Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 268
Od czasu, gdy wyrosłam
z książek dla dzieci i przestałam czytać bajkowe historie o mówiących
czworonogach, ożywionych przedmiotach czy innych osobliwościach, nie sięgnęłam
po opowieść, w której zwierzęta byłyby głównymi bohaterami. A szkoda, bo
recenzowana książka udowodniła, że poznawanie przygód zwierzaków może
dostarczyć wielu wzruszeń i pozytywnych emocji także dorosłemu czytelnikowi. Pierwszą
powieść z cyklu Wszystkie stworzenia duże
i małe nabyłam jakiś czas temu pod wpływem pozytywnej recenzji opublikowanej
na jednym z blogów i mglistego wspomnienia serialu emitowanego dawno temu w
telewizji. Swoim zwyczajem, ukryłam ją wśród mnóstwa innych nieprzeczytanych
pozycji, odkładając na bliżej nieokreśloną przyszłość. Dzięki wyzwaniu
czytelniczemu, tym razem stawiającemu wymóg poznania
powieści ze zwierzęcym bohaterem, przypomniałam sobie o tej lekturze i przenosiłam
się do spokojnego, angielskiego miasteczka, w którym świeżo upieczony lekarz
weterynarii podejmuje pierwszą pracę.
James Alfred Wight
piszący pod pseudonimem James Herriot stworzył bohatera, będącego jego alter
ego. Dwudziestotrzyletni młody mężczyzna przybywa do niewielkiego osady Darrowby
położonej w Yorkshire. Jest rok 1937, zdobycie pracy w zawodzie weterynarza
graniczy z cudem, ale Jamesowi udaje się dostać posadę asystenta u doktora
Siegfrieda Farnona – impulsywnego, ale sympatycznego i cieszącego się
szacunkiem farmerów miejscowego weterynarza. Herriot jest ogromnie szczęśliwy z
powodu zatrudnienia, chciałby jak najszybciej przekuć nabytą na studia wiedzę
teoretyczną w praktykę, ale zanim to będzie możliwe, musi przekonać do siebie mieszkańców
Darrowby, poznać rytm pracy na wsi i przywyknąć do tego, że każdy rolnik uważa
się za eksperta od chorób zwierzęcych.
Dość sporym
zaskoczeniem był dla mnie fakt, że akcja tej powieści rozgrywa się u schyłku
lat 30. XX wieku. Właściwie nie wiem, dlaczego, ale spodziewałam się wydarzeń
osadzonych w czasach bardziej współczesnych, więc na początku poczułam się
lekko zdezorientowana. Jednak szybko okazało się, że zarówno czas jak i miejsce
akcji są ogromnymi atutami dzieła Jamesa Herriota. W pierwszej połowie XX wieku
praca weterynarza w niewielkim stopniu przypominała jego obecne obowiązki, zwłaszcza,
jeśli praktykował na wsi. Zamiast czystych, jasnych i dobrze wyposażonych
gabinetów lekarze musieli pracować często w zaniedbanych i pozbawionych światła
budynkach gospodarczych lub na polach pod gołym niebem, ponieważ ich pacjentami
w większości były krowy, konie i prosiaki. Wówczas mało, kto zaprzątał sobie
głowę zdrowiem kota czy psa, nie mówiąc już o innych mniejszych stworzeniach.
Przed poznaniem tej książki nie zdawałam sobie sprawy z tego, że obcowanie z
chorym koniem lub obolałą krową może być dla weterynarze tak niebezpieczne.
Bohater powieści wielokrotnie pada ofiarą kopnięć, ugryzień oraz innych urazów
i niedogodności wynikających z agresywności cierpiącego czworonoga. Jednak
pomimo takich zdarzeń James Herriot naprawdę kocha swoje zajecie i ogromną
radość czerpie z pomagania zwierzętom, zarówno tym gospodarskim jak i domowym.
Z książki Jeśli tylko potrafiłyby mówić
bije ogromna miłość i przywiązanie do wszystkich przedstawicieli zwierzęcego
świata, co uważam za bardzo duży plus powieści.
Pisarz nakreślił obraz
rzeczywistości jednocześnie spokojnej i barwnej. Ta historia nie obfituje w
zaskakujące czy dramatyczne zwroty akcji, a mimo tego budzi zainteresowanie.
Książka podzielona jest na kilkadziesiąt krótkich rozdziałów, których bohaterem
niemal za każdym razem jest inny czworonożny pacjent. Dzięki temu czytelnik
zostaje zaznajomiony z przeróżnymi mniej lub bardziej poważnymi przypadkami
chorób. Oczywiście nie znaczy to, że książka składa się jedynie z opisów
dolegliwości zwierząt, ponieważ można w niej znaleźć także zwyczajne, życiowe
historie o ludzkim przywiązaniu do swoich pupili oraz anegdoty, przypominające,
że każde stworzenie ma swój rozum i czasami jest w stanie przechytrzyć
człowieka. Jeśli jesteście ciekawi, co należy zrobić, by wkupić się w łaski
pekińczyka, jak zdobyć zaufanie farmerów lub interesują was ludowe mądrości na
temat odpowiedniej opieki nad zwierzętami, to jest to lektura w sam raz dla
was. Teoretycznie to James Herriot jest głównym bohaterem, ale jego osoba schodzi
na dalszy plan, gdy do akcji wkraczają narowiste konie, spokojne, melancholijne
krowy czy też nieprzewidywalne prosiaki. Autor na szczęście ustrzegł się
drażniącego błędu, jakim jest kreowanie przejaskrawionego obrazu życia na wsi.
James Herriot zachował umiar i w pokazywaniu trudności, z jakimi bohater musiał
się zmierzyć, i sielankowości płynącej z obcowania z naturą oraz prostymi,
życzliwymi ludźmi. Jeśli tylko
potrafiłyby mówić to ciepła, pozytywna i niepozbawiona humoru historia,
która z pewnością przypadnie do gustu wszystkim szukającym pogodnej, ale realistycznej
opowieści o życiu na wsi w latach 30.
Autor całkowicie skupił się na kwestiach związanych ze
zwierzętami, więc o młodym weterynarzu, jego przełożonym Farnonie czy
kimkolwiek innym nie napisał zbyt wiele. Rozumiem, że to celowe działanie,
ponieważ to zwierzęta są najważniejsze w tej książce, ale czasami odczuwałam w
trakcie lektury niedosyt związany z charakterystyką postaci. Mimo tego udało mi
się zbudować portret zarówno Herriota jak i Farnona. Temu pierwszemu brakuje
wciąż pewności siebie i wiary w swoje możliwości, ale już widać, że będzie
doskonałym fachowcem, ponieważ za każdym razem sumiennie i z zaangażowaniem
wykonuje swoje obowiązki. Natomiast ten drugi ma ogromnie wybuchowy charakter,
ale również kocha zajmowanie się czworonożnymi podopiecznymi i stara się przekazać
swoją wiedzę bystremu asystentowi. Język powieści nie należy do zbyt
wyszukanych, ale pasuje do podejmowanej tematyki. Herriot czasami raczy
czytelnika dość sugestywnymi opisami metod leczenia zwierząt, wykonywanych
operacji lub dolegliwości pacjentów, więc co wrażliwszym odbiorcom może się to
nie spodobać, ale ogólnie prosty styl dobrze sprawdza się w tej książce. Jeśli tylko potrafiłyby mówić polecam
chcącym poznać historię spokojną, pełną serdeczności i pasji, w której głównymi
bohaterami są wszystkie stworzenia małe i duże.
Ocena: 4,5 / 6
Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka e-pik