13 stycznia 2013

Treecards. Everyday Life - zestaw do nauki języka angielskiego

Wydawnictwo: Cztery Głowy

Zaryzykuję stwierdzenie, że każdy, kto uczy się jakiegoś języka obcego miał do czynienia z fiszkami. Malutkie kwadratowe karteczki na dobre zadomowiły się wśród wszelkich pomocy dydaktycznych, udowadniając, że nauka nie musi polegać na żmudnym wykonywaniu ćwiczeń gramatycznych czy też monotonnym powtarzaniu kolejnych zwrotów. Na rynku dostępne są przeróżne „fiszkowe” kursy, ale moją uwagę zwróciła seria treecards wydawnictwa Cztery Głowy, wyróżniająca się intrygującym podejściem do nauki języków. Według założeń tzw. filozofii drzewa, kluczem do sukcesu w skutecznym poznawaniu każdego języka obcego jest motywacja. Jeśli jej zabraknie na którymś etapie nauki, to nie mamy szans na szybkie zdobycie wiedzy. Motywację porównano do ziemi potrzebnej do zasadzenia zdrowego i silnego drzewa naszej wiedzy. Odpowiednia metoda byłaby korzeniem drzewa, gramatyka mocnym pniem, a zasób słownictwa stworzyłby rozłożystą koronę. Brzmi dziwnie? Możliwe, ale mnie ta filozofia przekonała a metoda, według której uczą fiszki wydawnictwa Cztery Głowy znacznie ułatwia zapamiętywanie nowych słówek i zachęca do systematycznych powtórek.

Przeznaczony dla początkujących zestaw Everyday Life zawiera ponad 500 słów i zwrotów oraz kilkadziesiąt minut nagrań, pozwalających skontrolować wymowę. Zagadnienia koncentrują się głównie wokół tematów, takich jak: czas i kalendarz, dom, życie codzienne, jedzenie, zakupy. Kartoniki z nadrukowanymi słówkami czy wyrażeniami są przejrzyste i poręczne. Zapamiętanie danego słowa ułatwiają także humorystyczne obrazki ilustrujące konkretne zagadnienie. Oprócz tego pojawia się również zapis fonetyczny z informacją o odpowiednim numerze nagrania, żeby od razu dowiedzieć się jak brzmi poprawna wymowa. Podoba mi się także zwracania uwagi na różnice między angielskim brytyjskim a angielskim amerykańskim. Niby to drobnostka, ale jednak dobrze mieć świadomość jak ta sama rzecz nazywana jest w Wielkiej Brytanii, a jak w USA.

Oprócz fiszek w skład zestawu wchodzą również inne pomoce dydaktyczne. Niezbędnym elementem jest pudełko do nauki słówek – MEMOBOX, sprawdzające poziom wiedzy w formie quizu, dzięki czemu powtórki nie mają odstraszającego monotonnego rytmu. Każdy sam planuje jak często chce się uczyć i ile nowych zwrotów opanuje w ciągu jednego dnia. Odpowiednie przegródki sprawiają, że wiedza ma charakter usystematyzowany, a jej poziom można sprawdzić w prosty sposób i szybko nadrobić braki. Dodatkowo otrzymujemy przewodnik objaśniający szczegóły filozofii drzewa i tłumaczący jak należy korzystać z każdego elementu zestawu, a także niewielkie pudełko na fiszki, umożliwiające naukę poza domem. Wydawnictwo Cztery Głowy postarało się, żeby przyswajanie obcojęzycznych zwrotów sprawiało przyjemność, a co najważniejsze było skuteczne, a zdobyta wiedza długotrwała. Zestaw na poziomie A1 polecam przede wszystkim początkującym, którzy nigdy wcześniej nie uczyli się angielskiego. Jestem przekonana, że po takim kursie będziecie mieli ochotę na więcej :)


Ocena: 6 / 6  


Egzemplarz recenzyjny zestawu otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Cztery Głowy.

9 stycznia 2013

Miłość i śmierć Cateriny - Andrew Nicoll


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 400

Na okładce najnowszej powieści Andrew Nicolla napisano, że to „porywająca książka o pragnieniach i niespełnieniu”. Mogłabym zgodzić się z tym stwierdzeniem pod warunkiem, że usunięto by z niego pierwszy wyraz, bo o Miłości i śmierci Cateriny można powiedzieć naprawdę wiele, ale ostatnim określeniem przychodzącym na myśl, jest właśnie „porywająca”. Paradoksalnie nie oznacza to, że książka jest nudna czy bezwartościowa bowiem opisana historia zalicza się do tych zapadających w pamięć, pozostających w głowie jakiś czas po przeczytaniu. Jednak czegoś mi w niej zabrakło, mimo że Andrew Nicoll stworzył historię intrygującą, oryginalną i nieco szokującą. Może winą za brak zachwytu powinnam obarczyć ten niespieszny rytm narracji i brak napięcia? A może tylko mnie pisarz nie przekonał do końca, nie uwiódł swoim warsztatem i nie wzruszył losami bohaterów?

Miejscem akcji jest nienazwane państwo w Ameryce Łacińskiej, w którym mieszkańcy nie mogą cieszyć się pełną swobodą i wolnością słowa, bo żaden ich ruch nie pozostanie niezauważony. Nad wszystkim czuwa policja, na czele z komendantem Camillo, dbającym o to, żeby nikt nawet nie pomyślał o wszczęciu buntu. W tej rzeczywistości żyje uwielbiany, otoczony niemal aurą boskości pisarz Luciano Hernando Valdez. Mężczyzna zdobył popularność, szacunek i poważanie nie tylko jako wybitny twórca, ale także jako wykładowca i znawca literatury. Jednak Valdez od kilku lat nie potrafi napisać nic nowego, nie umie stworzyć ani jednej strony nowej opowieści, chociaż tak bardzo tego pragnie. Gdy pewnego dnia spotyka niezwykłej urody dziewczynę o imieniu Caterina, jest przekonany, że tylko ona może przywrócić mu natchnienie. Valdez chce posiąść dużo młodszą kobietę, omotać ją swoim wdziękiem, by odzyskać zdolność do pisania. Ale Caterina ma o wiele więcej do zaoferowania niż zgrabne, młode ciało. Co się stanie, gdy bohater odkryje, że skromna studentka potrafi pisać równie dobrze, a może nawet lepiej niż on?

W powieści Nicolla najważniejszym wątkiem jest dziwny układ łączący Valdeza i Caterinę. Między tym dwojgiem zaiskrzyło od pierwszego wejrzenia. On nie mógł przejść obojętnie obok dziewczyny o tak zniewalającej urodzie, a ona nie potrafiła i nie chciała zignorować zainteresowania słynnego i uwielbianego przez nią pisarza. Ich związek opierał się bardziej na schemacie relacji między mistrzem i uczennicą, niż na prawdziwym i szczerym uczuciu. Zresztą Andrew Nicoll nie napisał powieści o miłości, mimo że bohaterowie czasem o niej wspominają, czasem sobie ją wyznają. Tak naprawdę Miłość i śmierć Cateriny opowiada o zdradzie, o bólu niezaspokojonego pragnienia, które pali żywym ogniem i budzi do życia ciemną stronę ludzkiej natury. To także historia przestrzegającą przed naiwnością i oddaniem wszystkiego partnerowi, skrywającemu drugie, mroczne oblicze. Recenzowana powieść idealnie ilustruje porzekadło mówiące o tym, że miłość od nienawiści dzieli tylko jeden krok. Fascynacja, zauroczenie, seksualnie rozbudzenie mijają w mgnieniu oka, gdy do głosu dochodzi zazdrość o czyjeś osiągnięcia i zawiść karmiąca się sukcesami partnera.

Luciano Hernando Valdez należy do ludzi, którzy nigdy nie odsłaniają się przed drugim człowiekiem. Mężczyzna ciągle udaje, gra rolę wybitnego pisarza, doświadczonego kochanka, mentora gotowego przychylić nieba ubogiej dziewczynie z górskiej wioski. Co czuje naprawdę? Trudno powiedzieć, bo sam nie jest pewien. Pod fasadą elegancji, obycia, kurtuazji i imponujących gestów Luciano ukrywa żałosne przekonanie o swojej wyższości nad innymi i wielkoduszności odznaczającej się utrzymywaniem kontaktów z matką, z kolegami z uniwersytetu i wieloma kobietami, które tylko czekają, by wskoczyć mu do łóżka i móc pochwalić się przyjaciółkom, że spał z nimi TEN Valdez. Caterina natomiast cechuje się zbyt wielką szczerością i niemal psim przywiązaniem do człowieka tak wyrachowanego i nieczułego. Trudno polubić bohaterów, trudno też z zapartym tchem śledzić ich losy, ponieważ autor już na pierwszych stronach zdradza jaki finał będzie miała ta historia. Oczywistym jest, że jego zamiarem nie było trzymanie czytelnika w niepewności, ale stopniowe ukazywanie mu jak doszło do takiego rozwiązania. Nie jestem przekonana czy to dobre posunięcie w przypadku tej opowieści, ponieważ wyeliminowało ono element zaskoczenia i niepokoju. Historia Valdeza i Cateriny nie jest banalna czy płytka, ale nie jest też porywająca, chociaż potencjał ma naprawdę duży.

Nicoll wprowadził do książki motyw niczym nieograniczonej władzy, znajdującej się w rękach policji, ale nie rozwinął go dostatecznie. Nie czułam się usatysfakcjonowana informacjami na temat komendanta Camillo i jego związku z rodziną Valdez. Co więcej działania policji wydały mi się chaotyczne i pozbawione sensu, jakby stworzone tylko po to, by efektownie domknąć wszystkie wątki. Spodobało mi się natomiast tworzenie atmosfery pełnej erotyzmu i seksualnego napięcia bez opisywania samych stosunków. Autor w sposób subtelny i wyrafinowany przekazał to, co ktoś inny opisałby wprost. Napisałam wcześniej, że styl pisarski Nicolla mnie nie zachwycił i podtrzymuje tę opinię, ale wyjątkiem są wszystkie aluzje i niedopowiedzenia sugerujące czytelnikowi, że bohaterowie nie mogą się od siebie oderwać. Nie do końca potrafię określić swoje odczucia względem tej książki, ale na pewno nie jest to zwyczajna opowiastka, ulatująca z pamięci tuż po przeczytaniu ostatniego słowa. Polecam Miłość i śmierć Cateriny, ale ostrzegam, że nie jest to dzieło dla czytelników, dla których priorytetem w powieściach jest szybko rozwijająca się akcja.

Ocena: 4 / 6

Książka przeczytana w ramach wyzwania Book-Trotter

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa Nasza Księgarnia 

4 stycznia 2013

Awantura na moście. Komedyja wieków minionych - Marcin Hybel


Wydawnictwo: Erica
Liczba stron: 288

W średniowiecznym mieście Nograd od wielu lat panuje spokój. W okolicy nie grasują zbójnicy, nie zdarzają się kradzieże czy rozboje, nawet mieszkańcy nie kłócą się między sobą. Władza jest sprawiedliwa, wszelkie towary łatwo dostępne, a pola żyzne i urodzajne. Wydaje się, że taka sielanka ma tylko dobre strony, ale ludzka natura nie znosi jednostajności nieustannie łaknąc przygody i emocji. Na skutek osobliwego splotu wydarzeń i niespodziewanych działań niektórych bohaterów Nograd w ciągu jednego dnia zmienia się w mieścinę pełną awanturników, szubrawców i fałszywych kaznodziei. Wszystko zaczyna się od planu bogoboja Kumara, który chcąc przyciągnąć wiernych do świątyni oferuje zapłatę dla każdego, kto przybędzie na nabożeństwo. Żeby zdobyć odpowiednią ilość monet Kumar prosi byłego rozbójnika o napad w imię wyższego celu. W tym samym czasie wojmił Alford i córka kupca Aliwia postanawiają za wszelką cenę walczyć o swoje uczucie, a dwóch starców szykuje swój ostatni napad rabunkowy, by udowodnić sobie, że mimo sędziwego wieku ciągle znają się na złodziejskim fachu.

Podtytuł powieści wyraźnie mówi o tym, z jakim gatunkiem czytelnik za chwilę będzie miał do czynienia. Nie znam zbyt wielu literackich komedii, więc z wielką ciekawością podeszłam do dzieła Marcina Hybela, licząc na odprężający i zabawny tekst. Z jednej strony moje oczekiwania zostały spełnione, ponieważ książkę czyta się łatwo i przyjemnie, w niektórych momentach można nawet uśmiechnąć się pod nosem, ale z drugiej strony autor trochę przedobrzył wydłużając akcję na wszystkie możliwe sposoby. Trafnym, przykuwającym uwagę posunięciem jest umieszczenie akcji w średniowiecznym mieście, które nieco odbiega od naszych wyobrażeń o grodzie z tamtego okresu. Podobnie rzecz ma się z bohaterami, odznaczającymi się zarówno współczesnym stylem bycia jak i poglądami bardziej pasującymi do minionych czasów. Magia i zdolności nadnaturalne uważane są za dar, który należy pielęgnować od najmłodszych lat, a nauka i logicznie rozumowanie to przekleństwo, mogące sprowadzić każdego człowieka na złą drogę.

Wszyscy główni bohaterowie to nieporadni, ale charakterni mieszkańcy Nogradu, którzy jak na komendę postanawiają zniweczyć panujący w grodzie spokój. Inna sprawa, że w większości nie zdają sobie sprawy ze swoich czynów i nie potrafią przewidzieć skutków wielu działań, a efekt końcowy raczej nie odpowiada ich wcześniejszym założeniom. Wojmił Alford przekonany jest o swoich licznych wdziękach i talentach, wśród których prym wiedzie doskonałe przygotowanie wojskowe. Natura poskąpiła mężczyźnie inteligencji toteż wiele rzeczy Alford rozumie zupełnie opacznie, a podjęte przez niego decyzje rzadko kiedy wychodzą mu na dobre. Jego ukochana Aliwia to temperamentna dziewczyna, znudzona ojcowskim zakazem spotykania się z synem kasztelana. Oboje nie potrafią dobrze pisać i czytać, więc korespondencja zakochanych dostarcza czytelnikom całkiem porządną dawkę humoru. Zakonnik Kumar pragnie przyciągnąć mieszkańców do świątyni i krzewić w nich religijne obowiązki, więc ima się najróżniejszych sposobów, by dopiąć swego. Ma dobre intencje, ale obiera nieodpowiednie środki do osiągnięcia celu. W powieści spotkamy również pewnego jąkającego się mnicha, który rozpęta tytułową awanturę, podstarzałego czarodzieja i równie wiekowego złodziejaszka oraz nieznoszącego rycerzy kupca Lemosza.

Awantura na moście to oryginalna i raczej zabawna książka, która idealnie sprawdza się jako odstresowywacz po ciężkim dniu. Niestety nie wszystko mi w niej pasuje. Najbardziej razi nadużywanie wulgaryzmów, które nijak mają się do klimatu całej historii. Na ogół autor posługuje się językiem nieco stylizowanym na dawny, pełnym utartych określeń lub neologizmów wpisujących się w konwencję, a w niektórych fragmentach umieszcza soczyste przekleństwa i podwórkowe wyrażenia. W tym przypadku połączenie teraźniejszości i czasów średniowiecznych nie zagrało. Intryga nie należy do skomplikowanych, więc Marcin Hybel przeciąga każde wydarzenie na kilkanaście stron. Co prawda akcja jest dynamiczna i o nudzie nie może być mowy, ale poświęcanie wielu stron na mało znaczące wydarzenie wydaje mi się lekką przesadą. Nie mogę odmówić powieści satyrycznego uroku i nowatorskiego pomysłu, więc w ogólnym rozrachunku oceniam ją całkiem dobrze i polecam każdemu, kto ma ochotę na trochę inną lekturę niż kryminał czy romans.

Ocena: 4 / 6
 

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa Erica.