Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 616
Nie wierzyłam, że
kiedykolwiek to napiszę, ale przyszedł moment, w którym nie mogę się już
oszukiwać. Cierpię na kryzys czytelniczy. Do tej pory byłam przekonana, że taka
przypadłość nigdy mnie nie dotknie. No, bo jak to, kryzys i awersja do słowa
pisanego, kiedy tyle interesujących książek czeka na przeczytanie? Czy to
możliwe, żeby ekscytacja na myśl o kolejnych kilkunastu stronach powieści
została zastąpiona przez niechęć wywołaną samym spojrzeniem na książkę?
Niestety tak. I nie wiem, czy gorszy jest sam fakt zmuszania się do lektury czy
też to, że ten niechlubny stan wywołało dzieło cenionego, wielokrotnie
nagradzanego i uznawanego za mistrza powieściopisarstwa Alana Hollinghursta.
Przez dwa tygodnie Obce dziecko było
moim wyrzutem sumienia, moją kulą u nogi i powodem do zgryzoty, wywołanej
myślami, że nie jestem w stanie docenić pisarskiego kunsztu wybitnego autora.
Latem 1913 roku do
posiadłości „Dwa Akry” przyjeżdża młody arystokrata i początkujący poeta Cecil
Valance. Mężczyzna pojawia się w życiu rodziny Sawle’ów jako oddany i jedyny
przyjaciel nieśmiałego i niezbyt towarzyskiego George’a. Domownicy są wprost
zachwyceni osobą Cecila. Jego urok, dobre maniery i zdolność do zjednywania
sobie powszechnej sympatii sprawiają, że zaledwie kilkudniowy pobyt w „Dwóch
Akrach” będzie miał ogromny wpływ na przyszłość bohaterów. Zwłaszcza życie
George’a i jego szesnastoletniej siostry Daphne zostanie zdominowane przez
osobę Cecila, którego biografia będzie później szeroko komentowana i badana,
zarówno przez fanów jego twórczości, jak i rządnych sławy biografów, mających
nadzieję na ujawnienie szokujących faktów o przedwcześnie zmarłym poecie.
Sięgając po powieść
Hollinghursta byłam gotowa na obcowanie z dziełem wyższej klasy, oczarowującym
bogactwem języka, trafnością charakterystyki angielskiego społeczeństwa i opisem
przemian, jakim poddało się w przeciągu stu lat. Niby wszystko to znajduje się
w powieści, ale z nie do końca znanych mi przyczyn, czytanie jej to droga przez
mękę. Możliwe, że zwyczajnie nie potrafię dostrzec i docenić wybitności Obcego dziecko, ale muszę przyznać, że w
trakcie lektury zwyczajnie się wynudziłam. Nie zliczę ile razy miałam ochotę
cisnąć książkę w kąt i nigdy do niej nie wracać, mimo że podejmowane przez
pisarza tematy są interesujące i warte poznania. Ale cóż z tego, skoro zostały
podane w zupełnie nietrafionej formie. Akcja powieści obejmuje niemal sto lat,
co zapowiada prawdziwą ucztę literacką złożoną z dopracowanych w
najdrobniejszym szczególe bohaterów oraz wydarzeń obnażających konserwatywną
powierzchowność angielskiej arystokracji, skonfrontowaną z nagle zmieniającymi
się obyczajami. Teoretycznie tak właśnie jest, ale jako czytelniczka nie
odczuwałam żadnych emocji związanych ze śledzeniem poczynań kolejnych postaci.
Najważniejsze wydarzenia są pominięte. O tym, co się właściwie zdarzyło i jak
do tego doszło odbiorca zazwyczaj nie zostaje poinformowany. W jakimś stopniu
może się domyślać, rekonstruować pewne wątki i próbować zrozumieć postępowanie
bohaterów, ale jest pozbawiony możliwości współodczuwania z postaciami. I te
wszystkie niedopowiedzenia bynajmniej nie mają charakteru interesującej gry z
czytelnikiem, ponieważ jawią się jako męczące, przestylizowane chwyty,
zastosowane tylko po to, by książkę uczynić bardziej irytującą.
Wspomniałam, że Obce dziecko może zanudzić niemal na
śmierć. Z bólem serca wydaję taką opinię, ale inaczej tego ująć nie mogę. W
trakcie czytania miałam wrażenie, że jestem intruzem podglądającym czyjeś
życie. Śledziłam kilkudziesięciostronicowe charakterystyki przyjęć, na których
arystokracja spotykała się raczej z obowiązku niż ze szczerej chęci, byłam
obecna podczas rozmów, przejażdżek, spacerów i sekretnych spotkań kochanków. W
ogólnej perspektywie zyskałam pewien obraz życia angielskiego społeczeństwa,
przekonałam się jak silna może być chęć wykreowania mało znaczącego zdarzenia
na spektakularny zwrot w życiu i to jest niezaprzeczalna wartość tej książki.
Ale, nie odczuwałam żadnej przyjemności z lektury. To czytelnicze szpiegowanie
było męczące. Zamiast bogactwa języka otrzymałam lekki bełkot, wynikający z
odczuwalnego wysiłku, jaki pisarz włożył w to, żeby każde zdanie było
maksymalnie rozbudowane, skomplikowane i niejednoznacznie.
Niewątpliwie zaletą Obcego dziecka jest świetne nakreślenie
charakteru postaci. Od flirciarza i czerpiącego z życia garściami Cecila, przez
zalęknionego, przerażonego własnymi uczuciami George’a, naiwną i łaknącą
zainteresowania Dahpne aż do nieudolnego, ale wytrwałego biografa Paula Bryanta
oraz wielu innych bohaterów, należących do rodziny Valance’ów i Sawle’ów.
Najnowsza powieść Alana Hollinghursta na pewno znajdzie zachwyconych czytelników,
którzy z pogardą przeczytają recenzje utrzymane w podobnym tonie, co moja. Nie
będę jednak udawać, że oczarowało mnie to dzieło, bo chociaż rozumiem jego
przesłanie, to dawno żadna książka tak mnie nie wymęczyła. Obce dziecko nie jest intelektualnym wyzwaniem, to raczej próba
cierpliwości i samozaparcia ze strony czytelników. Zdecydujcie sami czy macie
ochotę zmierzyć się z tą powieścią.
Egzemplarz
recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa
Muza.
Ocena: 3 / 6
Hmm, opis treści też by mnie zaciekawił. Potem pewnie miałabym tak samo, jak Ty :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiadomo, ale jednak namawiać do lektury nie będę :)
UsuńMocna, szczera recenzja. Skoro piszesz, że ,,Obce dziecko'' może zanudzić na śmierć, to ja niestety takiej lektury nie potrzebuje.
OdpowiedzUsuńU mnie też panuje teraz jakiś kryzys czytelniczy i dlatego szukam powieści, która porwałaby mnie i zachęciła do dalszego obcowania z książką a powyższa zdecydowanie odstrasza.
Niestety, ale takie miałam wrażenie. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Na kryzys najlepszy horror albo mocny kryminał, wzięłam się za czytanie "Pasażera" i od razu mi lepiej :)
Usuń"jako czytelniczka nie odczuwałam żadnych emocji związanych ze śledzeniem poczynań kolejnych postaci" Tak się czułam już ok. połowy Larsson...tak mnie przytłoczyli, że przestali mnie obchodzić:)
OdpowiedzUsuńMnie nie tyle przytłoczyli, co znudzili. Ciągle te same rozważania i kult dość miernego poety. Jak nie zaiskrzy między czytelnikiem a bohaterami to klapa na całej linii.
UsuńA to mnie zmartwiłaś! Widzę, że mam podobne oczekiwania co do lektury, jak ty, a książka czeka na półce... No trudno, pewnie w końcu przeczytam i podam dalej...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Może Tobie będzie się podobać bardziej. Z tego, co się orientuje, to Hollinghurst jest cenionym pisarzem, więc może tylko mnie nie porwał. Nie zniechęcaj się aż tak, ale lepiej też nie nastawiaj na świetną książkę.
UsuńSpasuję, skoro to mało ciekawa lektura.
OdpowiedzUsuńPrzy premierze polskiego wydania nosiłem się z zakupem, ale kilka negatywnych recenzji zaufanych blogerów mnie zniechęciło. To nie kryzys, to po prostu nieodpowiednia książka ;-) Napisana bez zarzutu, ale właśnie najzwyczajniej nudna, męcząca.
OdpowiedzUsuńKryzys wywołany nieodpowiednią książką, ale chyba już z niego powoli wychodzę :) Męcząca i nudna jest, nie da się ukryć.
Usuń"Obcego dziecka" jeszcze nie czytałam, choć nieopatrznie kupiła sobie polskie wydanie. Dlaczego nieopatrznie? Otóż polskie tłumaczenie tej książki, jeśli wierzyć Jackowi Dehnelowi, bądź co bądź literatowi o wielkim wyczuciu języka, kompletnie skopane. Być może stąd właśnie Twoja niemożność docenienia tego dzieła. Bo nie wierzę, by to dzieło nie było taką perłą, jak się o niej mówi.
OdpowiedzUsuńTutaj link do miażdżącej opinii i przekładzie: http://wyborcza.pl/1,75475,12633873,_Obce_dziecko__Hollinghursta__potega__zlego__przekladu.html
Hmm, to może być wyjaśnienie mojej dwutygodniowej męczarni. Jeśli to wina tłumaczenia to czuję się odrobinę lepiej :P Niemniej nadal mam wrażenie, że do mnie po prostu geniusz pisarza nie przemówił.
UsuńMoże gdybyś w innym momencie sięgnęła po te książkę oceniałabyś ją inaczej? nie mniej jednak ja się prędko na nią nie skusze, jeśli w ogóle. :)
OdpowiedzUsuńMożliwe, ale na 99,9% po raz drugi po nią nie sięgnę, żeby skonfrontować wrażenia. Nie polecam "Obcego dziecka", chociaż może Tobie akurat by się podobało :)
UsuńChyba jednak wolę swój cenny czas poświęcić na inną lekturę. Tej w sumie i tak nie miałam w planach.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak doradzam. Jest tyle ciekawych powieści, że szkoda czasu na "Obce dziecko".
UsuńNudnym książkom mówię NIE! Tak więc nie zamierzam jej przeczytać.
OdpowiedzUsuńMoże to tylko moje subiektywne odczucie, ale nie byłam w stanie przeczytać na raz więcej niż 20-30 stron tej książki. A to dobrze nie rokowało.
UsuńKażdemu czasem zdarza się taki kryzys...według mnie to najzupełniej normalne;) Co do tej powieści...może po prostu do Ciebie nie trafiła, a może ogólnie napisana jest takim językiem, że męczy czytelnika. Na szczęście nie mamy obowiązku zachwycać się wszystkimi dziełami pisarzy;)
OdpowiedzUsuńMnie kryzys dopadał raczej wtedy, kiedy miałam jakieś problemy poważne. Wówczas w ogóle nie mam głowy do książek, ale żeby tak bez powodu niechęć do czytania, to się jeszcze nie zdarzyło. Stąd moja panika :P Masz racje, nie ma obowiązku zachwycania, więc wywaliłam kawę na ławę, co myślę o "Obcym dziecku" i polecać tel lektury nie będę.
UsuńBardzo chorowałam na "Obce dziecko" i kiedy w końcu zdobyłam i przyniosłam do domu, mój zapał osłabł. Strasznie boję się rozczarowania, a po Twojej recenzji obawiam się, że tak właśnie będzie. Póki co książka leży na półce. Zobaczę co dalej.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, żebyś miała o wiele milsze spotkanie z tą książką niż ja. Może odkryjesz w niej coś więcej, dostrzeżesz coś, co ja przeoczyłam. Czekam na Twoją recenzję skoro powieść już posiadasz :)
UsuńOj. Spodziewałam się lepszej opinii o tej książce...Nie mniej ufam Twojemu osądowi i w tej chwili odpuszczę sobie tę powieść. Póki co mam co czytać :)
OdpowiedzUsuńTeż spodziewałam się, że będzie mi się podobać, ale niestety. Nie tym razem.
UsuńNo cóż...nie można mieć wszystkiego ;))
UsuńSzkoda, że książka Cię nie zachwyciła, choć przecież miała to uczynić. Też od czasu do czasu miewam takie kryzysy, aż mi jest z tym źle. Ale przeważnie wtedy, kiedy przeczytam zbyt dużo lub zbyt wiele naprawdę kiepskich książek...
OdpowiedzUsuń"Obce dziecko" miałam w planach, ale tak niespecjalnie jej poszukiwałam. Mimo wszystko nie nastawiam się na rewelacje, skoro najważniejsze sprawy zostały pominięte. A szkoda.
Mnie zniechęcenie dopada, gdy jakaś książkę męczę przez kilkanaście dni. Aż się nie chce do niej wracać. "Obce dziecko" mnie rozczarowało i jakby nie patrzeć, nie potrafię znaleźć w nim więcej plusów niż wymienione.
UsuńTeż prawda. Mnie nuży czytanie książki trzy dni. Choć fabuła jest interesująca, mi się wszystko podoba, a czytam długo to wtedy też mnie dopada taka dziwna niemoc i nie mam siły czasem nawet doczytać książki...
UsuńDoskonale to rozumiem :), chociaż trzy dni to taki standard dla mnie dla średnio grubej powieści :)
UsuńMnie też czasem dopada taki kryzys. Zauważam go zwykle, gdy któraś z kolei ksiązka wydaje mi się smiertelnie nudna... I nieważne, czy ma stron 100 czy 700... Ostatnio porzuciłam tak zachwalane "Pociągi pod specjalnym nadzorem" Hrabala, w które w ogóle nie mogłam się wgryźć, a także kultową powieść "W drodze" Kerouaca. Tak sobie myślę, że to chyba nie jest odpowiedni czas na te książki i dam im jeszcze kiedyś szansę.
OdpowiedzUsuń"Pociągów..." nie czytałam, ale widziałam ekranizację, jest świetna moim zdaniem, więc polecam. Jeśli historia nie przemówiła do Ciebie w książce, to może w filmie będzie inaczej :) Drugą szansę warto dać i przekonać się czy tym razem między Tobą a powieścią zaiskrzy.
UsuńZ jednej strony mam chęć potraktować tę książkę jako wyzwanie, z drugiej nie jestem pewna, czy nie przeraża mnie zestawienie Twojej opinii z objętością książki. Tym bardziej, że od kilku dni sama jakoś tak średnio potrafię się w cokolwiek wciągnąć.
OdpowiedzUsuńA książkowych "pociągów..." też nie lubię. Wole film. Jeśli Hrabal, to "Zbyt głośna samotność". :)
Jak już zdałam sobie sprawę, że powieść mnie nie porwie, to miałam moment załamania właśnie ze względu na jej objętość. Jakoś udało mi się zmobilizować, ale męczyłam ją niesamowicie długo. Dlatego nie wiem, czy w tym przypadku takie wyzwanie to dobry pomysł.
Usuń"Zbyt głośnej samotności" nie znam, ale poszukam skoro warto :)
Oj znam ten ból, u mnie czytanie też ostatnio idzie opornie... Choć faktem jest, że i czasu jakoś brak. Mam nadzieję, że i Tobie, i mnie szybko ten spadek formy minie, bo półce mnóstwo ciekawych książek czeka :)
OdpowiedzUsuńOtóż to, szkoda marnować czas na kryzysy, bo na półkach same wspaniałości :) Czasu też miałam mniej, to prawda, ale chyba powoli wychodzę już na prostą :)
UsuńA mnie się ta książka bardzo podobała :)
OdpowiedzUsuńJak czytałam Twoją recenzję to byłam pozytywnie nastawiona do tej powieści, miałam nadzieję, że też mi się spodoba, ale niestety nie.
UsuńCzytałam kiedyś bardzo entuzjastyczną recenzję tej książki i bardzo się na nią napaliłam, ale po Twojej recenzji wiem, żeby spojrzeć na nią bardziej "trzeźwym" okiem. ;)
OdpowiedzUsuńMoże Tobie będzie się podobać, ale ja byłam bardzo rozczarowana, a też czytałam, że to świetna powieść.
Usuń