, że Tobie również się nie podobała, z tego co się orientuję to zbiera raczej negatywne recenzje.
Tośka: Dla mnie niestety też nie.
Uuu, ale jesteś ostra ;) Ale to raczej tez nie dla mnie, dzięki za cynk :)
OdpowiedzUsuńBibliofilko: Jestem po prostu szczera :) Do mnie ta książka zupełnie nie przemawia.
OdpowiedzUsuńuff, cenię szczere opinie!
OdpowiedzUsuńI masz racje, po samej okładce można było spodziewać się mega dużej dawki emocji a tu klapa.
Plusem z pewnością jest jej objętość, pomyśl, że mogła mieć z 500 stron... ;)
Pozdrawiam :)
Kingo: Krytykowanie nie sprawia mi przyjemności, ale niestety jeśli coś tego wymaga to szczerze o tym napiszę. Co do objętości to masz rację :) Męczyłabym się niemiłosiernie czytając 500 stron tej opowieści.
OdpowiedzUsuń