Powieści Sagera regularnie widuję na blogach oraz na instagramie już od kilku miesięcy. Z jakiegoś powodu nabrałam przekonania, że autor pisze gotyckie horrory, w których bohaterowie mieszkają w pięknych rezydencjach, a ich głównym zmartwieniem jest konfrontacja z nieprzyjaznymi duchami. Okazuje się jednak, że nieco pomyliłam się w swoich przewidywaniach, bo Zamknij wszystkie drzwi tak naprawdę horrorem nie jest. Zawiera mnóstwo elementów typowych dla powieści grozy, ale jeśli liczycie na książkę, która porządnie was nastraszy to od razu uprzedzam, że powinniście poszukać czegoś innego. W tym przypadku mamy bowiem sporą dawkę niepokoju, co też ma swój urok, ale lojalnie uprzedzam, że w trakcie lektury raczej nie będziecie się bać.
Autor zadedykował swoje dzieło Irze Levinowi i chyba słusznie, bo inspiracje Dzieckiem Rosemary są więcej niż widoczne. Do połowy książki miałam wrażenie, że to odświeżona wersja kultowej historii, ale potem fabuła zaczęła zmierzać w trochę innym kierunku i skojarzenia z utworem Levina nieco zbladły. Przyznacie jednak, że początek zdaje się znajomy. Główną bohaterką jest młoda kobieta, która wprowadza się do jednego z najbardziej luksusowych i owianych tajemnicą nowojorskich budynków. Jules Larsen trafia na ogłoszenie o pracy w Bartholomew w najlepszym możliwym momencie. Kobieta właśnie straciła chłopaka, dach nad głową i źródło utrzymania, więc kiedy dowiaduje się, że w zamian za zamieszkanie w stylowym apartamentowcu, otrzyma kilkanaście tysięcy dolarów, nie waha się ani sekundy. Bohaterka jest nieco onieśmielona przepychem z jakim urządzono ponad stuletni wieżowiec oraz oczarowana elegancją jego lokatorów, ale ma wrażenie, że wreszcie los zaczął jej sprzyjać. Wprawdzie jako opiekunka mieszkania musi przestrzegać kilku dziwacznych zasad takich jak zakaz przyjmowania gości, zakaz nocowania poza budynkiem i bezwzględny zakaz nawiązywania kontaktu z sąsiadami, jednak po krótkim namyśle uznaje, że bez problemu zniesie te niedogodności. Z pogodnego nastroju wybija ją nagłe zaginięcie opiekunki innego mieszkania. Stopniowo Jules zaczyna nabierać podejrzeń, że Bartholomew skrywa niejeden mroczny sekret.
Motyw nawiedzonego domu jest jednym z moich ulubionych w tekstach grozy. Nigdy nie znudzi mi się śledzenie akcji, której bohaterowie najpierw są niemalże pijani ze szczęścia, że znaleźli własne cztery kąty, a potem orientują się, że ich największe marzenie zamienia się w przerażający koszmar. Niepokojące stukania, szelesty, postaci widziane kątem oka to dla mnie kwintesencja ghost story. Wprawdzie przekonałam się, że Zamknij wszystkie drzwi to nie horror, ale pisarz sięgnął po te same tropy, co w opowieściach o przeklętym domostwie. Dlatego też daję plus za gęstą, nieprzyjemną atmosferę otaczającą Jules od chwili, gdy przekroczyła próg Bartholomew. Gargulce na dachach, piękna lecz klaustrofobiczna winda poruszająca się w żółwim tempie, osobliwi mieszkańcy popatrujący z oddali na nową lokatorkę, a także eleganckie, ale zimne, pozbawione przytulności mieszkanie uruchomiły moją wyobraźnię, sprawiając, że czekałam aż stanie się coś, czego nie można wytłumaczyć przewidzeniem czy odgłosami starego budownictwa. W końcu punkt kulminacyjny następuje, ale ma trochę inny charakter niż oczekiwałam. Niemniej jest w tej powieści atmosfera grozy oraz napięcie spowodowane dziwnym zachowaniem innych bohaterów.
Autor przyłożył się do charakterystyki Jules. Młoda kobieta jest zdesperowana, dlatego przyjmuje ofertę pracy, która wydaje się zdecydowanie zbyt piękna, żeby była prawdziwa. Jej motywacja całkowicie mnie przekonała i ani przez chwilę nie miałam protagonistce za złe, że wpadła w zastawioną pułapkę. Sager porusza w książce wątek różnic pomiędzy stylem życia zamożnych, uprzywilejowanych mieszkańców Nowego Jorku, a ludzi takich jak Jules, dla których utrata praca to prawdziwa katastrofa w krótkim czasie prowadząca niemalże do bezdomności. Ten komentarz społeczny jest mocno zaakcentowany i chociaż pisarz nie przedstawia czytelnikowi jakiejś nowej prawdy o naszej rzeczywistości, to dobitnie uzmysławia jakie konsekwencje może wywołać niekorzystny splot okoliczności w połączeniu z brutalną regułą, zgodnie z którą pieniądz rządzi światem.
Przyznam, że od razu polubiłam Jules i bardzo kibicowałam jej w próbie dotarcia do prawdy, a potem w desperackiej walce o życie. Muszę też dodać, że autor w większości ustrzegł się przed idiotycznymi scenami rodem z thrillerów klasy B. Oczywiście to nadal historia, w której dobrze jest przymknąć oko na realizm pewnych rozwiązań, ale przynajmniej nie odnotowałam akcji w stylu „zabili go i uciekł”. Muszę się jednak przyczepić do jednego pomysłu z gatunku niezbyt rozsądnych. Otóż bohaterka postanawia dostać się do mieszkania położonego piętro niżej przy pomocy… starej windy kuchennej😒. Jules postanawia poszukać informacji albo wskazówek ukrytych w pustym mieszkaniu i nie próbuje ukraść staremu portierowi kluczy albo po prostu włamać się do środka tylko włazi do stuletniej windy kuchennej, która może nie wytrzymać ciężaru dorosłego człowieka. Z mojego punktu widzenia zupełnie niepotrzebna akcja w stylu filmów o Jamesie Bondzie.
Nawiązania do Dziecka Rosemary sprawiły, że przez długi czas byłam przekonana, że wiem, do czego Riley Sager zmierza. Luksusowy wieżowiec zamieszkany w większości przez starszych ludzi, jakieś dziwne znaki i obrazy na ścianach, podejrzane zniknięcia innych tymczasowych lokatorów skierowały mnie w stronę konkretnej interpretacji całej historii. Jak już wspomniałam, autor miał inny pomysł, więc mniej więcej w połowie powieść zmienia swój charakter. Byłam tym rozwiązaniem zaskoczona i lekko zdezorientowana, ale ostatecznie stwierdzam, że ma swój urok. Zamknij wszystkie drzwi to moje pierwsze spotkanie z twórczością Sagera, ale na pewno nie ostatnie. Wprawdzie powieść nie jest pozbawiona wad, jednak miło spędziłam z nią czas i chętnie dowiem się czy autor ma inne pomysły na historie z pogranicza horroru i thrillera.
Ocena: 4.5 / 6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz