Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 384
Ostatnia
Spowiedź Niny Reichter to książka, która w stosunkowo
krótkim czasie zdobyła popularność na blogach czytelniczych. Zachęcona wieloma
pozytywnymi recenzjami bez wahania przystąpiłam do lektury, oczekując całej
gamy emocji, jakich może dostarczyć porywająca historia miłosna. Niestety po
raz kolejny przekonałam się, że na początku lepiej zachować dystans i nie
nastawiać się na rewelacyjną opowieść, ponieważ szybko może okazać się, że ten
wielki hit to całkiem przeciętna rzecz. W moim odczuciu tak właśnie jest z
powieścią Reichter. Śledząc losy bohaterów nie czekałam w napięciu na kolejne
wydarzenie, nie kibicowałam tej miłość i ani przez chwilę nie pomyślałam, że
łączące ich uczucie jest wyjątkowe.
Bradin Rothfeld w wieku
dziewiętnastu lat osiągnął pozycje, o jakiej inni artyści marzą do końca życia.
Zaczynał swoją karierę od prób w garażu i śpiewania dla najbliższej rodziny,
ale niespodziewanie udało mu się przebić do świata show-biznesu i zyskać
ogromną popularność. Bradina kochają miliony nastolatek na całym świecie, te
dziewczyny zrobiłyby wszystko, by chociaż zaszczycił je jednym spojrzeniem.
Jednak wokalista zaczyna mieć dość życia na walizkach, braku prywatności i
wścibskich fanek. Pewnego wieczoru wracając z trasy koncertowej spóźnia się na
samolot i zmuszony jest spędzić noc na lotnisku. Właśnie wtedy poznaje Ally
Hanningan, uroczą amerykankę, która najwyraźniej nie ma pojęcia, że rozmawia z
idolem nastolatek. Między Ally a Bradinem od razu rodzi się nić sympatii i
porozumienia. Oboje wiedzą, że ich znajomość nie ma żadnej przyszłości, ale
serca nie można oszukać racjonalnymi argumentami.
Bohaterowie zostali
stworzeni na zasadzie przeciwieństw. W opozycji do przystojnego, czułego,
opiekuńczego i szaleńczo zakochanego Bradina pojawia się wyrachowany, zimny i
brutalny Christoph. Jeden mężczyzna to wymarzony materiał na drugą połowę, a
drugi jest okrutnym cynikiem, któremu zależy tylko na pieniądzach i pozycji.
Główna bohaterka również nie wyróżnia się niczym szczególnym, a na dodatek
posiada szereg irytujących cech. Ally nie umie zadecydować o swoim życiu,
pozwala matce wybrać sobie kierunek studiów i narzeczonego. Dziewczyna rzadko
przyjmuje do wiadomości, że mogła opacznie zrozumieć czyjeś słowa czy gesty. Od
razu wyciąga pochopne wnioski, a później zamartwia się i płacze w poduszkę.
Jedynie starszy brat Bradina jest niejednoznaczny. Niby nie zależy mu na
miłość, a kobiety traktuje przedmiotowo, ale gdy na horyzoncie pojawia się ktoś
wyjątkowy, to okazuje się, że Tom Rothfeld potrafi wysilić się na więcej niż
poderwanie dziewczyny na jedną noc. O innych bohaterach trudno napisać coś
więcej, bo pojawiają się raczej epizodycznie i nie odgrywają znaczącej roli.
Książka Niny Reichter
skłoniła mnie do zastanowienia się nad moimi oczekiwaniami względem powieści z
rozbudowanym wątkiem miłosnym. Doszłam do wniosku, że historia skupiona tylko
na perypetiach sercowych głównych bohaterów ma niewielkie szanse na
zaskarbienie sobie mojego uznania. Nie jestem w stanie przez kilka setek stron
koncentrować się jedynie na miłosnych rozterkach postaci bez nuty
zniecierpliwienia. Romans musi zawierać coś więcej niż tylko tęsknotę bohaterów
potęgowaną przez ich nieporadność i wieczne nieporozumienia. Tym czymś może być
rozbudowane tło historyczne lub wprowadzenie wątku niedotyczącego kochanków. W Ostatniej Spowiedzi zabrakło tego
urozmaicenia. Od pierwszej do ostatniej strony akcja toczy się wokół związku
Ally i Bradina. Autorka pod koniec sygnalizuje inne tematy, ale nie rozwija ich
dostatecznie. Odniosłam wrażenie, że pojawiły się tylko po to, by uwiarygodnić
finałowe wydarzenia. Szkoda, że tak się stało, bo wątki takie jak chorobliwe
zainteresowanie sławnymi osobami czy narastająca przez lata zazdrość mogłyby
wiele wnieść do tej historii.
Nie twierdzę, że
recenzowana powieść nie zasługuje na uwagę, ale jak dla mnie jest nieco
przegadana i zbyt mało wiarygodna. W moim odczuciu przed bohaterami tak
naprawdę nie stały żadne poważne przeszkody. Zwłaszcza Ally nie powinna
przeżywać tych wszystkich dylematów, bo jeśli rzeczywiście zakochała się w Bradinie,
to nie rozumiem, dlaczego podjęcie decyzji okupiła tyloma rozterkami natury
wszelakiej. Ostatnia spowiedź może
się podobać pod warunkiem, że czytelnik wchłonie tę historię bez zastrzeżeń i
nie będzie zwracał uwagi na elementy rujnujące jej konstrukcję. Zapewne inaczej
odebrałabym powieść Reichter, gdybym tylko potrafiła odsunąć od siebie myśli
podpowiadające, że wykreowanie głównej bohaterki na sierotkę, która nie ma
pojęcia jak wygląda idol jej pokolenia oraz wyraźnie podzielenie bohaterów na
szlachetnych i nikczemnych do szpiku kości, to zwyczajne pójście na łatwiznę ze
strony autorki.
Skłamałabym twierdząc,
że nie dostrzegłam żadnego pozytywu w tej książce. Uważam, że dość ciekawym
rozwiązaniem jest uczynienie głównego bohatera znanym na całym świecie
wokalistą. Autorka całkiem zgrabnie opisała świat gwiazd i celebrytów, którym
rządzą zupełnie inne prawa niż szarą rzeczywistością zwykłych ludzi. Człowiek
mający tysiące rozhisteryzowanych fanek nie może po prostu wyjść na spacer czy
na zakupy. Każde opuszczenie domu lub studia nagraniowego powinno najpierw
zostać przedyskutowane z ochroną. Styl pisarski Niny Reichter jest nierówny.
Czasami miałam wrażenie, że autorka mnoży nieistotne i trywialne dialogi oraz
opisy, by zwiększyć objętość książki, ale równie często udaje jej się trafnie
scharakteryzować sytuacje czy interesująco przedstawić uczucia bohaterów. Jednak
najbardziej podobało mi się zakończenie, mające w sobie dawkę dramatyzmu nieco
przełamującą banalność romansu Ally i Bradina. W trakcie lektury często
myślałam, że tylko taki finał może uratować powieść od przylepienia jej
etykiety cukierkowej i naiwnej historyjki. Zdaję sobie sprawę, że to czyste
granie na emocjach i zapewne czytelnicy, którzy zaangażowali się mocno w losy
bohaterów poczuli się oszukani i zdradzeni, ale w mojej opinii takie
rozwiązanie jest intrygujące, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że to dopiero
początek cyklu.
"Ostatnia Spowiedź Niny Reichter to książka, która w stosunkowo krótkim czasie zdobyła popularność na blogach czytelniczych." - dokładnie tak, aż sama byłam tym faktem zaskoczona. Jednak porażająco dobrych opinii nie zbiera.
OdpowiedzUsuńZmasowana akcja marketingowa dała taki efekt, ale ja czytałam same pozytywne recenzje i naprawdę spodziewałam się czegoś lepszego.
UsuńZaproponowano mi ta powiesc do recenzji, ale odmowilam, bo nie przewiduje zadnej wspolpracy z wydawnictwami (oczywiscie nie mam nic przeciwko, ze inni wspolpracuja, to moj prywatny wybor).
OdpowiedzUsuńCiesze sie z tego podwojnie, juz po opisie przeczuwalam, ze ksiazka raczej nie dla mnie i jak widze po Twoim wpisie - mialam racje:)
Ksiazki wylacznie z watkiem sercowym, pozbawionego tego "czegos" jeszcze zdecydowanie nie sa dla mnie.
Skusiłam się na tę powieść, bo wielu blogerów ją chwaliło. Nie czytałam dokładnego opisu fabuły. Wiedziałam tylko, że będzie to historia o miłości. Miałaś racje, powieść jest przeciętna, nic nie stracisz nie czytając jej. Dlaczego jesteś przeciwna współpracom? To takie pytanie z ciekawości, nie musisz odpowiadać :)
UsuńWidzę, że masz całkiem odmienne zdanie na temat tej książki aniżeli ja. Osobiście odebrałam ją bardzo pozytywnie i czekam z niecierpliwością na kontynuacje. Jedynie w przeciwieństwie do ciebie, zakończenie było dla mnie zbyt przerysowane i melodramatyczne.Widać, że każdy czytelnik ma różne gusta:-))
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście zupełnie inne wrażenia na nas wywarła ta książka :)
UsuńUf, już myślałam, że jest ze mną coś nie tak, skoro książka nie wywarła na mnie tak ogromnego wrażenia, jak w przypadku większości czytelniczek :) "Ostatnia spowiedź" w moim odczuciu jest zbyt infantylna, dosyć nierówna i nie wnosząca w życie niczego nowego. Czyta się ją szybko, ale bez żadnych refleksji. Ot, idealna lektura dla nastolatek, które podkochują się w swoich idolach z wielkiego świata show-biznesu. Może nie wywarła na mnie wrażenia dlatego, że nigdy nie byłam zauroczona facetem z plakatu/telewizji/radia? Nie widzę perspektyw dla tej serii, jeżeli autorka będzie się skupiać tylko na trojgu z bohaterów... W każdym razie "Ostatnia spowiedź" otrzymała ode mnie taką samą ocenę, jak od Ciebie, a jej recenzja dopiero się tworzy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Już nie mogę się doczekać Twojej recenzji :) "Infantylna" to jest dobre określenie, wiele dialogów i wydarzeń ma właśnie taki posmak infantylizmu. Myślę, że gdybym była z 5 lat młodsza to pewnie "Ostatnia spowiedź" podobałby mi się bardziej, bo w czasach lat nastu takie historie robiły na mnie wrażenie.
UsuńDokładnie tak jest, niby wszystko okej, ale jakby już nie dla mnie, trochę wyrosłem z liceum :)
OdpowiedzUsuńJa niestety też :) Jak już napisałam wyżej, gdybym była nastolatką to pewnie książka wywarłaby na mnie większe wrażenie.
UsuńTak, dlatego trzeba poszukać czegoś dla starszych dzieci ;)
UsuńJakieś propozycje dobrej lektury dla starszaków?
UsuńChoćby ostatnia przeczytana Juana Rulfo pt. "Pedro Páramo". Jest jak kolekcjonerska moneta, mało kto docenia jej wartość, póki nie sprawdzi na allegro ;)
UsuńNie słyszałam o tej książce wcześniej, ale dziękuję za polecenie, zainteresuje się nią :)
UsuńTylko od razu zarezerwuj sobie czas na drugie czytanie :)
UsuńJest tak napisana, że dopiero za drugim razem skupiasz się na fabule.
O.K. z czasem to u mnie nie najlepiej, ale jak książka mnie tak zaintryguje, albo będzie tak jak przewidujesz to coś wymyślę :)
UsuńWydawnictwo przeprowadziło zmasowaną akcje promocyjną, książka króluje na blogach.
OdpowiedzUsuńMusze przyznać, że chyba po raz pierwszy czytam zdystansowaną recenzję tej książki, z czego bardzo się cieszę, bo dzięki temu wiem, że powieść cudem nie jest. Nachodzi mnie też taka myśl, ile jest obiektywizmu w recenzjach pisanych przez blogerów... Skoda, że nie każdy skupia się nad zaletami i wadami teksu. Rozumiem że niekiedy emocje biorą górę, tak jak np. w u mnie w przypadku powieści Pani Gargaś :), ale dobrze jest wymienić minusy opowieści, oczywiście o takowe są :)
Nie przeciągając tematu. Cieszy mnie, że w sposób rzetelny przestawiłaś książkę, przynajmniej nie wydam ostatniej kasy na jej egzemplarz, tylko poczekam na lepszy czas :)
Chcę wierzyć w to, że blogerzy, których recenzje często czytam są w miarę obiektywni. To, że powieść Niny Reichter (swoją drogą to chyba pseudonim, bo w sieci nie znalazłam ani słowa o autorce)zebrała tyle pochwał to, moim zdaniem, wynik bardzo emocjonalnego podejścia do opowiedzianej historii. Jeśli odsunie się na bok wszelkie racjonalne argumenty i uwierzy w tą lukrowaną miłość to książka może się podobać.
UsuńMnie cieszy, że moja recenzja spełniła taką funkcję. W końcu po to też dzielę się przemyśleniami na blogu, żeby ktoś mógł z nich wyciągnąć wnioski :) Zdecydowanie "Ostatnia spowiedź" może poczekać na lepsze czasy :)
Zdania na temat tej książki są podzielone:)
OdpowiedzUsuńDostałam propozycje zrecenzowania tej książki , ale odmówiłam z powodu innych egzemplarzy recenzyjnych . Chyba to nie do końca moje klimaty .
OdpowiedzUsuńMnie też nawarstwiło się sporo książek do recenzji, a na dodatek sesja się zaczęła, więc będzie ciężko wszystko pogodzić.
UsuńOd niedawna jestem w posiadaniu tej książki. Jednak póki co czeka na swój czas :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czy będzie Ci się podobać czy raczej podejdziesz do niej z dystansem. Czekam na recenzję :)
UsuńOsobiście książka zrobiła na mnie naprawdę dobre wrażenie. Zobaczymy jak będą się prezentować kolejne części;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Mój przymus poznawania niemal wszystkich książek z serii zapewne sprawi, że sięgnę po kontynuację, ale nie nastawiam się już na szałową lekturę. Pozdrawiam również :)
UsuńMnie jakoś ominął szał na tę książkę i chyba tak zostanie, bo lektury, jak nie planowałam, tak nie planuję :)
OdpowiedzUsuńNie będę namawiać, podążanie za tłumem w tym przypadku raczej niewiele wniesie do czytelniczego życia :)
UsuńJuż chyba wszędzie słyszałam o tej książce. Póki co nie planuję jej przeczytać.
OdpowiedzUsuńPrawda. Też widuję ją na blogach niemal codziennie.
UsuńNo patrz, a ja pierwsze słyszę... Ale za wiele chyba jednak nie straciłam ;)
OdpowiedzUsuńKasiu, gdzie się uchowałaś? :D Moim zdaniem nie straciłaś wiele, ale jeśli masz ochotę to możesz przekonać się osobiście o czym jest "Ostatnia spowiedź" :)
UsuńNo właśnie się zastanawiam :) Niby wchodzę na sporo blogów, ale nie kojarzę tej książki nic a nic... I nie ciągnie mnie do sprawdzenia jej na sobie ;)
UsuńNamawiać nie będę w tym przypadku, jest wiele ciekawszych książek.
UsuńNo nareszcie recenzja przez duże R! Bosze, naprawdę nie wierzę, że wszyscy się tą książką tak zachwycają - jestem w około BOMBARDOWANA ochami na temat tej pozycji, a jak patrzę na wydawcę, to nie wierzę, że mogli wydać coś dobrego. Sorry, prawda jest prawdą ;) Mniejsza o to, nie lubię książek, które graja na emocjach i manipulują czytelnikiem - dlatego dziękuję Ci, ze zawarłaś tę myśl w swojej recenzji. Teraz będę ostrożniejsza przy lekturze tej książki - bo przeczytać zamierzam, aby się przekonać, GDZIE ten fenomen. Z resztą wystarczy spojrzeć na 50 twarzy Greya - ten sam szał i łał, a lektura daleka od oceny dostatecznej. Cóż, reklama dźwignią handlu.
OdpowiedzUsuńDziękować, starałam się przedstawić plusy i minusy tej powieści, żeby każdy mniej więcej wiedział czego może się spodziewać. Nie znam zbyt wielu książek z Novae Res, ta jest chyba 2 lub 3 pozycją jaką czytałam, więc nie mam jeszcze wyrobionego zdania. Przeczytaj, ale nie nastawiaj się na rewelacyjną historię, ja fenomenu nie dostrzegłam niestety. Słynne "Pięćdziesiąt twarzy Greya" raczej sobie odpuszczę, bo tematyka mnie zupełnie nie zainteresowała, a język powiesci podobno odrzucający i niestrawny. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńRzeczywiście jest o tej książce głośno w ostatnim czasie...ale żeby mnie jakoś do niej ciągnęło...? Na razie dam sobie spokój. Ale Twoja recenzja jak zwykle na poziomie :). Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDziękuję, miło to czytać :) Jak nie intryguje Cię ta książka to lepiej dać sobie spokój na razie, przynajmniej do czasu aż szum o niej przycichnie.
UsuńJa na książkę nie zwróciłam większej uwagi i widzę, że nie mam czego żałować :)
OdpowiedzUsuńKsiążka nie zapada w pamięć, nie wnosi niczego nowego, po prostu kolejna historia o nastoletniej miłości.
UsuńJest! W końcu jest jedna, jedyna nie opiewająca w zachwyty recenzja tej książki. A myślałam, że nie dożyję takiej chwili :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę tylko jedna? Nie, no bo zacznę myśleć, że coś ze mną nie tak skoro nie potrafiłam zachwycić się tą powieścią :P
UsuńBardzo podobała mi się ta debiutancka powieść i wbrew pozorom nie czuję się oszukana zakończeniem. Myślę, że autorka świetnie zrobiła, że ostatnie sceny są kontrastem do miłosnych, pełnych uniesień, scen.
OdpowiedzUsuńW moim odczuciu również zakończenie jest dobre, ale gdybym zaangażowała się w historię bohaterów to pewnie trochę by mnie zdenerwowało.
Usuń"Przegadana i mało wiarygodna" - magiczne hasła, które skutecznie moga zniechęcić do lektury.
OdpowiedzUsuńW mojej opinii - to też trzeba brać pod uwagę, bo jak widać przeważają recenzje pochlebne, czyli coś się w tej książce ludziom podoba :)
UsuńEeee... I tak nie czuję się przekonana, więc zaufam Twojej opinii. :)
UsuńMyślałam, że książka będzie troszkę lepsza, bo wydawało mi się, że zapowiada się na bardzo ciekawą!
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam, niestety mnie nie porwała.
Usuńmam na tę książkę taką wielką ochotę. Oprócz Twojej opinii to wszystkie, które widziałam były bardzo pochlebne. ;)
OdpowiedzUsuńMożliwe, że Tobie się będzie podobać, więc jak masz ochotę przeczytać to nie wahaj się :)
UsuńJak dostałam ją do księgarni to mnie przyciągnęła gitara na okładce :) Ale potem przeczytałam opis i mi się odechciało :) Widzę, że słusznie :)
OdpowiedzUsuńMnie też okładka przyciągnęła, ale jeszcze bardziej recenzje blogerów. Opisu nie czytałam, a może w tym przypadku powinnam.
UsuńJa właśnie recenzji nie czytałam. Ale opis na okładce mi wystarczył, już wiedziałam, że to nie dla mnie :)
Usuńmam wrażenie, że takie młodzieżowe historie to już nie dla mnie. większość z nich jest oczywista i strasznie przewidywalna.
OdpowiedzUsuńTeż odnoszę takie wrażenie, zwłaszcza jeśli te historie dotyczą tylko miłości.
UsuńSzczerze mówiąc... spodziewałam się pozytywniejszej oceny, ale mówi się trudno. Raczej sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńDaruję sobie. Nie lubię młodzieżowych książek, a i za seriami nie przepadam.
OdpowiedzUsuńHmm... Cieszę się, że napisałaś tak dobrą recenzję.
OdpowiedzUsuńNareszcie przeczytałam też o jej wadach.
Mimo to postanowiłam się nie zniechęcać i dać jej szansę. ;)
Wtedy zapraszam na mojego bloga po recenzje - kto wie, może będzie podobna do twojej ;)