8 marca 2022

Luty

Luty miał być dla mnie czasem odpoczynku po trudnym okresie w pracy, robienia sobie drobnych przyjemności i łapania życiowej równowagi. Niewiele z tych planów wyszło, bo przez pierwsze dwa tygodnie wciąż zmagałam się z różnymi zawodowymi sprawami, a potem wybuchła w Ukrainie wojna, która sprawiła, że przez kilka dni funkcjonowałam jak w transie. Byłam i w jakimś stopniu nadal jestem przytłoczona sytuacją, myślami o tym, że niewinni Ukraińcy giną, tracą dach nad głową i dobytek życia, rozdzielają się z bliskimi, uciekają do obcych krajów, nie wiedząc kiedy będą mogli wrócić do domu. Staram się jednak zachować względną równowagę i nie popadać w czarnowidztwo. Absolutnie rozumiem, że wiele osób nie ma teraz ochoty czytać, oglądać i zajmować się rzeczami błahymi, ale dla mnie trzymanie się tych aktywności jest potrzebne. Pamiętam, że kiedy dwa lata temu wybuchła pandemia to zupełnie straciłam zainteresowanie tym, co kiedyś było ważne i w dłuższej perspektywie ten marazm połączony z zamartwianiem się o przyszłość bardzo mi zaszkodził. Dlatego teraz normalnie chodzę do pracy, planuję, interesuję się kulturą popularną, cały czas mając nadzieję, że rosyjski agresor zostanie wkrótce powstrzymany. Nie będę pisać o zbiórkach towarów i przelewach, bo na pewno doskonale już wiecie w jaki sposób można pomagać. Oczywiście zachęcam do włączania się w akacje humanitarne i zrobienia czegoś dobrego na miarę swoich możliwości 💙💛. 

Książki

Z powodów wymienionych powyżej w lutym przeczytałam tylko jedną książkę, ale nie ukrywam, że Instynkt śmierci nie należy do lektur, od których trudno się oderwać. Dokończyłam czytanie bardziej z obowiązku i chęci sięgnięcia po inne tytuły niż z przyjemności, dlatego nie polecam powieści Jeda Rubenfelda. Na blogu jest już recenzja, więc zainteresowanych odsyłam do tekstu. Opublikowałam również post na temat reportażu o wykluczeniu komunikacyjnym w Polsce. Wprawdzie to jeszcze styczniowa lektura, ale może kogoś ciekawi jakie wrażenie zrobiła na mnie publikacja zatytułowana Nie zdążę.

Filmy

Filmów obejrzałam również mniej niż w styczniu, bo poświęciłam uwagę tylko czterem produkcjom. Na pierwszy ogień wybrałam Slumber Party Massacre z 2021 roku, czyli remake kolejnego znanego slashera z lat 80. Mam mieszane uczucia względem tego dzieła, bo z jednej strony jest mocno przesadzone, ale z drugiej to doskonała satyra na klasyczne slashery. Tutaj to dziewczyny biorą sprawy w swoje ręce, polując na zabójcę, a chłopcy czekają na ratunek. Nie wszystkie sceny mają sens, ale doceniam zabawę z konwencją i feministyczny wydźwięk tego filmu.

Widziałam również nowy Krzyk, jednak historia nie wywarła na mnie wielkiego wrażenia. W dużej części przewidziałam rozwój wydarzeń, zdemaskowałam mordercę, więc niczym mnie ten obraz nie zaskoczył. Fajnie, że pojawiły się nawiązania do oryginału, rozmowy o fandomie i miłośnikach horrorów, ale to nie zatuszowało braku ciekawego pomysłu na historię. Szkoda też, że powrót kultowych postaci takich jak Sidney Prescott czy Gale Weathers nie miał większego znaczenia. Bardzo lubię pierwszy Krzyk, ale chyba czas zostawić tę serię w spokoju. W lutym nadrobiłam Legion Samobójców z 2021 roku. Pierwsza część nie przypadła mi do gustu, druga jest moim zdaniem nieco lepsza, bo historia nabrała lekkości i widać, że to kino superbohaterskie po bandzie. Niemniej to typowy popcorniak, o którym zapomina się tuż po seansie. Na koniec miesiąca potrzebowałam filmu zapewniającego ucieczkę w inny, angażujący świat. Mąż namówił mnie na rewatch Władcy Pierścieni i to był świetny wybór. Drużyna Pierścienia to nadal widowiskowy, świetnie zagrany i pokazujący uniwersalne wartości filmy, który dobrze się starzeje. Aż trudno uwierzyć, że premiera odbyła się ponad 20 lat temu!😲

Seriale

W kwestii seriali też nie mogę się pochwalić niczym szczególnym, gdyż udało mi się obejrzeć tylko jeden sezon. Rozpoczęłam przygodę z Mr. Robotem i pewnie jestem jedną z nielicznych osób dopiero ogarniających ten tytuł. Niemniej cieszę się, że w końcu poznałam Elliota – genialnego specjalistę od bezpieczeństwa w sieci, który pod wpływem pewnego spotkania dołącza do grupy hakerów chcących zmienić porządek świata. Intryga budowana jest dość wolno, ale kiedy historia już się rozkręci to trudno spokojnie oglądać kolejne odcinki. Główny bohater jest teoretycznie niepozornym człowiekiem żyjącym w swoim świecie i mającym duży problem z relacjami międzyludzkimi. Jak się okazuje Elliot ma bardzo bogatą i złożoną osobowość, która niestety przysparza mu sporo problemów. Inni bohaterowie również zostali świetnie sportretowani, moją ulubienicą jest Angela i mam nadzieję, że w drugim sezonie ta postać zazna trochę spokoju. Doceniam to, że twórcy podjęli swoistą grę z widzem, zmuszając do uważnego oglądania i ciągłego zastanawiania się czy to, co widzimy naprawdę przydarza się protagonistom. Jestem bardzo ciekawa dokąd ta opowieść prowadzi i na pewno będę oglądać kolejne sezony.

Gry

W lutym premierę miała gra Dying Light 2, ale czekam na upgrade sprzętu, żebym mogła w nią zagrać. Mój dziesięcioletni PC nie udźwignie takiego tytułu, więc zanim nie kupię lepszego to postanowiłam odświeżyć sobie pierwszą część. Uwielbiam gry z zombiakami i Dying Light nawet po latach wciąż daje mnóstwo frajdy. Korzystam teraz z wersji na Nintendo Switch, więc grafika jest nieco gorsza, ale i tak powrót do tego tytułu uważam za udany. Bieganie po mieście nadal zachwyca, wykonywanie zadań pobocznych ciekawi, a potwory przerażają, więc jest tak jak zapamiętałam. W 2015 roku napisałam recenzję tej gry, więc zainteresowanych odsyłam do tekstu.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz