Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 304
Miniony tydzień był dla mnie
bardzo stresujący ze względu na sesję. Zaliczenia, pisanie esejów i pierwsze
poważne starcie między mną a pracą magisterską, zupełnie mnie wykończyły.
Jeszcze za wcześnie, żeby ogłosić sukces, ale wszystko wskazuje na to, że
przede mną ponad dwa tygodnie odpoczynku od spraw związanych ze studiami.
Zmagania z egzaminami postanowiłam umilić sobie lekturą totalnie odmóżdżającej
książki. Wybór padł na powieść kupioną ze względu na piękną okładkę i super
promocyjną cenę, więc nie spodziewałam się cudów, a właściwie byłam
przygotowana na to, że po skończeniu lektury napiszę zjadliwą recenzję. Ale wiecie,
co? Dzisiaj jadu nie będzie, bo powieść Amandy Hocking sprawdziła się jako
niewymagający czasoumilacz. Oczywiście, nie brak w Zamienionej nielogiczności i schematyczności pewnych wątków, ale nie
oszukujmy się, to są stałe elementy historii spod znaku paranormal romance i najwyższy czas do tego przywyknąć.
Nastoletnia (a jakże!) Wendy
Neverly od dzieciństwa ma wrażenie, że nigdzie nie jest mile widziana. Matka
nigdy nie okazywała jej ciepłych uczuć, ojca nie poznała, ponieważ zmarł, gdy
dziewczyna miała zaledwie kilka lat. Jedyną osobą, która od zawsze troszczy się
o Wendy jest jej starszy brat, Matt. To dzięki niemu bohaterka uszła z życiem,
gdy matka w napadzie szału, zraniła ją kuchennym nożem. Od tamtej pory Wendy i
Matt znajdują się pod opieką ciotki, która stara się stworzyć im normalny,
ciepły dom. Jednak bohaterka cały czas czuje, że wszystko robi źle. Nie potrafi
odpowiednio zachować się w szkole, nie umie nawiązać przyjaźni z rówieśnikami,
po prostu nie może się przystosować. Jakby tego było mało, nastolatka posiada
szczególny dar – potrafi sterować ludzkimi umysłami tak, by inni naginali swoje
zdanie do jej woli. Pewnego dnia Wendy poznaje Finna, dziwnego chłopaka, który
zna prawdę o jej pochodzeniu i wie, z czego wynikają wszystkie kłopoty
dziewczyny. Finn zabiera Wendy do świata pełnego magii, przepychu, surowych
zasad i odwiecznie obowiązujących praw.
Zastanawiając się nad tym,
dlaczego całkiem pozytywnie odebrałam kolejną historię o nastolatce obdarzonej
nadprzyrodzonymi zdolnościami i uwikłanej w śmiertelnie niebezpieczne
rozgrywki, doszłam do wniosku, że powody takiego stanu rzeczy są dwa. Po
pierwsze, autorka nie skorzystała z oklepanego pomysłu uczynienia swoich
bohaterów wampirami, wilkołakami, zmiennokształtnymi czy innym modnym ostatnio cholerstwem,
tylko wymyśliła coś nieco bardziej oryginalnego. Oczywiście charakterystyczna
dla paranormali konstrukcja świata przedstawionego została zachowana, bo w tej
opowieści również mamy do czynienia z tajemniczą rasą ukrywającą się przed
ludźmi; zagubioną, ale cenną dla całej społeczności bohaterką, którą za wszelką
cenę trzeba chronić przed wrogami oraz wszechobecnym bogactwem, drażniącym
nieprzyzwyczajoną do luksusu nastolatkę. Mimo tego sam fakt, że Wendy nie
okazała się wampirzą księżniczką, stanowił już spory plus pozwalający bez
irytacji zagłębić się w historię. Nie zdradzę, co wymyśliła Amanda Hocking,
żeby nie zepsuć Wam niespodzianki, ale przyznam, że dotąd nie spotkałam się z
taką koncepcją. Po drugie, w tej książce nie ma zbyt wielu fragmentów
opisujących zachwyty bohaterki nad obiektem jej uczuć. Owszem, Wendy skrycie
wzdycha do Finna, chociaż na początku nie chce się do tego przyznać nawet sama
przed sobą, ale nie robi tego ani często, ani nachalnie. Jak pewnie już wiecie,
nie jestem fanką romantycznych historii, w których ona kocha jego, on poza nią
też świata nie widzi, ale i tak nie mogą być razem, bo coś/ktoś im to
uniemożliwia, więc niezbyt rozbudowany wątek miłosny okazał się dla mnie
kolejnym atutem Zamienionej.
Nie czytałam zbyt wielu romansów
paranormalnych, ale kilka miałam okazję poznać i zauważyłam, że główne
bohaterki zazwyczaj są nudnymi, bezwolnymi gąskami, którymi inni kierują. Niby
mają cięty język, niby kłócą się, ze swoimi ukochanymi (jednocześnie omdlewając
z miłości), ale jak przyjdzie co do czego, to nie umieją podjąć żadnej decyzji.
Ogromnie mnie takie portretowanie postaci złości, więc kiedy Wendy też zaczęła
wykazywać skłonność do bycia niezdolną do własnego zdania marionetką, miałam
ochotę zapomnieć o zaobserwowanych na początku plusach i rzucić książkę w kąt.
Nie zrobiłam tego, bo nie lubię odkładać powieści bez doczytania ich do końca i
nie żałuję, ponieważ ostatecznie dziewczyna pokazała pazur i wreszcie zaczęła
działać. Spodobało mi się takie rozwiązanie, mam nadzieję, że w kolejnych częściach
autorka z niego nie zrezygnowała.
Naturalnie, nie obyło się bez
drobnych potknięć oraz poważniejszych wpadek Amandy Hocking. Za największy minus
uważam nielogiczne wytłumaczenie sposobów funkcjonowania gatunku, do którego
należy Wendy. Opisany styl życia wydał mi się absurdalny, nie przekonała mnie
też teoria wyjaśniająca, dlaczego bohaterka wcześniej nie znała prawdy o swoim
pochodzeniu. Poza tym dziewczyna
opuszcza bliskich, z którymi rzekomo jest bardzo związana bez słowa
wyjaśnienia, potem niby za nimi tęskni, ale nie robi nic, by dać im znak, że
wszystko z nią w porządku. Za dość drażniące uważam też wszystkie opisy wnętrz,
pełne marmurów, kandelabrów, bogato zdobionych rzeźb, zupełnie jakby w tym
gatunku miejscami akcji mogły być tylko piękne wille i pałace, w których
obowiązkowo musi zamieszkać główna bohaterka. Na okładce napisano, że jako
dwudziestosześciolatka Amanda Hocking miała już na koncie siedemnaście
powieści. W kwietniu 2012 roku zaczęła je samodzielnie wydawać w formie
e-booków i podobno świat oszalał, a książki młodej Amerykanki zaczęły
rozchodzić się jak świeże bułeczki. Wtedy też pojawiły się ich papierowe
wersje. Przyznam, że Zamienioną
czytało mi się dobrze, bo to relaksująca, lekka opowieść, ale dziwi mnie
jej tak ogromna popularność za oceanem. W każdym razie, można przeczytać. Polecam jako sposób na odreagowanie po ciężkim dniu i oderwanie się od
codziennych problemów.
Ocena: 3,5 / 6
Trylogia Trylle:
1. Zamieniona
2. Rozdarta
3. Przywrócona
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań: Book-Trotter, Z półki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz