26 marca 2014

Zabójczy księżyc - N.K. Jemisin


Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 448

Mieszkańcy pustynnego miasta-państwa Gujaareh oddają cześć potężnej bogini Hananji poprzez comiesięczną ofiarę ze swoich snów. Dzięki pochodzącym z marzeń sennych magicznym energiom nazywanym humorami ludzie są w stanie wyleczyć ciało z przeróżnych dolegliwości, stymulować wzrost kończyn lub uśmierzać ból, gdy nic już nie można dla chorego zrobić. Jednak najważniejszym humorem jest senna krew, czyli energia ze snu poprzedzającego śmierć, służąca do zaprowadzania spokoju i porządku. Jej zbieraniem zajmują się kapłani, którzy pod osłoną nocy wślizgują się do domów i odsyłają dusze śpiących ludzi do krainy zmarłych. Ehiru jest jednym z najlepszych zbieraczy i dlatego to on otrzymuje zlecenie pobrania humoru z ostatecznego snu kobiety przebywającej w Gujaarehu z powodów politycznych. Ehiru nigdy nie zastanawiał się czy osoba, którą ma zabić została słusznie wytypowana, ponieważ ślepo wierzył w mądrość zwierzchników. Jednak zlecenie zebrania wysłanniczki sąsiedniego państwa budzi w nim wątpliwość. Niepostrzeżenie mężczyzna zostaje wciągnięty w wir spisków i intryg, które mogą doprowadzić do wybuchu wojny.

Zanim sięgnęłam po powieść N.K. Jemisin, przeczytałam kilka lub nawet kilkanaście recenzji, z których wynikało, że książka może się spodobać również czytelnikom, na co dzień stroniącym od fantastyki. Ucieszyło mnie to, ponieważ wciąż dość nieufnie podchodzę do historii należących do tego gatunku, mimo że parę książek wywarło na mnie duże wrażenie. Po przeczytaniu Zabójczego Księżyca również przychylam się do stwierdzenia, że nie trzeba być fanem fantastyki, żeby czerpać przyjemność z lektury, ale jednocześnie muszę trochę ponarzekać, bo dzieło Jemisin czasami mnie po prostu nudziło. Zacznę jednak od wątku, który skradł mi serce i sprawił, że czekam na kolejne części cyklu. Mowa o niezwykle interesującej mitologii, jaką pisarka stworzyła wzorując się na wierzeniach występujących w różnych kręgach kulturowych. Nigdy specjalnie nie interesowałam się mitami, więc jestem nieco zaskoczona, że historia o powstaniu świata wymyślona przez Jemisin tak mi przypadła do gustu. Niestety nie jestem w stanie odszyfrować znaczenia wielu imion przypisywanych bogom lub nazw mitycznych krain oraz konkretnych opowieści, na których wzorowała się amerykańska pisarka. Nie pozostaje mi więc nic innego jak zagłębić się we wspomnianą przez autorkę encyklopedię Richarda Cavendisha (Mythology: An Illustrated Encyclopedia) i na własną rękę poszukać powiązań, bo mam przeczucie, że mitologia inna niż egipska czy grecka może mnie zainteresować.

Skoro tak zachwycam się systemem reguł, którym podporządkowuje się większość bohaterów tej książki, to czuję się w obowiązku napisać, co dokładnie wzbudziło mój podziw. Otóż urzekły mnie dwuznaczność wierzeń wymyślonych przez pisarkę oraz kontrowersje związane ze zbieraniem sennej krwi. Z jednej strony można przerazić się wymaganiami stawianymi przez najważniejszą boginie, bo jak zaakceptować obecność kapłanów nazywanych zbieraczami zabijających nieświadomych, pogrążonych w głębokim śnie ludzi, ponieważ tak postanowili zwierzchnicy w świątyni? Jednak patrząc na cały proceder pod innym kątem, można zrozumieć pogląd głoszący, że akt zebrania to błogosławieństwo płynące od samej bogini, która za pośrednictwem kapłanów zsyła na przebywających w Gujaarehu wieczny spokój. Oczywiście nie zawsze odesłanie duszy do krainy snów odbywa się bezproblemowo, co jest kolejnym, intrygującym elementem tej mitologii. Obawiam się, że zaraz zdradzę zbyt wiele informacji i zepsuję Wam radość z samodzielnego odkrywania kolejnych zawiłości gujaareńskich wierzeń, dlatego porzucam już ten temat, ale polecam zapoznanie się z powieścią, chociażby ze względu na opisane powyżej zagadnienia.

Teraz niestety przyszedł czas na wyszczególnienie tego, co w książce nie zyskało mojego uznania. Zacznę od przewidywalnej intrygi, bo autorka nie zadbała o to, żeby czytelnikowi trochę utrudnić życie i zmusić go do zastanawiania się nad kilkoma możliwymi scenariuszami rozwoju wydarzeń. Odbiorca może bardzo szybko zorientować się, kto uknuł spisek i po co to zrobił. Motywy takie jak pragnienie zdobycia nieograniczonej władzy nad ludźmi czy chęć zgłębienia tajemnicy nieśmiertelności są tak często eksploatowane w przeróżnych opowieściach, że trzeba dodać do nich coś więcej, żeby wzbudzić w czytelniku emocje. Jemisin chyba o tym zapomniała, ponieważ bardzo szybko zorientowałam się, kto w tej historii jest czarnym charakterem, kto poświęci swoje życie dla zachowania równowagi i pokoju na świecie itd. W książce pojawia się także siejąca spustoszenie bestia, ale odkrycie tożsamości postaci, która się w tego potwora przemieniła również nie było dla mnie zaskoczeniem. W pierwszym akapicie wspomniałam, że od czasu do czasu powiało nudą i oczywiście podtrzymuję tę obserwację, mimo że w Zabójczym księżycu obecne są także pełne napięcia dialogi oraz fragmenty opisujące widowiskowe potyczki między bohaterami. Czasami czułam się znużona lekturą, ponieważ historia jest właściwie jednowątkowa. Moim zdaniem nie zaszkodziłby tej powieści jakiś dodatkowy motyw urozmaicający główny tok wydarzeń.

Często narzekam na wątek romantyczny w książkach. Marudzę, że bohaterowie przez kilkanaście stron dumają nad tym czy wybranek tudzież wybranka serca okażą im swoją łaskawość. Przeszkadzają mi tak lubiane przez wielu pisarzy intrygi zbudowane wokół miłosnego trójkąta. Nudzę się czytając wyznania zakochanych. Ale tym razem stwierdzam, że jakiś romansik między postaciami przydałby się do zintensyfikowania emocji odczuwanych przez czytelnika. Wydaje mi się, że mogłabym wykrzesać więcej sympatii do Ehiru lub do młodego praktykanta Nijiriego, gdyby kogoś obdarzyli uczuciem; gdyby ktoś obawiał się o ich życie. Autorka co prawda zasugerowała, że Ehiru i Nijiriego mogłoby połączyć coś wykraczającego poza więź mistrz-uczeń, ale jakoś za mało pasji, a za dużo służalczości praktykanta było w tej relacji. Jedynie energiczna Sunandi – dyplomatka z sąsiadującej Kisui zyskała moją sympatię, wobec czego jej los nie był mi obojętny.

Za najciekawszy element książki N.K. Jemisin uważam wspomnianą mitologię, ale podobały mi się także opisy budynków, świątyń czy codziennych zajęć mieszkańców Gujaarehu, przywodzące na myśl starożytne realia. Natomiast fabuła mnie nie porwała, ponieważ uważam ją jedynie za poprawną i w gruncie rzeczy dość pospolitą. Sami musicie zdecydować czy bogactwo wykreowanego świata wynagrodzi Wam inne niedostatki.
 
Ocena: 3 / 6

Cykl Sen o Krwi 
 2. The Shadowed Sun

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Akurat.

Książka przeczytana w ramach wyzwania Klucznik

Tu kupisz Zabójczy księżyc:

http://muza.com.pl/fantastyka/1530-zabojczy-ksiezyc-9788377585818.html?dosiakksiazkowo
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz