Dla Vanessy Tanner to popołudnie miało być takie samo jak zawsze. Odebrała pasierbicę ze szkoły, przebrała się w domowe ubrania, zaczęła przygotowywać kolację i zupełnie nie spodziewała się, że właśnie tego dnia nastoletnia Mia zaginie. Dziewczyna jest utalentowaną pływaczką i niemal każdą wolną chwilę spędza albo na treningach w szkole, albo na doskonaleniu umiejętności w przydomowym basenie. Tego dnia również miała przepłynąć kilka długości przed kolacją. Kiedy Vanessa orientuje się, że córki nie ma w wodzie, jest już za późno. Nikt jej nie widział ani nie słyszał krzyków o pomoc. Mia zniknęła, rozpłynęła się w powietrzu. Ruszają poszukiwania, śledczy zadają pytania, a sąsiedzi plotkują na temat Tannerów. Nikt otwarcie nie oskarża Vanessy, ale kobieta wie, że to jej wszyscy przyglądają się badawczo. W końcu widziała nastolatkę jako ostatnia, miała jej pilnować, a na dodatek jest macochą, więc od razu pojawiają się podejrzenia o trudności w relacji z dzieckiem męża. Bohaterka deklaruje, że zrobi wszystko, by nastolatka się odnalazła, ale pewnej tajemnicy zdradzić nie może. Zresztą szybko okazuje się, że w otoczeniu Mii każdy miał jakieś sekrety, a nawet powody, by na zawsze uciszyć dziewczynę.
Z przyjemnością mogę napisać, że wreszcie trafiłam na thriller, który przeczytałam jednym tchem. Dawno żadna książka z tego gatunku nie wywarła na mnie tak dużego wrażenia, więc jestem naprawdę usatysfakcjonowana lekturą. Oczywiście nie jest to powieść bez wad, jednak niedociągnięcia są na tyle drobne, że można przymknąć na nie oko. Największym zaskoczeniem była dla mnie duszna, gęsta atmosfera oplatająca bohaterów oraz tempo w jakim zaangażowałam się w tę historię. Dawno nie zdarzyło mi się połknąć książki na dwa razy i zdążyłam już zapomnieć jak to jest, kiedy nie można oderwać się od czytania. Nasza dziewczynka zaczyna się dość niepozornie. Wydaje się, że to kolejna opowieść o zaginięciu eksplorująca temat rodzinnych tajemnic prowadzących do tragedii. Po części tak właśnie jest jednak Georgina Cross napisała książkę, w której nawet znane i wielokrotnie wykorzystywane motywy wciąż są w stanie przykuć uwagę czytelnika. Tak jak wspomniałam, początek jest dość leniwy, ponieważ autorka kreśli scenkę, którą każdy fan gatunku doskonale zna. Kobieta odkrywa zniknięcie pasierbicy, zaniepokojenie przeradza się w panikę, gdy prawda dociera do niej z całą mocą. W domu pojawia się policja, a sąsiedzi deklarują pomoc w poszukiwaniu i wsparcie psychiczne. Tyle, że to jest fasada, a bohaterowie wcielają się w różne role, by ukryć prawdę.
Intryga jest wiarygodna i dość trudna do rozwikłania. W pewnym momencie wszyscy bohaterowie sprawiają wrażenie podejrzanych, ponieważ są w posiadaniu ważnych informacji, którymi nie dzielą się z policją. Vanessa uważa, że traktuje pasierbicę jak własną córkę, ale czy na pewno? Każdy jej dzień podporządkowany jest harmonogramowi zajęć i treningów Mii. Nawet w weekendy kobieta zrywa się bladym świtem, żeby zawieźć dziewczynę na zawody pływackie. W zamian dostaje tylko dąsy, fochy albo zjadliwe komentarze podkreślające, że Vanessa nie jest biologiczną matką nastolatki. Ojciec dziewczyny wydaje się nie widzieć świata poza swoją jedynaczką. Obsypuje ją prezentami, spełnia wszystkie zachcianki, ale ostatnio unika spędzania z nią czasu. Coś kładzie się cieniem na ich relacji, coś jest bardzo nie w porządku. Sąsiedzi wydają się przemiłą parą, z którą Tannerowie przyjaźnią się od lat. Czy tak jest w rzeczywistości? Jest też Mia. Niesympatyczna, rozkapryszona dziewczyna, której rodzice wszystko podstawiają pod nos. Może wcale nie zaginęła? Autorka zręcznie żongluje informacjami, sprawiając, że w pewnym momencie nie byłam pewna niczego. Lubię to uczucie i właśnie takiego zagmatwania oczekuję od thrillera. W trakcie lektury snułam przeróżne scenariusze wyjaśniające znikniecie nastolatki, ale moje podejrzenia nie sprawdziły się.
Rozwiązanie zaproponowane przez Georginę Cross uważam za dobre. Mogłabym przyczepić się do tego, że działanie jednej z postaci jest trochę na wyrost w stosunku do tego, co się wydarzyło, ale przymykam oko, bo pomimo tego zastrzeżenia, całość ma sens. Niemniej zdaję sobie sprawę, że Nasza dziewczynka to nie jest wybitna powieść. Po prostu wyjątkowo dobrze na nią zareagowałam, autorka przekonała mnie do swoich pomysłów, a zręczne pióro sprawiło, że nie chciałam odrywać się od książki dopóki nie poznam zakończenia. Jestem zaskoczona, że wcześniej nie zetknęłam się z twórczością Georginy Cross i na pewno sięgnę po inne powieści jej autorstwa.
Ocena: 5 / 6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz