Wydawnictwo: Axis Mundi
Liczba stron: 272
Pomyślałam sobie, że
byłoby fajnie, gdybym mogła napisać, że od lat jestem zagorzałą fanką
twórczości Stanleya Kubricka; że kierunek studiów wybrałam na fali fascynacji
jego dziełami albo, że to właśnie jego filmy uzmysłowiły mi magię kina. Niestety
nie mogę tej recenzji zacząć takim wyznaniem, ponieważ prawda jest znacznie
bardziej prozaiczna – dorobek artystyczny jednego z najważniejszych reżyserów w
historii zaczęłam poznawać z obowiązku. Zarówno 2001: Odyseja kosmiczna jak i Mechaniczna
pomarańcza znalazły się w spisie filmowych lektur na drugim albo trzecim
roku studiów, więc nie mogłam tych obrazów pominąć w obawie, że na egzaminie
wylosuję pytanie dotyczące właśnie twórczości Kubricka. Mechaniczną pomarańczę widziałam jedynie we fragmentach, a 2001: Odyseja kosmiczna jakoś szczególnie na mnie nie podziałała. Owszem,
doceniłam wizjonerstwo reżysera, jego dbałość o detale oraz oryginalne
podejście do opowiadania historii za pośrednictwem medium kinowego, ale nie
czułam potrzeby, żeby obejrzeć film jeszcze raz, chłonąć poszczególne sceny i
ponownie zastanowić się nad interpretacją. Aż do teraz; do chwili, gdy
przeczytałam ostatnią stronę z książki będącej zbiorem wywiadów
przeprowadzonych z Kubrickiem i najchętniej natychmiast urządziłabym sobie
maraton z jego filmami. Ale spokojnie, moja reakcja bynajmniej nie wynika z
wysokiego poziomu recenzowanej publikacji, tylko z fascynującej osobowości
reżysera, przebijającej niemal z każdej jego wypowiedzi. W takim razie, co z
książką opracowaną przez Gene’a D. Phillipsa? Moim zdaniem książka jest
koszmarkiem, zepsutym pomysłem i zmarnowanym potencjałem.
Nie napisałam jeszcze,
że wymienione w pierwszym akapicie tytuły filmów nie są jedynymi dziełami
Kubricka jakie obejrzałam, bo z czasem przydarzyły mi się także inne seanse, w
czasie których walczyłam ze swoją ignorancją. W pewnym sensie mi się udało, bo od
pierwszego wejrzenia zakochałam się w Lśnieniu
i sięgając po publikację Stanley Kubrick.
Rozmowy, liczyłam na obszerny wywiad poświęcony właśnie temu dziełu.
Niestety srogo się zawiodłam, bo nie tylko nie znalazłam w książce zapisu
rozmowy z reżyserem na temat procesu powstawania tego obrazu, etapu pisania
scenariusza, pracy z aktorami czy efektu, jaki twórca zamierzał osiągnąć, ale
nie zobaczyłam nawet notki na pół strony. Gene D. Phillips z kompletnie dla
mnie niezrozumiałych powodów po prostu pominął Lśnienie, ograniczając się do odnotowania we wstępie, że Kubrick
nie wstydził się mariażu z kinem gatunkowym. Podobny los autor książki zgotował
także Barry’emu Lyndonowi, więc fanów
tego filmu od razu uprzedzam, że nie poczytacie o nim w zbiorze Phillipsa.
Kolejną rzeczą, która mnie niezmiernie irytowała w trakcie lektury jest
powtarzalność pewnych faktów i wcale nie chodzi o wypowiedzi reżysera, tylko o
pojawiające się w prawie każdym tekście wtręty z biografii artysty. Mam
wrażenie, że teraz nawet obudzona w środku nocy będę w stanie wyrecytować, że
Stanley Kubrick urodził się 26 lipca 1928 roku w Nowym Jorku, z dość miernym
wynikiem ukończył Taft High School,
rozpoczął pracę w wieku siedemnastu lat jako fotograf w magazynie Look, a jego pierwszymi filmami były
krótkometrażowe dokumenty pt. Dzień walki
oraz Flying Padre.
Za wszystkie te wady odpowiedzialny
jest Phillips, który w taki, a nie inny sposób dobrał teksty i sklecił z nich
książkę. Zadziwiające, że nie zauważył jak irytującego połączenia dokonał. Każdy
zapis rozmowy z Kubrickiem oraz każda notka dziennikarska mu poświęcona broni
się sama i największą krzywdę, jaką można było tym tekstom zrobić, to upakować
je w jednym zbiorze, by odbiorca był zmuszony do czytania powtarzających się
informacji. Proszę, niech mi ktoś wytłumaczy, czym mógł kierować się pan Gene
D. Phillips, który jako filmoznawca i podobno także przyjaciel Kubricka,
powinien chyba wiedzieć, że dość skromna pod względem ilościowym twórczość
reżysera, zasługuje w całości na przedstawienie. Rzekoma niechęć Kubricka do
udzielania wywiadów raczej nie jest wyjaśnieniem, bo jednak przed każdą
premierą nowego filmu na kilka rozmów się zgadzał, więc opowiedział również o
realizacji Lśnienia czy Barry’ego Lyndona. Kończąc już wylewanie żalów, chcę tylko
podkreślić, że wywiady, które znalazły się w książce Stanley Kubrick. Rozmowy jak najbardziej zasługują na uwagę, ale
doradzam czytanie ich w dłuższych odstępach czasowych. Jeden na tydzień albo i
miesiąc, bo poznawanie wszystkich na raz może być zbyt męczące ze względu na
wspomniane już powtarzanie faktów czy pytania od dziennikarzy krążące wokół
tych samych zagadnień.
Opublikowane w tym
zbiorze rozmowy z Kubrickiem w większości mają podobną formę. Najpierw pojawia
się notka biograficzna, czasem krótki opis okoliczności w jakich wywiad został
przeprowadzony, a następnie rozpoczyna się seria pytań poświęconych głównie
filmom i poglądom reżysera na kwestie, które w swoich dziełach poruszył. Pewnie
ktoś stwierdzi, że trzymanie się schematu jest nudne, ale mnie właśnie taki
szkielet tych wszystkich rozmów odpowiada. Dzięki temu czytając poszczególne teksty
skupiałam się jedynie na rzeczach bezpośrednio związanych z twórczością
Kubricka, a więc obsesyjnym poszukiwaniu tematu do zekranizowania, sprawowaniu
kontroli nad każdym aspektem filmu oraz pracy z aktorami. Żadnych wtrętów
dotyczących życia prywatnego czy próby „złapania” artysty na jakiejś
skandalizującej wypowiedzi. Oczywiście sądzę, że taki przebieg rozmów wynikał z
nacisków samego Kubricka, który na etapie autoryzacji wywiadu często nanosił
jeszcze poprawki do swoich wypowiedzi, żeby perfekcyjnie oddawały jego myśli.
Po przeczytaniu tej
książki utwierdziłam się w przekonaniu, że reżyser był osobą zupełnie
nietuzinkową i dlatego zapragnęłam odnaleźć tą jego szaloną osobowość w
filmach, które niegdyś potraktowałam jako studencki obowiązek. Nie mogę nie
wrócić do jego dzieł wiedząc, że nad wyborem kostiumów czy muzyki potrafił
spędzić kilka miesięcy, bo żadna z przedstawianych propozycji mu nie
odpowiadała. Nie mogę też zignorować jego apelu o to, by każdy widz
samodzielnie zastanowił się nad tym, co widzi na ekranie, a nie szukał gotowych
interpretacji, najlepiej tych przedstawionych przez twórcę dzieła. Zachęcam do
czytania wywiadów z Kubrickiem i poznawania jego opinii na temat konkretnych
filmów czy kina w ogóle, a także zagłębiania się w snute przez niego wizje
dotyczące komfortu życia człowieka w XXI wieku. Jednocześnie odradzam
czytanie zbioru Phillipsa, a przynajmniej pochłanianie go na raz.
Ocena: 3 / 6
Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz