11 kwietnia 2013

Fałszywy trop - Henning Mankell


Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 464

Nikt nie przeczuwał, że kapryśne zazwyczaj, szwedzkie lato tym razem zrobi niespodziankę mieszkańcom Skanii. Czerwiec i lipiec 1994 roku jawił się jako hojny prezent od natury – ciepłe, słoneczne i bezwietrzne dni sprawiały, że zarówno Kurt Wallander jak i jego współpracownicy myślami byli już na wakacyjnych wojażach. Wyobrażali sobie jak spędzają wolny czas leniwie i beztrosko, nie myśląc o stertach papierkowej roboty i sprawach czekających na zbadanie. Jednak to przedwczesne rozluźnienie nie mogło trwać niezmącone. 22 czerwca do ystadzkiej komendy wpłynęło zgłoszenie o znalezieniu zwłok byłego ministra sprawiedliwości Gustafa Wetterstedta. Zabójca zadał mężczyźnie śmiertelny cios siekierą w plecy, a następnie zdjął skalp z jego głowy. Kiedy w ciągu kilku następnych dni pojawiło się więcej ofiar „skalpowego mordercy”, Wallander przeczuwał, że to śledztwo będzie najtrudniejszym w jego dotychczasowej karierze.


Fałszywy trop jest powieścią, która nieco różni się od wcześniejszych dzieł Henninga Mankella. Wykreowanie intrygi z seryjnym mordercą w roli głównej sprawdziło się doskonale, ponieważ znacznie skomplikowało śledztwo, co poskutkowało całkiem sporą dawką napięcia, wynikającą z obserwacji poczynań policjantów i domysłów nad związkiem między wszystkimi ofiarami. W swoich książkach Mankell zazwyczaj stawia czytelnika na uprzywilejowanej pozycji, pozwalając mu poznać znacznie więcej szczegółów niż prowadzącym dochodzenie policjantom. Tak jest również w tym przypadku. Odbiorca dowiaduje się, kim jest morderca na długo przed zakończeniem książki. Jak już kiedyś wspomniałam, nie jestem fanką takiego rozwiązania, ale mimo tego Fałszywy trop czytałam z dużym zainteresowaniem. Myślę, że to zasługa dynamicznej akcji oraz intrygującego portretu psychologicznego zabójcy. Ofiar jest wyjątkowo dużo, co sprawia, że w napięciu czekałam albo na ujęcie sprawcy, albo na kolejne morderstwo. Amatorom mocniejszych wrażeń z pewnością spodoba się to, że pisarz nie szczędzi detali w opisach wszystkich makabrycznych zbrodni. A śmiertelne rany powstałe w wyniku ciosu siekierą lub wprawnie zdjęte skalpy nie są jedynymi, szokującymi charakterystykami morderstw.


Kurt Wallander po raz pierwszy ma do czynienia z taką sprawą. Jest wstrząśnięty tym, że w Szwecji działa seryjny zabójca rodem z amerykańskich filmów, który z zimną krwią pozbawia życia zarówno wysoko postawionych obywateli, jak i działających w półświatku przestępców. Komisarz nie potrafi znaleźć związku między wszystkimi ofiarami, nie rozumie, dlaczego giną akurat ci ludzie. Kiedy wreszcie udaje mu się połączyć fakty i wysnuć wnioski, jest wściekły, że przez tak długi czas nie mógł dostrzec powiązania. Podążał fałszywym tropem, bo nigdy nie przypuszczał, że mordercą okaże się właśnie ta osoba. Znów nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że lepiej byłoby, gdyby Mankell pozwolił czytelnikom postawić się na miejscu Wallandera. Zaskoczenie i niedowierzanie w finałowej scenie z pewnością wywołałoby jeszcze więcej emocji, a cała historia zapadłaby w pamięć na dłużej. Wygląda jednak na to, że muszę pogodzić się ze stylem pisarza i spodziewać się, że jako czytelnik będę zawsze krok przed głównym bohaterem. Komisarz z ystadzkiej policji po raz kolejny udowadnia, że jest utalentowanym śledczym, który nie spocznie dopóki nie rozwiąże sprawy. Lubię jego upór i niezłomność, ale coraz wyraźniej widzę, że Kurt żyje tylko pracą. Jego związek z Ryżanką Bajbą Liepą raczej nie ma przyszłości, bo nie tylko dzieli ich znaczna odległość, ale także charakter Wallandera. Mężczyzna często woli w samotności zmagać się z problemami niż porozmawiać z bliską osobą. Ponadto, kiedy wpada w wir pracy, wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Podoba mi się to, że w tej książce Mankell wreszcie nakreślił relację łączącą komisarza z córką, bo do tej pory Linda znajdowała się gdzieś na marginesie i nie miałam okazji poznać Kurta Wallandera w roli ojca dorastającej dziewczyny.


Mocną stroną powieści jest jej realizm, bo jakkolwiek sensacyjnie i nieprawdopodobnie brzmi historia o seryjnym, skalpującym swoje ofiary zabójcy, to została przedstawiona w sposób wiarygodny i właściwie niebudzący wątpliwości. Żadnych irytujących zbiegów okoliczności, przesadnie dramatycznych rozwiązań i co najważniejsze, policjantów ze stali, którzy nie potrzebują wypoczynku i nigdy nie czują się zniechęceni. Charakter mordercy jednocześnie przeraża i fascynuje. Ktoś, kto na co dzień niczym się nie wyróżnia, wygląda i zachowuje się jak wiele innych osób na świecie, skrywa mroczną tajemnice i snuje przerażające plany. Nic dziwnego, że śledczy nie mogli uwierzyć, że to właśnie ten człowiek odpowiada za wszystkie okrutne zbrodnie.


Minusem piątej części serii o Kurcie Wallanderze są niekończące się narzekania bohatera na zmieniającą się rzeczywistość. W pierwszych dwóch powieściach nie odczuwałam znużenia, czytając o rozmyślaniach na temat odmiennego charakteru popełnianych zbrodni. Teraz natomiast irytowałam się, gdy komisarz po raz kolejny ubolewał nad kondycją szwedzkiego społeczeństwa, objawiającą się m.in. nieskutecznymi przepisami i postępującą demoralizacją ludzi. Zapewne Wallander stwierdziłby, że mój brak zrozumienia dla jego argumentów to znak nowych czasów. Możliwe, że tak jest, w końcu doniesienia o skorumpowanych politykach czy lukach prawnych pozwalających przestępcom na wygodne życie nie są dzisiaj niczym szokującym. Zastanawiam się jedynie, czy w kolejnych książkach poglądy komisarza ulegają zmianie. Skoro już w 1994 roku pisarz wtłacza w jego myśli pesymistyczny obraz świata, to aż boję się pomyśleć, co znajdę w następnych powieściach. Mankell nie ustrzegł się też drobnej nieścisłości. W poprzedniej części cyklu komisarz zamienił kilka słów z mężem nowo przyjętej policjantki Ann-Brit Höglund, natomiast teraz żartował, że chyba nigdy nie spotka tego mężczyzny, ponieważ tak trudno zastać go w domu. Mimo tego, nie żałuję czasu poświęconego na lekturą Fałszywego tropu i polecam powieść zarówno fanom twórczości szwedzkiego króla kryminałów, jak i tym, którzy mają zamiar po raz pierwszy sięgnąć po jego książki.

Ocena: 4,5 / 6

Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka e-pik

40 komentarzy:

  1. Ja niedługo pewnie się z autorem zapoznam, za długo już jego książki kuszą mnie swymi grzbietami z półek, bym mógł się oprzeć pokusie ;) W kryminałach cenie sobie właśnie przede wszystkim wiarygodność, tak że jestem przekonany, że styl autora będzie mi odpowiadać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O grzbietach kuszących z półek coś wiem, dlatego ostatnio przyśpieszyłam z czytaniem książek Mankella. Jeśli realizm jest dla Ciebie ważny w kryminałach, to na pewno nie będziesz zawiedziony "Fałszywym tropem" :)

      Usuń
  2. Akurat tej powieści Mankella jeszcze nie czytałam. Ale wszystko przede mną;)
    Również nie lubię, kiedy autor zdradza zbyt dużo. Na szczęście w książkach o Wallanderze mi to nie przeszkadza i czytam je z przyjemnością. Co do narzekania na szwedzkie społeczeństwo: przygotuj się na tego typu wzmianki również w kolejnych powieściach. Nie irytowało mnie to, być może jednak takie refleksje występowały po prostu w mniejszej ilości;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem na to narzekanie przygotowana, ale jednak momentami miałam go naprawdę dość :P Przedwczesnego zdradzania tożsamości mordercy nie lubię, ale Mankell czasami potrafi tak skonstruować historię, że mi to nie przeszkadza :)

      Usuń
  3. Jakąś książkę Mankella chciałabym przeczytać, choć może nie koniecznie tę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest z czego wybierać, przez tyle lat Mankell napisał całkiem sporo powieści :)

      Usuń
  4. Z chęcią bym przeczytała całą serię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak, jak ja :) Niełatwo tę chęć zrealizować, bo dużo książek do przeczytania, ale na prozę Mankella staram się znaleźć czas.

      Usuń
  5. Ja też nie jestem fanką rozwiązań stosowanych przez Mankela, aby czytelnik wiedział więcej od prowadzącego sprawę policjanta. Dla mnie kryminał kończy się w momencie poznania sprawcy i jego motywów. Nie mnie jednak sama historia mnie zainteresowała, o skalpowaniu jeszcze nie czytałam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też rasowy kryminał polega na zaskakiwaniu czytelnika na końcu, ale Mankell ma taki, a nie inny styl, więc trzeba się z tym pogodzić :P

      Usuń
  6. Rewelacyjna okładka i treść także mnie zaciekawiła. Cenię sobie dobrze dopracowany realizm w danych powieściach, dlatego chętnie poznam tę serię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat ja wolałam okładkę z poprzedniego wydania, ale niestety było już niedostępne. Polecam serię, myślę, że jako fanka kryminałów znajdziesz w niej coś dla siebie :)

      Usuń
  7. Podobają mi się okładki WAB-u. A Mankell jeszcze przede mną. Chcę się za niego odpowiednio wziąć, po kolei, a póki co za wiele książek czeka na przeczytanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również, ale jak napisałam wyżej, nowe wydania powieści Mankella uważam za brzydsze od starych. Cieszę się, że znalazła się jeszcze jedna fanka chronologicznego czytania, bo już myślałam, że tylko ja jestem taka dziwna :P

      Usuń
  8. Czytalam tylko jedna ksiazke tego autora ale to narzekanie nawet mi sie podobalo. Nie jakis superpolicjant a starszy... upierdliwiec. ;-) Ale kto wie, moze na dluzsza mete jest to meczace...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku też mi się podobało, uważałam, że to kolejny element przydający książkom realizmu. Ale po pięciu powieściach mam już tego trochę dość. Fakt, że Wallander jest charakterystycznym bohaterem także dzięki narzekaniom, ale nie miałabym nic przeciwko, żeby chociaż raz spojrzał na świat bardziej optymistycznie :)

      Usuń
  9. Oj tak, Wallander lubił sobie posmęcić i ponarzekać... Nie dziwię się, że Cię to męczyło, ja też musiałam sobie dawkować książki z nim, żeby się nie zdołować. To jest właśnie uroda skandynawskich kryminałów, są potwornie dołujące i ponure.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, a Mankell potrafi być wyjątkowo dołujący. W ciągu ostatnich 3 tygodni przeczytałam dwie jego powieści i czuję, że na razie muszę zrobić przerwę.

      Usuń
  10. Kusisz kolejną książką Mankella, a ja nadal nie nadrobiłam zaległości z jego twórczości - lepiej się nie będę odzywać ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Widocznie nic się nie zmieniło w szwedzkim społeczeństwie, to i nadal Wallander narzeka :P To albo autor chce dobitnie przedstawić czytelnikowi swoje zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dynamiczne intrygi, z mnóstwem ofiar to moje ulubione fabuły. Poza tym od dawna jestem ciekawa książek Mankella, więc może zacznę od tego tytuły, tym bardziej że poznanie zabójcy przed zakończeniem powieści mało kiedy mi przeszkadza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie Mankell jest pisarzem w sam raz dla Ciebie, przynajmniej jeśli chodzi o tę książkę. Będę wyczekiwać Twoich recenzji :)

      Usuń
  13. Kiedyz ja wreszcie dotre do Mankella?
    Przynajmniej u Ciebie poczytam sobie o kolejnych czesciach. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie robię przerwę, bo ostatnio dużo u mnie Mankella. Nie można też zaniedbywać innych pisarzy :)

      Usuń
  14. Ta część serii podobała mi się najmniej. Ale za to mogę Cię pocieszyć, że pewnie docenisz narzekania Kurta, kiedy spojrzysz na serię z perspektywy całości - dla mnie jego obserwacje były ciekawe, bo w połączeniu z obserwacjami z kolejnych części dały obraz zmieniającej się Szwecji oraz ogólnie rzeczywistości. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę, że docenię jego spostrzeżenia :) Dlaczego uważasz tę część za najmniej udaną? Przyznam, że z dotychczasowo przeczytanych powieści Mankella, ta jest druga w kolejności, jeśli chodzi o moje ulubione :)

      Usuń
  15. Piszesz, że historia nacechowana jest realizmem i to mnie przekonuje do niej. Tego szukam w powieściach.

    OdpowiedzUsuń
  16. Smutne jest to, że czytałam tę książkę, oceniłam na 5... a nic z niej nie pamiętam. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ja tak mam z wieloma książkami. Zwłaszcza jeśli czytałam je dawno temu. Czasami pomaga mi przeczytanie recenzji, wtedy pamięć się odświeża :)

      Usuń
  17. Nie czytałam jeszcze nic Mankella, ale zbieram się powoli... :D Ta książka mimo wszystko mnie zaciekawiła, więc z chęcią ją przeczytam :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto chociaż spróbować, jak Ci się nie spodoba to trudno, ale może zostaniesz fanką Mankella :)

      Usuń
  18. Nie przeczytałam jeszcze żadnej książki tego autora, ale zdecydowanie znajduję się on na mojej liście autorów, którzy czekają na odkrycie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Mankella czytałam kiedyś tylko dwie ksiażki i to poza chronologią serii. mimo to Wallandera darzę dużą sympatią z pewnością jeszcze do niego wrócę.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak ja kocham Mankella rany...wszystkie części bez wyjątku:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Muszę wreszcie rozpocząć swoją przygodę z Mankellem, o którym słyszałam tyle dobrego. Ale jeśli już, to od pierwszej książki z tej serii. ;)

    OdpowiedzUsuń