30 stycznia 2011

Dziewczęta z Szanghaju- Lisa See

Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 364

Przygodę z twórczością Lisy See rozpoczęłam od znakomitej powieści Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz, która stała się bestsellerem na całym świecie. Wczoraj skończyłam czytać „Dziewczęta z Szanghaju” i utwierdziłam się w przekonaniu, że pisarstwo pani See jest niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju.

Bohaterkami tej powieści są siostry: Pearl i May, które wiodą w Szanghaju beztroskie i dostatnie życie. Zamożni rodzice, wysoka pozycja społeczna i kosmopolityczne miasto sprawiają, że dziewczęta nie muszą martwić się o przyszłość i z radością oddają się licznym zabawom i rozrywkom. Niestety, gdy ojciec aranżuje im małżeństwa z zamożnymi Chińczykami, mieszkającymi w Ameryce, a w ojczyźnie wybucha wojna, ich los ulega diametralnej zmianie. Narażając życie i przeżywając liczne upokorzenia i tragedie, siostry próbują przedostać się do Stanów Zjednoczonych, by tam rozpocząć wszystko od nowa.

Książka ta jest opowieścią o sile niezwykłej siostrzanej miłości, tworzeniu się więzów rodzinnych i ciągłej walce z przeciwnościami losu. Pearl i May przez całe życie rywalizowały ze sobą o zainteresowanie rodziców, piękne stroje i więcej swobód. Jednak brutalna rzeczywistość, z jaką nagle musiały się zmierzyć, wzmocniła ich więź i pokazała, że zawsze mogą liczyć na siebie nawzajem. Bohaterki często popełniają błędy, podejmują niewłaściwe decyzje i wykrzykują wiele raniących słów. Mimo tego, są połączone na zawsze, i chociaż ta więź czasami ciąży i przeszkadza, to w trudnych chwilach staje się opoką, dającą im siłę i wytrwałość. Pearl, jako starsza o trzy lata siostra jest bardziej odpowiedzialna i to ona troszczy się niemal o wszystko. May cechuje większa próżność i bezradność, ale w ciężkich chwilach również potrafi zadbać o siebie i siostrę. Autorka opisała także egzotyczną kulturę chińską, o której tak naprawdę niewiele wiadomo. Wiara w opiekę zmarłych przodków, wystawne ceremonie towarzyszące narodzinom, ślubom i pogrzebom; ufanie horoskopom i astrologicznym przepowiedniom to jedynie część obyczajowości ludzi Wschodu. Wyraźnie widać także konflikt pomiędzy tradycyjnym chińskim wychowaniem, według którego dzieci zobowiązane są do bezwzględnego posłuszeństwa rodzicom i dziadkom, a nowoczesnymi, napływającymi z Zachodu poglądami. Nie mogę nie wspomnieć także o stosunku obcokrajowców do Chińczyków, zarówno w ich ojczyźnie jak i w Ameryce. Szanghaj do czasu wybuchu wojny był miastem, w którym stykały się dziesiątki kultur i narodowości. Później oczywiście wszystko uległo zmianie, cudzoziemcy masowo opuszczali to miasto, zrywając kontakty z Chińczykami. Stany Zjednoczone również kontrolowały i utrudniały wjazd imigrantom na teren kraju, wielu Amerykanów odnosiło się do obywateli chińskich z pogardą i nieufnością.

Wstrząsający jest także opis wojny, na której jak zwykle cierpią niewinni ludzie. Nie ważne, na jakiej szerokości geograficznej ona wybucha, bo zawsze wprowadza okrucieństwo i bezsensowną przemoc. Siostry są postaciami fikcyjnymi, ale Lisa See wykorzystała wiele faktów historycznych przy tworzeniu ich przygód. Inni bohaterowie również często noszą ślady prawdziwych życiorysów. 

Powieść ta bardzo mnie poruszyła, pochłaniałam stronę za stroną byle tylko dowiedzieć się, co nastąpi dalej. W jednej chwili wydaje się, że życie bohaterek wreszcie się stabilizuje i wszystko zmierza ku szczęśliwemu rozwiązaniu, a tu nagle dzieje się coś, co rujnuje ten spokój. Z czystym sumieniem polecam tę książkę każdemu, kto nie boi się skrajnych emocji przy lekturze (od wzruszeń aż po wściekłość, spowodowaną niesprawiedliwością świata) i pragnie lepiej poznać chińską kulturę, i obyczaje. Zakończenie jest otwarte i aż prosi się o powstanie kolejnej części przygód Dziewcząt z Szanghaju.

Ocena: 6 / 6

15 komentarzy:

  1. Lubię literaturą wschodu (nawet uczyłam się j.chińskiego), więc oczywiście zapisuję:). Kusisz skutecznie. Pozdrawiam:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam "Kwiat śniegu i sekretny wachlarz" oraz "Miłość Peonii" i obie wspominam bardzo dobrze ;) A Ty teraz kusisz kolejną pozycją tej pani...

    OdpowiedzUsuń
  3. lubię takie historie. postaram się przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasandro gratuluję chińskiego :) Chociaż gdybym miała wybierać, to pewnie uczyłabym się japońskiego :)

    UpiornyGroszku "Miłośc Peonii" jeszcze przede mną. Polubiłam książki See i teraz będę kusić :)

    D. Jeśli lubisz historię tego typu to z pewnością "Dziewczęta z Szanghaju" Ci się spodobają :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zetknięcie dwóch różnych kultur jest zawsze interesującą lekturą, a Twoja recenzja naprawdę mnie zaciekawiła. Pozdrawiam, a co teraz czytasz ?

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja nie przepadam za taką literaturą :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jusssi ciesze się :) Na razie nic nie czytam, ale z pewnością coś dzisiaj wybiorę. Jeszcze się nie zdecydowałam na jaką książkę teraz przyjdzie kolej :)

    DominikoAnno skoro nie przepadasz, to nie ma się co zmuszać :) A jakie klimaty lubisz?

    OdpowiedzUsuń
  8. A mi ona już dawno chodzi po głowie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bujaczku i słusznie, bo warto przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. I znowu kolejna książka na liście do przeczytania, kiedy ja to wszystko nadrobię? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. blackmilk zaległości książkowe zawsze będą, z tym nie da się wygrać :)

    OdpowiedzUsuń
  12. "Kwiat Śniegu..." to jedna z moich ulubionych książek, a pisanie pani Lysy See sprawia, że człowiek przenosi się do innego świata. Coś pięknego. Bardzo chciałabym przeczytać "Dziewczęta z Szanghaju" i na pewno kiedyś to zrobię. Na razie nie mogę znaleźć tej książki w mojej bibliotece a kupowac bym nie chciała, bo obiecałam się ograniczyć w kupowaniu książek ;)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Przyjemnostki zgadzam się, co do opinii o twórczości Lisy See. Jej książki są niesamowite :)A co do ograniczania ilość nabytych książek, to ja też powinnam...

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam jedną pozycję tej pani, ale jeszcze się nie zapoznałam. Widać, trzeba nadrobić :) Okładka 'Dziewcząt...' jednak w ogóle mi się nie podoba, a szkoda, bo moje wydanie 'Miłości Peonii' wygląda urzekająco.

    OdpowiedzUsuń
  15. Trzeba, trzeba :) Okładka nie jest powalająca, ale widziałam gorsze, np. "Zmierzch" Johana Theorina. Rozumiem, że kryminały nie mogą być opakowane w cukierkowe okładki, ale tamta jest po prostu brzydka.

    OdpowiedzUsuń