11 listopada 2012

Portal zdobiony posągami - Marek S. Huberath

Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 644

Marek S. Huberath to pseudonim krakowskiego pisarza science fiction, który debiutował pod koniec lat 80. Sięgając po jego najnowszą powieść nie miałam pojęcia, że twórczość Huberatha jest znana i ceniona przez wielu miłośników literatury fantastycznej. Nie jestem fanką opowieści przynależących do tego gatunku, ale postanowiłam przeczytać coś odmiennego od historii, które pochłaniam najczęściej. Zdecydowałam się na Portal zdobiony posągami, jednak obawiam się, że talent autora gdzieś się skrył lub zagubił w bardzo skomplikowanym, złożonym świecie tej opowieści. Możliwe też, że wina tkwi we mnie. Może zwyczajnie nie zrozumiałam tej książki? Albo nie byłam w stanie rozpoznać wszystkich motywów charakterystycznych dla pisarstwa Huberatha? Przyznam szczerze, że nie wiem. Nie ośmielam się nikomu odradzać czytania Portalu zdobionego posągami, ale nie mogę też się nim zachwycać, bo większa część tej opowieści po prostu mnie znudziła.

Ioanneos przebywa w dziwnym ośrodku szkoleniowym, w którym cykl wykładów nigdy nie zamiera. O każdej porze dnia i nocy w kilku salach odbywają się spotkania alumenów z nutritores, a przedmiotem ich rozważań są zagadnienia z historii sztuki. Ioanneos nie pamięta jak znalazł się w ośrodku, kim jest, czym się zajmuje. Nie wie nic poza tym, że ma obowiązek uczestniczenia w przypisanych mu zajęciach. Co jakiś czas mężczyzna śni o średniowiecznym diablim malarzu, o ludziach poznawanych w przerwach między wykładami i o doskonale pięknych postaciach, przywodzących na myśl ożywione posągi.

W przypadku tej powieści trudno wskazywać na dynamiczną akcję czy niespodziewany rozwój wydarzeń, ponieważ dominują w niej dialogi i opisy. Niestety one niemal niczego nie wyjaśniają, nie ciekawią, nie skłaniają do snucia przypuszczeń i szukania odpowiedzi na niewytłumaczalną naturę ośrodka, i zachowanie ludzi w nim przebywających. Gdzieś między wersami można wysnuć pewne hipotezy, ale właściwie czytelnik nie dowiaduje się, o co tak naprawdę w tej historii chodzi. Przynajmniej ja się tego nie dowiedziałam. Autor niczego nie ułatwia, nie podpowiada, ale też nie intryguje, bo przez ponad sześćset stron właściwie ciągle porusza ten sam temat. Nieustannie powraca do cielesności, piękna i brzydoty, średniowiecznych artystów i ich malarskich dzieł. Gdzieś obok tego pojawiają się wzmianki o życiu po śmierci i strukturze zaświatów przypominającej tę wykreowaną przez Dantego. Nie potrafiłam się w tym wszystkim odnaleźć. Nagromadzenie aniołów, demonów, posągów, faunów, ludzi żywiołów wprowadza chaos i utrudnia wyłowienie sensu tej powieści. Autor niewątpliwie miał pomysł i zapewne go zrealizował przedstawiając czytelnikom taką a nie inną rzeczywistość, ale mnie kompletnie nie przekonał i nie poruszył.

Bohaterowie charakteryzowani są głównie ze względu na swoją fizyczność. Opis każdej kobiety skupia się na proporcjonalności figury, na urodzie i na wielkości biustu. Początkowo nie zwracałam na to uwagi, ale później miałam powyżej uszu czytania o strzelistych, rozłożystych, obwisłych, ogromnych, atrakcyjnych lub odrażających piersiach z jasnymi lub ciemnymi „kwiatkami”. Opis biustu podąża jak cień za każdą bohaterką, bez względu na to czy jest to nowa czy też znana już postać. Nawet, jeśli ta fetyszyzacja kobiecego ciała ma czemuś służyć, to uważam, że po pewnym czasie wszystkie te wtrącenie stają się męczące i nudne. Sfera emocjonalna bohaterów różni się od tego, co ludzie odczuwają na co dzień. W ośrodku nie można nawiązywać ze sobą głębszych relacji, bo nigdy nie wiadomo czy właśnie poznana osobą nagle gdzieś nie zniknie, nie przepadnie i nikt więcej o niej nie usłyszy. Ioanneos przez koszmarnie długi czas nie robi nic, by poznać otoczenie i zorientować, czym tak naprawdę jest miejsce, w którym przyszło mu egzystować. W końcu podejmuje decyzje i zaczyna działać, ale nadal pozostaje postacią bezbarwną, nijaką. Podobnie rzecz ma się z innymi bohaterami. W powieści istnieje podział na uczestników, alumenów, wykładowców określanych jako nutritores, ale nie wiadomo tak naprawdę, co oznacza przynależność do tych grup. Świat wykreowany przez Huberatha pozostaje niezrozumiały, niedookreślony, dla mnie nieciekawy. Portal zdobiony posągami był moim pierwszym i prawdopodobnie ostatnim spotkaniem z twórczością tego pisarza.

Ocena: 2,5 / 6

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa Fabryka Słów.

Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka e-pik


Mam prośbę do wszystkich posiadających konto na fb. Chciałabym żebyście polubili stronę Grakademii, o której pisałam już wcześniej na blogu. Im więcej lubiących, tym większa szansa na rozwinięcie projektu stworzonego przeze mnie i mojego Chłopaka. 150 kliknięcie zostanie nagrodzone punktami do grantshopu na portalu ŚwiatGry.pl oraz grą "I love beauty".