17 sierpnia 2013

Pożegnanie z Afryką - Karen Blixen


Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 304

Pożegnanie z Afryką to autobiograficzna powieść, przybliżająca losy Karen Blixen – duńskiej baronowej, która kilkadziesiąt lat życia spędziła na farmie kawy w Kenii. Autorka spisała najważniejsze wydarzenia, anegdoty, a także przemyślenia i refleksje na temat mieszkańców Afryki. Jej działo zyskało ogromną popularność, do historii przeszła też ekranizacja, w której główne role otrzymali Meryl Streep i Robert Redford. Film widziałam wiele lat temu i słabo go pamiętam, ale z tego, co zdążyłam się zorientować historia zilustrowana na ekranie znacznie różni się od wydarzeń z powieści. Przede wszystkim u Blixen nie ma wątku miłosnego, jej opowieść skupia na Czarnym Lądzie i jemu jest całkowicie podporządkowana. Autorka wprowadza czytelnika w swój świat dzięki bogatym opisom przyrody, tradycji tubylczych plemion oraz charakterystyce ludzi mieszkających i pracujących na farmie. Przez kilkanaście lat samodzielnego prowadzenia farmy Karen Blixen poznała nie tylko obyczaje, ale również mentalność Masajów i Kikujusów, co pozwoliło jej dostrzec różnice między afrykańskim a europejskim stylem życia w pierwszej połowie XX wieku.

Mam problem z oceną tej książki, ponieważ niemal w równym stopniu mnie oczarowała, co znudziła. Zdaję sobie sprawę, że wydaje się to niezrozumiałe, a nawet niemożliwe, ale takie właśnie odczucia towarzyszyły mi od pierwszej strony powieści. Zachwyciłam się pięknymi, bardzo pobudzającymi wyobraźnię opisami kenijskiego krajobrazu, w którym dominują ogromne góry Ngong; wspomnieniami afrykańskiego klimatu z czystym i orzeźwiającym powietrzem na wysokości oraz palącym słońcem na równinie, a także wtrąceniami o majestatycznych, dumnych, ale bardzo niebezpiecznych zwierzętach, które autorka kilkukrotnie spotkała na swojej drodze. Zainteresowanie wzbudziły również fragmenty, poświęcone różnicom w pojmowaniu i postrzeganiu świata przez tubylcze plemiona oraz coraz liczniej przybywających na ich ziemie Europejczyków. Kikujusi odznaczają się zupełnie innym poczuciem sprawiedliwości niż biali ludzie. Dla mieszkańca Europy kontekst, w jakim zbrodnia została popełniona oraz motywy sprawcy są kluczowe w orzekaniu o winie lub niewinności. Natomiast w Afryce wygląda to zupełnie inaczej. Nieważne czy śmierć człowieka nastąpiła w wyniku nieszczęśliwego wypadku czy było to zabójstwo z zimną krwią, ponieważ istotne jest to, by rodzina zmarłego otrzymała odszkodowanie. Każde przewinienie musi zostać opłacone odpowiednią ilością bydła i kóz nawet, jeśli trudno obarczyć odpowiedzialnością za tragiczne zdarzenie konkretną osobę. Oczywiście takich przykładów odmienności jest w książce więcej. Karen Blixen przybliża stosunek Afrykańczyków do śmierci, do ich zależności od kaprysów białego człowieka, a także do bogactwa i wszelkich dóbr materialnych. Cenię tę powieść właśnie za refleksje o codzienności w Afryce i przypomnienie, że człowieka i przyrodę łączy magiczna, nierozerwalna więź.

Niestety równocześnie z zainteresowaniem odczuwałam także nudę wynikającą z bardzo spokojnej i pozbawionej napięcia narracji. Często zabierałam się za czytanie Pożegnania z Afryką z musu, ponieważ nie chciałam porzucać lektury bez dobrnięcia do ostatniej strony. Historia Karen Blixen nie wzbudziła we mnie takich emocji, na jakie byłam nastawiona. Jej obserwacje i przemyślenia są ciekawe, jednakże zabrakło dynamizmu, bym nie mogła się od książki oderwać lub myślała o opisanych wydarzenia po odłożeniu powieści na bok. Przeszkadzała mi także bardzo skąpa ilość informacji, jakie autorka zawarła o sobie samej. W książce Blixen nie ma ani słowa na temat okoliczności przyjazdu narratorki do Afryki czy początków samodzielnego zarządzania farmą. Rozpoczynając znajomość z tą powieścią czytelnik od razu zostaje rzucony na głęboką wodę. Karen Blixen jest właścicielką farmy i to właściwie wszystko, co o niej wiadomo. Trudno także o jednoznaczne stwierdzenie, jaki duńska baronowa miała stosunek do Afrykanów pracujących na farmie. Z jednej strony była przywiązana do niektórych osób, zawoziła swoich ludzi do szpitala, gdy zaszła taka konieczność; wstawiała się za nimi w urzędach czy rozsądzała wybuchające często między Kikujusami spory. Ale z drugiej, czasami wyczuwałam w niej wyższość i niechęć do tubylczej ludności. Rozumiem, że niemal sto lat temu stosunek Europejczyków do mieszkańców Czarnego Lądu był zupełnie inny niż obecnie, jednak pewne stwierdzenia autorki mi się nie podobały.

Plusem recenzowanej książki z pewnością jest styl, w jakim została napisana. Zazwyczaj powieści autobiograficzne, opierające się w dużej mierze na relacjach z pobytu w egzotycznych miejscach, cechują się prostymi, czasami nieporadnymi opisami. W przypadku Pożegnania z Afryką nie ma mowy o braku finezji czy zdolności pisarskich. Karen Blixen potrafi zauroczyć swoją opowieścią zarówno, gdy szczegółowo odtwarza jakieś ważne wydarzenia jak i przedstawia krótkie, anegdotyczne opowiastki. Mimo tego brakowało mi szybszego tempa akcji i większej koncentracji na uczuciach i emocjach bohaterów. Spodziewałam się, że pierwszoosobowa narracja umożliwi mi dokładne poznanie świata Blixen. Niestety tak się nie stało i bardzo nad tym ubolewam, bo autorka tej książki pisać potrafi i na pewno podołałaby takiemu wyzwaniu. W ostatecznym rozrachunku Pożegnanie z Afryką ma, moim zdaniem, więcej plusów niż minusów, ale uprzedzam, że nie jest to porywająca czy głęboko poruszająca książka. Odznacza się kilkoma naprawdę dobrymi momentami, zawiera intrygujące i pouczające spostrzeżenia, pozwalające spojrzeć na Afrykę z innej perspektywy, ale wyraźnie dostrzegalne są również mankamenty. Jeśli oczekujecie książki skupionej tylko i wyłącznie na niektórych aspektach afrykańskiej rzeczywistości w latach 20. i 30. XX wieku, to historia napisana przez Karen Blixen prawdopodobnie będzie Wam się podobać. Jednak licząc na coś bardziej rozbudowanego, zawierającego szerszy kontekst i bogatszą charakterystykę bohaterów, powinniście poszukać innej opowieści.

Ocena: 4 / 6

Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka e-pik