2 lutego 2024

Zaginione z Willowbrook - Ellen Marie Wiseman

 

Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 456
Pierwsze wydanie: 2022
Polska premiera: 2023

Szesnastoletnia Sage mieszka z ojczymem, o którym można powiedzieć wszystko, ale nie to, że jest odpowiedzialnym opiekunem. Wiecznie pijany, brudny, wulgarny i przekonany, że pasierbica powinna radzić sobie sama. Pewnego wieczoru dziewczyna podsłuchuje rozmowę telefoniczną, z której wynika, że jej siostra bliźniaczka uciekła z placówki Willowbrook, będącej rzekomo szkołą dla osób z niepełnosprawnością. Sage jest porażona tą wiadomością, ponieważ była przekonana, że Rosemary zmarła kilka lat temu na zapalenie płuc. Okazuje się jednak, że zarówno ojczym, jak i matka kłamali. Rosemary żyje, ale przebywa w miejscu o bardzo złej sławie. Miejscowi straszą niegrzeczne dzieci wizją oddania do Willowbrook, a starsi opowiadają historie o zabójcy grasującym w podziemnych tunelach tego rozległego kompleksu. Sage postanawia wyruszyć na poszukiwania siostry i już następnego dnia wsiada w autobus do Willowbrook. Po dotarciu na miejsce zostaje wzięta za zbiegłą pacjentkę. Lekarze ani pielęgniarki nie chcą słuchać wyjaśnień dziewczyny. Siłą prowadzą ją na oddział, grożąc, że za następną próbę ucieczki zostanie surowo ukarana. Bohaterka jest zagubiona i przerażona, ponieważ Willowbrook nie ma nic wspólnego ze szkołą. Pacjenci żyją w urągających człowiekowi warunkach, a personel zachowuje się w skandaliczny sposób. Dziewczyna postanawia jednak, że najpierw musi odnaleźć Rosemary, a dopiero potem udowodni, że nie cierpi na żadne zaburzenia psychiczne, więc nie wymaga hospitalizacji.

Moja opinia o tej książce jest chyba niepopularna, ale niestety uważam, że to zmarnowany potencjał na ciekawą, jak to nazywa sama autorka, „zaangażowaną społecznie” powieść. Ellen Marie Wiseman wykorzystała w swojej historii prawdziwe informacje dotyczące szpitala Willowbrok, w którym pacjenci byli nieludzko traktowani, zaniedbywani i w zasadzie skazywani na śmierć w męczarniach. Placówka mająca stanowić azyl dla chorych niemogących samodzielnie funkcjonować w społeczeństwie, przerodziła się w okrutne więzienie, a kiedy wszystko wyszło na jaw, całe lata upłynęły zanim ostatni pacjent opuścił mury tego przerażającego miejsca. Niewątpliwie kontekst historyczny dodaje wartości tej opowieści i mam wrażenie, że głównie z tego powodu jest ona wysoko oceniana. Autorka sprawnie poradziła sobie z oddaniem atmosfery przytłaczającego, wzbudzającego strach szpitala, w którym dochodzi do wielu nadużyć. Kiedy główna bohaterka zostaje wzięta za swoją siostrę i umieszczona na oddziale, czytelnik dowiaduje się w jak strasznych warunkach są przetrzymywani chorzy ludzie. Przeludnione sale, brak dostępu do prysznica i czystej toalety, brak ubrań na zmianę, codzienne otumanianie lekami, szorstkie traktowanie ze strony personelu działają na wyobraźnię, sprawiając, że łatwo przejąć się losem Sage.

Niestety z innymi elementami powieści Wiseman nie poradziła sobie już tak dobrze. Historia jest przede wszystkim przegadana, ponieważ utkana z wielu fragmentów, które nie rozwijają intrygi. Kiedy nastolatka trafia za mury szpitala, przez długi czas czytamy ciągle o tych samych wydarzeniach. Dziewczyna próbuje nawiązać kontakt z personelem, zostaje za to ukarana, przechodzi załamanie, ale za chwilę bierze się w garść i znajduje siły, by dalej szukać siostry. Schemat powtarza się kilkukrotnie. Do tego dochodzą rozmowy z lekarzem, które absolutnie do niczego nie prowadzą. Sage wydaje się pozbawiona instynktu samozachowawczego. Czytając te dialogi z góry wiedziałam, że określone komentarze bohaterki w połączeniu z jej zachowaniem nie doprowadzą do niczego dobrego. Wiecie, jeśli lekarz pozwala, żeby pacjenci przebywali w placówce w tak złym stanie zdrowia to słowne przepychanki nie mają sensu. Ale Sage brnie w całą sytuację, nie dostrzegając, że nic w ten sposób nie osiągnie. Można zrzucić to na karb młodego wieku dziewczyny, niemniej obserwowanie tej relacji jest męczące, ponieważ już po pierwszym spotkaniu nastolatki z doktorem wiadomo jak się oboje będą dalej zachowywać względem siebie.

Intryga kryminalna też zawodzi, dlatego że główna bohaterka jest bardzo niedomyślna. Dość szybko można zorientować się kto jest antagonistą w tej opowieści, ale Sage ma klapki na oczach i nie potrafi połączyć prostych faktów. Na dodatek pojawiają się jakieś kuriozalne sceny, kiedy szesnastolatka jest przez policjanta zabierana na miejsce zbrodni, żeby „sprawdziła” czy ofiara ma takie same obrażenia jak inne zwłoki, które Sage widziała w szpitalu. Gdzie się podział patolog? Gdzie profesjonalizm detektywa? Zakończenie wypada zbyt pozytywnie. Aż trudno uwierzyć, że SPOILER ojciec dziewczyny przez tyle lat nie miał z nią kontaktu, bo była żona mu zabroniła. Tak łatwo zrezygnował z córek? Nawet po śmierci ich matki nie próbował odnaleźć Sage, nie interesował się też losem chorej Rosemary, ale nagle w jeden dzień zostaje cudownie odnaleziony przez policję i okazuje się, że to kochający, troskliwy ojciec, którego po prostu zły los rozdzielił z dziećmi. Zupełnie tego nie kupuję. Muszę też wspomnieć, że kilkukrotnie Sage wykrzykuje, że „prawie nie zesrała się ze strachu!”. Nie wiem czy to wina tłumaczenia, czy faktycznie autorka tylko tak potrafiła oddać emocje bohaterki, kiedy ta czymś się wystraszyła. W każdym razie zdecydowanie zbyt często trafiałam na to zdanie.

Nie potrafię ocenić, kto jest odbiorcą tej powieści. Z jednej strony mamy nastoletnią bohaterkę, której osąd rzeczywistości jest jeszcze nieco dziecinny, ale z drugiej, zmaga się z problemami dorosłych. Autorka nie stroni od przejmujących opisów wskazujących na zaniedbanie pacjentów, ale np. przemoc seksualną tylko sygnalizuje. Zatem dla młodzieży to może być zbyt przytłaczająca powieść, a dla dorosłych zbyt uproszczona i naiwna, co widać zwłaszcza w zakończeniu. 

Ocena: 3 / 6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz