27 października 2021

Ostatni pasażer - Manel Loureiro

 

Wydawnictwo: Muza
Liczna stron: 480
Pierwsze wydanie: 2013
Polska premiera: 2014

Zdecydowałam się na lekturę tej książki bez uprzedniego czytania opisu fabuły. Stwierdziłam, że skoro znam trylogię o zombiakach autorstwa Manela Loureiro to mniej więcej wiem, czego się spodziewać po jego twórczości. Na temat Ostatniego pasażera wiedziałam tylko tyle, że jest to horror o nawiedzonym statku. Uznałam, że nie potrzebuję więcej informacji i ochoczo zabrałam się za lekturę, spodziewając się wciągającej historii o zaginionym wycieczkowcu oraz zamieszkujących go upiorach. Muszę przyznać, że powieść zaczęła się świetnie. Autor szybko zawiązał akcję, przenosząc czytelnika do sierpnia 1939 roku, kiedy to niewielki angielski węglowiec odnajduje na środku oceanu majestatyczny transatlantyk „Valkirie”. Grupka marynarzy wysłana do zbadania statku odkrywa, że nie ma na nim żywej duszy, choć wszystko wygląda tak jakby ludzie zniknęli z pokładu zaledwie przed paroma minutami. W jadalni czekają suto zastawione stoły pełne świeżego jedzenia, a pokoje są rozświetlone i uporządkowane. Mężczyźni przeszukują „Valkirie”, jednak znajdują tylko malutkie żydowskie dziecko, które wydaje się być jedynym pasażerem. 
 
Następnie akcja przenosi się do czasów współczesnych, gdzie ambitna dziennikarka otrzymuje zadanie zbadania sprawy starego statku, który z niewiadomych przyczyn przyciągnął uwagę tajemniczego milionera. Podobno mężczyzna roztrwonił niemal całą swoją fortunę na poszukiwania, wykupienie oraz gruntowny remont niemieckiego transatlantyku. Kate Kilroy szybko podejmuje trop, dowiadując się, że po siedemdziesięciu latach „Valkirie” ponownie wyruszy w rejs. Co ciekawe, będzie to wyprawa w dokładnie to samo miejsce, w którym niegdyś odnaleziono opuszczony statek. Kobieta dostaje się na listę gości, ale nie ma pojęcia, że zamiast ekscytującej wycieczki czeka ją niebezpieczny rejs pełen mrożących krew w żyłach wydarzeń.

Jak już wspomniałam, początek powieści jest bardzo dobry. Loureiro potrafi budować atmosferę grozy, pisząc tak, by czytelnik, będąc jednocześnie zaciekawionym i mocno zaniepokojonym, niecierpliwie przewracał kolejne strony. Największe wrażenie wywarł na mnie opis dziwnych warunków atmosferycznych towarzyszących odkryciu „Valkirie” oraz etap zwiedzania okrętu i odkrywanie wszystkich osobliwości. Uwielbiam horrory, w których napięcie sięga zenitu, bo kolejne wydarzenia są coraz bardziej makabryczne i trudne do wyjaśnienia. Z tego względu pierwsze sto pięćdziesiąt stron pochłonęłam na raz, ciesząc się, że czeka mnie solidna powieść grozy. Wprawdzie lekko skrzywiłam się, gdy pisarz przeniósł akcję do czasów współczesnych i wprowadził główną bohaterkę będącą niemalże chodzącą doskonałością, ale nadal wierzyłam, że Ostatni pasażer to książka w sam raz dla mnie. Niestety wkrótce zostałam wyprowadzona z błędu, bo miejsce dobrze zapowiadającego się horroru zajęła historia składająca się z bezmyślnych decyzji bohaterów oraz absurdalnych rozwiązań fabularnych.

W pewnym momencie akcja przyśpiesza tak, że atmosfera niepewności i niepokoju niemalże znika. Wprawdzie bohaterowie nadal znajdują się w niebezpieczeństwie, ale bieganie z pistoletem, ganianie się po pokładzie statku czy chowanie w kajutach to nie jest ten rodzaj zagrożenia, który cenię w powieściach grozy. Loureiro postawił na bardzo dynamiczny rozwój wydarzeń, jednak dla mnie tej pędzącej akcji jest za dużo. W jednej chwili bohaterka ucieka przed zjawą, kilka akapitów dalej ucieka przed współpasażerami, a jeszcze stronę dalej musi stoczyć konfrontację z kapitanem statku albo inną nieżyczliwą jej osobą. Pisarz wplótł też mnóstwo różnych tropów horrowych, które niekoniecznie do siebie pasują. Mamy motyw nawiedzonego statku, podróży w czasie, nazistowskiej organizacji, żydowskiej magii, spotkania z duchem i jeszcze parę innych elementów mogłabym wymienić. Kiedy wszystkie te tropy w pełnej krasie objawiają się w książce, historia staje się chaotyczna i zdecydowanie przekombinowana. Znałam już styl pisania Loureiro, więc spodziewałam się nacisku na szybki rozwój akcji, ale takiego tempa nie przewidziałam. Fakt, że lektura zajmuje niewiele czasu i całą powieść można przeczytać w jeden wieczór jakoś trudno uznać za zaletę.

Denerwowała mnie również kreacja głównej bohaterki. Kate Kilroy to postać wprost wyjęta ze stereotypowej męskiej fantazji. Kobieta jest zabójczo piękna (posiada posągową figurę i kasztanowe loki) oraz niesamowicie inteligentna i odważna. Jako młoda dziennikarka powinna dopiero zaczynać budować swoją karierę, ale pisarz obsadził ją w roli doświadczonej pracownicy prestiżowej redakcji, która dostaje świetny temat do zbadania. Dziwnym trafem Kate wszystkie karkołomne przedsięwzięcia zamienia w sukces, a żadna nowopoznana postać nie pozostaje obojętna na jej wdzięki. Jakby tego było mało autor nie szczędzi też erotycznych scen z udziałem pani Kilroy, do których zalicza się również… seks z duchem. Wybaczcie ten spoiler, ale moim zdaniem to tak absurdalny i niepotrzebny fragment, że musiałam o nim wspomnieć. Inni bohaterowie również nie doczekali się pogłębionej charakterystyki, więc mamy niezbyt bystrego mięśniaka, niedocenionego naukowca oraz postać decydującą się na poświęcenie życia w imię sprawy.

Ostatni pasażer to powieść rozczarowująca i niesatysfakcjonująca, mimo że początek jest naprawdę intrygujący i z potencjałem. Jednak im dalej tym gorzej, więc jeśli ktoś przymierza się do lektury to radzę jeszcze raz się zastanowić. Zakończenie nie zmienia perspektywy, wręcz przeciwnie, dodatkowo podbija wszystkie mankamenty tej historii, sprawiając, że twórczości Manela Loureiro mam dość na długi czas. Z tego, co zauważyłam popularność hiszpańskiego pisarza chyba nieco zmalała, gdyż na naszym rynku nie wydano najnowszych książek jego autorstwa. Jeśli przypominają Ostatniego pasażera to nie mamy czego żałować. 

 Ocena: 2.5 / 6

Inne książki Loureiro:
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz