Courtlandowie wyjeżdżają w Góry Skaliste na wakacje. Miejsce urlopu zostało dostosowane głównie do osiemnastoletniej Caitlin, która otrzymała stypendium sportowe i za kilka tygodni rozpocznie naukę w college’u. Dziewczyna chce potrenować w trudniejszych warunkach, gdyż zdaje sobie sprawę, że na studiach może spotkać równe sobie, a może nawet lepiej przygotowane biegaczki. Grant i Angela liczą natomiast, że odpoczynek w nowym otoczeniu pomoże im naprawić związek oraz odnaleźć dawną bliskość. Jest jeszcze młodszy brat Caitlin, który wprawdzie nie przepada za wysiłkiem fizycznym, ale stara się dotrzymywać dziewczynie towarzystwa na treningach. Pierwszego dnia po przyjeździe Caitlin i Sean wychodzą z samego rana pobiegać. Po kilku godzinach ich rodzice dostają przerażającą wiadomość od miejscowego szeryfa. Ktoś potrącił chłopaka na górskiej drodze i odjechał z miejsca wypadku. Obrażenia są dość poważne, ale na szczęście jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. A Caitlin? Niestety po dziewczynie nie ma najmniejszego śladu. Natychmiast rozpoczynają się poszukiwania, jednak nie przynoszą rezultatów. Mijają dni, a potem tygodnie i miesiące, w czasie których gaśnie nadzieja na odnalezienie nastolatki żywej. Rodzina rozpada się i każdy z jej członków pozostaje ze swoim bólem sam. A cierpienie zdaje się tylko narastać, uniemożliwiając poskładanie rzeczywistości na nowo.
Pisarz nie pokazuje powolnego rozpadu relacji rodzinnych tylko od razu przeskakuje do momentu, w którym Grant i Angela są dla siebie niemal obcymi ludźmi, a ich syn przemierza kolejne stany w poszukiwaniu sensu życia. Trochę żałuję, że autor tak zdecydował, ponieważ ze strzępków informacji mogłam się jedynie domyślać, co położyło się cieniem na małżeństwie Courtlandów jeszcze przed zaginięciem córki. W podobnym zakresie miałam też szansę na wypełnienie luk w opowieści o czasie tuż po tragedii i tygodniach lub miesiącach, kiedy rodzina zupełnie się od siebie oddaliła. Z jednej strony Johnstonowi udało się zarysować jak tragedia wpływa na ludzi, jak niszczy relacje i psychikę bohaterów, ale z drugiej nie pokazał wszystkiego, przechodząc od razu do stadium pod tytułem „rozpad rodziny”. Brakowało mi też większego skupienia na Angeli, ponieważ powieść wypełniają głównie rozdziały poświęcone Grantowi i Seanowi.
W dół zostało napisane dość specyficznym językiem. Autor rozsmakowuje się w opisach przyrody, pogody, nastroju protagonistów, tworząc powieść refleksyjną, może nawet poetycką. Niestety niezbyt dobrze radzi sobie w tworzeniu dialogów. Wiele rozmów do niczego konkretnego nie prowadzi, jakby nikt w tej książce nie umiał się porozumieć z drugim człowiekiem w sposób jasny i niepozostawiający niedomówień. Rozumiem zarzuty czytelników wspominających, że historia jest mało porywająca i momentami nużąca. Wprawdzie nie miałam problemu z zaangażowaniem się w opowieść i nie mogę stwierdzić, że mnie nudziła, ale na pewno da się wyróżnić spokojne fragmenty, w których nie dzieje się nic szczególnego. Dobrze, że ostatecznie zagadka zostaje rozwiązana, ponieważ czytelnik dowiaduje się, co spotkało Caitlin, a pod koniec opowieść znów nabiera rozpędu i trzyma w napięciu. Ostatecznie oceniam dzieło Johnstona pozytywnie, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że cała historia ciekawiej prezentowałaby się na ekranie. Coś mi podpowiada, że język filmu sprawdziłby się lepiej w tym przypadku, ukazując złamanych tragedią bohaterów, potęgę gór i porastających je lasów, a na koniec dramatyczną walkę o przeżycie jednej z postaci. Dajcie znać czy czytaliście W dół lub macie tę książkę w planach?
Ocena: 4 / 6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz